czwartek, 22 października 2015

THE SWIMMERS (Fak wai nai gai thoe, Tajlandia, 2014)



The Swimmers (2014) on IMDb

®®®®®®®®®® 7/10



Być może egzotyczne nazwisko reżysera „The Swimmers”, Sopona Sukdapista nie jest tak dobrze kojarzone przez fanów horroru, jak słynnego twórcy „The Ring-Krąg” czy mistrza kina ekstremalnego, Takashiego Miike, ale tajlandzki reżyser i scenarzysta z każdym swym kolejnym filmem zbliża się do czołówki twórców azjatyckiej grozy. Najnowszy, pochodzący z 2014 obraz Tajlandczyka, „The Swimmers” to dowód na to, że reżyser nie zgubił formy ze swego najsłynniejszego, kultowego horroru „Ladaland”(2011). Bo „The Swimmers” to jeden z najlepszych horrorów tego roku z Żołtego Kontynentu.

Perth i Tan są przyjaciółmi, ale także rywalami w sportowym pływaniu. Rywalizacja pomiędzy nimi wkrótce przybiera inny charakter. Tan jest nie tylko o wiele bardziej utalentowany, ale też jest w związku ze śliczną Ice, w której skrycie podkochuje się jego przyjaciel. Niespodziewane, tajemnicze samobójstwo dziewczyny poddaje ciężkiej próbie przyjaźń między bohaterami. Tan jest zrozpaczony, ale przekonany, że Ice odebrała sobie życie z powodu zawodu miłosnego. Pała żądzą zemsty na tym, kto złamał jej serce. Perth zaś ukrywa przed przyjacielem mroczną tajemnicę i robi wszystko, aby nie wyszła ona na jaw. Tylko duch-samobójczyni zna prawdę i prześladuje Pertha.


Fabuła nie brzmi zachęcająco, ale Sopon Sukdapist to specjalista od konwencjonalnych historii, które przepuszcza przez sito pełnego emocji dramatu, psychologicznego napięcia i pomysłowej, mądrze ukazywanej grozy. W „The Swimmers” Tajlandczyk sięga zatem po kilka skutecznie sprawdzających się na ekranie środków, które pozwalają rozruszać skostniałe schematy i zgrane motywy. Na poziomie narracji zatem rezygnuje z przyczynowo-skutkowego opowiadania a wykorzystuje bardziej skomplikowaną metodę relacjonowania wydarzeń, przeplatając przeszłość z teraźniejszością. Przy czym ta naprzemienna narracja nie jest prowadzona chaotycznie, ale precyzyjnie odkrywa mroczne tajemnice bohaterów, dostarczając stopniowo kolejnych brakujących elementów w układance, której pełny obraz poznajemy dopiero w końcowych fragmentach filmu. Wybór tego rodzaju sposobu opowiadania znajduje wyraz także na głębszym poziomie. W Tajlandi, jak przystało na kraj zanurzony w tej religijno-filozoficznej tradycji, nauki buddyjskie są powszechnie znane, a wedle ich przeszłość determinuje teraźniejszość, a także przyszłość i to czasem bardzo odległą. A wpływ tego, co przeszłe na teraźniejsze życie bohaterów, jest właśnie najważniejszą siłą motywującą postępowanie bohaterów.


Kolejny element, który na ekranie wypadł niezwykle udanie, mimo pozornej banalności fabuły, to odstępstwa od standardów tajlandzkiego kina grozy. Te standardy w największym skrócie to: zemsta zza grobu, liczne sceny z duchem, efekty komputerowe oraz utrzymana w buddyjskim duchu umoralniająca nauka, do której horror powinien skłaniać, a którą można krótko wyrazić: za każde wyrządzone zło trzeba będzie zapłacić. A jak te „żelazne reguły” tajlandzkiej grozy filmowej przedstawiają się filmie Sukdapista? Po pierwsze w „The Swimmers” tylko na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy do czynienia ze zgranym do cna motywem ducha wymierzającego sprawiedliwość w odwecie za doznane za życia krzywdy. Sukdapist prawie w ogóle nie pokazuje długowłosej zjawy, która po setkach obejrzanych filmów może wywoływać tylko wzruszenie ramionami, a nie strach. Zamiast tego w mistrzowski sposób wykorzystuje zasadę par pro toto (część zamiast całości), która sprawdza się nie tylko w literaturze, ale także w kinie, jeśli tylko trafi na reżysera zdolnego zrobić z niej użytek. A Sukdapist to potrafi. Zazwyczaj więc zamiast nużącej dosłowności i konwencjonalnych do bólu zagrań, straszy nas atmosferą pełną napięcia, grą między ciszą i bezruchem a nagłym ożywieniem, pokazuje nogi, rozmazany fragment głowy a upiorną twarz tylko przez krótką chwilę. Efekt jest rewelacyjny! Warto też dodać, że reżyser pilnuje również, aby nie przedobrzyć z ilością strasznych momentów, bo ilość wcale nie zamienia się w jakość, za to skutecznie tę jakość obniża. Dzięki temu, choć momenty grozy nie są liczne, ale za to znakomicie zainscenizowane. Ale jeszcze większym odstępstwem jest moralna dwuznaczność przedstawionej opowieści, a zwłaszcza jej finał. Nie ma w tym filmie dziewic, które w nagrodę za seksualną czystość los obdarza ocalenie z rąk „czarnego charakteru”. Główny bohater, pod powierzchnią sympatycznego młodzieńca, skrywa duszę tchórza, konformisty, oszusta i … tego nie zdradzę. Jego adwersarz Tan, to owładnięty żądzą zemsty osobnik o psychotycznych skłonnościach, a stojąca między nimi dziewczyna, Ice to bezwzględną manipulatorka. Na ekranie oglądamy bowiem młodzież ano domini 2014 i choć buddyści mogą się zżymać na reżysera, to sukces kasowy obrazu Sukdapista świadczy, że młoda publiczność dojrzała na ekranie siebie.


Wielu recenzentów zwraca uwagę na ten krytyczny, ale trafny kontekst społeczny. Znaczącą rolę w filmie odgrywa bowiem Facebook, laptopy, komórki a zdjęcia do filmu nie bez kozery realizowano w bogatym Chon Buri, nadmorskim mieście słynącym ze snobistycznej młodzieży. Tacy też główni bohaterowi filmu, większość czasu spędzający na facebookowych czatach, rozmawiając przez komórki, czy też na przygodnym seksie. „The Swimmers” skupia się w sposób szczególny na tym ostatnim, ukazując nie tylko niebezpieczeństwa seksu bez zabezpieczeń, ale skrywający się za nimi bezrefleksyjny hedonizm oraz skrajny konsumpcjonizm przejawiający się nie tylko w gadżetomanii, ale przede wszystkim w traktowaniu miłości i drugiego człowieka jako wymienialnego przedmiotu.


Psychologicznie rzetelny, pełen zaskakujących jak na horror momentów napięcia (świetny wątek zniszczonej komórki Ice) oraz ożywczej, inteligentnej grozy ma w sobie coś jeszcze, co dobitnie świadczy, że Sukdapist to nie tylko sprawny rzemieślnik umiejący nakręcić ładnie sfilmowany horror (tak jak „The Swimmers” czy jego poprzednie filmy). Ale to także prawdziwy autor filmowy. I mam na myśli nie tylko fakt, że pisze scenariusze do reżyserowanych przez siebie obrazów, lecz że odznacza się własnym stylem. Jednym z jego przejawów jest uwaga, jaką poświęca detalom. Detalom z pozoru nieistotnym, może nawet niezauważony przez widza, ale dopełniającym, dopowiadającym i ubogacającym przekaz. O to dwa przykłady z „The Swimmers”. Gdy Perth czyta na swoim facebookowym profilu komplementujące go komentarze po zwycięstwie odniesionym w zawodach, pływackich jeden z użytkowników „wyłamuje się” z tego sielankowego odbioru. Pozostawia komentarz, wedle którego Perth wygrał, tylko dlatego, że jego rywal Tan nie brał udziału w zawodach. Chłopak natychmiast usuwa komentarz. Drobna rzecz, a ile mówi o charakterze Pertha i jego stosunku do Tana. Innym razem, Tan próbuje dostać się na profil Ice, aby dowiedzieć się z kim korespondowała w ostatnich dniach jego dziewczyna. Hasło, które wpisuje, składa się z liczby 996 oraz liter P I. Ten szczegół wymaga już pewnej znajomości kultury Wschodu albo... co najmniej tajlandzkich horrorów. Cyfra 6 jest bowiem uznawana w Tajlandii za przynoszącą nieszczęście (jej wymowa jest taka sama jak słowa „paść, upaść, spadek”), 9 to odwrócona 6, a dwie litery PI oznaczają fonetyczną wymowę słowa „phii”, czyli „duch”. Te drobiazgi, detale, pozornie mało lub wcale nieważne dowodzą, że Sukdapist nie realizuje swych filmów według z góry ustalonego szablonu, ale w twórczy sposób nad nim pracuje, dodaje od siebie, poszerza przekaz filmu a uważnym widzom, daje sporo satysfakcji. Takie filmy, a zwłaszcza takie horrory ogląda się z przyjemnością, bo znaczy, że twórca szanuje swych odbiorców i ufa w ich inteligencję.

Czy coś się zatem nie udało? Prolog będzie wymagał od fanów grozy nieco cierpliwości, horror jest zresztą w tym filmie raczej na drugim planie, a głośne BUM! przy każdej jump scene może zirytować najbardziej opanowanego miłośnika filmowego straszenia. Niewiele też nowego dowiadujemy się w kwestii horroru antyaborcyjnego, z którego formuły czerpie obraz Sukdapista. Ale to są właściwie drobiazgi, które w znaczący sposób nie wpływają na moją ocenę. 






Brak komentarzy :

Prześlij komentarz