O co chodzi?
Yoon Young Nam jest
rozwódką i samotną matką, wychowującą dziesięcioletnią córkę,
Jeonju. Pewnego dnia, gdy Young Nam uczestniczy w ważnym spotkaniu
biznesowym ( z zawodu jest technikiem dentystycznym) nie odbiera
telefonu. Nie wie, że był to najważniejszy telefon w jej życiu.
To Jeonju zadzwoniła do matki, pragnąc zapytać, kiedy odbierze ją
ze szkoły. Ponieważ jednak Young Nam była zajęta i nie odebrała
telefonu, dziewczynka postanowiła samotnie wrócić do domu. Po
drodze zaczepił ją nieznajomy, kierujący samochodem, mężczyzna.
Zwabiona obietnicą odwiezienia do matki, dziewczynka zgodziła się
wsiąść do auta. Kilka godzin później zostaje znaleziona przez
przechodniów: na pół przytomną, z obfitym krwawieniem z narządów
rodnych. Okazuje się, że Jeonju została zgwałcona. Young Nam
pogrąża się w rozpaczy, ale szybko się z niej otrząsa. Jej celem
staje się schwytanie sprawcy i postawienie go przed sądem. Gdy
jednak nikt nie chce lub nie może jej pomóc, Young Nam na własną
rękę zaczyna szukać gwałciciela jej córki. Gdy udaje jej się go
namierzyć, ale policja pozostaje bezczynna, zranionej matce nie
pozostaje nic innego jak... zemsta.
Być ajummą
Chociaż Korea Południowa
jest jednym z najbogatszych krajów na świecie, to los koreańskich
kobiet, mimo pewnych korzystnych zmian w ich społecznej pozycji,
nadal jest w wielu przypadkach nie do pozazdroszczenia. Tytuł filmu
nawiązuje do tego jak koreańskie, patriarchalne społeczeństwo
rzeczywiście traktuje kobiety. „Azooma” to anglojęzyczna wersja
koreańskiego słowa „ajumma”, które jest pogardliwym
określeniem kobiety w średnim wieku zbyt starej, aby być mężatką.
Termin odnosi się zazwyczaj do kobiet wywodzących się z klasy
robotniczej: pracownic barów, ulicznych sprzedawczyń, gospodyń
domowych. Chociaż status materialny sytuuje bohaterkę filmu wyżej
niż ten określony przez wymienione zawody, tak właśnie zwracają
się do Young Nam prawie wszyscy bohaterowie filmu, wyrażając swój
stosunek do bohaterki, ale w szerszym kontekście do każdej kobiety,
której pozycja społeczna jest stosunkowa niska w społecznej
hierarchii i która nadaje się już tylko do zajmowania domem i
dziećmi. Wedle Koreańczyków być „ajummą” to znaczy mieć
tupet, niekoniecznie połączony z dobrymi manierami; to znaczy
niemodnie, niegustownie i biednie się ubierać i to znaczy również
być tanią siłą roboczą, chętnie zatrudnianą i równie chętnie
zwalnianą. Bo być „ajummą” to tak naprawdę być mniej ważnym,
być kimś gorszym; być zmarginalizowaną jednostką, społecznym
wyrzutkiem. I tak właśnie traktowana jest Young Nam. Nikt jej losem
specjalnie się przejmuje, chociaż też w jakiś szczególny sposób
nie dyskryminuje. Jej obecność jest zauważana, ale jej problemy
niekoniecznie. Czy można się zatem dziwić, że gdy dochodzi do
tragedii, Young Nam pozostawiona zostaje sama sobie?
Ale „Azooma” znanego
producenta filmowego Lee Ji-seunga (m.in. katastroficzny blockbuster,
„Haeundae”), debiutującego w roli reżysera nie jest opowieścią
o dyskryminacji kobiet, a na pewno nie jest nim przede wszystkim.
Obraz Lee to film poruszający temat obojętności społeczeństwa na
dramat, który dotyka jednostkę jak też nieskuteczności norm
prawnych i społecznych w walce o prawa ofiar. Tematyka zbieżna
zatem z innym filmem, który recenzowałem jakiś czas temu na moim
blogu - „Sun Scarred” Takashiego Miike, opowiadającym o
bezradność prawa wobec młodocianego mordercy-gwałciciela i
niedoskonałości społeczeństwa, którego instytucje miast bronić
praw ofiar chronią przestępców. Tematycznie blisko fabuły
„Azoomy” jest także koreański obraz „Don`t Cry Mommy” Kim
Yong-hana, który przedstawia historię matki, wymierzającej
sprawiedliwość na własną rękę oprawcom córki (zgwałconej i
zmuszonej do samobójstwa) w obliczu ślepej i milczącej Temidy. A
jednak obraz Lee, choć problematyka podobna, jak w przywołanych
filmach, pod względem artystycznym, intensywności przekazu, ujęcia
tematu zdecydowanie góruje nad obrazami Miike i Kima. „Sun
Scarred” i „Don`t Cry Mommy” to filmy, zwłaszcza w przypadku
japońskiego reżysera, zaskakujące konwencjonalne, publicystycznie
obciążone, a na dodatek – jak w przypadku - „Don`t Cry Mommy”
nieznośnie patetyczne, ckliwe z fatalnie rozpisanym scenariuszem.
„Azooma” to inna klasa i dowód na to, że nie temat, ale sposób
jego przedstawienia decyduje o ostatecznej, artystycznej wartości
filmu.
Kochać jak matka
Klasyczna historia
krzywdy i wymierzenia kary na własną rękę nabiera w filmie nowego
znaczenia Reżyser zdecydował się opowiedzieć swoją historię w
sposób iście nowofalowy: achronologicznie, mieszając wydarzenia
przeszłe, z teraźniejszymi, ze świadomym wracaniem do niektórych
scen, ale ukazywaniem ich z innej perspektywy. Ten styl „poszarpanej”
narracji z pewnością mógłby się wydawać niepotrzebnym, jałowym
eksperymentem ze sposobem opowiadania, ale nie w historii, która
została przedstawiona w „Azoomie”. W opowieści o matce, która
bezskutecznie szuka pomocy i wsparcia wśród osób i instytucji
powołanych do jej udzielania, owa achronologiczna narracja sprawdza
się znakomicie, nadając filmowi dynamizmu i emocjonalnej atmosfery.
Dzięki niej jeszcze wyraźniej uwidacznia się chaos, który pojawia
się w życiu Young Nam; jej rozpacz, bezradność, bo przecież jej
świat legł w gruzach (zwłaszcza, że czuje się winna). Nie można
było dosadniej tego psychicznego spustoszenia ukazać.
Ale zarazem ze strzępów
scen wyłania się obraz narastającej frustracji matki skrzywdzonej
dziewczynki. Lekarz opiekujący się córką Young Nam ma matce do
powiedzenie tylko tyle, aby była silna i dobrze zajmowała się swym
dzieckiem. Prowadzący śledztwo detektyw Ma wkoło powtarza, że wie
jak czuje się bohaterka, ale w istocie nie chce nawet kiwnąć
palcem, zasłaniając się policyjnymi procedurami. Być może zna
statystyki, która podaje elegancka pani z fundacji pomocy ofiarom
przestępstw seksualnych, która zamiast wesprzeć Young Nam,
zniechęca ją do dalszych działań, przywołując dane, wedle
których aż ponad 63 % sprawców tego rodzaju zbrodni w ogóle nie
trafia zza kratki. Pomocy nie udziela także jej był mąż, który
dla ratowania opinii, gotowy jest nawet wręczyć łapówkę
detektywowi Ma, aby ten jak najszybciej zamknął śledztwo. Nikt nie
traktuje ajummy poważnie. Nikt nie chce lub nie może jej
pomóc, bo współczesne demokratyczne państwa zapewniając ochronę
prawa i wolności obywateli nie potrafią w skuteczny sposób
zapewnić ich ofiarom przestępstw.
A jednak Young Nam nie
poddaje się. Już pierwsza, zaskakująco brutalna scena bijatyki
między nią a oprawcą jej córki, wskazuje na najważniejszą cechę
charakteru matki: determinację. Mężczyzna tłucze kobietę
pięściami, kopie ją, ale Young Nam nie odpuszcza. Gryzie
napastnika, wstrzykuje mu zastrzyk ze środkiem znieczulającym. W
końcu oprawcy udaje się wyswobodzić i zbiec, lecz bohaterka będzie
tak długo go ścigać, aż go znajdzie i zrealizuje swoją okrutną
zemstę. Ta pierwsza scena, która początkowo wydaje się sceną,
walki między złodziejem a kobietą, która nie pozwala się okraść,
ukazuje zawziętość, wytrwałość i poświecenie, na które stać
tylko kochającą matkę. Postać Young Nam i jej nierówna walka z
bezdusznym system za sprawą fenomenalnej roli Jang Young-nam,
wybitnej aktorki teatralnej i popularnej gwiazdy telewizyjnej, ogląda
się z zapartym tchem i z wielkim wzruszeniem. Postać Jang jest
postacią heroiczną, ale jej heroizm nie wpada w pułapkę patosu
czy ckliwości. Matka, w która wciela się aktorka, bowiem ani na
jedną sekundę nie przestaje być postacią z krwi i kości. Kreacji
aktorskiej pomaga specyficzny sposób narracji sprawiający wrażenia,
jakbyśmy oglądali nie historię zmyśloną, lecz reportaż z
rzeczywistych zmagań matki z biurokratyczną machiną i ludzką
obojętnością. Realizm „Azoomy” czyni ten film obrazem, obok
którego nie można przejść obojętnie.
Najważniejsza chwila w życiu
Ale figura matki w
obrazie Lee z jeszcze jednego powodu unika pułapki patosu. Dlatego,
że nie jest ona postacią moralnie jednoznaczną. Gdy bowiem zawodzi
państwo, jego instytucje, a mąż i ojciec okazuje się być
najgorszym, egoistycznym sukinsynem, to pozostaje już tylko zemsta.
Zemsta Young Nam jest nie tylko okrutna ( wiele osób po szokującym
finale może już nigdy nie wybrać się do dentysty), co równie
zaskakująca i perfekcyjnie obmyślona. Tak mścić się potrafią
tylko kobiety. Ale najdziwniejsze jest to, że choć widz, a
zwłaszcza miłośnik filmów zemsty, może czuć się
usatysfakcjonowany tym, że sprawiedliwości stało się zadość,
zakończenie pozbawione jest radosnego happy endu. Bo „Azooma”
skrywa się głębsze przesłanie niż to, że lepiej nie zadzierać
z kochającą matką.
Najważniejsze słowa
filmu pojawiają się na końcu filmu. Wypowiada je główna
bohaterka filmu, a brzmią następująco: „Chciałbym, żeby to
wszystko minęło. Do którego momentu mojego życia powinnam
wrócić?” „Azooma” bowiem to opowieść o chwilach, które
raz na zawsze zmieniają nasze życie. Że zawsze trzeba być
czujnym, bo zło nie śpi. I to zło któregoś dnia może przytrafić
się komuś, kogo matka kocha najbardziej: jej dziecku. Matka nie
może nie mieć dla swego dziecka czasu, nie może się spóźnić,
zapomnieć, zignorować. Świat jest pełen złych ludzi, a jedyną
gwarancją przetrwania w nim tak bezbronnej istoty jak dziecko jest
jego matka. Young Nam dokonała zemsty, ale miała ona gorzki smak.
Bowiem nawet ukaranie sprawcy, nie zmieni faktu, że w najważniejszym
momencie życia, Young Nam zawiodła Jeonju. Bohaterka już nigdy nie
pozbędzie się świadomości, że wtedy, gdy jej córka najbardziej
jej potrzebowała, nie było przy niej Young Nam. Ale jak rozpoznać,
która chwila jest tą, która może zaważyć na naszym życiu? Nie
ma takiego sposobu. Wszystkie chwile są równie ważne, bo każda z
nich może być tę najważniejszą.
„Azooma” -
zapamiętajcie ten tytuł. Rzadko trafia się film tak artystycznie
spełniony. Film, który wzrusza, porusza, szokuje i którego nie
zapomina się po napisach końcowych. Dla mnie odkrycie tego roku.
MOJA OCENA: 8 +/10
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Skromny, trwający ledwie 80 min. niezależny
film od debiutanta – kto by się spodziewał, że może się
okazać filmową perłą.
|
Gdy krzywda dzieje się dziecku, kochająca
matka świat postawi na głowie, ale dopadnie sprawcę i srogo go
ukarze. Było? Ano było, ale i tak oglada się jakby taka
historia po raz pierwszy pojawiła się na ekranie. Plus Jang
Young-nam w roli matki, od której nie można oderwać oczu.
|
Gdy zawodzi państwo i jego instytucje, cóż
pozostaje matce skrzywdzonego dziecka, którą nikt nie traktuje
poważnie, bo jest napiętnowana przez swój wiek i płeć?
Tylko jedno: wziąć sprawy w swoje ręce! Ale ten film to także
opowieść o tym, że życie to stąpanie po kruchymu lodzie:
nigdy nie wiemy, która z jego chwil, zaważy nad naszym losem.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz