poniedziałek, 19 maja 2014

NA KRÓTKO - KWIECIEŃ (03.04 - 08.05.2014)

na zdj. Fumi Nikaido w Why Don`t You Play in Hell, 
reż. Sion Sono


W "Na krótko" ma drobne opóźnienie: opisuje filmy z kwietnia, ale sadzę, że i tak warto się zapoznać z obejrzanymi przez mnie tytułami. Tym razem zainteresują one jednak głównie miłośników kina grozy, gdyż kwiecień minął mi przede wszystkim na oglądaniu japońskich horrorów. Nadrabiałem zaległości w tej materii i upewniałem się, że nowe filmy grozy są jeszcze gorsze od nie najlepszych przedstawicieli gatunku z początków dekady nowego wieku. Poza tym Sono wciąż w formie, a "A Touch of Sin" nie zachwycił mnie jakoś szczególnie, choć to chyba najciekawsza propozycja w tym odcinku "Na krótko". 


WHY DONT YOU PLAY IN HELL


(reż. Sion Sono, Japonia, 2013)

Komedia, gangsterski, romans, horror, thriller. Sion Sono wciąż w formie! Czy to historia seryjnego mordercy, mrocznej strony kobiecej seksualności, rozrachunki z katastrofą w Fukushimie, czy też jak w „Why Don`t You Play in Hell”  - autotematyczna opowieść o miłości do kina, Sono wciąż trzyma wysoki poziom. I wciąż naczelnym tematem jego filmów pozostaje miłość (w różnych jej odmianach). W „Why Don`t You Play in Hell” najważniejsza jest miłość do kina: do dla niej bohaterowie poświęcają swoje życie i to zarówno w przenośni, jak i dosłownie. Miłość do kina jest tym co łączy między podziałami, co nadaje sens i staje się najważniejszym celem w życiu. A jednak nawet ona nie jest w stanie zbawić świata, co sugerowałby - jak zwykle u Sono - ambiwalentny, gorzki finał. „Why Don`t You Play in Hell” jak pozostałe filmy Japończyka z ostatnich lat, od strony realizacyjnej, przypomina symfonię, w której wielość tematów, bohaterów, wątków, narracji, użytych technik i zapożyczonych konwencji gatunkowych tworzy dzieło monumentalne, ale zarazem zdyscyplinowane i jednorodne. Ale talent Sono ujawnia się także w jego fenomenalnej pracy z aktorami, którzy w jego filmach osiągają szczyty aktorskich umiejętności. Cały zespół aktorski zasługuje na najwyższe uznanie, ale nie sposób wyróżnić odkrytej przez Sono, Fumi Nikaido, która w filmie jest aktorsko rewelacyjna, a na dodatek bardzo sexy :)
Ps. Plus jedna z najkrwawszych rzezi w dziejach kina :) 

RECENZJA: http://strachmaskosneoczy.blogspot.com/2014/04/why-dont-you-play-in-hell-jigoku-de.html



ZOMBIE ASS: TOILET OF DEAD


(reż. Noboru Iguchi, Japonia, 2011)

Horror, komedia. To chyba jedna z moich największych traum estetycznych. Rzyganie, pierdzenie, wypróżnianie, lewatywy, zjadanie glist, taplanie się w kloace, obrzucanie kałem i mnóstwo tentacli wyskakujących z tyłka. Żeby te „atrakcje” miały jeszcze jakieś umocowanie w fabule, ale ona jest tak pretekstowa, że właściwie nie istnieje (podobnie jak „gra aktorska”, polegająca głównie na wypinaniu pośladków). Surrealistyczne efekty, z których filmy Iguchiego niegdyś słyneły, tym razem dostosowują się do poziomu reszty: tandeta, całkowicie pozbawiona swego uroku. No i jeszcze zombie wyczołgujące się z wychodka, obsmarowane brązową mazią, rzygające i pierdzące – George Romero dostałby zawału sercu, gdyby widział co Iguchi zrobił z ikony zombie. W sumie więc otrzymujemy, jak najdosłowniej - gówniany film o gównianych zombie!
Odradzam! 


SADAKO 3D 2


 (reż. Tsutomu Hanabusa, Japonia, 2013)

Horror. Sequel squela, czyli zarzynanie serii „The Ring-Krąg” ciąg dalszy. Zza kamerą ponownie rezyser „jedynki”, Tsutomu Hanabusa, więc widaomo, czego się mogłem spodziewać. I tu niespodzianka. Część druga nowej odsłony opowieści o klątwie Sadako wydaje mi się filmem lepiej opowiedzianym i wizualniem ciekawszym. Akcja koncentruje się tym razem na dziecku Sadako i na serii tajemniczych zgonów związanych z jej osobą, czyli coś w rodzaju „Omena” po japońsku. Wtórność zatem do potęgi, ale dzięki oszczędniejszemu niż w pierwszej cześci stosowaniu efektów CGI i lepszej inscenizacji scen grozy, raz czy dwa udało się reżyserowi mnie zaskoczyć. Niestety wraz ze zbliżaniem się do finału coraz więcej głupot i bzdur zaczyna pojawiać się w historii, a Hanabusa zamiast intensyfikować grozę, dąży (z założenia) do wzruszenia widza. Ostatecznie więc Sadako w ogóle się w tym filmie nie pokazuje (jedynie jej komputerowe włosy) a brak Sadako w filmie o Sadako to już grzech niewybaczalny. Koniec końców: kolejny niepotrzebny sequel.

RECENZJA:  http://www.horror.com.pl/filmy/recka.php?id=2864


A TOUCH OF SIN 


(reż. Jia Zhangke, Chiny, 2013)

Dramat, kryminał, thriller. Zainspirowane autentycznymi wydarzeniami (m.in sprawą Zhou Kehua, seryjnego mordercy) cztery historie, układające się w ponury obraz współczesnych Chin. Dziki kapitalizm, wyzysk, korupcja, poniżające traktowanie kobiet, bieda, samotność, brak perspektyw oraz przewijająca się niczym leit motiv - przemoc.  Obraz jest sugestywny w pokazywaniu tych wszystkich mrocznych stron chińskiego "cudu gospodarczego" , ale ja mam wrażenie, że już to gdzieś widziałem. Krytyczny stosunek do chińskiego kapitalizmu i ukazywanie jego dramatycznych skutków dla ludzi, kultury, środowiska, życia w ogólności, zwłaszcza tych najbiedniejszych warstw społeczeństwa jest dyżurnym tematem reżyserów Szóstej Generacji ( w tym Jia Zhangke), Pod tym względem chiński reżyser niczego nowego nie odkrywa, wręcz można mówić o powielaniu konwencji. Ważniejsze są refleksje natury ogólnej, choć też związane z kontekstem społecznym, czyli motyw zła, które nienaprawione, niczym wirus, z bohatera roznosi się na całe Chiny. Jego źródło tkwi nie w abstrakcyjnym systemie społecznym, ale w ludziach, którzy ten system tworzą. Oceniając zatem film Jia Zhangke - zachwytu nie ma, ale z całą pewnością jest to film wart obejrzenia, zwłaszcza dla osób znających Chiny z turystycznych folderów.   



KAKASHI 


(reż. Norio Tsuruta, Japonia, 2001)


Horror. Każdą rzecz na podstawie historii wymyślonej przez mistrza rysunkowego horroru, Junjiego Ito warto zobaczyć. I tak też jest z „Kakashimi”. Oto poszukując swego zaginionego brata, główna bohaterka Kaoru udaje się do małej osady gdzieś pośród gór. Ostatnia wiadomość pochodziła z tego miejsca, więc dziewczyna ma nadzieję odnaleźć Tsunoyoshiego. W wiosce trwają przygotowania do corocznego festiwalu strachów na wróble, kakashi i nikt z mieszkańców nie wita Kaoru z otwartymi rękoma. Wręcz przeciwnie wrogie spojrzenia dają do zrozumienia bohaterce, że nie jest tu mile widziana. Ta zaś podejrzewa, że miejscowi ukrywają przed nią jakąś tajemnicę, która najwyraźniej ma związek z zaginionym bratem oraz jej zaginioną przyjaciółką Izumi. Tzw anegdota ma spory potencjał, ale zrealizowany na fali popularności J-horror obraz Norio Tsuruty („Wizje”) nieco ten potencjał marnuje. Nastrój nastrojem, ale zabrakło w tym filmie mocniejszych akcentów, które nadałyby tej historii większych rumieńców. Bo parę „ożywionych” strachów na wróble, to trochę mało. Ale do opowieści Junjiego Ito zamieszczonej w tomie „The Face of Burglar” na pewno warto zajrzeć.


TAMAMI: THE BABY CURSE


 (reż. Yudai Yamaguchi, Japonia, 2008)


Horror. Opowieść o nawiedzonych domach chyba nigdy się nie znudzą twórcom kina grozy. W każdym razie nawiedzony dom, do którego po piętnastu latach pobytu w sierocińcu trafia główna bohaterka filmu, Yoko nie jest klasycznym nawiedzonym domem. Prezentuje się on co prawda niezwykle stylowo, gotycko i tajemniczo, ale nie straszą w nim duchy, ale tytułowa Tamami – pół dziecko, pół monstrum. Film Yudaia Yamguchiego, zrealizowany na podstawie mangi Kazuo Umezu, jest więc całkiem zgrabną historią udanie łączącą grozę, krwawe efekty gore oraz niemałą dawkę wzruszenia. Głównym tematem jest bowiem Inność, napiętnowanie z powodu swej inności, samotność, potrzeba bliskości i miłości. Historia, choć toczy się leniwym tempem, jest interesująca, choć raczej nie odkrywcza. Właściwie przyczepić można by się do spraw drugorzędnych: Tatami atakująca ludzi wygląda jak wściekła pacynka, która przyczepiła się szyi bohaterów, końcowe 15 minut to niepotrzebnie podwójny finał i niezbyt udane naśladownictwo finału „Laleczki Chucky”. Ale jako odmiana od klasycznych opowieści o duchach, błąkających się po wiekowych budynkach, rzecz warta uwagi.

TOMIE: REPLAY 

 
(reż. Fujirō Mitsuishi, Japonia, 2000)

Horror. Trzeci film z serii o wiecznie się odradzającej, choćby nawet z pojedynczej kropli krwi Tomie Kawakami, bohaterki znakomitej trzytomowej mangi Junji Ito. Bo dówch pierwszych filmach zrealizowanych w oparciu o historię wymyśloną przez Ito, w których horroru było tyle co wody w kałuży iw których główna bohaterka była raczej kimś w rodzaju femme fatale niż niebezpieczny demonem, w trzeci filmie w końcu przyjmuje postać monstrum. Film zaczyna się od operacji chirurgicznej małej dziewczynki z wielkim brzuchem. Jak się okazuje skrywa się w nim żyjąca głowa Tomie. To jeden z lepszych surealistyczno-groteskowych momentów, który zostanie powtórzony w scenie, w której bezgłowy korpus pojawi się w drzwiach jednego z bohaterów. Niestety poza tym dwoma momentami niewiele tu naprawdę interesującego horroru, a i samej Tomie niewiele. Dominują natomiast standardowe dla tej serii elementy: obłęd, w który wpadają mężczyźni stykający się z demoniczną bohaterką, okrutna śmierć, która w końcu z rąk oszalałych panów zaznaje Tomie  i jej ponowne odrodzenie. Lepiej niż dwie pierwsze, ale wciąż w wielu momentach wieje nudą.


TOMIE RE-BIRTH


(reż. Takashi Shimizu, Japonia, 2001)

Horror, komedia. Kinowy debiut twórcy serii „Ju-on” Takashiego Shimizu. Shimizu w wywiadach zapowiadał, iż ma zamiar nakręcić czarną komedię i pod tym względem ten film wypada najlepiej. Generalnie Tomie znów doprowadza mężczyzn do szału, następnie zostaje przez nich zamordowana, po czym ponownie się odradza, nękając swych oprawców. Ujawnia też kilka nowych zdolności: potrafi czytać w myślach bohaterów i opętuje siostrę jednego bohaterów. Tryska też wisielczym poczuciem humoru, doprowadza do szału matkę jednego z bohaterów i z każdym razem, gdy jest zabijana odgraża się, że wkrótce się zobaczy, ze swym zabójcą. I groźbę spełnia. Objawia się też pod kilkoma groteskowymi postaciami: głowy poruszającej się na karłowatych rączkach oraz jako dodatkowa głowa wyrastająca z ramienia opętanej dziewczyny. Mai Sakai w roli Tomie nie jest wprawdzie przerażającym monstrum (jak w mandze), lecz złośliwym chochlikiem, ale mimo to podobała mi się w swej roli. Dzięki niej seria zyskała trochę świeżości w postaci czarnego humor

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz