O co chodzi?
Sang-hyun jest katolickim
księdzem, który ma przeczucie, że jego posługa duszpasterska
utknęła w martwym punkcie. Kiedy więc dowiaduje się, że wśród
misjonarzy w Afryce szerzy się śmiertelnie niebezpieczny wirus EV,
zgłasza się na ochotnika by wziąć udział w eksperymencie nad
stworzeniem szczepionki. Eksperyment kończy się fatalnie, Sang-hyun
zapada w śmierć kliniczną, by po chwili wrócić do żywych. Jak
się okazuje jest jednym z pięciuset ochotników, który przeżył.
Lecz dar życia, który otrzymał od opatrzności, wywołał w nim
niepokojącą zmianę. Sang-hyun stał się….wampirem, a co gorsza
zaczął pragnąć także seksu. Matka chorego na raka Kang-woo
dowiaduje się o cudzie, który stał się udziałem księdza i prosi
go by pobłogosławił jej jedynego syna. Sang-hyun godzi się,
przyczyniając się swoją modlitwą, do poprawy zdrowia Kang-woo.
Wkrótce ksiądz staje się gościem w domu mężczyzny i jego
despotycznej matki pani Ra, prowadzącej sklep z tekstyliami.
Sang-hyun poznaje także młodziutką żonę Kang-woo, Tae-ju.
Zaniedbana, nieszczęśliwa młoda dziewczyna wyładowuje frustrację
i nudę codzienności biegając nocami aż do utraty sił. Gdy w domu
Kang-woo zaczyna pojawiać się Sang-hyun, między nim a Tae-ju
zaczyna iskrzyć. Duchowny nie potrafi powstrzymać pożądania i
wkrótce on oraz żona Kang-woo stają się namiętnymi kochankami.
Sang-hyun zrzuca habit i wyznaje początkowo przerażonej
dziewczynie, że jest wampirem. Stara się jednak zaspakajać głód
krwi nikogo nie krzywdząc, jedynie kradnąc worki z krwią ze
szpitala. Kochankowie nadal się spotykają, choć coraz bardziej
zaczyna uwierać im świadomość, że Tae-ju jest mężatką. W
końcu postanawiają zamordować Kang-woo.
Emil Zola i wampiry
Gdy artysta tej klasy co
Park Chan-wook, twórca słynnej “trylogii zemsty”, zabiera się
za kino grozy, to wówczas można oczekiwać dzieła wyjątkowego.
Jednak gdy zaczęły docierać wieści, że koreański mistrz
postmodernistycznego kina ma zamiar zmierzyć się z tematyką
wampiryczną, tak przecież niemiłosiernie wyeksploatowaną, w
sercach miłośników twórczości koreańskiego reżysera zagościł
niepokój. Obawy okazały się nieuzasadnione. Film przyciągnął do
kin olbrzymią rzeszę Koreańczyków (prawie 2, 5 mln widzów),
wyróżnioną go Nagrodą Jury na festiwalu w Cannes (2009) i
mnóstwem przychylnych recenzji. Park nie zawiódł, ale nie udało
mu się przeskoczyć artystycznej poprzeczki bardzo wysoko
zawieszonej przez „Oldboya”.