czwartek, 29 września 2011

THE MAN BEHIND THE COURTYARD HOUSE (Shou Wang Zhe, Chiny, 2011)


In a fair world any debt must be paid
/cytat z filmu/

O co chodzi?

Li oraz troje jej przyjaciół wyrusza na wycieczkę po chińskiej prowincji. Po drodze zatrzymują się w zajeździe, który prowadzą znajomi rodziców Li, państwo Wong. Okazuje się jednak, że właściciele są w podróży i pod ich nieobecność zajazdem zajmuje się małomówny, starszy mężczyzna, Chen Chihui. Młodzi ludzie zatrzymują się na noc, ale wkrótce znika jeden z przyjaciół Li. Chen wyjaśnia, że chłopak musiał wyjechać w nagłej sprawie. Gdy w podobnych okolicznościach znika przyjaciółka Li, Chen Chen, podejrzenia pada na tajemniczego zarządcę zajazdu. Okazuje się, że mężczyzna znał dobrze rodziców nastolatków i że ich zniknięcia mają związek z wydarzeniami sprzed dwudziestu lat. Chen był narzeczonym  Wong Shuily, córki państwa Wong, lecz ta ostatecznie wyszła za mąż za kolegę z klasy (ojca Li). Chen poczuł się zdradzony i w porywie szału omal nie zabił byłej narzeczonej. Za usiłowanie zabójstwa trafił na dwadzieścia lat do więzienia. Gdy odzyskał wolność, zaczęła w nim kiełkować myśl o zemście na tych, którzy odebrali mu jedyną miłość jego życia, Wong Shuily i wsadzili go do więzienia. Z czasem myśl o zemście stała się jego obsesją. W końcu nadszedł czas spłaty długu…

Na rozstaju dróg

Powyższe streszczenie jest w istocie jedynie wąskim wycinkiem fabuły, ponieważ reżyser „The Man Behind The Courtyard House” Xin Fei wykorzystuje w swym filmie patent na narrację podpatrzony u Christophera Nolana w jego „Memento”. Przypomnijmy, że film twórcy „Mrocznego Rycerza” był opowieścią o człowieku, który cierpiał na zaniki pamięci krótkoterminowej, a który starał się dociec, kto był mordercą jego żony. Narracja w „Memento” prowadzona była w sposób niezwykle nowatorski: koniec każdej sceny był początkiem następnej, akacja toczyła się bowiem „od tyłu”, czyli w tym przypadku od sceny morderstwa na żonie bohatera aż do momentu ujawnienia przez niego tożsamości zabójcy. W filmie Xina mamy do czynienia z podobnym sposobem prowadzenia narracji. Wpierw oglądamy to, co chronologicznie wydarzyło się najpóźniej a potem kolejne retrospekcje „cofają” akcję aż do momentu opuszczenia przez Chena zakładu karnego.

Przyjęcie takiej „odwróconej” narracji zawiera wymowna sugestię, że nie chodzi o finał, w którym bohater traci życie (bez obaw nie zdradzam, żadnego istotnego elementu fabuły, bowiem śmierć bohatera następuje po dwudziestu paru minutach trwania seansu), lecz o to, jak do niego doszło a jeszcze bardziej o to dlaczego bohater stał się mściwym psychopatą. Ważne zatem są przyczyny, pobudki i motywacja a nie skutek. Narzucenie perspektywy psychologicznej czyni z  „The Man Behind The Courtyard House”  filmem wyłamującym się ze schematu opowieści o psychopatycznych zabójcach i krwawej zemście. W centrum zainteresowania reżysera znajduje się tytułowa postać i zachodzące w jego psychice zmiany. Chiński reżyser pokazuje swojego bohatera jako człowieka, który do zemsty na dawnych krzywdzicielach, dojrzewa. Gdy opuszcza więzienie na dobra sprawę nie wie co ze sobą zrobić a ni dokąd pójść. To spotykani po drodze ludzie zmieniają jego postawę wobec przeszłości i doznanych od ludzi urazów. To z inspiracji kryminalisty, którego żona uciekła z bogatym gangsterem, pozostawiając ciężką chora córkę, to z inspiracji pewnego siebie młodzieńca, którego żona opuściła narodziła się w Chenie myśl o zemście na rodzinie wiarołomnej narzeczonej i osób w taki czy inny sposób z nią związanej. Xing Fei nie zrzuca jednakże winny na innych i na podatność na wpływy swego bohatera. Znamienna wydaje mi się scena, w której bohater zatrzymuje się na rozstaju dróg, przed kierunkowskazami wskazującymi przeciwne kierunki. To sugestywna alegoria sytuacji, w której znalazł się bohater po wyjściu z więzienia. Którą drogą pójść by dojść do celu? Chen w końcu wybiera i wybierać będzie jeszcze wielokrotnie.  „The Man Behind The Courtyard House”  jest bowiem filmem o wyborach i o tym, że dokonując takich a nie innych wyborów kształtujemy nasze życie i to kim się w nim staniemy.

„Milczenie owiec”, że co?

Film Xing Feia, sadząc choćby na podstawie już poczynionych uwag, nie jest obrazem tuzinkowym. A jednak tkwiący w nim potencjał nie został wykorzystany. Wiele złego temu obrazowi wyrządziło reklamowanie go jako chińską wersję „Milczenia owiec”. Przywoływanie klasyka amerykańskich filmów o seryjnych mordercach nie dość, że jest zupełnie bezpodstawne (nie znalazłem w chińskim obrazie ani jednego stycznego punktu ze słynnym filmem Jonathana Demme`a), to na dodatek nastawia widza na film, którym „The Man Behind The Courtyard House” nie jest. Ofiarą tej fałszywej reklamy padłem osobiście. Liczyłem na krwawą, trzymająca w napięciu opowieść o psychopatycznym zabójcy, a tymczasem obrazowi Xing Feia znacznie bliżej do dramatu (wzbogaconego o wątki romantyczne i psychologiczne) niż do horroru czy thrillera. W konwencji thrillera o psychopatach, polujących na beztroską młodzież opowiedziana jest „część pierwsza” rozgrywająca się w zajeździe. I jest to najsłabszy fragment filmu: irytująca muzyka, irytujące postacie i marszczący brwi Simon Yam, kultowy aktor hongokońskiej eksploatacji znany m.in. z roli seryjnego zabójcy i nekrofila z „Dr Lamb”. Jedynym jasnym punktem tych fragmentów filmu jest uroda Evy Huang w roli Li. Sytuacja ulega poprawie w „części drugiej” i „trzeciej”, lecz także i one bywają rozgadane i przeciągnięte. Niektóre postaci i watki (np. zakochanej recepcjonistki, aczkolwiek na Zhang Jingchu miło popatrzeć) można było sobie darować. Film cierpi także z powodu braku wyrazistej postaci głównego bohatera, który wydaje się zaskakująco łatwo ulegać wpływom innych osób i płynąć z prądem. Po takim bohaterze nie należy oczekiwać efektownej, dramatycznej zemsty.

„The Man Behind The Courtyard House” oceniam w skali do 10 na 6, ponieważ film ma potencjał, skłania do niegłupich, choć nieodkrywczych wniosków, lecz historia o zemście jak  udowadnia to wiele azjatyckich filmów, powinna wyrywać serce widzom natężeniem emocji, a obraz Xing Fei jedynie smaga swymi letnią emocjonalnością wrażliwość widza.

MOJA OCENA: 6/10




REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Przyzwoita realizacja z kilkoma ciekawie zaaranżowanymi scenami i z nietypowym sposobem prowadzenia narracji „od końca”.
Chen wychodzi z więzienia i chce wyrównać rachunki z tymi, którzy tam go wsadzili. Film o zemście bez krwi, napięcia i wrzasków? To się nie mogło udać.
Na rozstaju dróg, którą drogę wybrać? Rzecz o wyborach, kształtujących nasze życie.

2 komentarze :

  1. Krzyś, do poprawki -> 20111 na 2011 ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedzieć czemu przypomniał mi się tekst Elektrycznych Gitar:

    Wsiadł do autobusu człowiek z liściem na głowie
    Nikt go nie poratuje, nikt mu nic nie powie
    Tylko sie każdy gapi, tylko sie każdy gapi i nic

    Dzięki, Gee, ze mi tego"liścia" wskazałeś ;)

    OdpowiedzUsuń