piątek, 4 czerwca 2010

AB-NORMAL BEAUTY (Sei mong se jun, Hong Kong, 2004)


Jiney jest młodą i piękną studentką, zdradzającą nieprzeciętny talent do malarstwa, a szczególnie do fotografii. Mimo iż przyciąga uwagę wielu mężczyzn, nad męskie towarzystwo przedkłada zażyłą znajomość z Jasmine, która jest jej przyjaciółką i kochanką. Pewnego razu, w drodze do domu, Jiney staje się świadkiem wypadku samochodowego. Pstryka ofierze serię zdjęć, doznając przy tym uczucia nagłej ekscytacji. Od tej pory zaczyna pogrążać się w nowej fotograficznej pasji z takim zapamiętaniem, że wkrótce traci panowanie nad własną psychiką. Źródłem zaburzeń okazują się traumatyczne doświadczenia z dzieciństwa bohaterki, które nie dają o sobie zapomnieć w jej dorosłym życiu. Zakochana w Jiney Jasmine nie pozwala przyjaciółce popaść w paranoję. Prawdziwy koszmar ma się jednak dopiero zacząć.

„Zdjęcie śmierci” wyróżnia się spośród horrorów Oxide Pang Chuna i Danny‘ego Panga z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że wyreżyserował go tylko jeden z nich - Oxide Chun. Po drugie tematyka filmu tym razem nie sięga po wątki nadprzyrodzone, ale zagląda do ludzkiej psychiki, odnajdując w niej mrok i szaleństwo. Zasadniczym przedmiotem zainteresowania reżysera staje się obserwacja bohaterki zatracającej się w obsesji śmierci. Wiarygodność tego procesu w głównej mierze osiąga dzięki bardzo dobrej grze Race Wong (starszej siostry Rosanne, grającej w filmie Jasmine), przekonująco ukazującej powolny rozpad osobowości. Sceny, gdy nakłada papierową białą maskę z wyciętymi otworami na oczy i usta, stają się symbolem utraty własnej indywidualności. Wiarygodności służy także fabularne uzasadnienie jej narastającego obłędu traumatycznymi przeżyciami z dzieciństwa. Nie trzeba uciekać się do fachowej wiedzy, by uświadomić sobie, jak bardzo wypacza życie dorosłych osób piętno seksualnego wykorzystania w dzieciństwie. Portret takiej właśnie osoby „po przejściach” przedstawia Pang w „Zdjęciu śmierci”.

Badający zagadnienia seksualnego molestowania dzieci naukowcy dodają, iż sytuację pogarsza brak pomocy ze strony najbliższych. Matka Jiney, gdy ta wskazała sprawców jej nieszczęścia, nazwała ją „kłamczuchą”. Brak zaufania odbił się w dorosłym życiu na chłodnych relacjach z wiecznie nieobecną rodzicielką. Lęk przed płcią męską spowodował ucieczkę w homoseksualny związek z Jasmine. Natomiast nagła i postępująca fascynacja fotografią śmierci zdaje się być rezultatem skalanej dziecięcej niewinności, w którą brutalnie wtargnęło coś mrocznego, brudnego i złego. Nie bez powodu największej seksualnej satysfakcji dostarcza Jiney wspomnienie samobójczej śmierci nieznajomej dziewczyny. Scena fotografowania szkolnego kolegi, Ansona, oblanego wiadrem czerwonej farby staje się natomiast symulacją brutalnego morderstwa o podłożu seksualnym. Rzecz jasna, film Panga nie jest ani ilustracją podręcznika psychologii, ani ilustracją mechanizmów spustoszenia, jakie w psychice dziecka powoduje seksualna przemoc. Bardziej chodzi o zasygnalizowanie problemu, niż o jego dogłębną analizę. Niemniej zgrabne wplecenie w fabułę filmu rozrywkowego ważkiego problemu społecznego godne jest zauważenia.

Interesujący jest również poruszany w filmie motyw niebezpiecznych związków śmierci i sztuki. Czy rzeczywiście sztuka i uprawiający ją artysta mogą być „obiektywni” wobec czegoś tak strasznego i nieodwracalnego jak śmierć? Reżyser wyraźnie daje do zrozumienia, że rejestracja umierania „chłodnym okiem” może oznaczać, że źle się dzieje w naszym wnętrzu. Być może jesteśmy na dobrej drodze do zatracenia się w szaleństwie i przeistoczenia w potwora takiego, jak zakapturzony zabójca z filmu? Chyba, że w porę zapanujemy nad tkwiącym w nas złem. Zaburzona rzeczywistość w filmie Panga na szczęście wraca przynajmniej do częściowej harmonii. Jiney nie fotografuje już nieboszczyków i zarzynanych zwierząt, ale w finale tworzy jaśniejący barwami portret ukochanej Jasmine.

Wizualnie zwichrowany stan psychiki bohaterki reżyser oddaje przez operowanie kontrastem kolorów jaskrawych (głównie czerwieni) z ciemnymi (głównie zgniła zieleń), przez zaskakujące ustawienia kamery, dynamiczny montaż, sugestywną muzykę. Nie boi się nawet sięgać po tak wyraziste efekty, jak „drżące kadry”, czy stop-klatki. Efektowny sposób opowiadania nie zawsze jednak służy fabule filmu i czasem wydaje się przesadny.

Największym mankamentem okazuje się konstrukcja filmu. Dzieło Panga rozpada się bowiem na dwie wyraźne połowy. Pierwsza: to dramat psychologiczny utrzymany w niepokojącym psychodelicznym klimacie, który ukazuje fatalne skutki koszmaru wyniesionego z dzieciństwa. Na około trzydzieści minut przed zakończeniem seansu, intryga gwałtownie skręca w stronę mrocznego, niezwykle brutalnego thrillera, odważnie sięgającego w niektórych scenach nawet po elementy snuff movies. Efekt tego nietypowego zabiegu fabularnego nie do końca się powiódł z powodu różnicy w artystycznym poziomie obu „części”. Opowieść o szaleństwie okazuje się być znacznie bardziej zajmująca, niż epilog, sprawiający wrażenie dopisanego na marginesie już gotowego scenariusza, po to tylko, by udowodnić tezę o tym, że nie wolno igrać ze śmiercią.

Wyprawa Oxide Pang Chuna do mroków ludzkiej duszy wypadła co prawda interesująco i intrygująco, lecz znacznie dojrzalej i filmowo bardziej udanie zaprezentowała się ona w fabularnie podobnym "Diary" (2006). Niemniej "Ab-normal Beauty" warto obejrzeć, bo to znakomicie zrealizowany thriller/horror z bardzo dobrą rolą pięknej Race Wong.

Więcej o „AB-NORMAL BEAUTY”

OCENA: 6/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz