O co chodzi?
Soetsu Minagawa, zajmował
się akupunkturą oraz pożyczaniem pieniędzy. Pewnego razu udał
się do samuraja Shinazemona Fukai i upomniał się o dług sprzed
trzech lat. Samuraj nie miał zamiaru spłacić długu a upór i
odwaga upominania się o swoje rozwścieczyły go do tego stopnia, że
zabił Soetsu. Umierający mężczyzna rzucił na Fukaia i jego
potomstwo klątwę. Ciało zabitego wrzucono do pobliskiego bagna
Kasanega, słynącego w okolicy jako miejsce nawiedzone. Klątwa
Soetsu wkrótce zaczęła zbierać krwawe żniwo – Fukai postradał
zmysły, zabił swoją żonę a potem siebie. Ale jego śmierć nie
ukoiła gniewu Soetsu. Dwadzieścia pięć lat później ocalały syn
Fukaia, Shinkichi jest ubogim sprzedawcą tytoniu, starsza córka
zamordowanego lichwiarza, Oshiga jest bogatą nauczycielką muzyki.
Mieszka z młodszą siostrą Osono, ale jest samotną, dojrzałą
kobietą, co odbierane jest przez otoczenie za niestosowne.
Przeznaczenie sprawia, że Shinkichi i Oshiga zakochują się w
sobie. Szczęście zakochanych nie trwa długo, bowiem na młodzieńca
coraz częściej zerka młodziutka Ohisa, jedna z uczennic Oshigi.
Podczas jednej ze sprzeczek Shinkichi przypadkowo rani kobietę w
okolicy lewego oka. Kobieta na skutek infekcji rany ciężko choruje,
połowa jej twarzy zostaje oszpecona. W końcu pozostawiona sama
sobie umiera, podczas gdy Shinkichi planuje wspólny wyjazd z Ohisą
w rodzinne strony. Ale ta historia nie będzie mieć happy endu: nikt
z roku Fukai nie jest w stanie uchronić się przed klątwą Soetsu.
W hołdzie N.N
„Shinkei
Kasane-ga-fuchi” to jedna z najsłynniejszych japońskich kaidan
(„opowieści niesamowitych”) autorstwa Enchô San'yuuteia
(1839-1900). Jak większość tego rodzaju utworów jego źródła
należy doszukiwać się w tradycji ustnej. Przez wiele lat
funkcjonowała zresztą jako ustny przekaz prezentowany przez
rakugoka – profesjonalnych gawędziarzy (storyteller).
Początkowo byli oni zatrudniani przez lokalnych władców, daimyo
by zbierali zabawne historyjki i swoim opowiadaniem rozśmieszali
dwór i gości właściciela ziemskiego. W XVII w. zyskali tyle na
popularności, że rakugo (spektakl z gawędziarzem) stał się
rozrywką niższych klas. Wśród opowieści zaczęły się też
coraz częściej pojawiać kaidan a jednym z ich
najsłynniejszych „opowiadaczy” był Enchô San'yuutei. „Shinkei
Kasane-ga-fuchi”(1859), którą opowiadał, cieszyła się tak
ogromny powodzeniem, że śladem pozostałych głośnych kaidan
wkrótce została zaadaptowana na potrzeby teatru kabuki, a w
1888 r. wydana została w formie ksiązki. I to właśnie ona
najczęściej stanowiła podstawę scenariusza filmowych adaptacji.
Pierwszą z ocalałych z wojennych zgliszczy dokonał sam Kenji
Mizoguchi w 1926 r. – w sumie powstało ok. pięciu wersji tej
kaidan, z których mianem najlepszej cieszy się ta z 1957 r.
dokonana przez „ojca japońskiego horroru” Nobuo Nakagawe.
Najnowsza, wyreżyserowana przez Hideo Nakatę, „Kaidan” (2007)
jest hołdem złożonym obrazowi Nakagawy i całemu nurtowi
klasycznego japońskiego kina grozy z lat 50. i 60. Hołdem –
dodajmy – godnym i nadspodziewanie udanym.
Hideo Nakata zrealizował
dwa horrory, dzięki którym cokolwiek jeszcze wyreżyseruje i tak
zostanie zapamiętany jako ich twórca. Mowa oczywiście o „The
Ring-Krąg” i „Dark Water” – filmach, które są uznawane za
ścisłą klasykę J-horroru, którego najdoskonalszą
egzemplifikacją są wspomniane tytuły, zwłaszcza „The Ring –
Krąg”. Nowa formuła, której Nakata dał wyraz w swym słynnym
horrorze, polegała na połączeniu elementów kaidan eiga
(filmowych adaptacji kaidan): duchów, szczególnej atmosfery
ze współczesną, miejską scenerią i współczesnymi bohaterami.
Nakata wielokrotnie podkreślał, że realizując „The Ring- Krąg”
czerpał inspiracje nie tylko z powieści Koji Suzukiego, lecz z
japońskiego folkloru i klasycznych horrorów. Zwłaszcza chętnie
przyznawał się do związków z dziełem Nobuo Nakagawy, „The
Ghost of Yotsuya” (1959) – adaptacji słynnej kaidan o
duchu z Yotsuyi. Postać Sadako zawdzięczała wiele bohaterce
horroru Nakagawy, Iwie: przynależność do tradycyjnych, mściwych
duchów ōnryo, charakterystyczny wygląd, zachowanie oraz
motywację (nieco zmodyfikowaną). Czy możemy zatem dziwić się, że
po nieudanej przygodzie w Hollywood, gdzie nakręcił bardzo słaby
remake drugiej części „Ringu”, wrócił do Japonii by
zrealizować film-hołd złożony mistrzowi Nakagawie i kaidan eiga-
klasycznym horrorom z lat 50 i 60.?
Pastisz doskonały
„Kaidan” Nakaty to
dzieło filmowego postmodernizmu. Ale w przeciwieństwie do
najczęściej wykorzystywanej funkcji tej estetyki – wynoszenia
kiczu do rangi sztuki, mieszania sztuki wysokiej i niskiej,
romansowania z camp`em, tandetą, parodią itp, japoński
reżyser użył postmodernizmu do uczczenia „starej szkoły
horroru”. Jego film jest pastiszem, ale pastiszem doskonałym.
Wyjaśnijmy, że pastisz jest naśladownictwem oryginalnego stylu (w
tym przypadku stylu kaidan eiga), ale bez intencji
prześmiewczych (te przyświecają parodii). Doskonałość
pastiszowej formuły zastosowanej przez Nakatę polega na jej
kompleksowości. To nie tylko odwołanie się do gatunku jidai
geki – kostiumowego kina o samurajach, ale malarska, momentami
poetycka strona wizualna, niespieszny sposób prowadzenia narracji,
fabuła opowiadająca o klątwie, a nawet sposób kadrowania i wygląd
aktorów - wszystko to służy stylizacji na japoński horror z lat
50/60.. Nie zabrakło także typowej dla pastiszu intertekstualnej
gry z widzem i jego wiedzą na temat filmów grozy spod znaku
Nakagawy (dlatego mówi się, ze pastisz wymaga kompetencji). Nakata
– co jest typowe dla postmodernizmu – nie waha się
eksperymentować z czasem i przestrzenią. Obraz zaczyna się od
sfilmowanego przedstawienia rakugo, podczas którego
gawędziarz rozpoczyna swą opowieść (nawiązania do genezy kaidan
i jej autora). Następne sceny są już sfilmowaną historią
„opowiadacza”. Nakręcono je na czarno-biało i reżyser nie
ukrywa oczywistych podobieństw ze scenami z obrazu Nakagawy, „The
Ghosts of Kasane Swamp" (1957) a także z teatrem kabuki
(teatralne dekoracje). W dalszej części pojawia się wątek
oszpeconej w okolicy lewego oka twarzy Oshigi – wyraźna aluzja do
postaci Iwy z „The Ghost of Yotsuya” (1959). Kilka innych scen z
dalszej części historii również można skojarzyć z tym słynnym
horrorem Nakagawy. U Nakaty, w jeszcze bardziej widoczny sposób,
możemy zauważyć jak wiele japoński, oldschoolowy horror
zawdzięczał poetyce… brytyjskiego studia Hammer Films. Mgły
unosząc się nad bagnami, blask księżyca rozświetlający noc,
blady świt, mroczne zagajniki – ulubione elementy „budujące”
odrealnioną, posępną, gotycką atmosferę. Na japońskich bagnach
nie błąkają się jednak wampiry czy mumie, lecz mściwe duchy
zdradzonych kobiet.
Groza magiczna
Czemu ma służyć ta
stylizacja? Chodzi o złożenie filmowego hołdu, ale także o
wskrzeszenie niewątpliwego uroku kaidan eiga. Zaskakująco świeżo,
przejmująco i pięknie ów urok udało się Nakacie przywrócić
współczesnemu widzowi. Jego film jest pastiszem, ale nie ma mowy o
kopiowaniu kadr po kadrze osiągnięć Nakagawy. Nakata uczynił swą
wersję „Shinkei Kasane-ga-fuchi” historią znacznie bardziej
kameralną, ale dzięki temu o wiele łatwiej identyfikować się
widzom z bohaterom. Rzecz jasna, mógł też sobie pozwolić na
więcej scen przemocy oraz erotyki (aczkolwiek ukradkiem ukazywanej),
co nadało historii większej wyrazistości. Dokonał poza tym
znaczących zmian w stosunku do fabuły „The Ghosts of Kasane
Swamp" (1957), czyniąc swój obraz bardziej dramatem
przeznaczenia niż miłości. Opowieści o przeznaczeniu, które na
skutek oddziaływania złej karmy ojca Shinkichiego determinuje jego
los – żadna próba ucieczki przed nim (czy też „klątwą”)
nie ma szansy powodzenia. Za grzechy ojca i swoje Shinkichi musi
zapłacić i ta predestynacja losów bohatera nadaje opowieści
pesymistyczny, niemal egzystencjalny wymiar. To z kolei pozwoliło
jeszcze bardziej uwypuklić buddyjskie w duchu przesłanie – życie
jest pasmem cierpień, za każde wyrządzone zło trzeba zapłacić,
prawo karmy jest nie ubłagane – działa po śmierci i oddziaływuje
na następne pokolenia. Pewnie, słyszeliśmy lub czytaliśmy o tym –
Nakata nie wnosi niczego nowego, ale pozostaje w zgodzie z wymową
klasycznych kaidan eiga. A poza tym... trzeba zobaczyć jak te
myśli ubiera w filmowe obrazy.
Strona wizualna to
perełka. Niektóre sceny mają moc najczystszej filmowej magii:
scena, gdy po raz pierwszy Oshiga rozmawia z Shinkichim a krople
deszczu niespodziewanie zamieniają się w płatki śniegu albo,
kiedy młodsza siostra Oshigi płynie łódką wraz z rannym
Shinkichim pośród unoszących się mgieł. Nie ma w tym filmie zbyt
wielu scen grozy, ale te które się pojawiają sprawiają wrażenie
na tle, tych które hurtowo oglądamy we współczesnych horrorach,
niebywale estetycznych, wypieszczonych i …oryginalnych. Nakacie
udało się nawet zawrzeć w swym filmie scenę na miarę tej, w
której Sadako wychodzi z telewizora. Mam na myśli ten fragment z
dzieckiem Shinkichiego i sufitem, przemieniający się w kipiel, z
której wyciągają się ręce Ohisy. Niewiarygodna scena!
Nieco wcześniej pisałem,
że Hideo Nakata zostanie zapamiętany, be względu co jeszcze
nakręci, z powodu dwóch tytułów: „The Ring-Krąg” i „Dark
Water”. Uważam, że do tego samotnego duetu powinniśmy dopisać
także „Kaidan” z 2007 r.. Dla niektórych może i nudne,
przeestetyzowane ćwiczenie z Nakagawy, ale dla widzów znużonych
głupotą i prymitywizmem współczesnego horroru, „Kaidan” jest
urzekającym, pięknym filmem, dowodzący, że kino może być
sztuką.
MOJA OCENA: 8/10
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Najczystsza filmowa magia od mistrza J-horroru w
hołodzie Nobuo Nakagawie i klasycznemu japońskiemu kinu grozy.
|
Gdy pewien biedny masażysta w okrutny sposób
zostanie zamordowany przez niegodziwego samuraja, ból,
cierpienie, gniew ofiary będzie mieć moc nie mniejszą niż ta,
która zrodziła się z tragedii Sadako.
|
Nie uciekniesz przed przeszłością: będzie tak
długo ciebie ścigać, aż w końcu Cię dopadnie.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz