niedziela, 31 stycznia 2010

THE CHASING WORLD (Japonia, 2008)



PO DRUGIEJ STRONIE RZECZYWISTOŚCI


Pewnego dnia coś niedobrego zaczyna dziać się w Tokio. Japoński urzędnik w biały dzień zostaje trafiony piorunem, zmierzając ulicą do biura firmy, kobieta w średnim wieku ginie zmiażdżona przez spadające na nią metalowe słupy, uczennica wbiega pod nadjeżdżający pociąg. A to dopiero początek serii makabrycznych wypadków i dziwnych samobójstw, które ogarnia całą Japonię. Wszystkie ofiary tej niepokojącej plagi zgonów łączy …nazwisko.Sato.

Film Issei Shibaty, producenta dwóch raczej mało udanych części „The Locker” , zaczyna się wielce obiecująco. I dalej jest też całkiem obiecująco. Bohaterem filmu jest młody Tsubasa Sato, uczeń jednego z liceów prześladowany przez kolegę Hiroshiego, który stara się o przyjęcie do yakuzy. Podczas jednej z konfrontacji z prześladowcą Tsubasa znika. Budzi się w dobrze znanym mu świecie, w którym zaszła istotna zmiana. Jego dwaj najbliżsi koledzy są gejami i go nie poznają. Hiroshi również go nie zna i co ciekawe dramatyczne okoliczności sprawiają, że staje się przyjacielem Tsubasy. Ale nie są to jedyne zmiany. Nad Tokio wznosi się gigantyczna wieża, w której sprawują dyktatorskie rządy Imperator, a po ulicach grasują zabójcy zwani monsters. Ubrani w czarne płaszcze i wyposażeni w ostre druty przemierzają miasto, zabijając lub wyłapując wszystkich, którzy noszą nazwisko Sato. Obaj bohaterowie są w poważnych tarapatach. Z pomocą przychodzi im siostra Tsubasy, Ai, która nie jest jednak siostrą chłopaka. Jak wyjaśnia - jest substytutem, a świat, w którym znalazł się główny bohater - światem równoległym.

Światy równoległe to nie pierwszyzna w szeroko pojętej popkulturze. Wszyscy znają trylogię „Matrixa”, wielu z pewnością miał okazję obejrzeć „Donnie`ego Darko” i „Labirynt fauna” , miłośnicy kina azjatyckiego mogliby jeszcze dodać „Od-Rodzenie” braci Pang? A przecież jest jeszcze animowana „Coralina” na podstawie powieści Neila Gaimana i Kingowskie „Langoloiery” ze zbioru „Czwarta po północy?” oraz cała ogromna reszta.

Największa wartość obrazu Shibaty zawiera się w przedstawieniu tego niezwykle fascynującego założenia w konwencji realistycznej. Przynajmniej w założeniu. Wymienione tytułu dzieł filmowych i literackich sugerowały, że obok naszego codziennego świata istnieje też świat fantastyczny, baśniowy, niekiedy mroczniejszy i straszniejszy niż ten nas otaczający. W „The Chasing World” otrzymujemy próbę realistycznego (ale nie realnego) ukazania alternatywnej rzeczywistości. Próbę chwalebną, bo ten „drugi świat” staje się łatwiejszy do zaakceptowania, lecz próbę też niestety nieudaną. Nawiązania do „Gwiezdnych wojen” (postać imperatora i jego świty) wypadają marnie i świadczą o braku pomysłu. Umowność, prowizorka, logiczne dziury kłują po oczach. Nie sądzę, żeby wynikały one z nieudolności twórców filmu, lecz raczej z niskiego budżetu. W tego rodzaju historiach, gdy pragnie się powołać na ekranie w pełni wiarygodny i autonomiczny świat, wszystko musi być zapięte na ostatni guzik. Nie może być mowy o killerach ubranych w czarne płaszcze i plastikowe maski. Fabuła „The Chasing World”, oparta na powieści Yusuke Yamady, ma spory potencjał, dlatego jako jednemu z niewielu azjatyckich obrazów przydałby się mu obrazowi hollywoodzki lifting. Wpompować w film kilkadziesiąt /kilkaset milionów dolarów, zainwestować w kostiumy, scenografie, efekty specjalne oraz w gaże scenarzystów, którzy załataliby wszystkie fabularne dziury i moglibyśmy otrzymać solidne, wciągające kino akcji z elementami science-fiction. Panowie producenci zza Oceanu dajcie spokój azjatyckimi horrorom. „The Chasing World” jest filmem dla was!

Tekst o ŚWIATACH RÓWNOLEGŁYCH

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz