sobota, 26 października 2013

AZOOMA (Gong jeong sa hoe, Korea Płd, 2012)




Gong jeong sa hoe (2012) on IMDb

O co chodzi?

Yoon Young Nam jest rozwódką i samotną matką, wychowującą dziesięcioletnią córkę, Jeonju. Pewnego dnia, gdy Young Nam uczestniczy w ważnym spotkaniu biznesowym ( z zawodu jest technikiem dentystycznym) nie odbiera telefonu. Nie wie, że był to najważniejszy telefon w jej życiu. To Jeonju zadzwoniła do matki, pragnąc zapytać, kiedy odbierze ją ze szkoły. Ponieważ jednak Young Nam była zajęta i nie odebrała telefonu, dziewczynka postanowiła samotnie wrócić do domu. Po drodze zaczepił ją nieznajomy, kierujący samochodem, mężczyzna. Zwabiona obietnicą odwiezienia do matki, dziewczynka zgodziła się wsiąść do auta. Kilka godzin później zostaje znaleziona przez przechodniów: na pół przytomną, z obfitym krwawieniem z narządów rodnych. Okazuje się, że Jeonju została zgwałcona. Young Nam pogrąża się w rozpaczy, ale szybko się z niej otrząsa. Jej celem staje się schwytanie sprawcy i postawienie go przed sądem. Gdy jednak nikt nie chce lub nie może jej pomóc, Young Nam na własną rękę zaczyna szukać gwałciciela jej córki. Gdy udaje jej się go namierzyć, ale policja pozostaje bezczynna, zranionej matce nie pozostaje nic innego jak... zemsta.

Być ajummą

Chociaż Korea Południowa jest jednym z najbogatszych krajów na świecie, to los koreańskich kobiet, mimo pewnych korzystnych zmian w ich społecznej pozycji, nadal jest w wielu przypadkach nie do pozazdroszczenia. Tytuł filmu nawiązuje do tego jak koreańskie, patriarchalne społeczeństwo rzeczywiście traktuje kobiety. „Azooma” to anglojęzyczna wersja koreańskiego słowa „ajumma”, które jest pogardliwym określeniem kobiety w średnim wieku zbyt starej, aby być mężatką. Termin odnosi się zazwyczaj do kobiet wywodzących się z klasy robotniczej: pracownic barów, ulicznych sprzedawczyń, gospodyń domowych. Chociaż status materialny sytuuje bohaterkę filmu wyżej niż ten określony przez wymienione zawody, tak właśnie zwracają się do Young Nam prawie wszyscy bohaterowie filmu, wyrażając swój stosunek do bohaterki, ale w szerszym kontekście do każdej kobiety, której pozycja społeczna jest stosunkowa niska w społecznej hierarchii i która nadaje się już tylko do zajmowania domem i dziećmi. Wedle Koreańczyków być „ajummą” to znaczy mieć tupet, niekoniecznie połączony z dobrymi manierami; to znaczy niemodnie, niegustownie i biednie się ubierać i to znaczy również być tanią siłą roboczą, chętnie zatrudnianą i równie chętnie zwalnianą. Bo być „ajummą” to tak naprawdę być mniej ważnym, być kimś gorszym; być zmarginalizowaną jednostką, społecznym wyrzutkiem. I tak właśnie traktowana jest Young Nam. Nikt jej losem specjalnie się przejmuje, chociaż też w jakiś szczególny sposób nie dyskryminuje. Jej obecność jest zauważana, ale jej problemy niekoniecznie. Czy można się zatem dziwić, że gdy dochodzi do tragedii, Young Nam pozostawiona zostaje sama sobie?

Ale „Azooma” znanego producenta filmowego Lee Ji-seunga (m.in. katastroficzny blockbuster, „Haeundae”), debiutującego w roli reżysera nie jest opowieścią o dyskryminacji kobiet, a na pewno nie jest nim przede wszystkim. Obraz Lee to film poruszający temat obojętności społeczeństwa na dramat, który dotyka jednostkę jak też nieskuteczności norm prawnych i społecznych w walce o prawa ofiar. Tematyka zbieżna zatem z innym filmem, który recenzowałem jakiś czas temu na moim blogu - „Sun Scarred” Takashiego Miike, opowiadającym o bezradność prawa wobec młodocianego mordercy-gwałciciela i niedoskonałości społeczeństwa, którego instytucje miast bronić praw ofiar chronią przestępców. Tematycznie blisko fabuły „Azoomy” jest także koreański obraz „Don`t Cry Mommy” Kim Yong-hana, który przedstawia historię matki, wymierzającej sprawiedliwość na własną rękę oprawcom córki (zgwałconej i zmuszonej do samobójstwa) w obliczu ślepej i milczącej Temidy. A jednak obraz Lee, choć problematyka podobna, jak w przywołanych filmach, pod względem artystycznym, intensywności przekazu, ujęcia tematu zdecydowanie góruje nad obrazami Miike i Kima. „Sun Scarred” i „Don`t Cry Mommy” to filmy, zwłaszcza w przypadku japońskiego reżysera, zaskakujące konwencjonalne, publicystycznie obciążone, a na dodatek – jak w przypadku - „Don`t Cry Mommy” nieznośnie patetyczne, ckliwe z fatalnie rozpisanym scenariuszem. „Azooma” to inna klasa i dowód na to, że nie temat, ale sposób jego przedstawienia decyduje o ostatecznej, artystycznej wartości filmu.

Kochać jak matka

Klasyczna historia krzywdy i wymierzenia kary na własną rękę nabiera w filmie nowego znaczenia Reżyser zdecydował się opowiedzieć swoją historię w sposób iście nowofalowy: achronologicznie, mieszając wydarzenia przeszłe, z teraźniejszymi, ze świadomym wracaniem do niektórych scen, ale ukazywaniem ich z innej perspektywy. Ten styl „poszarpanej” narracji z pewnością mógłby się wydawać niepotrzebnym, jałowym eksperymentem ze sposobem opowiadania, ale nie w historii, która została przedstawiona w „Azoomie”. W opowieści o matce, która bezskutecznie szuka pomocy i wsparcia wśród osób i instytucji powołanych do jej udzielania, owa achronologiczna narracja sprawdza się znakomicie, nadając filmowi dynamizmu i emocjonalnej atmosfery. Dzięki niej jeszcze wyraźniej uwidacznia się chaos, który pojawia się w życiu Young Nam; jej rozpacz, bezradność, bo przecież jej świat legł w gruzach (zwłaszcza, że czuje się winna). Nie można było dosadniej tego psychicznego spustoszenia ukazać.

Ale zarazem ze strzępów scen wyłania się obraz narastającej frustracji matki skrzywdzonej dziewczynki. Lekarz opiekujący się córką Young Nam ma matce do powiedzenie tylko tyle, aby była silna i dobrze zajmowała się swym dzieckiem. Prowadzący śledztwo detektyw Ma wkoło powtarza, że wie jak czuje się bohaterka, ale w istocie nie chce nawet kiwnąć palcem, zasłaniając się policyjnymi procedurami. Być może zna statystyki, która podaje elegancka pani z fundacji pomocy ofiarom przestępstw seksualnych, która zamiast wesprzeć Young Nam, zniechęca ją do dalszych działań, przywołując dane, wedle których aż ponad 63 % sprawców tego rodzaju zbrodni w ogóle nie trafia zza kratki. Pomocy nie udziela także jej był mąż, który dla ratowania opinii, gotowy jest nawet wręczyć łapówkę detektywowi Ma, aby ten jak najszybciej zamknął śledztwo. Nikt nie traktuje ajummy poważnie. Nikt nie chce lub nie może jej pomóc, bo współczesne demokratyczne państwa zapewniając ochronę prawa i wolności obywateli nie potrafią w skuteczny sposób zapewnić ich ofiarom przestępstw.

A jednak Young Nam nie poddaje się. Już pierwsza, zaskakująco brutalna scena bijatyki między nią a oprawcą jej córki, wskazuje na najważniejszą cechę charakteru matki: determinację. Mężczyzna tłucze kobietę pięściami, kopie ją, ale Young Nam nie odpuszcza. Gryzie napastnika, wstrzykuje mu zastrzyk ze środkiem znieczulającym. W końcu oprawcy udaje się wyswobodzić i zbiec, lecz bohaterka będzie tak długo go ścigać, aż go znajdzie i zrealizuje swoją okrutną zemstę. Ta pierwsza scena, która początkowo wydaje się sceną, walki między złodziejem a kobietą, która nie pozwala się okraść, ukazuje zawziętość, wytrwałość i poświecenie, na które stać tylko kochającą matkę. Postać Young Nam i jej nierówna walka z bezdusznym system za sprawą fenomenalnej roli Jang Young-nam, wybitnej aktorki teatralnej i popularnej gwiazdy telewizyjnej, ogląda się z zapartym tchem i z wielkim wzruszeniem. Postać Jang jest postacią heroiczną, ale jej heroizm nie wpada w pułapkę patosu czy ckliwości. Matka, w która wciela się aktorka, bowiem ani na jedną sekundę nie przestaje być postacią z krwi i kości. Kreacji aktorskiej pomaga specyficzny sposób narracji sprawiający wrażenia, jakbyśmy oglądali nie historię zmyśloną, lecz reportaż z rzeczywistych zmagań matki z biurokratyczną machiną i ludzką obojętnością. Realizm „Azoomy” czyni ten film obrazem, obok którego nie można przejść obojętnie.

Najważniejsza chwila w życiu

Ale figura matki w obrazie Lee z jeszcze jednego powodu unika pułapki patosu. Dlatego, że nie jest ona postacią moralnie jednoznaczną. Gdy bowiem zawodzi państwo, jego instytucje, a mąż i ojciec okazuje się być najgorszym, egoistycznym sukinsynem, to pozostaje już tylko zemsta. Zemsta Young Nam jest nie tylko okrutna ( wiele osób po szokującym finale może już nigdy nie wybrać się do dentysty), co równie zaskakująca i perfekcyjnie obmyślona. Tak mścić się potrafią tylko kobiety. Ale najdziwniejsze jest to, że choć widz, a zwłaszcza miłośnik filmów zemsty, może czuć się usatysfakcjonowany tym, że sprawiedliwości stało się zadość, zakończenie pozbawione jest radosnego happy endu. Bo „Azooma” skrywa się głębsze przesłanie niż to, że lepiej nie zadzierać z kochającą matką.

Najważniejsze słowa filmu pojawiają się na końcu filmu. Wypowiada je główna bohaterka filmu, a brzmią następująco: „Chciałbym, żeby to wszystko minęło. Do którego momentu mojego życia powinnam wrócić?” „Azooma” bowiem to opowieść o chwilach, które raz na zawsze zmieniają nasze życie. Że zawsze trzeba być czujnym, bo zło nie śpi. I to zło któregoś dnia może przytrafić się komuś, kogo matka kocha najbardziej: jej dziecku. Matka nie może nie mieć dla swego dziecka czasu, nie może się spóźnić, zapomnieć, zignorować. Świat jest pełen złych ludzi, a jedyną gwarancją przetrwania w nim tak bezbronnej istoty jak dziecko jest jego matka. Young Nam dokonała zemsty, ale miała ona gorzki smak. Bowiem nawet ukaranie sprawcy, nie zmieni faktu, że w najważniejszym momencie życia, Young Nam zawiodła Jeonju. Bohaterka już nigdy nie pozbędzie się świadomości, że wtedy, gdy jej córka najbardziej jej potrzebowała, nie było przy niej Young Nam. Ale jak rozpoznać, która chwila jest tą, która może zaważyć na naszym życiu? Nie ma takiego sposobu. Wszystkie chwile są równie ważne, bo każda z nich może być tę najważniejszą.

„Azooma” - zapamiętajcie ten tytuł. Rzadko trafia się film tak artystycznie spełniony. Film, który wzrusza, porusza, szokuje i którego nie zapomina się po napisach końcowych. Dla mnie odkrycie tego roku.

MOJA OCENA: 8 +/10


REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Skromny, trwający ledwie 80 min. niezależny film od debiutanta – kto by się spodziewał, że może się okazać filmową perłą.
Gdy krzywda dzieje się dziecku, kochająca matka świat postawi na głowie, ale dopadnie sprawcę i srogo go ukarze. Było? Ano było, ale i tak oglada się jakby taka historia po raz pierwszy pojawiła się na ekranie. Plus Jang Young-nam w roli matki, od której nie można oderwać oczu.
Gdy zawodzi państwo i jego instytucje, cóż pozostaje matce skrzywdzonego dziecka, którą nikt nie traktuje poważnie, bo jest napiętnowana przez swój wiek i płeć? Tylko jedno: wziąć sprawy w swoje ręce! Ale ten film to także opowieść o tym, że życie to stąpanie po kruchymu lodzie: nigdy nie wiemy, która z jego chwil, zaważy nad naszym losem.








Brak komentarzy :

Prześlij komentarz