O co chodzi?
Birma, ostatnie dni II wojny światowej. Oddział kapitana Inouye stara przedostać się przez góry do Tajlandii. Wędrówkę przez birmańską dżunglę żołnierzy umilają sobie śpiewem oraz grą na harfie, której wirtuozem jest szeregowiec Mizushima. Gra na instrumencie ma także praktyczne zastosowanie: przebrany za tubylca szeregowy przeprowadza rekonesans, informując „zaszyfrowanymi” dźwiękami harfy, czy w pobliżu czai się wróg czy też można kontynuować marsz. W końcu oddział Inouye dociera do wioski, gdzie zostaje otoczony przez Brytyjczyków i wzięty do niewoli. Dopiero wówczas żołnierze dowiadują się, że Japonia skapitulowała. Niemniej w okolicy, w bunkrze wykutym w skale, wciąż zaciekle broni się oddział Japończyków, do którego najwyraźniej nie dotarła wieść o klęsce Cesarstwa Japonii. Inouye proponuje Brytyjczykom wysłanie swojego żołnierza, by przedostał się do obrońców wzgórza i przekonał ich do zaprzestania oporu. Misja zostaje powierzona Mizushimie. Niestety nie udaje się mu namówić broniących się żołnierzy do złożenia broni – wolą umrzeć niż się poddać. W wyniku artyleryjskiego ostrzału Brytyjczyków dochodzi do masakry japońskiego oddziału, z której ratuje się tylko Mizushima. Ciężko rannym żołnierzem zajmuje się buddyjski mnich, dzięki któremu szeregowiec odzyskuje pełnię sił. Traumatyczne doświadczenia oraz przerażający widok stosów trupów japońskich żołnierzy, na które Mizushima co chwila się natyka zmieniają go wewnętrznie. Przebrany za buddyjskiego mnicha zmierza w kierunku miasta, w którym znajduje się obóz jeniecki oraz jego oddział.
Groza i piękno
Historia ludzkości to historia wojen. O ludzkiej skłonności do agresji, znajdującej swe najbardziej dramatyczne i spektakularne ujście w wojnie, pisałem w recenzji „Ogni polnych” – chronologicznie drugiego z arcydzieł Kona Ichikawy. W tym miejscu wspominam o nierozerwalnym związku historii człowieka z historią wojen tylko dlatego, by wskazać, że sztuka (bez względu na formę) nie tylko nie może, ale wręcz ma obowiązek o wojennym złu opowiadać. Aby ludzie pamiętali, właśnie to – że wojna jest złem; że jest tragedią Człowieka jako istoty rozumnej i moralnej. Aby pamiętali i się opamiętali. Być może to ostatnie słowo wydaje się naiwnością – w końcu dopóki będą istnieć konflikty interesów i dopóki będą pieniądze na ich brutalne rozwiązywanie z pomocą armii i broni, trudno oczekiwać by jakaś książka czy film przerwały ten pęd człowieka ku samodestrukcji. Niemniej obowiązkiem artystów jest wpływać na postawy ludzi w celu ich pozytywnego ukierunkowania.