O co chodzi?
Jest rok 1895. Zwolniony
z cesarskiej armii Toyoji przebywa do rodzinnej wioski. Dość szybko
w oko wpada mu starsza od niego Seki, nazywana Małą Seki, żona
Gisaburo - rikszarza. Początkowo kobieta, w obawie przed zazdrosnym
mężem i plotkami, broni się przed natarczywymi zalotami Toyojiego.
W końcu ulega, rzucając się wir szalonej miłości. Kochanek Seki
ma jednak dość potajemnych spotkań i pilnowania się ze swoim
uczuciem przed mieszkańcami wioski. Przekonuje kochankę, że trzeba
pozbyć się Gisaburo, stojącego na drodze do ich szczęścia. Seki
upija męża sake a następnie razem z kochankiem dusi
małżonka. Ciało zamordowanego Gisaburo zostaje wrzucone do starej,
wyschniętej studni w lesie. Mijają trzy lata. Toyoji i Seki nadal
są kochankami, lecz starają się jak najmniej spotykać, udając
przed sąsiadami, że nic ich nie łączy. Ale ich romans i zbrodnię,
która stała się owocem ich miłości, coraz trudniej ukryć. Gdy w
wiosce zjawia się wścibski inspektor policji, sytuacja kochanków
pogarsza się jeszcze bardziej. Mimo iż za morderstwo grozi kara
śmierci, Toyoji i Seki wciąż się spotykają i kochają.
Niedocenione
„Imperium”
Gdy w 1976 r. Nagisa
Oshima, guru japońskiej Nowe Fali (Nūberu bāgu),
zaprezentował międzynarodowej publiczności swój najgłośniejszy
film, „Imperium zmysłów” („Ai no corrida”), zapanowało
powszechne oburzenie. Film zdejmowano z ekranów, wycofywano z
programów festiwali a nawet grożono reżyserowi wyrokiem sądowym.
Obraz Oshimy zaszokował widzów ukazaniem na ekranie, zgodnie z
estetyką filmu pornograficznego, miłosnego szału, który ogarnia
bohaterów, prowadząc w konsekwencji do tragedii. Przez niemal sto
minut aktorzy kopulują ze sobą w najprzeróżniejszych wariantach!
Oshima uczynił z tej skandalizującej fabuły metaforę rozmiłowania
się w śmierci japońskiego narodu i nadał filmowi charakter dzieła
artystycznego. Dwa lat po premierze „Imperium zmysłów” japoński
twórca zrealizował „Imperium namiętności” – drugą część,
opowiadającą jednak zupełnie inną historię i w zupełnie innej
konwencji. Pozostała jednak podobna tematyka – związki miedzy
Erosem (miłość) a Tanatosem (śmierć). „Imperium namiętności”
pozostaje w cieniu skandalizującego obrazu Oshimy z 1976 r. i
zazwyczaj zbywany jest kilkoma powierzchownymi zdaniami. Zupełnie
niezasłużenie.
O „Imperium
namiętności” pisze się, że jest to obraz znacznie bardziej
konwencjonalny i - w domyśle - mniej głęboki niż kontrowersyjne
„Imperium zmysłów”. Tymczasem uważniejsza analiza pozwala
stwierdzić, że jest na odwrót. Śmiały artystycznie obraz z 1976
r., owszem szokuje i to nawet dziś, gdy patent na zamieszczanie w
filmach artystycznych scen pornograficznych jest o wiele bardziej
rozpowszechniony niż w latach 70. (np. „Intymność” Patrice
Leconte czy „Battle to Heaven”), to jednak skrajność
zaproponowanej przez Oshime formy działa na niekorzyść tego
obrazu. Skandalizująca treść „Imperium zmysłów” może
zarówno dobrze zawierać wyrafinowane metafory, jak też
pretensjonalne bajdurzenia o związkach seksu, śmierci i o
imperialistycznych wojnach prowadzonych przez Japonię. Wszystko
zależy od woli i wyobraźni oglądającego film. W przypadku
późniejszego o dwa lata obrazu nie ma takich problemów. Historia,
którą przedstawia jest znacznie czytelniejsza i ma charakter
uniwersalny. Poza tym w odniesieniu do „Imperium namiętności”
nie trzeba wysilać umysłu ani wyobraźni, by doszukiwać się
„głębszego sensu”. Druga cześć słynnej dylogii Oshimy jest
po prostu filmem obiektywnie znakomitym.
Pani zabiła Pana...
Z pozoru wydaje się, że to jeszcze jedna ghost story o zemście zza grobu. Ale w rzeczywistości Oshima wykorzystuje jedynie ramy konwencji, wpisując w nią historię miłości niemożliwej, która łączy bohaterów. Jest to uczucie niemniej potężne i niemniej niszczące jak to, które połączyło kochanków z „Imperium zmysłów”, ale pokazane w sposób znacznie bardziej psychologicznie wiarygodny i rzecz jasna, przystępny. Seki i Toyoji ( w tej roli Tatsuya Fuji który wystąpił w roli kochanka także w filmie z 1976 r.) są postaciami z krwi i kości, targają nimi sprzeczne uczucia, lęki i obawy, a ich związek nieustannie ewoluuje. Tym razem inicjatywa leży po stronie mężczyzny, który wciąga swą partnerkę w płomienny romans, przekonuje i nakłania do udziału w zbrodni. W pierwszym etapie znajomości kochanków, Seki wydaje się być przerażona perspektywą romansu z dużo młodszym (czego zupełnie nie widać na ekranie) partnerem, ale jednocześnie trudno jej ukryć pożądanie i fascynacje młodzieńcem. Pokusa jest silna: mąż jest zapracowany, bywa chorobliwie zazdrosny i na dodatek stracił zainteresowanie seksem z Seki. Toyoji sprawia wrażenie lekkoducha, który bierze, to co chce dostać nie martwiąc się o konsekwencje. Jego postawa ulegnie zmianie po zamordowaniu Gisaburo. Niegdyś nie dbając o opinię mieszkańców wioski, staje się nad wyraz ostrożny, a nawet nieco zdystansowany do łączącego go uczucia z Seki. Kobieta tymczasem umiera z miłosnej udręki, tym większej, że w wiosce krąży coraz więcej plotek i że nawiedza ją duch męża. Trzeci etap w związku pary kochanków ma miejsce w chwili, gdy bohaterowie nie mają złudzeń, że ich miłość skończy się szczęśliwie. Ostateczność sytuacji, w której się znaleźli pcha ich do rozpaczliwych kroków (zabójstwa właściciela wioski), lecz wyzwala w nich desperacką odwagę i poświecenie. Oboje są gotowi umrzeć, byleby tylko uratować przed nieuchronnym wyrokiem śmierci swą ukochaną osobę. Oto miara prawdziwej miłości.
W filmie Oshimy niezwykle
przekonująco oddany został klasyczny konflikt między giri
(powinności wobec innych) a ninjō, czyli uczuciami.
Bohaterowie filmu, a zwłaszcza rewelacyjnie zagrana przez Kazuko
Yoshiyuki, Seki staje przed dramatycznym wyborem: jak postąpić?
Pójść za głosem rozsądku i pozostać wierną kochającą, ale
niekochaną żoną? Czy pójść za głosem serca, wybrać miłość
wbrew rozsądkowi i społecznym normom? Kobieta wybiera ninjō,
lecz konsekwencje tego wyboru okażą się tragiczne. Można się
nawet zastanawiać, czy było warto, skoro bohaterowie nieustannie
muszą się ukrywać ze swoim uczuciem, spotykać ukradkiem,
kosztować siebie i swą miłość drobnymi, pospiesznymi kęsami,
nigdy niezaspakajając swego apetytu miłości, namiętności i
ciepła w pełni. Oshima pokazuje, że warto walczyć o własne
szczęście, nawet jeśli jest ono przelotne, chwilowe i niesie za
sobą tragiczne konsekwencje. Bo jakie to ma znaczenie czy zostanie
się straconym czy umrze się ze starości z wyschniętym sercem,
które nigdy nie zaznało miłości?
Wioska: Japonia
W „Imperium
namiętności” Oshima zawarł także ważki komentarz dotyczący
krzywdzącego, ograniczającego wolność jednostki wpływu roli
społecznej. Jest to komentarz tyleż istotny, że akcja filmu
rozgrywa się w Japonii, w kraju w którym społeczeństwo ma od
wieków charakter kolektywny. W Kraju Kwitnącej Wiśni już od
okresu dzieciństwa funkcjonują pojęcia kumi (grupy) i
nakama hazure (być poza grupą). Kto jest w grupie, ten
korzysta z przywilejów, kto jest poza nią nie może liczyć na
żadne z nich. Romans z zamężną kobietą i zbrodnia skazuje
bohaterów na banicje, wykluczenie ze społeczeństwa i „śmierć
społeczną”. Można zrozumieć, dlaczego bohaterowie nie uciekają
z wioski i nie zaszywają się gdzieś z dala od ludzkich siedzib,
tylko rozpaczliwie, dopóki jest to możliwe, starają się pozostać
częścią społeczności i odgrywać swą społeczną rolę. Miłość
Toyojiego i Seki ma, podobnie jak w „Imperium zmysłów”,
znamiona buntu, otwartego sprzeciwu wobec depczących uczucia
społecznych nakazów i zakazów, który jednak nie ma najmniejszej
szansy powodzenia. Desperacja nadaje jednak uczuciu bohaterów
nieoczekiwanego piękna.
Oczywiście obraz Oshimy
jest również opowieścią o zemście zza grobu i o psychicznej
udręce nieczystego sumienia. Te wątki przedstawiono jednak w filmie
w sposób zgodny z tradycją, choć także i w tym aspekcie jest to
dzieło urzekające. Duch zmarłego męża symbolizuje poczucie winy
niewiernej żony. Świadczy o tym jego zachowanie: Gisaburo po prostu
pojawia się w najmniej spodziewanych momentach, sięgając po
filiżankę z sake albo stojąc na drodze ze swoją rikszą.
Wykonuje zatem te czynności, które najczęściej wykonywał za
życia, tyle że po śmierci tkwi między wymiarami istnienia
uwięziony tak samo jak jego spoczywające na dnie studni ciało.
Ukazując wiarołomnej żonie swe blade, naznaczone niewymownym żalem
oblicze milcząco oskarża ją o zdradę i śmierć. Dlatego możemy
jednoznacznie stwierdzić, że duch Gisaburo jest wyrzutem sumienia.
Przy okazji warto zwrócić uwagę na znakomitą scenę grozy, gdy
Seki wsiada do rikszy prowadzonej przez zmarłego męża i w gęstej
mgle traci orientację. Gdy ciągnący rikszę Gisaburo odwraca twarz
do kobiety jest ona pustą, białą plamą. Scena jest doprawdy
mistrzowska! Na dodatek pojawia się w niej nawiązanie do
legendarnej ludowej postaci upiora zwanego noppera-bō (często
mylonego z mujiną, czyli borsukiem posiadającym zdolność
transformacji w człowieka). Rzecz jasna całą tę niezwykłą scenę
można odczytać symbolicznie (np. jako zagubienie bohaterki wobec
niepojętej tajemnicy).
Zmysłowe piękno
W „Imperium
namiętności” nie brakuje symboliki. Jest ona umiejętnie
wpleciona w fabułę filmu i stanowi znaczące dopełnienie historii
nieszczęśliwej miłości. Najbardziej oczywistym symbolem jest
studnia, do której kochankowie wrzucili ciało nieszczęsnego
Gisaburo. Studnia może symbolizować tajemnicę, ukrytą prawdę,
lecz także podświadomość bohaterów, na dnie której spoczywa
mroczny sekret. Symboliczny charakter ma również oślepienie Seki,
które można odczytać wprost jako wyraz oślepienia uczuciem do
Toyojiego. Najciekawszym symbolem jest wielokrotnie powtarzane ujęcie
obracającego się koła od rikszy Gisaburo. Przywodzi ono na myśl
buddyjskie koło Dharmy, czyli koło życia obejmujące
niekończący się cykl narodzin, życia i śmierci. W „Imperium
namiętność” niezwykle istotne są zmieniające się pory roku,
którym podporządkowane jest życie mieszkańców. Oshima wpisuje
jednostkowe losy bohaterów w cykl zmieniającej się natury i ludzi,
którzy przychodzą i odchodzą z tego świata w odwiecznych obrotach
koła Dharmy. „Imperium namiętności” jest więc obrazem
głęboko zakorzenionym w buddyjskich wierzeniach, co dobitnie
podkreśla finał i komentarz zza kadru. „Minęło kilkanaście
lat. Las stał się zielony, złoty potem pokrył się śniegiem.
Kiedyś opowiadano tutaj o kochankach, których zabrano z wioski, ale
zapomniano o nich (…).” Nic bowiem nie trwa wiecznie. Nawet
ludzka pamięć z czasem wyblaknie jak stare fotografie. Ale to
właśnie owa efemeryczność ludzkiego życia czyni je takim
wyjątkowym i istotnym. I być może przede wszystkim o tym jest ten
piękny, zmysłowy film Nagisy Oshimy.
MOJA OCENA: 9/10
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Filmowe piękno w najczystszej postaci.
|
Pani zabiła Pana, rzecz to niesłychana –
zwłaszcza, gdy mieszka się w małej japońskiej, wiosce, gdzie
kazdy zna każdego. Ale historia kochanków-zbrodniarzy do
zaledwie czubek góry lodowej, skrywającej o wiele bardziej
złożoną, pełną symboliki opowieść o roli społecznej,
wolności jednostki, poczuciu winy i przemijającym świecie.
|
O trudnych wyborach, przed którymi staje
człowiek: czy podążyć za głosem serca czy rozumu? Jak być
szczęśliwym, nie będąc w pełni wolnym? Jak wybierać, skoro
każdy wybór niesie ze sobą przykre konskewncje? Czy warto
wybierać, skoro i tak wszystko odchodzi w zapomnienie?
|
Szanowny Panie,
OdpowiedzUsuńrok temu kupiłam Pana książkę o azjatyckich filmach grozy. Zawsze lubiłam oglądać horrory z Japonii czy Korei, ale czasem nie rozumiałam wszystkiego z tego, co się w nich działo. "Strach ma skośne oczy" okazała się bardzo pomocna, za co dziękuję Śledzę też Pana bloga, gdzie można dowiedzieć się wiele ciekawych rzeczy ;). Ostatnio wraz z koleżanką szukamy bardzo, ale to bardzo strasznych i makabrycznych filmów grozy, czy mógłby Pan polecić coś wartego uwagi z filmów najnowszych?
Dzięki!
OdpowiedzUsuńCo do makabrycznych horrorów odsyłam Cię do zestawu 10 najbrutalniejszych azjatyckich horrorów, zaś co do najstraszniejszych do zestawienia najstraszniejszych filmowych scen. Ewentualnie możesz poszukać ich w zestawieniu 100 najlepszych horrorów. Wszystkie znajdziesz w zakładce TOP 10