piątek, 25 maja 2012

HANDPHONE (Haendeupon, Korea Płd., 2009)

 

 

O co chodzi?

 

Seung-min jest młodym, utalentowanym managerem agencji reklamowej. Właśnie prowadzi akcję promocyjną, mającą na celu wylansowanie młodej i atrakcyjnej gwiazdki, Jin-ah. Bohater nie tylko promuje dziewczynę, ale także romansuje z nią. Podczas jednej z gorących i upojnych nocy spędzonych z Jin-ah ktoś filmuje uprawiającą miłość parę. Seung-min otrzymuje na swój telefon ów z pozoru niewinny filmik, a dla niego wielce kłopotliwy. Co się bowiem stanie gdy zobaczy to nagranie jego żona, Jeong-yeon? Seung-min nie zastanawia się długo. Szybko udaje mu się ustalić filmowca-amatora i autora filmu. Okazuje się nim były chłopak Jin-ah, który zamierza nieco oskubać z pieniędzy managera. Seung-min bez problemu radzi sobie z szantażystą i odzyskuje kompromitujący go film, nie płacąc nic za jego odzyskanie. Pech sprawia, że bohater gubi swój telefon z niebezpiecznym nagraniem. Zrozpaczony stara się go odnaleźć, ale ubiega go przypadkowy znalazca. Zamiast jednak skontaktować się z Seung-minem kontaktuje się z jego żoną, sugerując niewierność męża. Od tego momentu rozpoczyna się śmiertelnie niebezpieczna gra między znalazcą telefonu a jego właścicielem.

 Znak jakości: koreański thriller


„Handphone” wpisuje się w najlepszą tradycję  koreańskiego thrillera a jest to tradycja ciesząca się zasłużoną sławą, wybiegającą poza granice kraju. Sława jest zasłużona, ponieważ filmowcy z Południowej Korei lubią i rozumieją istotę tej odmiany kina. Oczywiście trafiają się potknięcia jak przeestetyzowane, męczące „Rainbow Eys” (2007) czy nie do końca wykorzystująca swój potencjał „Princess Aurora”(2005), lecz zdecydowana większość koreańskich thrillerów to pozycje, których mogliby pozazdrości mistrzowie tej filmowej formy, czyli Amerykanie. „Tell Me Something” (1999), “Say Yes” (2001), „Memories of Murder” (2003) czy „The Chaser” (2008) to tylko przykładowe tytuły, które warto zapamiętać. Z całą pewnością warto zapamiętać też tytuł omawianego filmu Kima Han-mina. „Handphone” bowiem to kolejny dowód na to, że koreański thriller wciąż miewa się znakomicie.

Fabuła skrojona jest wedle najlepszych wzorców mistrza Hitchcocka. Bo też mamy do czynienia z formułą thrillera szczególnie ulubioną przez wielkiego Anglika, czyli everymanam przez przypadek wplątany w labirynt intryg. Seung-min może nie jest statystycznym „panem Kowalskim”, a na dodatek jego pozycja społeczna i zamożność mają znaczenie, to z pewnością przypadek wplątuje go w serię wymykających się jego kontroli zdarzeń, które nie mogą się obyć bez ofiar. Tylko czy rzeczywiście całe pasmo nieszczęść, które sprowokowała nieszczęsna komórka z „domowym porno”, można zrzucić na niezależny od bohatera i nieprzewidywalny przypadek? Oczywiście, nie. I tu rozchodzą się drogi koreańskich twórców i mistrza Hitchcocka. Ten drugi traktował swoje thrillery przede wszystkim jako doskonałą rozrywkę, w których najważniejsza była gra z widzem i jego oczekiwaniami. Reżyser „Handphone” ma znacznie większe ambicje.

„Zły” dobry, „dobry” zły

Pilnując cały czas by akcja rozwijała się logicznie, zaskakująco i nieprzewidywalnie i by tempo zbytnio nie zwalniało, Kim ani przez moment nie gubi swoich bohaterów i ważkiego przesłania. Twórcy filmu bowiem wiele uwagi poświęcają społecznemu otoczeniu bohaterów oraz ich relacjom z nim. Seung-min jest rzutkim młodym mężczyzną, robiącym błyskotliwą karierę w branży reklamowej. Jest też osobą, która nie waha się przed niczym by osiągnąć wyznaczony cel. Jest zdobywcą i wojownikiem. Gdzieś w tym pędzie do posiadania zagubił jednak kilka rzeczywiście istotnych rzeczy. Zaniedbuje żonę, zdradza ją bez większych skrupułów i nauczył się zawłaszczać dla siebie osoby i rzeczy. A przecież ma na sumienie nie tylko małżeńską niewierność, egoizm i cynizm. Seung-min zatracił „maniery”. Ale właśnie o manierach, czyli inaczej o zasadach uczciwych ludzi, przypomni mu przypadkowy znalazca telefonu i szantażysta, Yi-gyu.

Yi-gyu jest niezwykle interesującą postacią, bo to jemu przypadła rola „czarnego charakteru”. Tylko czy rzeczywiście „czarnego”? Twórcy filmu świadomie igrają konwencją stalker movie, która nakazuje by antagonista pozytywnego bohatera był postacią złą, zepsutą do szpiku kości i żeby widz życzył mu jak najgorzej. W „Handphone” ten schemat postawiony jest na głowie. Bo to „czarny charakter” wzbudza więcej sympatii niż pyszałkowaty Seung-min, ponoszący zasłużoną karę za swój nędzny, bo pozbawiony miłości i szczerości, żywot. Widz kibicuje „czarnemu charakterowi” także dlatego, że Yi-gyu przedstawiony jest jako osoba, która kieruje się zasadami uczciwego życia i pełnego szacunku dla drugiego człowieka postępowania. Zasady te stara się wprowadzać także w miejscu pracy, czyli hipermarkecie, gdzie zatrudniony jest jako kierownik zmiany. Niestety klienci bezwzględnie wykorzystują szlachetność Yi-gyu i nadużywają naczelnej zasady sklepu: „klient ma zawsze racje.” Bohater nie tylko przyznaje rację marudnej klientce, ale godzi się na upokorzenia a nawet pobicie. Czy jest aż takim idealistą? Oczywiście, że nie. Kieruje nim bardzo konkretna motywacja – potrzebuje pieniędzy na leczenie ciężko chorej matki. Zależy mu na pracy, ale jak sam przyznaje, także na „manierach”. Czyli na tym czego pozbawiona jest spora część klientów, których musi usłużnie traktować. A jednak gdzieś w nim kumulują się te wszystkie upokorzenia i chamstwo kupujących. Gdy znajduje telefon z kompromitującym filmem, otrzymuje nagle szansę odegrania się na społeczeństwie, które tak bardzo go zawiodło. „Handphone” nie opowiada jednak o zemście Yi-gyu na właścicielu telefonu. Yi-gyu, orientując się kim jest w rzeczywistości Seung-min, dąży do tego, by cyniczny manager zrozumiał jak wiele zła wyrządził swoim egoizmem i instrumentalnym traktowaniem bliskich osób. I w ostatnim ujęciu Seung-min w końcu pojmuje jak wiele stracił w swoim życiu, nie kochając i nie szanując najbliższych.

„Życiowo” na 8

Nie dajmy się jednak zwieść prostemu podziałowi na „dobrego” szantażystę i „złego” Seung-mina. Najmocniejszą stroną filmu jest precyzyjny i psychologicznie wiarygodny portret pary głównych bohaterów, którzy podejmują decyzje, nie według z góry ustalonego schematu, lecz pod wpływem emocji. Ten emocjonalny charakter postaci wypada na ekranie, dzięki rewelacyjnej grze Parka Yong-woo (Yi-gyu) oraz Eom Tae-woonga (Seung-min,) bardzo „życiowo”. Yi-gyu postawiony ostatecznie w sytuacji bez wyjścia nie cofnie się przed niczym i staje się prawdziwie niebezpieczny, a Seung-min zrobi wszystko, by ratować zagrożone życie żony. Emocje zresztą tryskają jak gejzer w tym filmie. Napięcie, gdy po nieco leniwym początku, wskoczy w końcu na właściwe tory, nie opuszcza widza ani na moment. Intryga w obrazie Kima jest prowadzona po mistrzowsku. Twórcy filmu panują od początku do końca nad historią. Wykładają kolejne asy z rękawa na stół dokładnie w tym momencie, w którym powinny się pojawić. Trudno doprawdy znaleźć w „Handphone” słaby punkt, choć jeśli już to nieco rozczarowuje finał, który nazbyt bardzo zbliża się do konwencjonalnego rozstrzygnięcia pojedynku między bohaterem a jego prześladowcą, które znamy z całego mnóstwa podobnych filmów. Mimo tego drobnego mankamentu z czystym sumieniem oceniam film na mocną „ósemkę”!

Tekst pierwotnie ukazał się na stronie www.horror.com.pl


MOJA OCENA: 8/10

Więcej o HANDPHONE


REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Wedle najlepszych wzorców Mistrza Alfreda oraz koreańskiej „szkoły” thrillera. Czyli nuda nam nie grozi, ani nawet natrętny postmodernizm.
Zgubne skutki zgubienia telefonu komórkowego w popadającym w moralną zgubę koreańskim społeczeństwie.
Gdy ludzie zapominają o „manierach” a świat o zasadach, czyli niby thriller a tak naprawdę moralitet.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz