W Japonii straszą nie tylko duchy (yurei), ale także najróżniejsze nadnaturalne istoty demoniczne znane pod zbiorczym terminem yōkai. Oryginalnie słowo to zapisywane jest jako kombinacja dwóch kanji: 妖 (yō) – „ atrakcyjny” „rzucać czar”, „nieszczęście”– oraz 怪 (kai) – „tajemniczy”, „dziwny”. Niekiedy można spotkać się także z tłumaczeniem słowa yōkai jako „ducha; zjawę; fantoma; upiora; widmo; demona; potwora; goblina”. Dokładne przetłumaczenie omawianego zwrotu nie jest możliwe, jednak ta ostatnia propozycja translatorska ma tę zaletę, iż wskazuje na niezwykłe zróżnicowanie yōkai. Pod tą nazwą skrywają się nie tyle demony sensu stricte, czyli „istoty bogopodobne, najczęściej spełniające funkcje pośrednika między światem boskim, a światem ludzi lub istoty antyboskie, działające na szkodę człowieka”, lecz także inne byty nadprzyrodzone, charakteryzujące się „pośrednią” formą egzystencji. Dlatego też najbezpieczniej jest stosować na określenie yōkai zwrot „istoty demoniczne”, ponieważ z jednej strony odnoszą się one do typowej dla demonów cechy „pośredniości” (starogreckie słowo daimon oznacza „tego, który coś rozdziela” lub „tego, który coś przydziela”) a z drugiej strony reprezentują szerszą kategorię bytów innych niż demony. Można się pokusić o bardziej ogólną, negatywną definicję omawianego tutaj pojęcia: yōkai to wszystko oprócz shintoistycznych bóstw kami, duchów osób zmarłych (yurei), duchów osób żywych (ikiryo), głodnych duchów (gaki) oraz tzw. walczących demonów, aszura.
Geneza japońskich istot demonicznych w znaczącej mierze wywodzi się z ludowej tradycji oralnej. W dawnych czasach ludzie starali się wyjaśnić zdarzenia lub zjawiska, których nie byli w stanie pojąć lub które wzbudzały w nich lęk, działaniem istot boskich lub demonicznych. Istnieją co najmniej dwie koncepcje dotyczące pochodzenia yōkai. Autorem pierwszej jest wybitny badacz rodzimego folkloru Yanagita Kunio (1857-1962), który uważał, że japońskie byty demoniczne wywodzą się od upadłych bóstw (kami), z kolei reprezentujący drugi pogląd na pochodzenie japońskich demonów, Komatsu Kazuhiko (ur. 1947) twierdził, że w starożytnych kronikach wspomina się o tajemnych złych mocach, egzystujących niezależnie od shintoistycznych bóstw. W każdym razie typowy dla Japonii synkretyzm religijny, czerpiący różne elementy z pierwotnych religii aministycznych, z shintō a także z napływowych religii: buddyzmu i taoizmu, sprawił, że yōkai stanowią niezwykle obszerną i zróżnicowaną grupę stworzeń. Pierwszym, który podjął próbę ich usystematyzowania, był Sekien Torayama (1712 -1788). Torayama był uczonym a także artystą ukiyō-e (japońskie drzeworyty) oraz autorem serii zbiorów ilustracji zwanych „Hyakki Yagyō” („Nocna parada stu demonów”). To właśnie w składającej się z czterech zbiorów kolekcji Torayama przedstawił w sposób uporządkowany znane mu yōkai. Większość z tych istot wywodziła się z ludowego folkloru i pradawnych wierzeń, ale niektóre z nich były autorskimi patentami uczonego (np. amikiri).
Yōkai zamieszkują krainę ikai („świat odmieńców”), który w przeciwieństwie do „innego świata” (takai lub ano yo) – królestwa duchów, może łączyć ze światem ludzi, choć nie w każdym przypadku. Ta bliskość z człowiekiem japońskich istot demonicznych sprawiła, że objawiają się one pod trzema różnymi postaciami: ludzką (np. Yuki-onna), półludzką (np. tengu) lub nieludzką (np. magiczne zwierzęta lub magiczne przedmioty). Pod względem stosunku do ludzi możemy natomiast wyróżnić trzy rodzaje yōkai: przyjazne ludziom, neutralne wobec nich i wrogie im. Przy czym co charakterystyczne dla japońskich istot demonicznych jedna istota może zarazem działać na korzyść człowieka, być neutralna wobec niego, a niekiedy postępować na szkodę ludzi (np. magiczny lis, kitsune). Możemy również wyodrębnić yōkai spersonalizowane (np. Kuchisake-onna) oraz niespersonalizowane (np. kappa). Mimo możliwych różnych podziałów wspólna dla wszystkich yōkai jest wspomniana „pośredniość”, ambiwalentny i nie do końca jednoznaczny charakter. Mógł się on wyrażać zarówno przez ich stosunek do ludzi, ale także m.in. przez zdolność do zmiany kształtu i postaci. Tego rodzaju istoty nazywano także obake, czyli „rzecz, która się zmienia”.
Pora przyjrzeć się uważniej japońskim istotom demonicznym. Spośród ogromnej ilości yōkai chciałbym się przyjrzeć kilkoro najbardziej znanym i interesującym. W części pierwszej cyklu artykułów, które mam nadzieję, będą co jakiś czas pojawiać się na moim blogu, chciałbym przedstawić japońskie diabły zwane oni.
Oni (diabły)
Japoński termin oni („schowane, ukryte”) odpowiadał chińskiemu określeniu „duszy” bóstwa, sprowadzającego katastrofy i nieszczęścia i oznaczał większość nadnaturalnych istot znanych Japończykom. Dopiero wraz z rozwojem japońskiego języka semantyka słowa oni uległa wyspecjalizowaniu i zaczęła się odnosić do diabłów. Mimo to oni pozostał określeniem wieloznacznym, ponieważ może wskazywać zarówno na diabły wymierzające karę w buddyjskim piekle (jigoku), jak też na istoty zamieszkujące góry lub lasy.
Z wyglądu przypominają górskiego ogra, przedstawiani przeważnie jako półnadzy osobnicy, z przepaską na biodrach, wykonaną z tygrysiej skóry, z dwoma rogami na głowie, z szeroką szczękę wyposażoną w mnóstwo kłów, w rękach zaś trzymają widły, czasem „młotek szczęścia” (spełniał każde życzenie właściciela). Niektóre z nich wyróżniają się także widocznymi skazami, np. mają po jednym oku, są pozbawione ust lub ich skóra jest np. zielona lub czerwona (najgroźniejszy rodzaj oni). Jeśli o gusta kulinarne oni chodzi, to nie wybrzydzają one specjalnie, pożerając właściwie wszystko począwszy od zwierząt gospodarskich a skończywszy na ludziach. Ich charaktery bywają bardzo różne: od krwiożerczych po łagodne i śmieszne. Złe oni odpowiadają za wszelkiego rodzaju nieszczęścia takie, jak choroby, głód, mogą opętać człowieka lub ukraść jego dusze, łagodne diabły poprzestają na straszeniu ludzi i psotach.
Pijany Demon i Księżniczka na moście Uji
Władcą wszystkich diabłów był Shuten-dōji zwany też „Pijanym Demonem”, jeden z trzech najpotężniejszych i najgroźniejszych yōkai (dwa pozostałe to duch cesarza Sutoku oraz dziewięcioogonowy lis, Tamamo no Mae). Shuten-dōji przyszedł na świat zrodzony ze związku kobiety ze smokiem Yamata-no-Orochi. Jako dziecko odznaczał się nadludzką siłą i inteligencją, wzbudzając nawet we własnej matce przerażenie. Nic dziwnego, że ta w końcu go porzuciła. W młodzieńczym wieku został kapłanem praktykantem w świątyni na gorze Hiei w Kioto. Więcej czasu spędzał jednak na bijatykach i na nadużywaniu alkoholu („shuten-dōji” znaczy „mały pijak”) niż na świętej służbie. Pewnego razu w świątyni odbywał się festiwal. Shuten-dōji dla żartów założył maskę oni i ku swemu przerażeniu stwierdził, że nie może jej zdjąć z twarzy. Opat świątyni nie uwierzył w opowieść o przyrośniętej masce i skarcił Shuten-dōji za to, że jest pijany. Ten zaś zawstydzony i przestraszony uciekł w góry, gdzie już nie musiał wchodzić w interakcje z innymi ludźmi, których uważał za słabych, głupich i fałszywych. Mieszkał na obrzeżach Kioto. Przez wiele lat, zajmując się kradzieżą jedzenia i alkoholu od wieśniaków i piciem dużych ilości alkoholu. Wokół niego zaczęły gromadzić się różnego rodzaju wyrzutki społeczne i przestępcy, stając się członkami przybocznej gwardii Shuten-dōjiego. Żyjąc na wygnaniu rósł w siłę, poznawał arkana czarnej magii i uczył jej swoich towarzyszy. Z czasem wszyscy oni stali się oni, terroryzując okolice Tokio, porywając dziewice, pijąc ich krew i pożerając ich organy. Kres Shuten-dōji i jego świcie, rezydującej w twierdzy na szczycie góry Ōe przyniósł legendarny wojownik Minamoto no Yorimitsu. Ale nawet, gdy odciął głowę demonowi, ta wciąż zaciekle kąsała herosa.
Mało kto wie, że Shuten-dōji ma również odpowiednika płci pięknej – Uji no hashihime („Księżniczka/Kobieta na moście Uji”), którą w jednym rzędzie można postawić obok bogini Izanami czy mściwych duchów onryō. Hashihime (ze skróconą formą imienia tej legendarnej postać również możemy się spotkać) jest bohaterką co najmniej dwóch słynnych dzieł literackich z dawnych dziejów Japonii: Genji monogatori (Opowieści Genji, 1010 r.) oraz Heike Monogatori (Opowieść rodu Heike). W obu jest ona kobietą porzuconą i wzgardzoną przez niewiernego męża, lecz tylko w tym drugim zbiorze staje się demonem zemsty. Zgodnie z jej treścią pewna kobieta odwiedzała świątynie Kifune-jinja w Kyoto regularnie o godzinie sowy (ok 2 w nocy). Za każdym razem błagała zamieszkujące świątynie kami, aby uczyniły ją demonem. Zazdrosna kobieta pragnęła zemścić się na byłym mężu, który porzucił ją dla młodszej kochanki. Po siedmiu dniach bóstwa wysłuchały modlitw niewiasty. Jeśli przez dwadzieścia jeden kolejnych nocy będzie się zanurzać w rzec Uji, przemieni się w demonicę. Kobieta postąpiła zgodnie z poleceniem bogów, rozpalając w swym sercu nienawiść do byłego małżonka. Po dwudziestu jeden dniach rytuału, stała się Uji no hashihime – niezwykle groźnym kijo, czyli kobiecą wersją oni, którą zazwyczaj stawały się kobiety zazdrosne lub, które dopuściły się okropnych zbrodni.
Tymczasem pewnej nocy, mąż kobiety obudził się z sennego koszmaru z przeczuciem nieokreślonego zagrożenia. Na wszelki wypadek posłał po Abe-No-Seimei, słynnego onmyōji (łowcę yōkai ), który odczytał sen mężczyzny jako zapowiedź złych zamiarów jego byłej żony. Łowca przygotował się do spotkania z Hashihime: odprawił magiczne zaklęcia oraz sporządził magiczne figurki z papieru, tzw. katashiro przedstawiające mężczyznę i kobietę, które miały zmylić demona i posłużyć za zastępczy cel dla jego gniewu. Zgodnie z przewidywaniami Abe-No-Seimei Uji no hashihime zjawiła się nocą i zaatakowała katashiro. Moc demona odbiła się od figurek niczym promień światła od zwierciadła i Hashihime uciekła, odgrażając się, że powróci innym razem.
Oni-kanibale
Bez wątpienia najbardziej przerażającą cechą japońskich diabłów jest ich szczególny apetyty na ludzkie mięso. Noriko T. Rider, wybitna znawczyni rodzimego folkloru Kraju Kwitnącej Wiśni, przytacza kilka opowieści o oni-kanibalach. Jedna z takich legend zapisana została w Ise monogatori (Opowieści Ise) z 945 r. i opowiada o pewnym mężczyźnie z ubogiej warstwy który beznadziejnie zakochał się w pięknej, młodej damie dworu. Ponieważ jego ukochana pochodziła z wyższej klasy społecznej, zrozpaczony mężczyzna postanowił porwać dziewczynę. W czasie ucieczki nieopodal rzeki Akuta parę zaskoczyła gwałtowna burza z piorunami. Porywacz zdołał znaleźć zrujnowany spichlerz, w którym ukrył ukochaną sam zaś stanął na straży przy wejściu. Odgłos grzmotu zagłuszył przerażający krzyk dziewczyny, która za jednym kęsem została pożarta przez oni. W języku japońskim funkcjonuje zwrot „oni hitkouchi” („oni w jeden łyk”), który wyraża natychmiastowe, błyskawiczne działanie, odzwierciedlając wielki apetyt diabłów zdolnych za jednym raz połknąć całego człowieka.
Nie zawsze jednak oni są aż tak żarłoczni, że pożerają całego człowieka. W pochodzącym z 901 r. zbiorze opowieści Nihon sandai jitsuroku („Prawdziwe opowieści trzech pokoleń Japończyków”), możemy przeczytać jeszcze inną historię. Pewnego dnia trzy dziewczyny spacerowały w okolicy Butokuden, w pobliżu jednego z budynków cesarskiego pałacu, gdy naraz dostrzegły stojącego pod sosną przystojnego nieznajomego. Mężczyzna podszedł do jednej z dziewcząt i nawiązał z nią rozmowę, zostawiając w tyle dwie jej towarzyszki. Gdy młode kobiety spojrzały w stronę drzewa zamarły z przerażenia: po jej przyjaciółce pozostały jedynie porozrzucane części ciała bez głowy. Resztki po uczucie, którą oni urządził sobie z ich towarzyszki.
Mali bohaterowie
Nie wszystkie opowieści o japońskich diabłach są tak makabryczne. Uwaga ta dotyczy w szczególności dwóch niezwykle popularnych w Japonii legend. Bohaterem jednej z nich jest Issun Bōshi, mierzący ledwie trzy centymetry chłopczyk, odpowiednik naszego Tomcia Palucha. Rodzice Issuna byli już znacznie posunięci w wieku, gdy niespodziewanie wysłuchane zostały ich modły i w dość niecodziennych okolicznościach przyszedł na świat ich syn. Wedle z jednej z wersji opowieści pewnego dnia kobiecie spuchł palce i z małej ranki wyłonił się chłopczyk wielkości ziarenka fasoli. Mimo upływu lat Issun nie rósł, mimo to chłopiec któregoś dnia zdecydował szukać szczęścia w mieście. Wyposażony w miseczkę, która pełniła funkcję parasola albo w razie potrzeby łódki; pałeczkę do jedzenia, którą się podpierał niczym kijem oraz igłę, która służyła mu jako miecz. W mieście znalazł zatrudnienie oraz wikt i opierunek u właściciela pięknego domu. Ze względu na swe mizerne rozmiary nie mógł być wielce przydatny, niemniej jego pracodawca znalazł mu zajęcie: Issun towarzyszyły córce mężczyzny w lekcjach kaligrafii, pełniąc funkcję przycisku do kartek, żeby nie rozwiewał jej wiatr. Dziewczyna z czasem bardzo zżyła się z lilipucim chłopcem i wszędzie zabierała go ze sobą.
Pewnego razu wyruszyła z Issunem oraz służącymi do świątyni Kiyomizudera. W drodze powrotnej dziewczęta zostały napadnięte przez trzy diabły, oni: zielonego, czarnego i czerwonego. W obronie przerażonych niewiast stanął Issun Bōshi, który dzięki odwadze i zwinności pokonał diabelskich przeciwników. Dwóm z nich wbił igłę w oczy a trzeciego, czerwonego, który próbował połknąć chłopczyka, dźgał tak zawzięcie w język, iż zmusił go do poddania. W innej wersji: diabeł zdołał połknąć Issuna, ale ten nie przestawał wymachiwać swym miniaturowym mieczem tak, że w końcu demon zwymiotował małego bohatera. Pokonany diabeł uciekł w popłochu, pozostawiając „młotek szczęścia” (kanazuchi). Issun stał się dzięki niemu mężczyzną o słusznym wzroście i ożenił się z uratowaną przez siebie dziewczyną, córką jego pracodawcy.
Bohaterem drugiej legendy jest Momotarō („Brzoskiwnek”). W małej wiosce żyła kiedyś bezdzietne małżeństwo w podeszłym wieku. Pewnego razu, gdy staruszka robiła pranie w rzecze dostrzegła dużą brzoskwnię płynącą z prądem. Wyłowiła ją i zabrała do domu, a gdy zamierzała ją przekroić, wyskoczył z niej chłopczyk. Uszczęśliwieni małżonkowie, którzy od dawna składali modły o potomka nadali chłopcu imię Momotarō. Czas szybko mijał a chłopczyk rósł jak na drożdżach i nabierał siły.
Któregoś dnia na wioskę napadły diabły, które porwały młode kobiety, aby je później pożreć oraz zrabowały mieszkańcom osady wszystkie cenne przedmioty. Momotarō znał miejsce, do którego ze swymi zdobyczami uciekły oni, dlatego też postanowił uratować porwane kobiety i odzyskać zagarnięte mienie. W drodze na wyspę, gdzie znajdował się potężny zamek diabłów, towarzyszyły mu także zwierzęta: pies, małpa i bażant. Przepłynąwszy na drugi brzeg bohaterowie stanęli u bram zamku, które diabły zdążyły zamknąć. Bażant, obdarzony magicznymi zdolnościami, zamachał skrzydłami i wrota otwarły się w jednej chwili. W zamku wywiązała się zażarta bitwa. Momotarō kładł mieczem kolejnych przeciwników, pies gryzł diabły po nogach, małpa wbijała w nich swe pazury a bażant wydłubywał im oczy. W końcu przerażone oni poddały się i oddały wszystko, co zabrały. Przysięgły, że nie będą już czynić zła i ofiarowały Momotarō magiczny młotek kanazuchi oraz pelerynę-niewidkę (kakuremino).
„Diabły precz! Niech wejdzie szczęście!”
Nie wszystkie oni są jednak zagrażającymi człowiekowi istotami.W niektórych regionach Japonii wierzy się, iż niektóre diabły przebywające na wiosnę do wiosek to duchy przodków, zapewniające mieszkańcom obfite plony. Z tym poglądem wiąże się poniekąd odbywające się 15 stycznia Święto Diabłów (Oni no matsuri). Podczas święta tancerze występują w przerażających maskach i trzymając w dłoniach płonące pochodnie, ponieważ wiąże się ono z kultem ognia. Wśród tańczących demonów są zarówno złe, które kapłan opluwa świętym winem ryżowym (omiki), jak też oni, które są groźne jedynie dla osób, mających coś na sumieniu.
Z kolei podczas święta Setsubun, które przypada na 3 lutego, Japończycy odprawiają uroczystość zwaną Mamemaki („Rozsypywanie fasoli”). Tancerze przebierają się za zielone lub czerwone diabły, będące symbolem zarazy, a uczestnicy obsypują ich ziarnami fasoli wołając „Oni wa soto, fuku wa uchi” („Diabły precz! Niech wejdzie szczęście!”).
Źródła:
A. Kozyra, Mitologia japońska, Wydawnictwo Szkolne PWN, 2011
N.T.Reider, Japanese Demon Lore - Oni from Anciet Times To Present, Utah Universitety State, 2010
http://yokai.com/
http://en.wikipedia.org/wiki/Y%C5%8Dkai
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz