piątek, 18 maja 2012

NOT ONE LESS (Yi ge dou bu neng shao, 1999, Chiny)



O co chodzi?
Współczesne Chiny. Porzucona gdzieś w górach mała wioska. Tamtejsza szkoła ma powazny problem, ponieważ nauczająca okoliczne dzieciaki nauczycielka Gao zmuszona jest na miesiąc wyjechać do umierającej matki. Znalezienie zastępstwa staje się najplenniejszą sprawą dla naczelnika wioski, ponieważ stopniowa wykrusza się liczba uczniów uczęszczających na zajęcia.  Z braku innych kandydatów na stanowisku nauczycielki zatrudniona zostaje trzynastoletnia Wei Minzhi z sąsiedniej wsi. Dziewczynka nie ma żadnego pojęcia o nauczaniu, ale ponieważ sołtys obiecał jej, że jeśli uda się jej zatrzymać uczniów w komplecie, otrzyma wypłatę. Wei każe dzieciom przepisywać różne teksty z tablicy, a sama zamyka drzwi szkoły i siedząc na progu pilnuje, by nikt nie opuścił budynku. Jednakże i tak nie udaje się jej upilnować jednego z uczniów dzieśięcioletniego Zhang Huike, który pewnego nie pojawia się na lekcjach. Okazuje się, że jego matka wysłała go do miasta, by poszukał pracy. Zrozpaczona, ale i zdesperowana Wei postanawia zdobyć pieniądze na bilet i odszukać chłopca.

Scenariusz: życie

Twórczość najsłynniejszego z reżyserów Piątej Generacji Zhanga Yimou, z grubsza przebiega dwutorowo. Z jednej strony oszałamiające widowiska, warte dziesiątki milionów dolarów superprodukcje, takie jak  „Hero”, „Domu latających sztyletów”, „Cesarzowa”, opowiadające o zamierzchłych dziejach Chińskiego Cesarstwa, z drugiej zaś kameralne dramaty rozgrywające się przeważnie w dwudziestowiecznych Chinach: „Ju-Dou”, „Opowieść o Qiu Ju”, „Droga do domu”, „Tysiące mil samotności” czy najnowszy „Pod drzewem głogu”  I choć dzięki tym wielkim historyczno-kostiumowym widowiskom, a także reżyserii ceremonii otwarcia i zamknięcia Olimpiady w Peknie, o Zhangu głośno jest na świecie, miano jednego z najznakomitszych, współczesnych, chińskich reżyserów zawdzięcza tym o wiele skromniejszym produkcjom. Warto przypomnieć sobie jedną z nich, pochodzący z roku 1999, film pt. „Wszyscy albo nikt” („Not One Less”).

Dzieło Zhanga Yimou to jeden z najwybitniejszych filmowych przykładów, potwierdzających starą prawdę, że najlepsze scenariusze pisze życie. Reżyser, przeczytawszy przypadkiem w jedynym z magazynów historię Wei Minzhi, biednej wiejskiej trzynastolatki, nie miał wątpliwości, że trafił na swój „temat”. Postanowił przenieść historię ż życia wziętą na ekran. Dostrzegł w niej materiał na opowieść o ważkim społecznym problemie, co rok bowiem ponad milion chińskich uczniów z wiejskich rejonów porzuca szkołę, by ciężko pracować na roli lub szukać szczęścia w mieście. Ale Zhang zamierzał także opowiedzieć o determinacji i poświęceniu młodej bohaterki. W filmie, który stanowi wierną rekonstrukcję faktów, główną rolę nie mógł zagrać nikt inny, jak „prawdziwa” Wei Minzhi. Dodajmy od razu - zagrała wspaniale. Wydawałoby się, że nic prostszego, jak powtórzyć na ekranie, to co przytrafiło się jej w realnym życiu. Ale nagrodzona na Festiwalu w Los Angeles nagrodą Young Artist Award, Wei pokazała, że słowo „grać” w jej przypadku nie jest przesadzone. Dziewczyna stworzyła bowiem autentyczną aktorską kreację, w której nie ma nic z nieudolnej amatorszczyzny. Na ekranie bywa na przemian irytująca, wzruszająca, nieporadna, przedsiębiorcza, a w każdym swoim geście i słowie - niewiarygodnie naturalna i przekonująca. Ale słowa uznania należą się także pozostałym dziecięcym aktorom, odtwarzającym na ekranie samych siebie w sposób równie naturalny i prawdziwy, co główna bohaterka. Oczywiście, duża w tym zasługa Zhanga, który tak wspaniale poprowadził naturszczyków, iż zagrali jak profesjonaliści.

Jak zdobyć kredę, autorytet i bilet na autobus

Że fabuła filmu Zhnanga jest pisana przez życie widać w nieustannym zaskakiwaniu widza wydarzeniami tyleż kuriozalnymi, co możliwymi tylko w prawdziwym życiu. Już fabularny punkt wyjścia można tak właśnie określić: oto trzynastoletnia dziewczynka przybywa do zapadłej wiejskiej dziury by zastąpić nauczyciela. Zastępczyni jest niewiele starsza od swoich uczniów, a jedyne co potrafi, to zaśpiewać jedną piosenkę. Dopiero z czasem odkryje w sobie zamiłowanie do matematyki i niemałe zdolności w tym kierunku. Jednak pierwsze dni jej pracy w szkole polegają na spędzaniu do klasy rozbisurmanionych dzieciaków i zamykaniu ich na klucz. Wei, z początku, nie ma ambicji, by czegokolwiek nauczyć swoich niesfornych podopiecznych, lecz by nie pozwolić żadnemu z uczniów porzucić szkoły, bo jest to konieczny warunek otrzymania obiecanej pieniężnej nagrody. Pierwsza połowa filmu jest więc opowieścią o dojrzewaniu do odpowiedzialności, o z dobywaniu autorytetu przez konsekwentne, cierpliwe i wytrwałe dążenie do celu, ale także o rodzącej się głębokiej przyjaźni między, narzuconą z zewnątrz i obcą „nauczycielką Wei” a jej rozbrykanymi podopiecznymi - dziećmi w różnym wieku i o różnych, czasem bardzo trudnych, charakterach. Kulminacją procesu wzajemnego zbliżania się Wei i jej uczniów są wspólnie podejmowane wciąż na nowo próby zdobycia pieniędzy na autobusowy bilet do miasta.

Na pierwszym planie w tej części filmu znajduje się jednak konflikt Wei z klasowym rozrabiaką i najbiedniejszym uczniem, Huike. Konflikt o tyle niezwykły, że rozgrywający się niemal między rówieśnikami, których różni jedynie społeczna rola „nauczyciela” i „ucznia”. O tyle też zaskakujący, że Wei będzie zmuszona zawalczyć o sprawiającego jej największe kłopoty ucznia. Bilet na autobus, który dziewczynka próbuje tak zawzięcie zdobyć, ma być jej przepustką do miejskiego świata, w którym pracy i powodzenia szuka niepokorny Huike. Dziewczynka wyrusza by go sprowadzić, ale zdanie nie będzie proste.

Wei w wielkim mieście

Druga połowa filmu rozpoczyna się w miejskiej scenerii, a kamera tym razem skupia się na samotnej, zagubionej Wei i na jej rozpaczliwych, ale niezłomnych próbach odnalezienia chłopca. Reżyser, a pamiętajmy, że tak naprawdę jest nim, samo życie, co chwila rzuca kłody pod nogi młodziutkiej bohaterki. Problemem okazuje się już samo dotarcie do miasta. Kiedy bohaterka zostaje wyrzucona z autobusu za jazdę na gapę - nie zawraca, tylko pieszo, a potem autostopem, pokonuje drogę do miasta. Gdy już do niego dotrze, okaże się, że Huike nie mieszka pod wskazanym adresem. Ogląda się tę drugą połowę filmu niemal jak thriller- tyle w nim emocji. Gdy tylko na horyzoncie pokaże się nadzieja, zaraz okazuje się ona złudna. Wei, prawie jak mityczny Syzyf, mozolnie i z godną podziwu determinacją, walczy z przeciwnościami losu. Nigdy się nie podaje, nigdy nie rezygnuje, uparcie i namolnie próbuje osiągnąć cel, nie zraża się niczym, nie pozwala się spławić i odpędzić, a jednak w końcu zapłacze. Bezradna wobec strażniczki, która sztywno trzymając się przepisów, stanie jej na drodze ostatecznej szansy nawiązania kontaktu z Huike. Czasem wręcz irytująca w swym oślim uporze Wei zjednuje jednak bez reszty serca widzów. Nie jest ona w twórczości chińskiego twórcy jedyną kobiecą postacią o takiej dzielności i sile charakteru. Najbliższą krewną wydaje się być Qiu Ju, z filmu „Historia Qiu Ju”, ale prawie każda z kobiecych postaci w „wiejskich filmach” Zhanga wykazuje niebywały hart ducha.

Finał filmu przejmujemy z wielką satysfakcją. Choć brzmi on wręcz bajkowo, a w wymiarze społecznym bynajmniej nie stanowi rozwiązania społecznego problemu masowego exodusu młodych ludzi, porzucających naukę, to przyjmuje się go jako zasłużoną nagrodę za dzielność i wytrwałość małej Wei.

Prowincja Zhanga Yimou

”Wszyscy albo nikt”, odwołując się do paradokumentalnej stylistyki, nawiązuje zarówno do wiejskich filmów Zhanga „Czerwone sorgo”, „Ju Dou”, „Historia Qiu Ju”, „Droga do domu”, „Tysiące mil samotności”), jak i angielskiego neorealizmu (filmy Kena Loacha i Mike Leigha). Jest także interesującym przykładem współzależności fikcji i pozafilmowej rzeczywistości. Z jednej strony dzieło Zhanga odtwarza autentyczne wydarzenia, bohaterami są prawdziwi uczestnicy, grający samych siebie, z drugiej strony zaś film nie wyzbywa się ingerencji artysty. W filmie nie brak przecież kadrów, które nie maja charakteru odtwórczego. Jest też wiele innych przejawów wkraczania w materię napisanej przez życie historii: montaż, muzyka, zdjęcia. W jakim więc stopniu kamera rejestruje życie, a w jakim go kreuje? Czy Zhang Yimou jest jedynym autorem filmu?

W filmie, nie po raz pierwszy, pojawia się portret chińskiej prowincji, o której w naszym kręgu kulturowym, powiedzielibyśmy, że jest zapomniana przez Boga i ludzi. Zhang znał z autopsji życie i mieszkańców wiejskich terenów Chin. Jako „źle urodzony”, syn byłego oficera Kuomintangu oraz młodszy brat oskarżonego o szpiegostwo brata, skrywającego się na Tajwanie, poddany został „reedukacji”. Siedem lat spędził na wsi, pracując w fabryce włókienniczej. Ponieważ były bystrym obserwatorem, wiele z doświadczeń zdobytych w tamtym czasie wykorzystał w pracy nad „wiejskimi filmami”. Ale Zhang nie tylko portretuje prowincję, on także konfrontuje ją z miastem, pokazując jak wielka przepaść dzieli miasto i wieś. Miasto jawi się jako zupełnie obca, niezbadana planeta, na której nawet czas płynie inaczej, szybciej. Tym większy heroizm Wei, która w całkowicie obcej jej rzeczywistości, potrafiła nie tylko przetrwać, lecz również osiągnąć wytyczony cel.

Z pewnością to dzięki młodym, wyjątkowym aktorom, „Wszyscy albo nikt” jest przede wszystkim film wielkiego wzruszenia. Z pozoru wywołanie u widza emocjonalnego odbioru nie było zadaniem trudnym, skoro film „oparto na faktach”, najważniejszymi postaciami są w nim dzieci, a fabuła jest opowiedziana z punkt widzenia trzynastoletniej Wei. Lecz w istocie, trzeba było ręki mistrza, aby z jednej strony historia nie zamieniła się w natrętną publicystykę a z drugiej - by film nie wpadał w pułapkę taniego sentymentalizmu. Zhang z gracją i niebywałym wyczuciem ominął wszelkie czyhające na niego niebezpieczeństwa, opowiadając jedną z najpiękniejszych, najbardziej wzruszających i zachwycających historii, jakie było dane mi obejrzeć.

MOJA OCENA:10/10


Recenzja pierwotnie ukazała się na stronie http://film.org.pl/

REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Z kamerą wśród chińskiej, biednej, brzydkiej, nieciekawej, ale jakże fascynującej codzienności wsi i miast. W najlepszym paradokumentalnym stylu.  
Prawdziwi mężczyźni nie płaczą. Ale na tym filmie będą ryczeć jak bobry. Fenomenalna Wei Mei w jednym z najpiękniejszych, głęboko poruszających filmów o harcie ducha, uporze i wytrwałości w historii napisanej przez życie.
Bądź wierny! Idź!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz