sobota, 29 października 2011

Halloween po azjatycku czyli maski, parady i głodne duchy


31 października przypada Halloween, amerykańskie święto zmarłych. Jest to jedno z najbardziej popularnych świąt na świecie, którego sława dotarła nawet na Daleki Wschód, do zupełnie odmiennego kręgu kulturowego. W azjatyckich krajach eksportowane z Zachodu święto traktowane jest bardziej jako ciekawostka kulturowo-obyczajowa, dostrzegalna raczej w telewizyjnych programach czy na wystawach sklepów niż w domach Azjatów. Japończycy, Chińczycy czy Tajlandczycy mogą się bowiem poszczycić własnymi świętami ku czci zmarłych, posiadającymi wielowiekową tradycję, bogatą i niezwykle barwną obrzędowość oraz wierne rzesze uczestników. W jednym azjatyckie odpowiedniki Halloween są podobne do amerykańskiego „święta wydrążonej dyni” – są równie radosne i równie skuteczne w oswajaniu grozy śmierci. Przyjrzyjmy się zatem im z bliska.

Wszystkich Świętych po chińsku

Jak chcą niektórzy historycy najstarszym z obecnie istniejących państw są Chiny. Wielowiekowa tradycja oraz jeden z najbardziej charakterystycznych aspektów chińskiej mentalności religijno-obyczajowej – kult przodków, sprawił że w Chinach celebruje się dwa święta ku czuci zmarłych. Pierwsze z nich zwane Qingming Jie („święto czystej jasności”) przypada na 5 kwietnia. Tradycja tego święta sięga czasów sprzed dynastii Han (206 –220 p.n.e.), gdy stanowiło ostatni dzień uroczystości zwanej Hanshi, w czasie której Chińczycy przez trzy dni powstrzymywali się od gotowania posiłków (hanshi znaczy „zimne jedzenie”). Z czasem jednak Hanshi zaczęło tracić na znaczeniu, a popularność zaczął zdobywać Qingming Jie. W 732 r. cesarz Xuanzong z dynastii Tang (618 -907 n.e.) ustanowił je świętem państwowym, które obowiązywało do 1949 r., kiedy to towarzysz Mao Ze Dong zakazał odprawiania tej uroczystości. Dopiero w ubiegłym roku komunistyczne władze zezwoliły na ponowne celebrowanie Qingming Jie.


Chińskie Święto Zmarłych przypomina obchody polskiego dnia Wszystkich Świętych. Rodzina stara się zebrać razem, by wspólnie uporządkować groby przodków, używając w tym celu gałązek wierzby, posiadających podobno moc odstraszania złych duchów. Na mogiłach składa się również potrawy, kwiaty, a także pali się papierowe pieniądze, co ma zapewnić bliskim bogactwo także po śmierci. W Chinach wierzy się bowiem, że zmarły potrzebuje w zaświatach wszystkiego, co miał w życiu. Zgodnie z tym przeświadczeniem w starożytności, gdy umierał władca, chowano razem z nim niewolników, sługi, żony i nałożnice. Dopiero od czasów dynastii Han zastąpiono ten okrutny zwyczaj wkładaniem do grobu glinianych lub porcelanowych figurek grobowych..

Miesiąc duchów

Drugie chińskie święto zmarłych, Zhōngyuán Jié zwane też festiwalem głodnych duchów śmiało można określić mianem amerykańskiego Halloween. Uroczystość odbywa się piętnastego dnia siódmego miesiąca księżycowego, czyli w okolicach 15 sierpnia. W tym dniu przyjmuje się duchy zmarłych przodków, przygotowując dla nich potrawy, w których za życia najbardziej gustowali. Przed drzwiami domów pali się papierowe banknoty i krążki ze złotej foli emitujące stare monety w kopertach adresowanych do zmarłych. Sens tego zwyczaju najogólniej mówiąc sprowadza się do zapewniania pomyślności zarówno śmiertelnikom, jak też zmarłym. Czternaście dni po Zhōngyuán Jié, aby się upewnić, że wszystkie głodne duchy wróciły do piekła, którego bramy podczas święta są otwarte, pali się na wodzie papierowe łodzie i latarnie, aby w ten sposób wskazać drogę zagubionym duszom. Podczas Zhōngyuán Jié odprawia się również modły za dusze zmarłych, którzy nie pozostawili potomków. Zgodnie z wiarą Chińczyków krążą one miedzy ziemią a niebem, dopóki nikt z żyjących się o nich nie zatroszczy. Zmarły, o którego dusze, nikt na ziemi nie dba, nie składając jej ofiar może stać się głodnym duchem zwanym gui. O osobie zmarłej w wielkim cierpieniu albo osobie, którą nie pochowano zgodnie z rytuałem również mówi się, że jest gui. Głodne duchy mają długie cienkie szyje, bo albo nikt ich nie karmi, albo jest to kara za złe uczynki popełnione za życia (duch z cienką żyją nie może przełykać). Chociaż w tym czasie odbywają się spektakle chińskiej opery (pierwszy rząd na widowni jest pusty – zarezerwowany dla zmarłych) a nawet burleski, to chińskiemu festiwalowi głodnych duchów nie można odmówić potencjału grozy, z którego zresztą skrzętnie korzystają azjatyccy filmowcy umieszczając akcję filmów w tym dniu (np. w „The Maid” Kelvina Tonga z 2005 r.)


Zhōngyuán Jié jest świętem taoistycznym, ale w tym samym dniu buddyści obchodzą własne święto zmarłych zwane Ullambana (Festiwal Wyzwolenia). Dlatego też siódmy miesiąc księżycowy nie bez kozery nazywa się Miesiącem Duchów. Z czasem buddyjskie i taoistyczne uroczystości poświecone duszom przodków stały się jedynym festiwalem - Chung Yuan Put.

O-bon – japońskie Święto Zmarłych

Najbardziej rozpowszechnioną odmianą buddyjskiej Ullambany jest jedno z najliczniej obchodzonych świąt w Japonii, O-bon (zwany też bon). Jest to skrót od słowa urabon, wywodzącym się z kolei od sanskryckiego słowa, ullambana, co znaczy „powieszenie do góry nogami”, co ma wyrażać wielkie cierpienie. Geneza święta sięga czasów Buddy Siakjamuniego (563-483 p.n.e.). Wtedy to jeden z jego uczniów Mokuren, by uchronić matkę od cierpienia i pobytu w królestwie głodnych duchów, za radą mistrza złożył ofiary piętnastego dnia siódmego miesiąca roku księżycowego. Gdy duch matki został uwolniony z królestwa złych duchów, Mokuren przepełniony wdzięcznością, wykonał taniec radości, który czasem zapoczątkował tradycyjne tańce na cześć duchów przodków zwane bon-odori. W 733 r. O-bon został wpisany do dworskiego kalendarza dorocznych uroczystości (nenjū-gyōji), stając się oficjalnym świętem państwowym, obecnym po dziś dzień.


O-Bon obchodzony jest zazwyczaj 10-15 sierpnia  (tzw. hachigatsu bon), choć w Tokio, Yokohamie i rejonie Tohoku uroczystości ku czci zmarłych odprawiane są około 15 lipca (tzw. shichigatsu bon). Według wierzeń w czasie tego święta dusze zmarłych przodków opuszczają raj i powracają na ziemię, żeby odwiedzić swoich bliskich. Z tym wierzeniem wiąże się zwyczaj zdobienia domowych ołtarzyków, butsudan oraz składania w nim ofiar  (m.in. z bitego ryżu i owoców) a także oświetlania domów specjalnymi lampionami – bōndōro, mającymi ułatwić duszom odnalezione krewnych. Dlatego też bōndōro wystawiane pierwszego dnia święta nazywa się „ogniami powitania” (mukaebi). O-Bon jest tradycyjnym czasem odprawiania modłów w świątyniach oraz odwiedzania grobów zmarłych z rodziny i składania ofiar w postaci miseczek z jedzeniem. W tym okresie odbywają się masowe migracje Japończyków do stron rodzinnych, gdzie znajdują się groby przodków. Na czas O-Bon zamyka się szkoły i zakłady pracy, a Japończycy mogą cieszyć się kilkoma dniami wolnego.


Obchodom święta towarzyszą różnego rodzaju imprezy, z których najpopularniejsze są tańce dla duchów – bon-odori, wykonywane we wsiach, na ulicach i placach miast. Uczestniczą w nich miliony ludzi, bo nie jest ważny styl, chodzi o to, żeby nie tylko uczcić zmarłych, ale także ich rozbawić. W różnych regionach Japonii przybierają rozmaite formy. Najciekawszą można spotkać w mieście Tokushima (12-15 sierpnia). Odbywa się w nim coroczny taniec zwany awa-odori, czyli „taniec głupców”, którego istota polega na niezgrabnym tańczeniu, przybieraniu dziwnych póz i robieniu jak najgłupszych min. Jedną z atrakcji awa-odori jest również wybór największego „głupca” wśród turystów.  Zabawna jest geneza tego tańca. Według legendy w 1587 r. władca Tokushimy Hachisuka Iemasa urządził dla mieszkańców suto zaprawiane sake przyjęcie w celu uczczenia ukończenia budowy pałacu. Pijani mieszkańcy odbyli szaleńczy „taniec” radości, który tak bardzo im się spodobał, że od tego czasu organizowano go co roku.         


Skoro pierwszego dnia O-Bon przywołuje się duchy przodków, by odwiedziły swoich bliskich, naturalne, że ostatniego dnia odprowadza się je z powrotem do raju, wskazując im drogę powrotną. Temu celowi służy zwyczaj zapalania pochodni przed domami oraz spuszczania na wodę małych tratw i łódeczek ze święcącymi lampionami (tōrō nagashi). Lampiony spuszcza się na wodę nie tylko, żeby dusze przodków mogły bez trudu znaleźć się ponownie w raju, lecz także, żeby uczcić pamięć wszystkich zmarłych w minionym roku albo, żeby upamiętnić ofiary wojen lub katastrof. Niektórzy Japończycy wierzą, że pochodzimy z wody, a zatem pływające lampiony symbolizują nasz powrót do źródła, z którego przybyliśmy.


Widowiskowym akcentem kończącym uroczystości O-Bon jest wypuszczanie fajerwerków zwanych stosownie okuribi, czyli „ognie odsyłające”. Jak można się domyślić grozę tego radosnego i niezwykle bogatego w zwyczaje święta tworzą jedynie horrory, mające w tym letnim okresie tradycyjnie premiery.   

Halloween po tajlanadzku

Pod względem egzotyki i barwności chińskie oraz japońskie święto duchów ustępuje tajlandzkim uroczystościom zwanym Bun Luang. Trwają one trzy dni i prócz odbywającego się pierwszego dnia festiwalu duchów, Phi Ta Khon, mają miejsce także dwa inne święta: Rocket Festival oraz Bun Pra Wate.  Co prawda nie celebruje się podczas tych uroczystości pamięć zmarłych, ale wielokolorowa procesja uczestników przebranych za różnego rodzaju duchy i monstra z wielkimi, strasznymi i zabawnymi maskami, przywodzi na myśl amerykański Halloween. Bun Luang odbywa się corocznie na początku lata w małej miejscowości na północnym wschodzie Tajlandii, Dan Sai („dzień zmarłych”). Interesująca jest geneza święta związana z  buddyjskim folklorem. Książe Vessandorn – jak głosi legenda – jedno z wcieleń Buddy udał się na długą wyprawę po swoim królestwie. Przez tak wiele lat nie było o nim żadnej wieści, że poddani sądzili iż zmarł. Gdy niespodziewanie powrócił w rodzinne strony, mieszkańcy tak bardzo się uradowali, że tańcami i głośną muzyką pobudzili zmarłych, którzy przyłączyli się do nich, świętując powrót księcia.


Najważniejszym wydarzeniem pierwszego dnia Bun Luang jest parada Phi Ta Khon na część ducha rzeki Mun, Phra U-pakut. Jego uczestnicy przywdziewają maski wyrzeźbione z pnia drzewa kokosowego, zaś charakterystyczne wielkie nosy wykonują z łupin orzecha kokosowego. Niektórzy z uczestników trzymają w dłoni drewniane noże w kształcie falusów, strasząc i rozbawiając nimi kobiety. Stroje są dziwaczne i różnokolorowe, pokryte rozmaitymi symbolami oraz przyozdobione doczepionymi welonami, frędzlami i wstążkami. Podczas przygotowywania kostiumów nikt z postronnych osób nie może ich zobaczyć. Po zakończonym święcie Bun Luang stroje wyrzuca się do rzeki Mun,  ponieważ ich posiadacze obawiają się, iż mogłyby one sprowokować prawdziwe duchy. Procesji przebierańców towarzyszą tańce oraz muzyka. Uczestniczące w niej osoby pragną w ten sposób wybłagać coroczny deszcz oraz pobłogosławić plony.


Drugiego dnia odbywa się Rocket Festiwal, którego największą atrakcją są fajerwerki odpalane ze specjalnych bambusowych kijów. W tym dniu organizuje się również konkursy na najlepsze maski, kostiumy oraz mosiężne płyty nagrobkowe. Największą popularnością cieszy się jednak konkurs taneczny na najlepszego tancerza.

Ostatniego dnia święta, Bun Pra Wate, uczestnicy zbierają się w miejscowej świątyni Wat Ponchai, by wysłuchać trzynastu kazań Buddy recytowanych przez buddyjskich mnichów.


Rzecz jasna, pamięć zmarłych przodków czci się nie tylko w Chinach czy Japonii a festiwale duchów organizuje się nie tylko w Tajlandii, lecz nie sposób wymienić ich wszystkich. Warto jednak zwrócić uwagę na sens azjatyckich uroczystości celebrujących świat zmarłych i duchów. W przeciwieństwie do Halloweeen, które dawano uległo komercjalizacji, zatracając swego ducha, istota dalekowschodnich świąt sprowadza się do głębokiej wiary w istnienie nierozerwalnego związku między życiem a śmiercią, miedzy ziemią a niebem i piekłem. Ponieważ zgodnie z tym przekonaniem życie nie kończy się z chwilą śmierci człowieka, tak ważne jest aby podczas naszego doczesnego żywota postępować zgodnie z nakazami sumienia. Ważne jest również by kultywować pamięć przodków. Bo dopóki pamiętamy, dopóty żyjemy, nawet gdy nasze ciało stało się karmą dla robaków.    


Artykuł pierwotnie został opublikowany w magazynie „Lśnienie” Nr 2, z lutego 2009 r.

 GHOST FESTIVAL

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz