niedziela, 6 marca 2011

MIDNIGHT FM (Simya-ui FM, Korea Płd, 2010)


O co chodzi?

Seon-yeong prowadzi niezwykle popularny radiowy program Midnight FM, w którym nadaje soundtracki ze znanych filmów i dzieli się ze słuchaczami swoim refleksjami na temat życia. Gdy nadarza się jednak okazja na przeprowadzenie operacji jej kilkuletniej córki, która od urodzenia nie mówi, nie waha się zostawić swej audycji. Zanim jednak wsiądzie w samolot z Eun-sun i poleci do Nowego Jorku na operacje, chce pożegnać się ze słuchaczami w ostatnim programie z cylku Midnight FM. Audycja przebiega planowo i bez zakłóceń do momentu, gdy Seon-yeong odbiera telefon. Pod swoją nieobecność Eun-sun oraz drugą młodszą dziewczynką opiekuje się siostra Seon-yeong. Telefon nie jest jednak od niej, ale od nieznajomego mężczyzny. Szybko okazuje się, że intruz wtargnął do domu, sterroryzował domowników i w zamian za ich życie, żąda poprowadzenia audycji według jego scenariusza. I, oczywiście, by Seon-yeong nikomu nie mówiła o nim. Mimo iż bohaterka bardzo stara się postępować zgodnie z instrukcjami napastnika, leje się krew. Okazuje się także, że ów nieznajomy to Dong-soo, poszukiwany przez policję sprawca seryjnych morderstw, które ostatnim czasy wstrząsnęły Seulem. Zrozpaczona Seon-yeong rozpoczyna pełną napięcia walkę o życie swoje i uwięzionych przez Dong-soo dzieci.    

Korea thrillerem stoi

W którym kraju powstają najlepsze thrillery o seryjnych mordercach? Odpowiedź wydaje się oczywista! W USA! A czy ktoś byłby w stanie podać tytuł znaczącego amerykańskiego filmu o wielokrotnym zabójcy zrealizowanym po 1995 r.? Z tego bowiem roku pochodzi arcydzieło gatunku – „Siedem” Davida Finchera i od tego roku w mainstreamowym kinie amerykańskim nie oglądaliśmy filmu, który choć na milimetr zbliżyłby się do klasy obrazu Finchera. Nawet samemu Fincherowi ponowne spotkanie ze seryjnym zabójcą w „Zodiaku” wyszło średnio (być może dlatego, że film koncentrował się na śledztwie w sprawie seryjnych zabójstw a nie na ich sprawcy). Odpowiedź zatem na postawione na wstępie pytanie powinna brzmieć: kiedyś USA, a dziś bezapelacyjnie Korea Płd. „Tell Me Something”, „Memories of Murder”, „Say Yes”, „The Chaser”, “Missing” czy ostatni znakomity tytuł – “I Saw The Devil” to tylko niektóre tytuły koreańskich serial killer movies, które z wielkim powodzeniem kontynuują drogę rozpoczętą przez amerykańskie klasyki: „Milczenie owiec” i „Siedem”. Ale Koreańczycy nie tylko rozwijają artystycznie tę odmianę kina sensacyjnego, z której niegdyś słynęli Amerykanie, ale ją wzbogacają i udoskonalają. Czasem można spotkać się z określeniem, że koreański przemysł filmowy dokonuje swoistego recyklingu hollywoodzkiego kina gatunków i trudno się z tym nie zgodzić. Podczas gdy horrory czy thrillery z USA sukcesywnie obniżają swój poziom artystyczny, grzęznąc w kolejnych remake`ach i sequelach, Koreańczycy odświeżają kino gatunkowe, odnosząc zarówno sukces komercyjny, jak i artystyczny. W czym tkwi zatem sekret? Po pierwsze w niebywałej warsztatowej sprawności filmowców z Korei. Są to filmy zrealizowane i opowiedziane według najlepszych wzorców amerykańskich. Po drugie w umiejętności zgrabnego wplatania w typowe schematy dramaturgiczne elementów dramatu, komedii i innych gatunków. Wreszcie najważniejsze: w Korei wciąż największy wpływ na ostateczny kształt filmu mają reżyserzy, a nie producenci. Wszystkie te czynnik sprawiają, że koreański serial killer movie rządzi dziś na świecie. A że swego panowania nie zamierza odstąpić dowodzi jedna z ubiegłorocznych opowieści o seryjnym mordercy, „Midnight FM” w reżyserii Kim Sang-mana.


W miejskim tłumie

„Midnight FM” to przede wszystkim thriller o psychopacie ( i seryjnym zabójcy), ale na głębszym poziomie to opowieść o wpływie, jaki wywierają media na współczesnego człowieka i o nim samym.  Jeśli bowiem, choć na chwilę odrzucimy cały sensacyjny sztafaż: zbrodnie, porwania, szantaż, groźby, samochodowe pościgi i pozostałe atrakcje charakterystyczne dla thrillera, to z filmu wyłoni się ponury, smutny obraz mieszkańca wielkich metropolii. Jest to obraz smutny, ponieważ życie w anonimowym tłumie wypełniającym każdego dnia ulice wielkich metropolii, nie daje ludziom zbyt wielkiego wyboru. Albo dołączą do niego i popłyną z prądem kariery, codziennej rutyny i stopniowego, acz nieuchronnego zatracania sensu własnego życia, albo – tak jak Dong-soo – znajdą się na jego marginesie, mieszkając w prymitywnym baraku pod jednym z mostów. Być może nie należy sięgać aż tak głęboko, ale twórcy filmu gdzieś, na dalekim tle zmieniającej się jak w kalejdoskopie akcji, podsuwają nam myśl: oto cena, która płaci się za cywilizacyjny postęp i miano gospodarczej potęgi. Dong-soo zabija, ponieważ jest chory, ale także dlatego, ponieważ nie znajduje innego sposobu, by być zauważonym, by wyróżnić się z bezimiennej, anonimowej masy, którą stają się mieszkańcy wielkich miast. Ponieważ jest jednak inteligentny, wie, że „gwiazdą” może stać się tylko wówczas, gdy zainteresują się nim media. Jak to uczynić? Wciągnąć w niebezpieczną grę jedną z medialnych osobistości, popularną prezenterkę radiową. Na czym owa „gra” polega napisać nie mogę, ponieważ zbyt wiele bym zdradził, natomiast niepoślednią rolę odgrywają w niej bohaterowie filmów, z których muzyki możemy posłuchać w audycji Seon-yeong.

Zwłaszcza istotne są liczne nawiązania do postaci Travisa Bickle`a, bohatera słynnego filmu Martina Scorsese, „Taksówkarz”. Przypomnijmy, że Bickle był weteranem wojny wietnamskiej i kierowcą taksówki, który nie mogąc znieść widoku wszechobecnej przemocy zalegającej na nowojorskich ulicach, prostytucji i narkotyków, dokonał spektakularnej rzezi miejscowego gangu i …stał się medialną gwiazdą.  Dong-soo również jest taksówkarzem, jest samotny, wyalienowany i ma „misję”, której celem staje się oczyszczenie miasta z „ludzkich śmieci”. Odniesienia do bohatera głośnego filmu Scorsese wzbogacają postać mordercy i stają się furtką do snucia rozważań nad naturą współczesnych, zmedializowanych społeczeństw.

Nieco gorzej w konfrontacji dwojga głównych antagonistów wypada Seon-yeong, która jest w istocie klasyczną heroiną filmów sensacyjnych. Wydaje się krucha i bezradna, by wraz z rozwojem filmowych wydarzeń ujawnić determinację, odwagę i poświęcenie. Dzięki jednak bardzo dobrej grze, jednej z najzdolniejszych koreańskich aktorek młodego pokolenia, Soo Ae, postać Seon-yeong zdobywa sympatię widza bez trudu i nie traci jej ani na moment. Zresztą najlepsze sceny filmu, to te kiedy bohaterka grana przez Soo uwięziona w radiowym studiu, osamotniona (nikomu nie może powiedzieć o szantażyście i psychopacie) walczy o życie swoich bliskich. Świetny dramaturgiczny pomysły i znakomite momenty gry aktorskiej. Jednak w tym względzie odkryciem filmu są dwie małe dziewczynki, grające zakładniczki Dong-soo. To nie pierwszy przypadek w koreańskim kinie, gdy dziecięcy aktorzy zachwycają naturalnością i profesjonalizmem. Czy są tak zdolni, czy raczej tak zdolni są filmowcy, potrafiąc pokierować tak dobrze grą małych aktorów? W każdym razie: brawa!

Krótkie podsumowanie ….jak to na koniec

„Midnight FM”  jest filmem warsztatowo bezbłędnym, perfekcyjnie jest prowadzona również w nim intryga, a na dodatek uważny widz dostrzeże także kilka głębszych sensów, jednak przede wszystkim jest on obrazem rozrywkowym, komercyjnym. Ale o najwyższej jakości. Nieco mu brakuje do „Tell Me Something” czy „Memories of Murder”, jednak zapewnia sto minut godziwej rozrywki i ogląda się go z zapartym tchem.

MOJA OCENA: 7/10

Więcej o MIDNIGHT FM


REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Czy widział ktoś kiepsko nakręcony koreański thriller?
Z miłości do dzieci
. Każda kobieta zrobi wszystko, czyli na przykład poprowadzi audycję według wskazówek psychopaty, opieprzy szefa, zaufa ekscentrycznemu fanowi, da się porwać bandziorowi,  a nawet …i tak wiadomo jak to się skończy.   
Samotność w wielkim mieście, czyli jak seryjny morderca staje się medialną gwiazdą.

>

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz