czwartek, 9 kwietnia 2015

NA KRÓTKO - MARZEC 2015

Beautiful New Bay Area Project, 
reż. Kiyoshi Kurosawa 


Marzec pod względem filmowych premier - bez szaleństwem. Wolnego czasu wystarczyło na obejrzenie sześciu filmów, z których aż cztery - co nie jest przypadkiem - z udziałem pięknej i utalentowanej Fan Bingbing, chyba największej obecnie gwiazdy wśród chińskich aktorek. Tego rodzaju klucz wyboru filmów przyniósł całkiem ciekawe rezultaty w postaci kilku obrazów godnych uwagi. Wyróżniłbym zatem dwa filmy Li Yu: "Double Xposure" a zwłaszcza "Buddha Mountain", nie sposób tez nie wspomnieć o krótkometrażowce, ale jakże uroczej Kiyoshiego Kurosawy, "Beautiful", która podobała mi się nawet bez angielskich napisów. W kategorii filmowych widowisko warto też zwrócić uwagę na azjatycką koprodukcję "The Battle of Wits" (znaną też jako "Battle of The Warriors"). Ilościowo nie był więc marzec imponujący pod względem filmowym, ale za to ilość nadrobił jakością. 




HOUSE IN THE ALLEY
(reż. Kiet Le-Van, Wietnam, 2012)


Horror. Wietnamskie kino grozy, choć z roku na rok, wzbogaca się o kolejnych przedstawicieli, wciąż pozostaje egzotyczne i … wciąż dalekie od poziomu najlepszych w tym gatunku kinematografii. Do takiego przynajmniej wniosku może prowadzić seans „House in The Allley” z 2012 r. . Historia jakich wiele: młode małżeństwo, Thao i Than musi uporać się ze śmiercią dziecka, które zmarło podczas porodu. O ile Than jakoś radzi sobie z traumą, o tyle Thao nie może pogodzić się ze stratą dziecka i uparcie trzyma w swym pokoju trumnę ze zmarłym noworodkiem. A to, rzecz jasna, może oznaczać tylko kłopoty. Dom zaludnia się duchami a młoda żona popada w coraz większy obłęd. Problem z tym filmem polega na tym, że twórcy nie potrafili zdecydować jaką historię chcą opowiedzieć: czy to ma być ghost story, małżeńska psychodrama czy horror psychopatologiczny. Sytuacji nie ułatwia niestety marna realizacja, momentami przypominająca teatr telewizji z nad wyraz kameralną obsadą, akcją ograniczoną do kilku wnętrz, pełna drętwych dialogów i śladowej ilości grozy. Ostatecznie zatem pozostaje podziwianie urody Veronici Ngo Thanh Van w roli Thao, niestety - jednej ze słabszych w karierze. 
  


DOUBLE XPOSURE
(reż. Li Yu, Chiny, 2012)


Thriller, dramat psychologiczny. Jaki facet chciałby zdradzić kobietę o urodzie Fan Bingbing? A jednak twórcy „Double Xposure” wychodzą od takiego założenia: narzeczony Song Qi, granej przez aktorkę, zdradza ją z młodszą i atrakcyjniejszą kochanką. Wizyta zazdrosnej i zrozpaczonej bohaterki Fan u rywalki kończy się  morderstwem popełnionym na młodszej dziewczynie.  Bohaterkę zaczynają prześladować wyrzuty sumienia i … pewien wścibski detektyw. Ale „Double Xposure” nie jest tym filmem, który się wam wydaje, że jest. Twórcy filmy wykonują zaskakującą woltę i historia z klasycznego kryminału przemienia się w dramat o pełnym traumatycznych doświadczeń życiu Song Qi, które dotkliwie odcisnęły się na psychice bohaterki. „Double Xposure”, wyreżyserowane przez Yu Li, reżysera „Lost in Beijing” i „Buddha Mountain” jest próbą pogodzenia kina komercyjnego z artystycznymi ambicjami. Tego typu zestawienia bywają ryzykowne i nie zawsze się udają. W przypadku filmu Li też nie wszystko zagrało: „pierwsza część” rozegrana zgodnie z regułami konwencji bywa nazbyt przewidywalna, druga, „artystyczna” - zbyt często popada w manieryzm. Dużo wątpliwości budzi także nagły twist w akcji filmu, który wypada bardzo pretekstowo, nie znajdując należytego uwiarygodnienia. Ale mimo tych zastrzeżeń ogląda się film Yu Li bezproblemowo, a nawet przyjemnie. To zasługa rewelacyjnej strony wizualnej – niezwykle efektownej i atmosferycznej - oraz znakomitej roli Fan Bingbing, która na dobrą sprawę gra w filmie kilka 


BEAUTIFUL NEW BAY AREA PROJECT
(reż. Kiyoshi Kurosawa, Japonia, 2013)


Komedia. Trwający niespełna pół godziny film Kiyoshiego Kurosawy to jedna czwarta antologii filmowej powstałej jako efekt współpracy między festiwalem filmowym w Hongkongu a chińskim You Tube`m – Youku. Naczelnym tematem tej składanki jest różnie pojmowane piękno, a oprócz Kurosawy w projekcie wzięli udział: Wu Nien-jen z Tajwanu, Lu Ye z Chiny oraz Mabel Cheung z Hongkongu. Krótkometrażówka Kurosawy to historia miłości od pierwszego wejrzenia tyle, że za kamerą stoi twórca „Cure”, więc fabuła jest daleka od przewidywalnej. Pełno w tym filmie smaczków, które bez trudu i nawet bez angielskich napisów, wyłapie każdy fan japońskiego reżysera. Mieszanie gatunków (romans, komedia i – uwaga – kino sztuk walki!), absurdalny humor, industrialna sceneria, bohaterowie poszukujący, a nawet walczący o swą tożsamość oraz charakterystyczne nieokreślone przeczucie nadciągającej apokalipsy. Ale z pewnością warto obejrzeć „Beautiful” po raz drugi, ze stosownymi napisami, aby wyłapać wszystkie niuanse tej zabawnej, jedynej w swym rodzaju love story.



FLASH POINT
(reż. Wilson Yip, Hongkong, 2007)


Kino akcji, sztuki walki. Hongkońskie kino akcji z Donnie`m Yenem w roli głównej oraz z Fan Bingbing w roli drugoplanowej. Ten pierwszy potwierdza, że jest godnym następcą swych zacnych poprzedników, Bruce`a Lee, Jackie Chana i Jeta Li w łojeniu tyłków wszelkim bad guy`om. Fan zaś potwierdza, że jest piękną kobietą, bo rola we „Flash Point” nie dała jej szans zaprezentowania także swego talentu. Największy zarzut, jaki można postawić obrazowi Wilsona Yipa (twórcy dwóch „Ip Manów”) to nużące swym konwencjonalizmem podejście do tematu. Mamy zatem hongkońską odmianę Brudnego Harry`ego, którego gra Yen, podwójnego agenta pracującego dla policji, trzech złych do szpiku kości mafiozów z Wietnamu, poczciwego szefa Yena, czepialską panią oficer z wydziału spraw wewnętrznych i całą masę typowych atrakcji hongkońskiego kina akcji: scen walki, strzelaniny, samochodowe pościgi a pomiedzy nimi komediowe i romansowe wstawki. Scen akcji bym się nie czepiał: są zrobione z wyczuciem, mają tempo, pomysł (np. bomba umieszczona w… grilowany kurczaku) no i bohaterowie tłuką się efektownie. Ale jako całość – nic ponad standard.


BATTLE OF WITS
(reż. Jacob Cheung, Chiny/Japonia/Korea Płd/Japonia, 2006)


Dramat, historyczny, romans. „Battle of Wits” Jacoba Cheunga przenosi nas do starożytnych Chin z okresu Walczących Królestw (ok. VII -VI w. p.n.e.). Konkretnie zaś do obleganej przez stutysięczną armię Zhao stolicy królestwa Yan, Liang. W obronie miasta pomaga swą wiedzą Ge Li, mnich i filozof wywodzący się z ruchu Moziego (Mocjusza). Dowodzona przez niego obrona skutecznie odpiera ataki wroga, lecz król Yan, zawistny o rosnącą popularność mnicha wśród podwładnych, rozkazuje aresztować Ge Li. Tymczasem armia Zhao uderza ponownie na Liang. „Battle of Wits” to przede wszystkim imponujące rozmachem widowisko historyczne z tłumami statystów, gradem latających w powietrzu strzał oraz efektownymi eksplozjami. Ale to także wciągające kino wojenne pełne smaczków, które doprowadzą do ekstazy miłośników historii oręża, a zarazem film przygodowy i subtelnie wpleciony w fabułę romans. To, co wyróżnia jednak obraz Cheunga to wątek głównego bohatera (w tej roli megagwiazda z Hongkongu, Andy Lau) reprezentującego filozofię Mocjusza, która choć potraktowana dość powierzchownie, wprowadza interesujący kontekst refleksyjnej zadumy nad względnością dobra i zła, upajającą władza i ludzką naturą skłonną do krzywdzenia innych. Na nic jednak wszelka refleksja czy nawet najbardziej wymyślne sceny walk przeniesionych ze starożytnych Chin, gdyby uwagi widza nie przyciągaliby wyraziści, charyzmatyczni bohaterowie. Tych na szczęście nie brakuje w filmie. Plus w drugoplanowej roli ukochanej Ge Li - Fan Bingbing. Znów aktorka niewiele ma do zagrania, a mimo to daje się zapamiętać.  


BUDDHA MOUNTAIN
(reż. Li Yu, Chiny, 2010)

Dramat. Bodaj artystycznie najbardziej owocne spotkanie twórcy „Lost in Beijing” i „Double Xposure” z gwiazdą chińskiego kina, Fan Bingbing. „Buddha Mountain” to z pozoru jeszcze jedna historia o „zagubionej młodzieży szukającej swego miejsca w nieprzyjaznym świecie”. Troje przyjaciół Nan Feng (w tej roli Fan), jej chłopak oraz ich wspólny przyjaciel Fatso uciekają od swych patologicznych rodzin, odmawiają udziału w wyścigu szczurów, spędzając czas na dorywczych zajęciach, błąkaniu się po okolicy i chwytaniu życia „na gorąco”. Wszystko się zmienia, gdy wynajmują mieszkanie u emerytowanej śpiewaczki pekińskiej opery, pani Chang. Samotna kobieta naznaczona osobista tragedią, przynależna do innego pokolenia wydaje się być całkowitym zaprzeczeniem młodych współlokatorów. A jednak z czasem pomiędzy nią a młodymi ludźmi zaczyna zawiązywać się więź przyjaźni. Gwiazdą filmu jest Fan Bingbing, która  jest w tym filmie rozpaczliwe samotna i zagubiona a zarazem szalona, momentami wręcz przerażająca, a jednocześnie w każdym geście, w każdym słowie stuprocentowo naturalna. Ale dla mnie prawdziwym objawieniem jest doświadczana tajwańska aktorka Sylvia Chang w roli emerytowanej operowej diwy. Z początku wydaje się być wyjątkowo niesympatyczną postacią z czasem, wraz z poznawaniem jej tragicznej przeszłości, zyskuje coraz więcej sympatii i zrozumienia. To jej wątek jest w filmie Li najbardziej wzruszający i to on sprawia, że jeszcze jeden film o zabłąkanej młodzieży urasta do rangi uniwersalnego obrazu, opowiadającego o kruchości życia, przemijalności szczęścia i potrzebie bliskości. Nastrojowe, szczere, wzruszające kino ze wspaniałymi aktorskimi kreacjami.  

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz