MOJA OCENA: 7 +/10
Inside us lives a killer
/tagline filmu/
O co chodzi?
Fabuła „Killers” to dwa
równoległe wątki, które znajdują zwieńczenie we wspólnym finale.
Bohaterem pierwszego z nich jest seryjny zabójca: Japończyk, Shuhei
Nomura, który zwabia do swego położonego na odludziu, ekskluzywnego domu
młode kobiety. Torturuje je a następnie w brutalny sposób zabija.
Nagrywa ostatnie chwile życia swych ofiar a następnie umieszcza nagranie
w internecie. Jego snuff movies są oglądane na całym świecie także w
oddalonej o tysiące kilometrów Indonezji. Na jedno z nagrań Japończyka
natrafia, drugi z bohaterów, mieszkający w Dżakarcie, dziennikarz Bayu
Aditya. Mężczyzna ma obsesję na punkcie doprowadzenia przed sąd
skorumpowanego polityka, Dharmę, który dzięki swym wpływom wymyka się
wymiarowi sprawiedliwości. Dziennikarz próbuje także bezskutecznie
scalić rozbitą rodzinę. Wszystko się zmienia, gdy któregoś dnia Bayu
przypadkiem zabija dwóch złodziei. Znajdując się pod wpływem szoku
dziennikarz nagrywa na komórkę ich agonie a następnie umieszcza film z
nagraniem w sieci. Tym sposobem ściąga na siebie uwagę Nomury, który
nawiązuje kontakt z Bayu. Japończyk manipuluje mężczyzną, podsyca jego
nienawiść do Dharmy. W końcu dziennikarz naciąga na głowę kominiarkę i
uzbrojony w pistolet rusza na krucjatę przeciw prominentnemu politykowi i
jego ludziom. To początek chorej gry między Noumurą a Bayu znaczonej
krwawą, brutalną przemocą.
"Bracia" kręcą!
Mo Brothers, czyli niespokrewnieni ze sobą, Timo Tjahjanto i Kimo Stomboel to Indonezyjczycy;
„świeża krew” wśród twórców azjatyckiego kina grozy, choć już całkiem
dobrze znana fanom horroru z tego regionu świata. Ich pełnometrażowy
debiut „Macabre” (2009) zwrócił uwagę zaskakującą jak na standardy
rodzimego horroru, eksploatującego do znudzenia opowieści o miejscowym
wampirze kuntinalaku, potężną dawką bezkompromisowego gore.
Wprawdzie fabuła aż zanadto przywodziła na myśl słynny amerykański
klasyk, „Teksańską masakrę piłą łańcuchową”, niemniej jednak młodzi
reżyserzy osiągnęli zamierzony cel: zrobiło się o nich głośno. Na tyle
głośno, iż Tjahjanto został zaproszony do wyreżyserowania epizodów w
antologiach „ABC of Deaths” oraz w „V/H/S 2”, a Stomboel to
wyprodukowania tej noweli. Dzięki opinii młodych, zdolnych i odważnych
twórców udało się im również zainteresować wpływowych producentów, m.in
Yoshinoriego Chibę, znanego ze współpracy z Sionem Sono czy z Yoshihiro
Nishimurą oraz Garetha Evansa, twórcę dylogii „The Raid”. Na marginesie
warto dodać, że to właśnie międzynarodowy sukces filmów Walijczyka z
pochodzenia otworzył indonezyjskiemu kinu gatunkowemu drogę na światowe
rynki. A na pewno przetarł szlaki współpracy między kinematografią
Indonezji i Japonii.
Na wspólny, drugi w karierze
pełnometrażowy film "braci" Mo, musieliśmy czekać aż pięć lat, ale warto
było. Jason Gorber z prestiżowego portalu Twitchfilm opisuje „Killers” „jako mroczny, stylowy, ponury (…) elegancko sfilmowany, z imponującą grą aktorską”. Autor stwierdza, że obraz Mo Brothers to „pod wieloma względami zapada w pamięć, pozostając niepokojącym doświadczeniem”.
Nie sposób nie zgodzić się z komplementami, którymi krytyk obsypuje
film Indonezyjczyków, aczkolwiek recenzowany obraz daleki jest od
doskonałości ( o czym dalej). Bezspornym faktem jest natomiast, że
„Killers” dowodzi jak olbrzymi, twórczy postęp uczynili bracia Mo,
jeśli za płaszczyznę odniesienia przyjmiemy ich debiutancki horror.
„Macabre” powstało głównie jako wyraz fascynacji amerykańskim kinem gore
oraz jako młodzieńczy bunt przeciw rodzimej cenzurze. Miało być
maksymalnie krwawo, brutalnie i szokująco. I rzeczywiście było, jednakże
tego rodzaju nastawienie sprawiło, iż takie elementy filmu, jak:
rozbudowana fabuła, psychologia postaci, pogłębiona wymowa właściwie nie
istniały. „Killers”, na szczęście, to już inny poziom.
Śmierć na pokaz
Najnowszy
obraz Mo Brothers jest obrazem o wiele bardziej dojrzałym, z wielowątkową
historią, z intrygującymi, dalekimi od banału bohaterami, z mistrzowsko
modulowanym rytmem filmu, z doskonale rozplanowanymi zwrotami akcji i z
rozsądnie ukazywanymi scenami przemocy – odpowiednio uzasadnionymi
fabułą i rysunkiem psychologicznym postaci. Co więcej „Killers” to także
film zaskakujący swym treściowym bogactwem: od krytyki mediatyzacji
przemocy po filozoficzne rozważania dotyczące ludzkiej natury i próby
odpowiedzi na pytanie: czy jesteśmy urodzonymi mordercami czy stajemy
się nimi przez okoliczności? Czy zło jest immanentną częścią istoty
ludzkiej, czy raczej jest właściwością nabytą? Pretekstem do poruszania
tego rodzaju kwestii jest wyraźne rozgraniczenie między postawą Nomury a
Bayu. Ten pierwszy jest profesjonalistą, wybiera wyselekcjonowane
ofiary (głównie prostytutki), działa zgodnie ze sprawdzonym modus
operandi, dzięki czemu czerpie przyjemność z mordowania. Gdy wszystko
jest pod kontrolą, zabijanie może dawać dużo satysfakcji zwłaszcza, gdy
można się pochwalić światu tym dokonaniem. Film Mo Brothers pokazuje, że
można liczyć na milionową, a może nawet miliardową widownię.
Bayu,
natomiast to przykład człowieka, który na drogę zbrodni wkracza na
skutek splotu różnych okoliczności. To „stawanie się” jest zresztą w
niezwykle wiarygodny sposób ukazane. Narastająca w bohaterze frustracja
wywołana: brakiem sukcesu w doprowadzeniu Dharmy przed sąd, bezsilnością
wobec skorumpowanych instytucji państwa, nieskutecznością prawa w walce
z nadużyciami polityków a jednocześnie nieudanym życie małżeńskim,
zazdrością o nowego partnera byłej żony, którego obecność utrudnia
ponowne zejście się z Diną, a na dodatek zrzędliwy teść, nieustannie
poniżający Bayu (świetna scena, gdy bohater wyobraża sobie jak dokonuje
maskary podczas rodzinnego obiadu) – oto grunt, na którym zaczynają
kiełkować mordercze żądze Bayu. Iskrą, która wyzwala w dziennikarzu jego
mroczną osobowość, staje się incydent z bandytami, których przypadkowo
zabija. „Killers” na przykładzie Bayu ukazuje w przekonujący sposób, jak
pociągająca jest siła ciemnej strony Mocy. W sugestywny sposób
przedstawia też, iż przekroczenie granicy między światłem a mrokiem,
jest nieodwracalne i może prowadzić tylko na dno piekła. Ale
niepokojącej fascynacji ulega nie tylko Bayu: jest nią zafascynowany
także Nomura i miliony anonimowych widzów, którzy chłoną wrzucane przez
obu mężczyzn filmiki, ukazujące „prawdziwą śmierć”. Obraz Mo Brothers w
tej materii pozostaje wyjątkowo pesymistyczny: śmierć, cierpienie, ból
nie są jeż intymnymi przeżyciami oglądanym jedynie za ścianami szpitali,
domu starców czy kostnic, ale stają się internetową sensacją, atrakcją
widowiska, towarem na pokaz. Recenzent Twitchfilm słusznie zwraca uwagę,
na dwuznaczną rolę „Killers” w tym procesie merkantylizacji śmierci i
cierpienia. Choć obraz Mo Brothers krytykuje bezduszność mediów i ludzką
żądzę zaspakajania chorej ciekawość, to zarazem śmierć, przemoc czyni
elementem atrakcyjnej konwencji filmowej. W pewnym sensie, my widzowie
ich filmu, również jesteśmy winni reifikacji problematyki funeralnej, bo
dołączamy do grona tych wszystkich, którzy kreują popyt na takiego
rodzaju przedstawienia.
Waga poruszanych kwestii
mogłaby sugerować, że zaciążyły one na warstwie realizacyjnej. Na
szczęście Indonezyjczycy to filmowe zwierzęta, które – takie sprawiają
wrażenie – mają cały film w detalach ułożony w głowie, gdy więc
przystępują do jego urzeczywistnienia, dokładnie wiedzą co i jak
sfilmować, by było oryginalnie i atrakcyjnie. Dlatego też „Killers” to
popis reżyserskiego talentu obu twórców. Ich film jest dynamicznie
sfilmowany, zdjęcia nastrojowe i idealnie zgrane z warstwą treściową i
dźwiękową. Indonezyjczycy zaskakują też inwencją w komponowaniu kadru
(zwłaszcza dwie krótkie sceny, gdy najważniejsza akcja rozgrywa się w
głębi kadru) sprawiając, iż „Killers” nie tylko nie nuży, ale wręcz
zachwyca pomysłowością realizatorską. Może wykorzystywanie muzyki
klasycznej do ilustracji scen przemoc nie jest niczym odkrywczym, wszak
patent ten już z rewelacyjnym skutkiem przetestował Stanley Kubrick w
„Mechanicznej pomarańczy” (1971), ale w indonezyjskim thrillerze
sprawdza się równie dobrze. Znamienne jest bowiem, iż twórcy
wykorzystują go tylko w wątku Nomury, reprezentującego nowoczesny, ale
zarazem niepokojąco odhumanizowany styl życia mieszkańca wielkiej
metropolii. Klasyczne dźwięki nadają scenom tortur i śmierci ofiar
Nomury zaskakującej elegancji i dostojeństwa, jakby uszlachetniając
okrutne czyny seryjnego mordercy.
Mogło być tak pięknie, ale...
Tym bardziej
szkoda, że „Killers”, który mógłby powalczyć o miano jednego z
najlepszych thrillerów ostatnich lata, nieprzyjemnie rozczarowuje na
poziomie scenariusza. Zupełnie niejasny i właściwie jest zbędny wątek
siostry Nomury, niezrozumiała, niestety, pozostaje także motywacja
Japończyka. Miał być alegorią szatana, mrocznej strony drugiego z
bohaterów? Czego w istocie pragnął od Bayu? Skąd i po co w filmie
wzięła się scena z Lasu Samobójców, Aokigahara z ojcem (gościnny występ
Dendena, odtwórcy seryjnego mordercy z „Cold Fish” Siona Sono)? Co
gorsza poza tymi nierozwiniętymi lub zbędnymi wątkami trafiają się też
przykre wpadki logiczne. Przez cały czas trwania filmu zastanawiałem
się, czy ani w Japonii ani w Indonezji nie ma policji? O ile można sobie
jakoś wytłumaczyć nieuchwytność Nomury, działającego w sposób planowy i
ostrożny, o tyle Bayu na miejscu każdej swej zbrodni pozostawia mnóstwo
śladów a przede wszystkim – o zgrozo! - wysyła z własnego laptopa
filmiki z umierającymi ofiarami. Jego rywal z Japonii nie miał
najmniejszego problemu z namierzeniem dziennikarza, dlaczego ma go
policja?
Szkoda trochę tych drobiazgów, które
osłabiają ogólną wartość „Killers”. Być może dla niektórych widzów
wpłyną one poważnie na końcową ocenę filmu braci Mo, ale ja jestem gotów
przymknąć na nie oko. Z perspektywy debiutu Indonezyjczyków i ogólnego
poziomu filmów o seryjnych mordercach, „Killers” nie wypada tak źle.
Właściwie wypada znakomicie, bo oferuje liczne atrakcje kina
rozrywkowego, niegłupie spostrzeżenia i przede wszystkim niebywale
intensywne emocje. A w końcu to dla emocji oglądamy filmy, a w „Killers”
dostaniemy ich bez liku.
REALIZACJA
Co
dwóch reżyserów, to niejeden. Bracia Mo rozwijają twórcze skrzydła i aż
strach się bać, co zademonstrują w przyszłości. Bo już teraz osiągają
realizatorskie mistrzostwo.
FABUŁA
Serial
killer movie i revenge movie w jednym. Jeden zabija seryjnie i dla
przyjemności, drugi pod wpływem emocji w imię sprawiedliwości. Łączy ich
internet i chora fascynacja przemocą.
DRUGIE DNO
Czy
jesteśmy urodzonymi mordercami czy stajemy się nimi przez okoliczności?
Czy zło jest immanentną częścią ludzkiej istoty, czy jest właściwością
nabytą? O merkantylizacji śmierci w cywilizacji śmierci.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz