piątek, 3 września 2010

IMPERIUM ZMYSŁÓW: Japońska pornografia


5 września swą premierę będzie mieć „Love & Loathing & Lulu & Ayano” - najnowszy film mistrza „egzystencjalnego” kina erotycznego (pinku eiga), Hisayasu Sato. Bohaterką opowieści jest prowadząca nudne życie urzędniczka Junko. Pewnego dnia dziewczyna zostaje wybrana do roli w filmie pornograficznym. Z nową tożsamością cos playerki Lulu robi oszałamiającą karierę w porno-biznesie, boleśnie doświadczając także mrocznych stron branży filmów dla dorosłych. Była aktorka porno występująca pod pseudonimem Shizimmy, która dwa lata temu wycofała się z udziału w filmach pornograficznych, była wstrząśnięta obrazem Sato. „Ponieważ moje wspomnienia z tego okresu są wciąż żywe” – przyznała. „Jest też jeszcze jeden powód. Sądzę, że fabuła wydaje się być całkowicie niefikcyjna. Czułam się tak jakbym słuchała opowieści przyjaciółki z branży porno, opowiadającej swoją historię.” Shizimmy w latach 2000-2009 zagrała w ok. dwustu filmach pornograficznych, a zatem jej opinię należy potraktować jako komplement. Nie o komplementy jednak chodzi, ale o dobry pretekst, którym niewątpliwie jest zapowiadający się niezwykle interesująco film Sato. Japońska pornografia jest bowiem kolejnym kulturowym fenomenem Kraju Kwitnącej Wiśni, który tak dobrze – wydawałoby się oswojony przez Zachód – wciąż zadziwia.

Wszędzie seks

W zachodniej, judeochrześcijańskiej tradycji seks utożsamiany jest z grzechem nieczystości. W Japonii natomiast, obie najważniejsze religie tego kraju – shintoizm i buddyzm – nie znają nawet pojęcia grzechu, co ma kapitalne znaczenie dla pojmowania ludzkiej seksualności. Seks od wieków uznawany był w Kraju Kwitnącej Wiśni za jedną z najbardziej naturalnych potrzeb człowieka tak, jak jedzenie i picie. Oglądając erotyczne ryciny shunga, czyli „wiosenne obrazki” z epoki Tokugawa (1603-1867)  („sprzedawaniem wiosny” określano to, co robiły kurtyzany) mieszkańcy Zachodu mogą poczuć się głęboko zawstydzeni. Z dokładnością oddane waginy i imponujących rozmiarów penisy, bogate stroje, akrobatyczne pozycje na huśtawkach oraz miłosne uniesienia, ogarniające kochanków na tle pięknych japońskich pejzaży. W dawnym Tokio, czyli Edo, w 1617 r. założono słynną na cały kraj dzielnicę miłosnych uciech – Yoshiwarę. W połowie XVIII wieku zarejestrowano tam około trzy tysiące „czynnych zawodowo” kurtyzan. Aż do 1863 r. odbywały się tam pokazy miłości kobiet i ogierów, zakazane nie z powodu obrazy moralności, lecz ze względu na bezpieczeństwo, po tym jak jeden ogier urwał się z uwięzi i zabił przechodnia.



Kiedy więc w 1957 r. wprowadzono zakaz prostytucji i ostrą cenzurę mediów, sytuacja stała się nieco schizofreniczna. Oficjalnie wszystko, co wiązało się z seksem było zakazane (zdjęcia nagich kobiet w prasie zaczęły pojawiać się dopiero w 1994 r.!), ale jednocześnie jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać „gabinety masażu”, „łaźnie”, „krainy baniek mydlanych” czy najbardziej popularne „hotele miłości” – rabu hoteru. Charakterystyczne jest, że z tych ostatnich przybytków korzystają także pary małżeńskie, gdyż japońskie domy nie nadają się do uprawiania seksu. W Japonii istnieje wyraźne rozgraniczenie między rodziną i obowiązkami małżeńskimi a rozrywkami i przyjemnościami. Jeśli Japończyk chce zaznać rozkoszy korzysta z „okazji", seks z żoną zarezerwowany jest raczej dla celów prokreacyjnych a nie dla przyjemności.



Schizofreniczny stosunek Japończyków ma zapewne źródło w wyraźnym rozgraniczeniu sfery publicznej od prywatnej. Uwidacznia się on z całą mocą w kontraście między wszechobecną pornografią a nakazami zachowania się w publicznych miejscach. Wagony metra zdobią plakaty i reklamy z półnagimi dziewczętami o dziecinnych buziach i dojrzałych biustach. Każdego ranka tłumy salarymanów, gnieżdżących się w środkach komunikacji, czytają w drodze do pracy pornograficzne mangi, hentai - bynajmniej nie czując z tego powodu zażenowania. Japońskie miasta toną w wielkich neonowych reklamach o wybitnie erotycznym charakterze, a sklepy sprzedające ero-mangi (komiksy dla dorosłych) prawie zawsze wypełnione są po brzegi. W kinach od lat 60. w zasadzie niesłabnącą popularnością cieszy się kino erotyczne, pinku eiga, obejmujące szeroki wachlarz gatunków. W telewizji kablowej 24 godziny na dobę można oglądać pornografię, ale prawdziwym rajem dla pornomaniaków jest Internet. Najczęściej strony pornograficzne przeglądają osoby dorosłe – grubo powyżej 60 %, ale procentowa częstotliwość odwiedzin wśród uczniów szkół średnich również jest znacząca – wynosi 57, 8 %.  W Japonii zainteresowanie pornografią jest tak wielkie, że rozwinął się pod koniec lat 80. ubiegłego wieku  nurt amatorskiej twórczości pornograficznej tzw. dōjinshi. Obejmuje on głównie komiksy tworzone przez amatorów oraz powieści. Co roku organizowane są konwenty fanów dōjinshi, z których największy, Comiket gromadzi nawet do pół miliona uczestników. Osobną formą działalności są amatorskie filmy pornograficzne nagrywane telefonami komórkowymi, które następnie umieszcza się na portalach internetowych w rodzaju YouPorn. Wybitnie japońskim fenomenem jest olbrzymie powodzenie erotyczno-pornograficznych gier wideo - bishōjo game, z których najbardziej popularne sprzedają się w milionach egzemplarzy. Właściwie trudno było by wskazać dziedzinę kultury masowej pozbawioną seksualnego podtekstu.



 Z drugiej strony śmielsze formy publicznego okazywania uczuć są surowo potępiane. Prawie nie sposób zobaczyć na ulicach Tokio całującej się pary, a żegnającym się kochankom musi wystarczyć pomachanie ręką. Rzadko też można dostrzec pary trzymające się za ręce. Prohibicja w sferze publicznego okazywania uczuć stała się paradoksalnie jednym z najpotężniejszych kół napędowych japońskiego przemysłu pornograficznego. To czego, nie można robić „przy ludziach”, robi się w domowym zaciszu, tudzież w różnego rodzaju przybytkach zapewniających dyskrecję.

Imperium zmysłów  

 Adult video (AV) czyli wideo dla dorosłych to popularna nazwa japońskiego filmu pornograficznego. Prawdziwy boom na tego rodzaju rozrywkę przypada bowiem na początek lat osiemdziesiątych, gdy rozkwitał rynek wideo tzw. V-Cinema. Łatwość realizacji, tanie koszty produkcji oraz powszechna dostępność techniki wideo sprawiły, że rynek ten stał się doskonałym polem dla rozwoju pornografii. Ale przyczyn, dla których branża pornograficzna jest jedną z najbardziej dochodowych, jest więcej. To wspomniana już tradycja swobodnego traktowania seksu, a także popkultura zaprzęgnięta w służbie erotyki. Nieoczekiwanie swoje trzy grosze dorzucił także japoński organ cenzorski EIRIN, który na mocy art. 175 Japońskiego Kodeksu Kryminalnego wypowiedział wojnę … włosom łonowym. Ponieważ nie ingerowano w treść, japońską pornografia oferuje szeroki zakres seksualnych treści, także pedofilskich. Wszak dzieci są zbyt młode by mieć włosy łonowe. Trzecią przyczyną wyjątkowej popularności filmów AV jest fakt, że porno biznes to niewysychające źródło dochodów, w dodatku słabo kontrolowanych przez państwo.


Współcześnie przemysł pornograficzny generuje gigantyczne zyski wynoszące ok. 100 bilionów jenów rocznie (100 jenów = 1, 18 dol.- kurs z dnia 03.08.10). Każdego roku pojawia się 20 tys. nowych tytułów (ok 50-100 na dzień) a zatrudnionych w nim jest ok. 40 tys. aktorek. W 2005 r., który uważa się za jeden z najlepszych w branży, wyprodukowano (łącznie z Internetem) 13,558 filmów, sprzedano ponad 23 miliony kopii, co dało zysk rzędu 76 milionów jenów. Produkcją filmów zajmuje się 39 dużych agencji filmowych oraz niezliczona ilość pomniejszych. Niektóre z wytwórni wyspecjalizowały się w filmach określonego typu, np. Dogma produkuje filmy dla fetyszystów. Specjalizacja produkcji spowodowała powstanie wielu subgatunków filmów AV, z których część ma charakter miejscowy, np. kinbaku – odmiana filmów sado-maso z wiązaniem kobiet czy funatari – filmy pornograficzne z udziałem hermafrodytów (męskie i żeńskie cechy płciowe). Jedną z najpopularniejszych odmian filmów dla dorosłych są obrazy zaliczane do subgatunku – lolicon, pokazujące niedojrzałe dziewczęta a nawet dzieci w mocno erotycznym kontekście. Nic dziwnego, że Japonia jest jednym z największych na świecie producentów pornografii dziecięcej, mimo iż od 1999 r. jest ona oficjalnie zakazana. Zestaw pornograficznych atrakcji jest jak widać niebywale szeroki. Każda forma perwersji znajduje a na pewno znajdzie swojej odzwierciedlenie na ekranie ewentualnie na kartach ero-mangi.   


Przemysł pornograficzny to także przemysł erotycznych gadżetów. Na półce w japońskim sex shopie można znaleźć lalki i figurki postaci z popularnych anime, erotyczne pocztówki, bajki (pod postacią filmów, książek i komiksów), gadżety we wszystkich formach i kolorach, a nawet hermetycznie zapakowane cudze majtki z zapachem i śladami tygodniowego noszenia. Sporą popularnością cieszą się także nopan kissa, czyli kawiarnie z kelnerkami, nienoszącymi pod krótkimi minispódniczkami majtek. Atrakcją nie są posiłki, ale możliwość podglądania kelnerek i swobodne fantazjowanie. 

Być aktorką porno

Ciężar przemysłu pornograficznego spoczywa w zdecydowanej większości na barkach kobiet, z których ledwie 5 % stanowią tzw. tantai. Jest to określenie obejmujące profesjonale aktorki z kontraktami, których imię i nazwisko (raczej rzadko zgodne z prawdziwym) umieszczane są w czołówkach filmów.  Pozostałe 95 % aktorek zatrudnionych w porno-biznesie to tzw. kikaku, któremu najbliższe jest słowo; „amatorka” . Nie są one wymieniane w czołówce i na co dzień ukrywają przed swym otoczeniem udział w filmach pornograficznych. Podział na dwie grupy aktorek ma, rzecz jasna, przełożenie w zarobkach. Topowe tantai otrzymują za tytuł od 400 tys. do 2 mln jenów, kikaku opłacane są za godziny i według schematu, który przykładowo może wyglądać tak: 1felatio, 1 penetracja, 1 anal itp. Bezimienne, przeciętnie wyglądające kikaku zarabiają od 30 do 150 tys. jenów.


Porno-aktorki od zawsze były własnością agencji produkcyjnej. W kontraktach znajdował się paragraf wedle, którego aktorka była zobowiązana do zapłacenia horrendalnie wysokiego odszkodowania za zerwanie umowy. Niemniej uznając znaczenie roli aktorek, każda z agencji zatrudnia wyspecjalizowanych head hunterów. Każdego dnia rekrutują kobiety wśród rozrywkowych dzielnic, wymagając jednie by odznaczały się co najmniej przeciętną urodą. Agencję proponuje nawet do 70 % zarobków, które płaci się kobietom w manufakturach i publicznych instytucjach. Chętnych nie brakuje, zważywszy, że Japonkom trudno jest o dobrze płatną pracę z pełnym zapleczem socjalnym. Istotnym czynnikiem motywującym okazuje się także poczucie wykluczenia ze społeczeństwa, brak perspektyw, brak pracy, nudne, pełne rutyny życie. Head hunterzy agencji pornograficznych dobrze wiedzą, czego brakuje japońskim kobietom. Studentki prestiżowych uczelni, gospodynie domowe, pielęgniarki, urzędniczki, bezrobotne - to z nich rekrutują się kikaku. Dodatkową motywacją może być chęć przeżycia czegoś ekscytującego, wszak każda z nich „wypożycza” swe ciało na godziny w kompletnej tajemnicy przed współpracownikami, znajomymi a nawet rodziną. I właśnie taką bohaterką jest Junko z filmu Hisayasu Sato. Ale „Love & Loathing & Lulu & Ayano” opowiada nie tylko jak bardzo ekscytujące jest prowadzenie podwójnego życia. Opowiada także o tym, że romans z branżą porno może być jak stąpanie po cienkim lodzie.


O tym, że zawód aktorki porno to bynajmniej nie przygoda życia, ale niezwykle wyczerpująca fizycznie i psychicznie harówka dowodzi historia Matsue Okubo znanej lepiej pod filmowym pseudonimem Ai Iijima. Iijima była jedną z największych gwiazd branży porno, celebrytką, prezenterką programów telewizyjnych, aktorką i pisarką, która swą pozycję okupiła psychicznym wypaleniem i ciężką chorobą. Prawdopodobnie to właśnie podczas pracy na planach filmów AV aktorka nabawiła się przewlekłego zapalenia układu moczowego, chorób nerek i innych schorzeń, które ostatecznie doprowadziły do jej śmierci w wieku zaledwie 36 lat, w  2008 r.. Życie bowiem nie oszczędzało Iijimy. Jako nastolatka została zgwałcona, zaszła w ciążę, którą następnie nielegalnie usunęła. W rodzinnym domu nie miała czego szukać, więc z niego uciekła. Aby przetrwać w Tokio, imała się różnych zajęć: pracowała w barach karaoke, była hostessą oraz umawiała się na płatne randki: enjo-kōsai  ze starszymi facetami. W 1992 r. zadebiutowała w filmach dla dorosłych, w których zagrała ponad sto razy (i to zaledwie w ciągu jednego roku!) Wkrótce stała się instytucją w branży porno, co pozwoliło jej w wieku 20 lat wycofać się z rynku pornograficznego i zająć się medialną karierą. W 2000 r. wydała autobiograficzną książkę, „Platonic Sex”, która sprzedała się w ilości prawie dwóch milionów egzemplarzy. Na jej podstawie zrealizowano czterogodzinny serial oraz pełnometrażowy film pod tym samym tytułem w reżyserii Masako Matsûry. Iijima zagrała w nim drugoplanową rolę – mentorki głównej bohaterki. Książka zdobyła znaczny rozgłos, bowiem wielu młodych Japończyków nie zdawało sobie sprawy, że popularna celebrytka miała za sobą pornograficzną przeszłość.

Los dla Iijimy i tak nie okazał się aż tak bardzo okrutny. Coś jednak w życiu osiągnęła. O wiele gorzej kończą anonimowe kikaku, które często tracą pracę, przyjaciół, rodzinę, popadają w nałogi i umierają samobójczą śmiercią opuszczone i samotne.   

Miłość z poduszką

Dużo się pisze o tym, że Japonia ze swym liberalnym podejściem do pornografii jest jednym z najbezpieczniejszych krajów na świecie. To prawda. Ale prawdą, coraz boleśniejszą staje się, że mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni znacznie bardziej wolą oglądać seks niż go uprawiać. Chyba że z wirtualnymi parnterkami/partnerami. Tylko 34 procent badanych kocha się co najmniej raz w tygodniu (w Grecji – 87 procent, w Polsce – 62), przy czym czyni to raczej z obowiązku niż z przyjemności. Skutkiem tego jest postępujący niż demograficzny - pięć lat z rzędu przyrost naturalny jest ujemny (w 2008 roku: –0,2 promila). Jeśli trend ten zostanie utrzymany, z końcem wieku populacja Japonii zmniejszy się o połowę. Wcześniej jednak i tak znajdująca się w głębokim kryzysie japońska gospodarka całkowicie się załamie, bo nie będzie komu zarabiać na miliony starców. Dziś na świadczenia jednego emeryta pracuje czterech Japończyków w wieku produkcyjnym. Za 40 lat stosunek utrzymujących do utrzymywanych może wynosić już tylko 2:1.


Dlaczego potomkowie samurajów nie chcą uprawiać seksu? Właśnie dlatego, że mają go w najprzeróżniejszej postaci na wyciągnięcie ręki. Ale nie chodzi tylko o zwyczajny przesyt erotycznymi uciechami, lecz o postępujący od lat 70. XX wieku proces infantylizacji japońskiego społeczeństwa. Jego istotą jest ucieczka przed dorosłością, która w Japonii utożsamiana jest z opresją, koniecznością kompromisów i odpowiedzialnością za własne życie, która w tak wymagającym społeczeństwie jest – przyznajmy - szczególnie uciążliwe. Tak zrodził się potężny nurt kulturowy określanym słowem kawaii, które można przetłumaczyć jako „słodziutki”, „fajniutki”.  Kawaii znalazło swój wyraz także w sferze seksu, czego dobitnym przykładem jest kult lolitek o dziecięcych twarzyczkach i wybujałych biustach. Lolitki są uległe, nie wymagają i można każdą mieć za cenę mangi czy filmu anime.


Na czym polega rola pornografii w zdziecinnieniu Japończyków? Ma ona charakter ekspiacyjny – ukazuje świat i postać kobiet-lolitek obowiązkowo w szkolnych mundurkach wolny od uciążliwych nakazów, zakazów i wymagań. Pornografia kojarzy się także z czasem sztubackiej młodości, kiedy szalały hormony i jedynym jej uspokojeniem była niezawodna masturbacja przy dobrym porno. Wielu Japończyków wspomina te czasy z sentymentem. Nic dziwnego, że przytłoczeni trudami rzeczywistości, chętnie sięgają po pornografię i wypróbowany sposób fizycznego zaspokojenia. Ponieważ jednak mieszkańcy Kraju Kwitnącej Wiśni posiadają unikatową zdolność do popadania w skrajności, tak więc nie ucieczka przed uprawianiem seksu z rzeczywistą partnerką ma swój skrajny wymiar. Ostatnie lata przyniosły wzrost liczby dorosłych osób w wieku 30-40 lat, którzy swe uczucia przelewają na silikonowe lalki lub – nawet częściej – na poduszki w rozmiarach człowieka z nadrukowanymi podobiznami lolitek. Mężczyzn (głównie) gustujących w dwuwymiarowych partnerkach nazywa się moe (pojęcie jest jednak niedoprecyzowane).  


Wycofywanie się z realnej rzeczywistości dotyczy coraz większej części społeczeństwa. Japończycy wolą lalki, poduszki, mangi, anime, gry komputerowe i filmy AV od kontaktu twarzą w twarz. Postępujący rozkład realnych kontaktów między ludźmi jest coraz bardziej zatrważający. Połowa dorosłych Japończyków przyznaje, że nie ma znajomych płci przeciwnej. Co dziesiąty Japończyk po czterdziestce i co czwarty po trzydziestce nie stracił jeszcze dziewictwa. Dramatycznie spada liczba zawieranych małżeństw, a rośnie liczba rozwodów. Trzy czwarte Japończyków w wieku 25–29 lat to kawalerowie, a niezamężnych Japonek w tym wieku jest prawie 60 procent. Można zrozumieć dlaczego tak częstym tematem japońskich filmów science-fiction jest koniec świata. Jeśli Japończycy w porę się nie opamiętają, zagłada japońskiego świata wydaje się być niebezpiecznie realna.  

Na podstawie:
http://makotoyacoltd.jp/wordpress/?p=802
http://makotoyacoltd.jp/wordpress/?p=706-dane
http://www.uri.edu/artsci/wms/hughes/japan.htm – dane
http://www.japan-zone.com/modern/iijima_ai.shtml
http://przekroj.pl/wydarzenia_swiat_artykul,5363,0.html

TYTUŁ ARTYKUŁU – „IMPERIUM ZMYSŁÓW”

Tytuł artykułu nawiązuje do głośnego filmu Nagisy Oshimy, „Imperium zmysłów” ("Ai no korîda") z  1976 r.  Zainspirowany głośną sprawą Sady Abe, który udusiła i wykastrowała swego kochanka film Oshimy wywołała wielki skandal. Twórca nakręcił bowiem pełnometrażowy film pornograficzny, w którym para aktorów kopuluje i oddaje się seksualnym ekscesom.. Dodajmy, że w rodzimej Japonii Oshima został oskarżony o publiczne propagowanie obsceniczności (ostatecznie sąd uniewinnił reżysera), a sam film został zakazany. Część zdjęć z Japonii przeniesiono do Francji, ponieważ japońska cenzura nie chciała dopuścić do kręcenia bardziej erotycznych ujęć. Wszystko w myśl zasady, że wolność kończy się wraz z przekroczeniem granicy sfery publicznej.  

Więcej o filmie  TUTAJ


Jak najbardziej w temacie - trailer do „Love & Loathing & Lulu & Ayano” Hisayasu Sato.

>

4 komentarze :

  1. Z przyjemnością się czyta twoje recenzje/artykuły. Sama przyjemność. Będę wpadać częściej.

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki:) i polecam się na przyszłość

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajny artykuł, tak jak z resztą, te które dotychczas przeczytałem. Pozdrawie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się i witam w gronie obserwatorów. Cały czas pracuję nad kolejnymi artykułami i recenzjami, więc z pewnością będziesz miał co czytać
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń