O co chodzi?
Toshiki Katayama jest
pracownikiem biura projektów; typowym salarymanem. Pewnego wieczoru
wracając do domu w jednym z zaułków dostrzega grupę wyrostków,
którzy katują bezdomnego. Na zwrócenie uwagi nastolatkowie
odpowiadają agresją. Wywiazuje się między nim bójka, w wyniku
której salarymanowi udaje się pokonać przeciwników. Jednym z nich
jest Akira Kamiki, młodzieniec, który zaatakował Katayamę nożem.
Sprawa znajduje swój finał na pobliskim komisariacie., ale bez
żadnych konsekwncji dla młodocianych napastników. Wydaje się, że
bójka między Katayamą a bandą wyrostków na tym się zakończy,
ale po pewnym czasie dochodzi do tragedii. Yoka, żona Toshiki traci
z oczu kilkuletnią córeczkę, Ayano, bawiącą się na placu zabaw.
Ciało zamordowanej dziewczynki zostaje znalezione po kilku dniach.
Wkrótce policja łapie również sprawcę tej okrutnej zbrodni:
Akirę Kamikiego. Ponieważ sprawca jest nieletni może być skazany
jedynie na pobyt w poprwaczaku. Pogrążona w rozpaczy Yoko popełnia
samobójstwo, skacząc z dachu, natomiast przepełniony cierpieniem,
gniewem, bezradny wobec bezdusznej litery prawa Katayama zamierza za
wszelką cenę pomścić śmierć najdroższych mu osób.. Okazja ku
tem pojawia się, gdy po odsiedzeniu niecałych dwóch lat Akira
wychodzi na wolność.
Odcięta głowa na
szkolnej bramie
27 maja 1997 r. na
spieszących na lekcje uczniów szkoły podstawowej Tainohata w Kobe
czekała makabryczna niespodzianka: odcięta głowa jedenastoletniego
Juna Hase zawieszona na bramie. W ustach wetknięta została
karteczka, na której ktoś napisał: „To jest początek gry.
Głupia policja, powstrzymajcie mnie, jeśli potraficie. Chcę
widzieć umierających ludzi, to jest dreszcz emocji, który skłania
mnie do morderstw”. Autorem tych słów oraz sprawcą
szokującej zbrodni był czternastoletni Sakakibara Seito – to
pseudnim sprawcy, gdyż japońskie prawa zabrania ujawniania danych
identyfikujących nieletnich sprawców. W toku śledztwa wyszło na
jaw, że Sakakibara dopuścił się jeszcze jednej zbrodni: 16 marca
1997 r. śmiertelnie pobił stalową rurą dzieściecioletnią
dziewczynkę Ayakę Yamashitę.
Sprawa nieletniego
mordercy z Kobe zbluwersowała opinię publiczną, co znalazło
przełożenie w zmianie przepisów dotyczących odpowiedzialności
karnej osób nieletnich. Dolną granicę wieku z lat szesnastu
zmniejszono do czternastu, ale w czerwcu 2004 r. doszło do kolejnej
szokującej zbrodni popełnionej przez osobę nieletnią. Licząca
sobie zaledwie jedenaście lat dziewczynka o pseudonimie Nevada-tan
(prawdziwe imię i nazwisko zostało objęte tajemnicą) podcięła
gardło dwunastoletniej Satomi Mitarai. Ponownie zatem pojawiła się
konieczność rewizji dotychczasowych prrzepisów prawa karnego
dotyczących odpowiedzialności karnej nieletnich. Po 2000 r.
przepisy te zmieniano jeszcze dwukrotnie: w 2007 i 2008 r.. Obecnie
obowiazujące uregulowania prawne w tej materii przyjęły zasadę,
że dolną granicą odpowiedzialności przed sądami karnymi (a nie
rodzinnymi) jest wiek czternastu lat. Tylko w przypadku popełnienia
przestępstw zagrożonych karą śmierci lub pozbawienia wolnośći
sąd rodzinny jest zobowiazany do przekazania sprawy sądom karnym.
Jednakże do wieku szesnastu lat nieletenich można umieszczać
jedynie w domach poprawczych a ponadto osobę która nie ukończyła
osiemanstu lat nie można skazać na karę śmierci. Mimo zatem
kolejnych reform prawa karnego, nieletnich przestępców wciąż
traktuje się nad wyraz łagodnie.
Ten przydługi wstęp
pojawia się w niniejszej recenzji nie bez powdu. „Sun Scarred”
(pol. tytuł „Blizny przeszłości”) w reżyserii Takashiego
Miike to obraz, który swą fabuła dołącza do dyskusji o
nieskuteczności prawa w walace z przestępczością nieletnich. Ta
walka nie przynosi oczekiwanych skutków, bowiem litera prawa w
konfrontacji z rzeczywistością, okazuje się być kompletnie
bezradna a zarazem bezduszna wobec ofiar cierpiących z poowdu
nieskuteczności prawa. Fabuła filmu wpisana zostaje w popularną
konewncję kina zemsty, w której zgodnie z jej schematem wpierw mamy
do czynienia ze zbrodnią a następnie z karą w postaci odwetu. Po
drodze do finalnego wymierzenia zasłużonej kary oprawcy jesteśmy
świadakmi straszliwych skutków, które niesie ze sobą tragedia w
postaci brutalnego zabójstwa kilkuletniej Ayano, córeczki głównego
bohatera, Toshiki Katayamy. Przyglądamy się zatem medialnej nagonce
na Toshikiego, który jest przez mas media uznany winnym a na pewno
współwinnym tragedii. Oglądamy popadającą w coraz większą
rozpacz i depresję żonę Toshikiego, która w końcu rzuca się z
dachu wysokiego budynku. A także narastającą wściekłość, gniew
i frustrację Katayamy, którego prawo pozostawia z poczuciem
krzywdzącej niesprawiedliwości, podczas gdy sprawca, korzystając z
przywilejów, które zapewnia mu prawo o nieletnich, cieszy się z
łagodnego wyroku. Fabuła „Sun Scarred” nie jest szczególnie
wyrafinowana, bo podobne historie widzieliśmy już nie raz (mnie na
myśl przychodzą akurat produkcje koreańskie: „Children”,
„Silenced” czy „Don`t Cry Mommy”).
Pozwolenie na
zabijanie
Ciekawsze są wnioski, do
których skłania obraz Miike. Rzecz jasna, w pierwszej kolejności
to rozmijanie się litery prawa z interesami ofiar. Demokracja, prawa
obywatelskie, zasada niewinności, ochrona nieletnich – wszystkie
te instytucje, aczkolwiek powołane w szlachetnych celach, w
zetknięciu z materią nieprzewidywalnej rzeczywistości, okazują
się niewydolne a wręcz w niektórych sytuacjach (choćby tej
ukazanej w filmie Miike) szkodliwe, chroniąc skuteczniej przestępców
niż ich ofiary. Jest w „ Sun Scarred” wymowny moment, gdy Kamiki
przysyła smsa do trzynastoletniego chłopaka ze zleceniem zabójstwa.
Aby rozwiać obawy co do jego ewentualnej odpowiedzialności karnej,
Kamiki wyjaśnia zachęcająco: „Trzynastolatkowie są chronieni
przez prawo. To jakbyś miał pozowolenie na zabijanie”.
Szokujące, ale niestety prawdziwe.
Prawo okazuje się także
porażająco obojętne na ludzką tragedią, którą japoński
reżyser, być może w nieco konewncjonalny, ale jednak emocjonalny
sposób przedstawia w swym filmie. Katayama nie znajduje żadnego
wsparcia w panśtowych instytucjach, te bowiem więcej troski
poświecają przestępcy ufając, iż każdego sprawcę da się
skutecznie zresocjalizować. To kolejny mit, który obala w swym
filmie Miike. Być może w niektórych przypadkach resocjalizacja
przynosi pożądane rezultaty, ale jej działanie nie jest
wszechomocne. Są jednostki, która rodzą się skażone złe, dla
których krzywdzenie innych jest imanentną częścią ich natury.
Tych nic nie jest w stanie zmienić. Jedyne co można zrobić, to co
najmniej izlować ich od reszty społeczeństwa do końca życia.
Oczywiście niewydolny
system prawny i jego nieskuteczność w walce z przestępcami jest
elemenetem filmów zemsty. W pewnym sensie uprawmocnia on działania
bohatera, który w obliczu ślepej Temidy, sprawiedliwość zmuszony
jest wymierzyć samodzielnie. Z drugiej strony państwo, w którym
obywatelom pozostaje jedynie zemsta, jest państwem w stanie rozpadu.
Japonia w obrazach Miike, mimo iż większość z nich to filmy
rozrywkowe, jest ukazana w nie najlepszym świetle. Yakuza,
psychopaci, zabójcy na zlecenie i wszechobecna przemoc to wizja,
która jawi się w filmach Japończyka. A zatem „Sun Scarred”
zawiera również krytykę japońskiego porządku
społeczno-państwowego, który w obliczu narastających patologii
pozostaje bezsilnny i nieskuteczny.
To krytyczne spojrzenie,
być może nawet bardziej, dostrzec można na jeszcze jednej
płaszczyźnie. Zwróćmy uwagę, iż początkiem serii nieszcześć,
które dotykają rodzinę Katayamy jest wydarzenie w istocie
pozytywne. To reakcja bohatera na zło, którego jest świadkiem,
czyli bestialskie znęcanie się nad bezdomnym. Katayama wykazał się
obywatelską postawą. Być może gdyby był mieszkańcem USA,
lokalna stacja telewizyjna przeprowadziłaby z nim wywiad, a on przez
kilka dni cieszyłby się sławą miejscowego bohatera. Ale w Japonii
(ale podejrzewam, że nie tylko – polecam obejrzeć „Nieznany
kod” Michaela Haneke) Katayama zostaje potraktowany tak jakby on
był sprawcą pobicia. Policjanci na komisariacie dają mu do
zrozumienia, że miał wiele szczęścia, iż banda wyrostków nie
złożyła skargi na Toshikiego. Mimo iż stanął on w obronie
bezbronnej osoby i mimo iż został zaatakowany nożem. Do jakich
zatem możemy dojść wniosków? Że reagowanie na zło i próba jego
powstrzymania może przynieść tylko jeszcze większe zło, które
także i nas w ciagnie w swą otchłań. W pewnym sensie Miike
ukazuje, z czego wyrasta społeczna znieczulica. Z obawy, iż można
podzielić los Toshikiego Katayamy zwłaszcza, gdy obywatelska
postawa nie znajduje wsparacia w określonych instytucjach państwa.
Bo to kolejny, jeszcze bardziej dotkliwy przykład słabości
państwa, które miast nagradzać wszystkich, tych którzy gotowi są
wziąć odpowiedzialność nie tylko za swoje życie, ale za każde
inne zagrożone, do takich postaw skutecznie zniechęcają.
Nieco stępione ostrze
„Sun Scarred” to
film, którego krytyczne ostrze wymierzone jest w państwo
opiekuńcze, które nie chroni swych obywateli, nie potrafi zapewnić
im bezpieczeństwa, zniechęca do prospołecznych postaw i które
kompletnie rozmija się z poczuciem osobistej sprawiedliwości.
Niestety to ostrze zostaje nieco stępione przez zaskakującą, jak
na twórcę o takiej klasie i renomie, standardową fabułą. Rozwój
historii ukazanej w „Sun Scarred” już po kilku pierwszych
minutach da się bez większego problemu przewidzieć. Słynący z
mistrzowskich pastiszy, z postmodernistycznej gry z widzem a nade
wszystko z przewrotnej intelignecji Miike jest tym raz nieoczekiwanie
konwencjonalny, a momentami banalny. Omawiany obraz Japończyka
niczym nas nie zaskoczy, chociaż do końca opowiadanej historii
liczyłem, iż spotka mnie jakaś niespodzianka. Nie spotkała.
Może to waga tematu tak
sparliżowała Miike, albo zwyczjna obniżka twórczej wyobraźni:
tak czy inaczej „Sun Scarred” nie jest zdecydowanie najbardziej
popisowym obrazem artysty z jego niezwykle bogatego dorobku. Niemniej
mimo historii nie pierwszej już swieżości i braku zaskoczeń,
obraz ogląda się bez znużenia, a nawet z zainteresowaniem. Bo to
jednak, co by nie powiedzieć, Takashi Miike; facet, który nawet z
zapowiadania prognozy pogody zrobiłby iskrzące się emocjami
widowisko. Warto zatem zwrócić uwagę na mistrzowskie budowanie
atomsfery nieuchronnej tragedii w prologu filmu; na kilka pomysłowo,
nietuzinkowo skomponowanych scen i ujęć, a nade wszystko na grę
Sho Aikawy. Sho Aikawa, którego miałem okazję poznać z jak
najlepszej strony z filmów Kiyoshiego Kurosawy (zwłaszcza polecam
uwadze jego role w „Ścieżce węża” i „Oczach pająka” oraz
nietypowy jak na tego aktora występ w „Licencji na życie”).
Jest on również jednym z ulubionych aktorów Takashiego Miike, dla
którego zagrał m.in. w trylogii „Martwy lub żywy”. Aikawa ze
swoim wyglądem zafrapowanego salarymana-intelektualisty idealnie
nadaje się do ról everymanów wciągniętych w wir dramatycznych,
przepełnionych przemocą zdarzeń. Zemsta w jego wykonaniu nabiera
zazwyczaj zaskakująco ludzkiego, emocjolnaego charakteru, a widz
kibicuje postaci granej przez aktora od pierwszych kadrów, w których
się pojawia.
Jakim zatem filmem jest
„Sun Scarred”? Ze względu na swoją treść – niewątpliwie
ważnym i wartym obejrzenia, ze względu na fabułę – niestety,
nieco rozczarowującym, szczególnie jeśli nasze wyobrażenie o
twórczości Takashiego Miike opieramy na filmach w rodzaju „Ichi-
zabójca”, „Gozu: Teatr grozy” czy nawet „Nieodebrane
połączenie”. Ale reżyserska biegłość artysty sprawia, że
nawet wersji konewncjonalnej ogląda się go bez poczucia straty
czasu.
MOJA OCENA: 6
+/10
PS.Informację
dotyczące japońskiego prawa karnego wobec nieletnich zaczerpnąłem
z:
- Katsunori Kai, Juvenile
Criminal Responsibility and Punishment in Japan, Waseda Biulletin
of Comparative Lav, Vol. 28
- Trevor Ryan, Creating
„Problem Kids”: Juvenile Crime in Japan and Revisions to the
Juvenile Act, Journal of Japanese Law No 19, (2005),
-
Jacek Izydorczyk, Hanzai znaczy przestępstwo,
Warszawa-Kraków 2008.
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Gdy za kamerą staje Takashi Miike, to nawet
zapowiadanie prognozy pogody może być interesujące. A co
dopiero historia zemsty zrozpaczonego ojca i męża.
|
Klasyczny, by nie napisać konewncjonalny
revenge movie. Jest zbrodnia, i jest kara, którą w obliczu
nieskuteczności i obojętności prawa, wymierzyć musi sam
pokrzywdzony. Bez zaskoczeń.
|
Żle się dzieje w państwie japońskim, gdy
dzieci zabijają a prawo jest wobec nich nad wyraz łagodne. Ale
czy gdyby było surowe, mściciele mieliby ręce pełne roboty a
widzowie filmy o tym, że prawo zemsty nawet w cywilizowanym
świecie nadal jest skuteczne?
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz