sobota, 15 listopada 2014

KILLERS (Killers, Indonezja/Japonia, 2014)



 Killers (2014) on IMDb
MOJA OCENA: 7 +/10


 Inside us lives a killer
/tagline filmu/


O co chodzi?

Fabuła „Killers” to dwa równoległe wątki, które znajdują zwieńczenie we wspólnym finale. Bohaterem pierwszego z nich jest seryjny zabójca: Japończyk, Shuhei Nomura, który zwabia do swego położonego na odludziu, ekskluzywnego domu młode kobiety. Torturuje je a następnie w brutalny sposób zabija. Nagrywa ostatnie chwile życia swych ofiar a następnie umieszcza nagranie w internecie. Jego snuff movies są oglądane na całym świecie także w oddalonej o tysiące kilometrów Indonezji. Na jedno z nagrań Japończyka natrafia, drugi z bohaterów,  mieszkający w Dżakarcie, dziennikarz Bayu Aditya.  Mężczyzna ma obsesję na punkcie doprowadzenia przed sąd skorumpowanego polityka, Dharmę, który dzięki swym wpływom wymyka się wymiarowi sprawiedliwości. Dziennikarz próbuje także bezskutecznie scalić rozbitą rodzinę. Wszystko się zmienia, gdy któregoś dnia Bayu przypadkiem zabija dwóch złodziei. Znajdując się pod wpływem szoku dziennikarz nagrywa na komórkę ich agonie a następnie umieszcza film z nagraniem w sieci. Tym sposobem ściąga na siebie uwagę Nomury, który nawiązuje kontakt z Bayu. Japończyk manipuluje mężczyzną, podsyca jego nienawiść do Dharmy. W końcu dziennikarz naciąga na głowę kominiarkę i uzbrojony w pistolet rusza na krucjatę przeciw prominentnemu politykowi i jego ludziom. To początek chorej gry między Noumurą a Bayu znaczonej krwawą, brutalną przemocą.

"Bracia" kręcą! 

Mo Brothers, czyli niespokrewnieni ze sobą, Timo Tjahjanto i Kimo Stomboel to Indonezyjczycy; „świeża krew” wśród twórców azjatyckiego kina grozy, choć już całkiem dobrze znana fanom horroru z tego regionu świata. Ich pełnometrażowy debiut „Macabre” (2009) zwrócił uwagę zaskakującą jak na standardy rodzimego horroru, eksploatującego do znudzenia opowieści o miejscowym wampirze kuntinalaku, potężną dawką bezkompromisowego gore. Wprawdzie fabuła aż zanadto przywodziła na myśl słynny amerykański klasyk, „Teksańską masakrę piłą łańcuchową”, niemniej jednak młodzi reżyserzy osiągnęli zamierzony cel: zrobiło się o nich głośno. Na tyle głośno, iż Tjahjanto został zaproszony do wyreżyserowania epizodów w antologiach „ABC of Deaths” oraz w „V/H/S 2”, a  Stomboel to wyprodukowania tej noweli. Dzięki opinii młodych, zdolnych i  odważnych twórców udało się im również zainteresować wpływowych producentów, m.in Yoshinoriego Chibę, znanego ze współpracy z Sionem Sono czy z Yoshihiro Nishimurą oraz Garetha Evansa, twórcę dylogii „The Raid”. Na marginesie warto dodać, że to właśnie międzynarodowy sukces filmów Walijczyka z pochodzenia otworzył indonezyjskiemu kinu gatunkowemu drogę na światowe rynki. A na pewno przetarł szlaki współpracy między kinematografią  Indonezji i Japonii.

Na wspólny, drugi w karierze pełnometrażowy film "braci" Mo, musieliśmy czekać aż pięć lat, ale warto było. Jason Gorber z prestiżowego portalu Twitchfilm opisuje „Killers” „jako mroczny, stylowy, ponury (…) elegancko sfilmowany, z imponującą grą aktorską”. Autor stwierdza, że obraz  Mo Brothers to „pod wieloma względami zapada w pamięć, pozostając niepokojącym doświadczeniem”. Nie sposób nie zgodzić się z komplementami, którymi krytyk obsypuje film Indonezyjczyków, aczkolwiek recenzowany obraz daleki jest od doskonałości ( o czym dalej). Bezspornym faktem jest natomiast, że „Killers” dowodzi  jak olbrzymi, twórczy postęp uczynili bracia Mo, jeśli za płaszczyznę odniesienia przyjmiemy ich debiutancki horror. „Macabre” powstało głównie jako wyraz fascynacji amerykańskim kinem gore oraz jako młodzieńczy bunt przeciw rodzimej cenzurze. Miało być maksymalnie krwawo, brutalnie i szokująco. I rzeczywiście było, jednakże tego rodzaju nastawienie sprawiło, iż takie elementy filmu, jak: rozbudowana fabuła, psychologia postaci, pogłębiona wymowa właściwie nie istniały. „Killers”, na szczęście, to już inny poziom. 

Śmierć na pokaz

Najnowszy obraz Mo Brothers jest obrazem o wiele bardziej dojrzałym, z wielowątkową historią, z intrygującymi, dalekimi od banału bohaterami, z mistrzowsko modulowanym rytmem filmu, z doskonale rozplanowanymi zwrotami akcji i z rozsądnie ukazywanymi scenami przemocy – odpowiednio uzasadnionymi fabułą i rysunkiem psychologicznym postaci. Co więcej „Killers” to także film zaskakujący swym treściowym bogactwem: od krytyki mediatyzacji przemocy po filozoficzne rozważania dotyczące ludzkiej natury i próby odpowiedzi na pytanie: czy jesteśmy urodzonymi mordercami czy stajemy się nimi przez okoliczności? Czy zło jest immanentną częścią istoty ludzkiej, czy raczej jest właściwością nabytą? Pretekstem do poruszania tego rodzaju kwestii jest wyraźne rozgraniczenie między postawą Nomury a Bayu. Ten pierwszy jest profesjonalistą, wybiera wyselekcjonowane ofiary (głównie prostytutki), działa zgodnie ze sprawdzonym modus operandi, dzięki czemu czerpie przyjemność z mordowania. Gdy wszystko jest pod kontrolą, zabijanie może dawać dużo satysfakcji zwłaszcza, gdy można się pochwalić światu tym dokonaniem. Film Mo Brothers pokazuje, że można liczyć na milionową, a może nawet miliardową widownię.

Bayu, natomiast to przykład człowieka, który na drogę zbrodni wkracza na skutek splotu różnych okoliczności. To  „stawanie się”  jest zresztą w niezwykle wiarygodny sposób ukazane. Narastająca w bohaterze frustracja wywołana: brakiem sukcesu w doprowadzeniu Dharmy przed sąd, bezsilnością wobec skorumpowanych instytucji państwa, nieskutecznością prawa w walce z nadużyciami polityków a jednocześnie nieudanym życie małżeńskim, zazdrością o nowego partnera byłej żony, którego obecność utrudnia ponowne zejście się z Diną, a na dodatek zrzędliwy teść, nieustannie poniżający Bayu (świetna scena, gdy bohater wyobraża sobie jak dokonuje maskary podczas rodzinnego obiadu) – oto grunt, na którym zaczynają kiełkować mordercze żądze Bayu. Iskrą, która wyzwala w dziennikarzu jego mroczną osobowość, staje się incydent z bandytami, których przypadkowo zabija. „Killers” na przykładzie Bayu ukazuje w przekonujący sposób, jak pociągająca jest siła ciemnej strony Mocy. W sugestywny sposób przedstawia też, iż przekroczenie granicy między światłem a mrokiem, jest nieodwracalne i może prowadzić tylko na dno piekła. Ale niepokojącej fascynacji ulega nie tylko Bayu: jest nią zafascynowany także Nomura i miliony anonimowych widzów, którzy chłoną wrzucane przez obu mężczyzn filmiki, ukazujące „prawdziwą śmierć”.  Obraz Mo Brothers w tej materii pozostaje wyjątkowo pesymistyczny: śmierć, cierpienie, ból nie są jeż intymnymi przeżyciami oglądanym jedynie za ścianami szpitali, domu starców czy kostnic, ale stają się internetową sensacją, atrakcją widowiska, towarem na pokaz. Recenzent Twitchfilm słusznie zwraca uwagę, na dwuznaczną rolę „Killers” w tym procesie merkantylizacji śmierci i cierpienia. Choć obraz Mo Brothers krytykuje bezduszność mediów i ludzką żądzę zaspakajania chorej ciekawość, to zarazem śmierć, przemoc czyni elementem atrakcyjnej konwencji filmowej.  W pewnym sensie, my widzowie ich filmu, również jesteśmy winni reifikacji problematyki funeralnej, bo dołączamy do grona tych wszystkich, którzy kreują popyt na takiego rodzaju przedstawienia.

Waga poruszanych kwestii mogłaby sugerować, że zaciążyły one na warstwie realizacyjnej. Na szczęście Indonezyjczycy to filmowe zwierzęta, które – takie sprawiają wrażenie – mają cały film w detalach ułożony w głowie, gdy więc przystępują do jego urzeczywistnienia, dokładnie wiedzą co i jak sfilmować, by było oryginalnie i atrakcyjnie. Dlatego też „Killers” to popis reżyserskiego talentu obu twórców. Ich film jest dynamicznie sfilmowany, zdjęcia nastrojowe i idealnie zgrane z warstwą treściową i dźwiękową. Indonezyjczycy zaskakują też inwencją w komponowaniu kadru (zwłaszcza dwie krótkie sceny, gdy najważniejsza akcja rozgrywa się w głębi kadru) sprawiając, iż „Killers” nie tylko nie nuży, ale wręcz zachwyca pomysłowością realizatorską. Może wykorzystywanie muzyki klasycznej do ilustracji scen przemoc nie jest niczym odkrywczym, wszak patent ten już z rewelacyjnym skutkiem przetestował Stanley Kubrick w „Mechanicznej pomarańczy” (1971), ale w indonezyjskim thrillerze sprawdza się równie dobrze. Znamienne jest bowiem, iż twórcy wykorzystują go tylko w wątku Nomury, reprezentującego nowoczesny, ale zarazem niepokojąco odhumanizowany styl życia mieszkańca wielkiej metropolii. Klasyczne dźwięki nadają scenom tortur i śmierci ofiar Nomury zaskakującej elegancji i dostojeństwa, jakby uszlachetniając okrutne czyny seryjnego mordercy. 

Mogło być tak pięknie, ale...

Tym bardziej szkoda, że „Killers”, który mógłby powalczyć o miano jednego z najlepszych thrillerów ostatnich lata, nieprzyjemnie rozczarowuje na poziomie scenariusza. Zupełnie niejasny i właściwie jest zbędny wątek siostry Nomury, niezrozumiała, niestety, pozostaje także motywacja Japończyka. Miał być alegorią szatana, mrocznej strony drugiego z bohaterów? Czego w istocie pragnął od Bayu?   Skąd  i po co w filmie wzięła się scena z Lasu Samobójców, Aokigahara z ojcem (gościnny występ Dendena, odtwórcy seryjnego mordercy z „Cold Fish” Siona Sono)? Co gorsza poza tymi nierozwiniętymi lub zbędnymi wątkami trafiają się też przykre wpadki logiczne. Przez cały czas trwania filmu zastanawiałem się, czy ani w Japonii ani w Indonezji nie ma policji? O ile można sobie jakoś wytłumaczyć nieuchwytność Nomury, działającego w sposób planowy i ostrożny, o tyle Bayu na miejscu każdej swej zbrodni pozostawia mnóstwo śladów a przede wszystkim – o zgrozo! - wysyła z własnego laptopa filmiki z umierającymi ofiarami. Jego rywal z Japonii nie miał najmniejszego problemu z namierzeniem dziennikarza, dlaczego ma go policja?  

Szkoda trochę tych drobiazgów, które osłabiają ogólną wartość „Killers”. Być może dla niektórych widzów wpłyną one poważnie na końcową ocenę filmu braci Mo, ale ja jestem gotów przymknąć na nie oko. Z perspektywy debiutu Indonezyjczyków i ogólnego poziomu filmów o seryjnych mordercach, „Killers”  nie wypada tak źle. Właściwie wypada znakomicie, bo oferuje liczne atrakcje kina rozrywkowego, niegłupie spostrzeżenia i przede wszystkim niebywale intensywne emocje. A w końcu to dla emocji oglądamy filmy, a w „Killers” dostaniemy ich bez liku.

 
REALIZACJA

Co dwóch reżyserów, to niejeden. Bracia Mo rozwijają twórcze skrzydła i aż strach się bać, co zademonstrują w przyszłości. Bo już teraz osiągają realizatorskie mistrzostwo.

FABUŁA

Serial killer movie i revenge movie w jednym. Jeden zabija seryjnie i dla przyjemności, drugi pod wpływem emocji w imię sprawiedliwości. Łączy ich internet i chora fascynacja przemocą.

DRUGIE DNO

Czy jesteśmy urodzonymi mordercami czy stajemy się nimi przez okoliczności? Czy zło jest immanentną częścią ludzkiej istoty, czy jest właściwością nabytą?  O merkantylizacji śmierci w cywilizacji śmierci. 




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz