niedziela, 13 grudnia 2015

NA KRÓTKO: LISTOPAD 2015

Tag, reż Sion Sono, 2015


Listopadowa odsłona NA KRÓTKO to aż osiem filmów, które zdołałem premierowo obejrzeć. A wśród nich horrory, kino akcji, thriller, science-fiction oraz animacja. Waszej szczególne uwadze polecam jeden z najnowszych filmów niezawodnego Siona Sono, „Tag”, bo to być może jego najlepszy film od czasu „Cold Fish”. Miłym zaskoczeniem okazały się dla mnie dwa obrazy Dante Lama: „That Demon Within” oraz „Twins Effect”, których twórca praktykował u samego Johna Woo, a którego wpływów nie sposób nie dostrzec w filmach Lama. Niezłe wrażenie wywarły na mnie także dwie części „Parasyte”, przedstawiciela japońskiego horroru mainstreamowego,  opowiadającego o  tytułowych pasożytach pragnących przejąć kontrolę nad ludzkością. W kategorii ciekawostki/eksperymentu, ale całkiem udanego należy uznać też animowana mini-serię „Kowabon” zrealizowaną w technice rotoscopingu (konwertowania obrazu live action na animację).  Za to bardzo zawiódł mnie powszechnie wychwalany „The Assassin”: mimo wizualnego piękna, wielka nuda.  O „The Closed Door” w reżyserii słynnych, indyjskich twórców, braci Ramsay wspomnieć warto jedynie z obowiązku. Kto gustuje w złym kinie, będzie usatysfakcjonowany, dla pozostałych widzów to może być jedynie zły wybór.    

niedziela, 29 listopada 2015

TAG (Riariu onigokko, Japonia, 2015)



Tag (2015) on IMDb

®®®®®®®®®® 8/10


Life is surreal.
Don`t let it get you. Don`t let it consume you.

/cytat z filmu/

niedziela, 15 listopada 2015

NA KRÓTKO: WRZESIEŃ-PAŹDZIERNIK 2015

New World, reż. Park Hoon-jung 


Z grubym poślizgiem, ale jest kolejny odcinek NA KRÓTKO! Dwumiesięczny, bo i trochę chorowałem, i trochę nad książką pracowałem (3/4 już jest). Co do listy wrześniowo-październikowej, to dominują na niej horrory, w tym dwa warte jak najbardziej uwagi. „The Swimmers” Sopona Sukdapista dowodzi, że tajlandzki twórca „Ladaland” to nieprzypadkowy artysta, ale autor kina grozy konsekwentnie realizujący swoją wizję kina. Miłym zaskoczeniem zwłaszcza, jeśli lubimy sporą porcję dziwaczności, absurdu i groteski jest także obraz „Pet Peeve”. Wiele dobrego napisałem też o koreańskim „New World” ze świetną rolą niezawodnego Choi Min-shika a także o indonezyjskimi kinie... wy xia („The Golden Cane”). Natomiast sporym rozczarowaniem okazała się „Yakuza Apocalypce” Takashiego Miike i nieco mniejszym, ale jednak - „The Silenced” z Korei Płd. Warto też zwrócić uwagę na pierwszy laotański horror, „Chanthaly”.  


czwartek, 22 października 2015

THE SWIMMERS (Fak wai nai gai thoe, Tajlandia, 2014)



The Swimmers (2014) on IMDb

®®®®®®®®®® 7/10



Być może egzotyczne nazwisko reżysera „The Swimmers”, Sopona Sukdapista nie jest tak dobrze kojarzone przez fanów horroru, jak słynnego twórcy „The Ring-Krąg” czy mistrza kina ekstremalnego, Takashiego Miike, ale tajlandzki reżyser i scenarzysta z każdym swym kolejnym filmem zbliża się do czołówki twórców azjatyckiej grozy. Najnowszy, pochodzący z 2014 obraz Tajlandczyka, „The Swimmers” to dowód na to, że reżyser nie zgubił formy ze swego najsłynniejszego, kultowego horroru „Ladaland”(2011). Bo „The Swimmers” to jeden z najlepszych horrorów tego roku z Żołtego Kontynentu.

niedziela, 4 października 2015

JEDNOSTKA 731. Okrutne eksperymenty w japońskich laboratoriach wojskowych



Zrealizowany w 1988 r. hongkońsko-chiński shocker, „Men Behind the Sun” w reżyserii Mou Tun-feia opowiada o ostatnich latach tajnej japońskiej bazy znanej jako Jednostka 731. W jednostce tej prowadzono eksperymenty nad bronią biologiczną wykorzystując do tego celu chińskich i rosyjskich jeńców oraz okoliczną ludność. Obraz Mou zyskał status filmu kultowego i zapoczątkował hongkońską odmianę kina eksploatacji – Category III, lecz nade wszystko stał się jednym z pierwszych źródeł, obok opracowania Seiichi Morimury, o tajnym japońskim projekcie zaawansowanych prac nad bronią biologiczną. Oglądając „Men Behind the Sun”, którego twórca nie szczędzi najpotworniejszych obrazów okrucieństwa w imię abstrakcyjnie pojętej nauki, zastanawiałem się ile w tej naturalistycznej makabrze prawdy historycznej, a ile cynicznej gry pod publikę. Wydana w Polsce z ponad osiemnastoletnim opóźnieniem (ale lepiej późno niż wcale) książka Hala Golda „Jednostka 731. Okrutne eksperymenty w japońskich laboratoriach wojskowych” potwierdza szlachetne intencje chińskiego reżysera. To, co zobaczyliśmy w filmie zdarzyło się naprawdę. Co więcej skala bestialstwa, do której dochodziło w tytułowej jednostce i jej filiach porozrzucanych po całym regionie Wschodniej Azji znacznie przekraczała to, co widzowie mogli zobaczyć w hongkońsko-chińskim shockerze.

środa, 23 września 2015

AYAKO WAKAO: BYĆ KOBIETĄ




Gwiazda japońskiego kina, symbol seksu, pierwsza japońska femme fatale, mroczny przedmiot pożądania filmowych protagonistów i widzów. Filigranowa, kruczowłosa, czarnooka, o harmonijnej budowie ciała i o zniewalającym, aksamitnym głosie – gdy tylko pojawiała się na ekranie momentalnie przyciągała wzrok. I to nie tylko mężczyzn, ale także kobiet. Być może, gdyby kino, jak to ma miejsce współcześnie, miało globalny zasięg, dziś wymieniałoby się ją jednym tchem obok Grety Garbo, Marlene Dietrich, Marylin Monroe i Brigitte Bardott. Ale w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kino japońskie znane było jedynie bywalcom festiwali filmowych a znajomość ta ograniczona była głównie do kilku mistrzów kina takich, jak Akira Kurosawa, Kenji Mizoguchi czy Masaki Kobayashi. Nigdy u Kobayashiego ani u Kurosawy nie zagrała, choć występowała u innych gigantów klasycznego kina Japonii, w tym u wspomnianego Mizoguchiego, a także u Kona Ichikawy i Yasujiro Ozu. Uznanie widzów i krytyków przyniosły jej jednak role w filmach niesłusznie pomijanego na Zachodzie mistrza podszytych subtelnym erotyzmem dramatów, Yasuzo Masumury. 

niedziela, 13 września 2015

NA KRÓTKO: LIPIEC - SIERPIEŃ 2015

zdj z Farewell My Concubine, reż. Chen Kaige


Wakacje, wakacje i... po wakacjach. Wracam do pisania blogu i na dobry początek chwalę się azjatyckimi filmami, które przez ostatnie dwa miesiące miałem okazję obejrzeć. Ilościowo nie jest to wynik imponujący (13 filmów), ale gdy upały na dworze żal siedzieć w domu przed ekranem monitora. Niemniej pod względem jakościowym wakacyjne seanse przyniosły mi, za jednym wyjątkiem, całkiem sporo satysfakcji. Konkrety? Przede wszystkim udało mi się odrobić jedną z haniebnych zaległości - „Żegnaj moja konkubino” Chena Kaige i co ciekawe, przypadek sprawił, że widziałem ten wybitny filmy dwa razy w odstępie jednego tygodnia. Za każdym razem wywarł na mnie tako samo wielkie wrażenie. Skoro jednak jestem już przy starszych tytułach, to zaliczyłem też niebywale fascynujące seanse najważniejszych filmów Yasuzo Masumury, znakomitego, choć w cieniu innych japońskich twórców tego okresu, reżysera , który wraz z piękną i zdolną Ayako Wakao (love at the first frame! ;) ) stworzył tak wspaniałe filmy, jak „Red Angel”, „Seisaku`s Wife” „Irezumi”, „Manji” czy „Wife of Hanaoka Seishu”. Niesamowite wrażenie wywarł na mnie także jeden z wczesnych filmów Kona Ichikawy, twórcy „Ogni polnych” - „Punishment Room”, choć z roku 1956, nadal zachowuje swą drapieżność i ponurą wymowę. Swoją drogą coraz bardziej zaczyna mi się podobać kino japońskie z lat sześćdziesiątych i pięćdziesiątych, więc z chęcią będę wracał do tego okresu.