China is short of everyting, but no
people
/cytat z filmu/
O co chodzi?
Chiny, lata współczesne.
Song Jinming i Tang Zhaoyang są sezonowymi górnikami i...
mordercami. Podróżują po kraju, zatrudniając się w prywatnych,
nielegalnych kopalniach. Tam też szukają swoich ofiar: biednych,
pochodzących z prowincji migrantów, którzy w poszukiwaniu pracy
zawędrowali tak daleko, że utracili kontakt z rodziną. W mroku
kopalnianego szybu, wyczekując odpowiedniej chwili, zabijają swą
ofiarę, następnie pozorując nieszczęśliwy wypadek. Ponieważ
szefowie kopalni nie zadają zbędnych pytań o pochodznie czy
rodzinę, Song i Tang bez trudu przekonują, że są krewnymi
zmarłego i że należy im się odszkodowanie. Ci zaś w obawie o
własny nielegalny interes, płacą za milczenie. Po skutecznym
wyłudzeniu pieniędzy mężczyzni udają się do pobliskiego miasta,
gdzie wśród szukajacych pracy migrantów, wypatrują kolejnej
ofiary. Wkrótce uwagę Tanga przyciąga szesnastoletni Yuan
Jingming, który wydaje się być idealną ofiarą. Song ma jednak
moralne opory: ma syna w podobnym wieku. Może dlatego, zaczyna
odczuwać sympatię do naiwnego i wciąż jeszcze bedącego dzieckiem
Yuana. Tang jednak nie zamiaru zmieniać dotychczasowych metod
działania.
Kopalnie śmierci
Kopalnie śmierci
Chiny to dziwny twór
państowo-polityczny. Władzę sprawuje w nich komunistyczny reżim,
nie istnieje oficjalnie żadna polityczna opozycja a prawa i wolności
obywatelskie są tylko martwym zapisem na papierze, ale z drugiej
strony krajobraz chińskich miast znaczą wspinające się do nieba,
lśniące od szkła drapacze chmur, ulice zapełnione są zachodnimi,
markowymi samochodami i a pod względem populacji milionerów Chiny
zajmują szóste miejsce na świecie. Marks z Engelsem i Leninem
wyskoczyliby z grobów, gdyby zobaczali, co wyprawiają chińscy
towarzysze, godząc ogień z wodą a komunizm z kapitalizmem. Dziś
gospodarka Chin Ludowych jest drugą na świecie (za USA), ale za to
rozwija się najszybciej z wszystkich państw, wyrastając na
największego konkurenta Stanów Zjednoczonych w walce o hegemonie
nad światem. A zatem „komunistyczny kapitalizm” czy
„kapitalistyczny komunizm” po prostu działa. Ale za jaką cenę?
Bardzo wysoką. A jednym
z najbardziej wymownych przykładów ile tak naprawdę kosztuje
chiński „cud gospodaczy” są rodzime kopalnie. Wedle szacunków
na obszarze Chin znajduje się ok 1000 mld ton węgla, co stanowi 13
proc. światowych pokładów. Zrozumiałe, że Chiny są największym
producentem węgla (kamiennego i brunatnego) na świecie: w 1999 r.
wydobywano go jeden miliard a 2009 r. już prawie trzy miliardy ton.
Te nieprzebrane masy ton „czarnego złota” to efekt pracy setek
tysięcy górników zatrudnionych w ok 25 tys. kopalń na terenie
całego kraju. Pracy, bardzo często w skandalicznych warunkach,
zagrażających życiu i zdrowiu ludzi.
Chińskie kopalnie mają
opinie najniebezpieczniejszych na świecie. Nie bez przyczyny.
Średnio każdego dnia w kopalniach ponosi śmierć siedmiu górników,
co w skali roku oznacza kilka tysięcy osób rocznie ( w 2002 r. było
to prawie 7 tys.). Przerażające dane, a wszak pochodzą one z
rządowych źródeł, które jak powszechnie się uważa, są znacznie
zaniżone. Wiele wypadków śmiertelnych nie jest zgłaszanych przez
właścicieli kopalń, co jest niemal regułą w prywatnych
przedsiębiorstwach tego rodzaju. Te zaś informacje o katastrofach
górniczych, które przedostają się do publicznej wiadomości nie
są dla mieszkańców Chin niczym zaskakującym. Chyba, że dochodzi
do tragedii na niespotykaną skalę, jak ta, która miała miejsce w
listopadzie 2009 r., gdy w wyniku wybuchu metanu w kopalni
znajdującej się w prowincji Heilongjiang zginęło stu ośmiu
górników.
Największą zmorą
chińskiego górnictwa są małe, nielegalne kopalnie zakładane
przez bezwzględnych wyzyskiwaczy, pragnących zbić fortunę w
szybkim tempie. W Chinach, w kraju, w którym aż 70 % energii
pochodzi ze spalania węgla, jest to jak najbardziej możliwe. W
prowincji Shanxi, największego zagłębia węglowego Chin, takich
zakładanych bez pozwolenia, bez zachowania jakichkolwiek zasad
bezpieczeństwa „dzikich” kopalń są tysiące. Ich właściciele
są nazywani „baronami węgla i żelaza z Shanxi”, dzięki
skorumpowanym urzędnikom, przemykającym oczy na wszystkie
nieprawidłowości, bezkarnie wyzyskują biednych, zdesperowanych
przybyszów z cały Chin, pławiąc się w luksusie. W Shanxi jednak
nikogo nie dziwią zagraniczne limuzyny „baronów” i śmierć
górników harujących w nieludzkich warunkach. Wyzyskiwani i
wyzyskiwacze – zdają się być codziennym elementem chińskiego
kapitalizmu w Shanxi, w której – jak w całych Chinach – terror
totalitaryzmu został zastąpiony nie mniej okrutnym terrorem
pieniądza.
O tym tak naprawdę
opowiada nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem na berlińskim festiwalu
filmowym w 2003 r. debiut Li Yanga, „Blind Shaft”.
Ślepy szyb
Podstawą scenariuszu
filmu Yanga była powieść Liu Qingbanga, pisarza i byłego górnika,
„Sacred Wood” (2001), który wiele z osobistych doświadczeń z
pracy pod ziemią zawarł w swojej książce. Yang, ceniony i uznany
dokumentalista, podszedł do historii przedstawionej w powieści Liu
w równie profesjonalny i typowy dla twórcy kina dokumentalnego
sposób. Przez 18 miesięcy towarzyszył górnikom podczas ich
codziennej pracy w kopalniach znajdujących się na północy Chin,
między prowincjami Shanxi a Hibei. Nie wahał się zjeżdżać z
kamerą nawet na głębokość 700 metrów i nie rezygnował mimo
licznych utrudnień natury technicznej a zwłaszcza biurokratycznej a
nawet gróźb ze strony właścicieli kopalń, którym nie podobało
się to, co chciał sfilmować. Film nie spodobał się także
chińskim władzom, które zakazały jego rozpowszechniania w kinach.
Nie ma się czemu dziwić.
Tytuł filmu, „Blind Shaft” wyjątkowo trafnie został
przetłumaczony na „Ślepy szyb” (pod takim tytułem film był
wyświetlany na Warszawskim Festiwalu Filmowy w 2003 r.). W
górnictwie bowiem „ślepy szyb” oznacza wyrobisko pionowe nie
mające ujścia na powierzchnię i łączące wyrobiska poziome pod
ziemią. Wiele takich szybów oglądamy w filmie, więc tytuł odnosi
się do konkretnych elementów świata przedstawionego, ale jeszcze
istotniejsze jest odniesienie metaforyczne do sytuacji, w której
znaleźli się główni bohaterowie, a w szerszym kontekście do
sytuacji większości mieszkańców Chin. A jest to sytuacja
szczególna. Bo tak jak górnicy w szybie ślepym nie mogą się
wydostać na powierzchnię ziemi, a jedynie poruszać w poziomie, tak
też bohaterowie ukazani w filmie nie mają żadnych szans na wybicie
się ponad swoją pozycję społeczną i na uwolnienie się od nędzy,
upokarzającej pracy i pogardy ze strony ludzi o lepszym statusie
materialnym (krótka, wymowna scena, gdy kierowca zagranicznego
samochodu przegania Songa i Tanga, stojących na drodze). Jedynie co
mogą zrobić to brnąć dalej: zatrudniać się w kolejnych
nielegalnych kopalniach, ryzykując życiem i karmić się złudną
nadzieją, że kiedyś uda im się odłożyć tyle pieniędzy, by
zacząć normalne życie. W przypadku Songa i Tanga to brnięcie ma
dodatkowy dramatyczny i tragiczny kontekst: wszak, aby syn Songa mógł
dostać się na uczelnie a Tang żyć godnie dopuszczają się
zbrodni. A jednak, choć nie wprost, reżyser a widzowie rozgrzeszają
uczynki bohaterów, bo to system uczynił z nich potworów. System,
dodajmy, w którym bezwzględny terror sieje pieniądz.
Terror pieniądza
Zauważmy, że to, co
motywuje niemal wszystkich bohaterów to pieniądz. Song i Tang
zostają mordercami z powodu pieniędzy; szesnastoletni Yuan porzuca
naukę w szkolę, by zdobyć pieniądze na utrzymanie młodszej
siostry; młode chińskie dziewczyny sprzedają swe ciała z powodu
pieniędzy; tysiące górników naraża codziennie swe życie dla
pieniędzy w prywatnych, prowizorycznych kopalniach, kopalnie tego
rodzaju mnożą się jak grzyby po deszczu, bo przynoszą w krótkim
czasie ogromne pieniądze a ich właściciel opłacają urzędników
i ofiary wypadków, aby uchronić swoje pieniądze. Wszystko toczy
się wokół pieniądza, bo stał się on nowym tyranem czasów
chińskiej transformacji.
Li jest bezlitosny w
swojej krytyce dzikiego, bezwzględnego kapitalizmu made in China.
Nic dziwnego, że „Blind Shaft” nie doczekał się akceptacji
partii komunistycznej wśród członków, których jest mnóstwo
milionerów, z których na pewno wielu dorobiło się fortun w sposób
nie do końca uczciwy. Najcięższe oskarżenie wytacza Li w ponurym,
pesymistycznym finale. Pieniądz nie tylko czyni z ludzi desperatów
i morderców, ale jest jak zakaźna choroba, zaraża złem nawet
niewinne i czyste osoby. Kapitalizm w chińskim wydaniu bowiem łamie
ludziom moralne kręgosłupy, zamienia w krwiożercze, zdziczałe
zwierzęta, która dla przetrwania uczynią wszystko.
W posępnym obrazie Chin,
z którym współgra surowa, dokumetalna forma oraz sceneria
zapyziałej chińskiej prowincji, zdewastowanego, martwego
krajobrazu pojawia się promyk słońca. To wątek
ojcowsko-synowskich relacji między Songiem a Yuanem. Song bedący
ojcem zupełnie inaczej spogląda na Yuana niż samotny Tang. Dla
Tanga to jeszcze jeden frajer, na którego „skórze” będą mieli
okazję wzbogacić się, jednak dla Songa chłopiec staje się
subsytuem syna. Choć nie jest to wprost ukazane, można się
domyślić, że relacje między mężczyzną a jego pierwordonym nie
układają się za dobrze (może dlatego, że ojca nigdy nie ma w
domu). Yuan w każdym razie zaczyna lgnąć do Tanga, znajdując w
nim oparcie, którego tak potrzebuje w brutalnym, dorosłym świecie
sezonowych górników. Tym bardziej, że dawno stracił kontakt ze
swoim biologicznym ojcem, który wyjechał za pracą i słuch o nim
zaginął. Wspaniale opisuje tę niewyrażoną wprost bliskość obu
samotnych bohaterów scena, która ma miejsce na miejskim bazarze.
Song naraz traci z oczu Yuana. Jest wyraźnie podenerwowany, a gdy w
końcu znajduje chłopaka, nie szczedzi mu razów. Gdy jednak Yuan
wyjaśnia, że oddalił się, bo chciał kupić kurczaka dla „wujka”,
Song czuje się zakłopotany a w głębi serca - wzruszony.
Wzruszający jest to
zresztą wątek i niezwykle ważny dla wymowy filmu. Podkreśla jego
pesymistyczną wymowę, ale zarazem ubogaca przedstawioną historię
o ludzki wymiar. „Blind Shaft” to nie tylko publicystyczne,
krytyka meachanizmów społeczno-gospodarczych przemian zmierzających
w nieakceptowalnym kierunku. To po także dramat ludzi i piękna
historia o próbie pozostania człowiekim w nieludzkich czasach. Li
Yang w jednym z wywiadów potwierdza te uwagi: „Gospodarcza
dysproporcja jest wspólnym problemem całej ludzkości. Ludzka żądza
pieniędzy i innych dóbr materialnych jest do tego stopnia
bezgraniczna, że w dązeniu do jej zaspokojenia, tracą oni swoje
człowieczeństwo. Akcja mojego filmu rozgrywa się w Chinach, ale
historia mogłaby mieć miejsce w Niemczech, Stanach Zjednoczonych
czy w Australii. (…) zasadniczy temat jest uniwersalny”.
MOJA OCENA:
8/10
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Jak przystało na kino Szóstej Generacji jest
realistycznie, surowo i bez upiększeń.
|
Nie jest fajnie być górnikiem w Chinach.
Chińskie kopalnie przypominają masowe groby: zasłane trupami
górników, pracujących w skandalicznych warunkach. Ale w
państwie terroru pieniądza ofiary się nie liczą: taka jest
cena chińskiej drogi do kapitalizmu.
|
O niepomiernie wysokiej cenie, którą płacą
zwykli mieszkańcy Chin za gospodarczy wzrost i mocarstwowe
ambicje chińskich władz.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz