APARATAMENT 609
Powiedzmy sobie wprost: azjatycki humor bywa specyficzny. Skłonność do akcentowania jego cielesnego charakteru, teatralność, przesada – oto powody, dla których dzielenie śmiechu ze wschodnią publicznością może sprawić trudność widzom z Zachodu. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy odniesiemy ją do gatunku grozy, bowiem humor to zdecydowanie sprzeczny z naturą horroru element. A jednak filmy starające się godzić obie sprzeczności nie są odosobnione, choć tych udanych jest niestety niezbyt wiele. Jeśli chodzi o azjatyckie podwórko, to przyzwoicie wypadało kilka koreańskich komedio-horrorów („Ghost House”, „Sisily 2km”, „Chaw”). Być może kilka udanych znaleźlibyśmy wśród pozycji grozy z Hongkongu (np. „Chińskie duchy”), aczkolwiek to już jest obszar znacznie bardziej ryzykowny. Nie brakuje również komediowego potraktowania horroru pośród japońskich filmów, choć raczej na zasadzie makabrycznej parodii lub co najwyżej pastiszu („Wild Zero”, „Robo-geisha”). Najwięcej jednak tego rodzaju hybryd znajdziemy, poza kinem grozy z Hongkongu, wśród przedstawicieli tajlandzkiego horroru. Elementy komediowe wciska się tam do wielu filmów – nie tylko grozy, ale kina akcji, widowisk historycznych, dramatów, thrillerów itp. . „The Formalin Man”, ”Body Jumper”, „Sars Wars”,„Ghost Station” – oto tylko niektóre z tytułów tajlandzkich horrorów na wesoło. Z jakim skutkiem wypada ów gatunkowy melanż ? Raczej marnym, choć Tajlandczycy umierają na nich ze śmiechu.
Powiedzmy sobie wprost: azjatycki humor bywa specyficzny. Skłonność do akcentowania jego cielesnego charakteru, teatralność, przesada – oto powody, dla których dzielenie śmiechu ze wschodnią publicznością może sprawić trudność widzom z Zachodu. Sytuacja staje się jeszcze trudniejsza, gdy odniesiemy ją do gatunku grozy, bowiem humor to zdecydowanie sprzeczny z naturą horroru element. A jednak filmy starające się godzić obie sprzeczności nie są odosobnione, choć tych udanych jest niestety niezbyt wiele. Jeśli chodzi o azjatyckie podwórko, to przyzwoicie wypadało kilka koreańskich komedio-horrorów („Ghost House”, „Sisily 2km”, „Chaw”). Być może kilka udanych znaleźlibyśmy wśród pozycji grozy z Hongkongu (np. „Chińskie duchy”), aczkolwiek to już jest obszar znacznie bardziej ryzykowny. Nie brakuje również komediowego potraktowania horroru pośród japońskich filmów, choć raczej na zasadzie makabrycznej parodii lub co najwyżej pastiszu („Wild Zero”, „Robo-geisha”). Najwięcej jednak tego rodzaju hybryd znajdziemy, poza kinem grozy z Hongkongu, wśród przedstawicieli tajlandzkiego horroru. Elementy komediowe wciska się tam do wielu filmów – nie tylko grozy, ale kina akcji, widowisk historycznych, dramatów, thrillerów itp. . „The Formalin Man”, ”Body Jumper”, „Sars Wars”,„Ghost Station” – oto tylko niektóre z tytułów tajlandzkich horrorów na wesoło. Z jakim skutkiem wypada ów gatunkowy melanż ? Raczej marnym, choć Tajlandczycy umierają na nich ze śmiechu.
Jest jednak na pewno jeden tytuł pośród tajlandzkich komedio-horrów, który godzi gusta miejscowej publiczności i zachodniego widza (a przynajmniej powinien). „Buppha Rahtree” w reżyserii Yuthlerta Sippapaka to zaskakująco udana mieszanka romansu, komedii i horroru. Bohaterką filmu jest Buppha Rahtree, samotna, skromna studentka medycyny, która pada ofiarą, Ake dziedzica jednej z największych fortun w kraju. Chłopak założył się ze znajomymi, że uwiedzie dziewczynę. Gdy mu się to udaje, wyjeżdża z Tajlandii, do Londynu na studia, pozostawiając Rahtree ze złamanym sercem i ciążą. Zrozpaczona dziewczyna podczas próby aborcji niechcianego dziecka wykrwawia się na śmierć. Przepełniona żalem Rahtree staje się po śmierci - phi tai tong glom, czyli szczególnie niebezpiecznym dla żywych duchem kobiety zmarłej podczas porodu (lub aborcji). Zaczyna nękać lokatorów budynku, w którym mieszkała pozbawiając chciwą właścicielkę Panią See źródła utrzymania. Wszyscy bowiem pouciekali w popłochu. Tymczasem uzależniony od narkotyków Ake wraca do kraju. Przepędzony przez zhańbionego wybrykami syna ojca, zamieszkuje u Rahtree, nie zdając sobie sprawy, że dziewczyna od wielu miesięcy nie żyje i że stała się mściwym duchem.
Reżyser filmu Yuthlert Sippapak to jeden z najbardziej utalentowanych twórców komediowej odmiany horrorów. Ma w dorobku m.in. horrorowy pastisz słynnego obrazu o kowbojach-gejach, „Brokeback Mountain” (2005) Anga Lee, a także komedie akcji, dramaty i romanse. Sławę przyniósł mu jednak pochodzący z 2003 r. „Buppha Rahtree”, który doczekał się trzech kolejnych sequeli z podtytułami: „Return” (2005) i „Reborn”(2009) i „Revenge” (2009). Wszystkie wyreżyserował Sippapak i wszystkie odniosły wielki sukces u rodzimej publiczności.
Recepta tajlandzkiego reżysera na udany komedio-horror jest prosta. Po pierwsze sympatyczni bohaterowie, których los będzie nas obchodził. Rahtree, która gra piękna kobieta i utalentowana aktorka, Laila Boonyasak (”Last Life in The Universe”, „Phobia”) wzbudza nasze współczucie. Mężczyźni traktują bohaterkę w wyjątkowo okrutny sposób. Gdy była mała dziewczynką zwyrodniały ojciec molestował ją, powodując, że wyrosła na nieśmiałą, zakompleksioną dziewczyną, podatną na manipulacje ze strony innych mężczyzn. Choć wydaje się, że Ake żywi wobec niej szczere uczucia, w istocie okazuje się warta dla niego jedynie butelkę likieru (taka była stawka zakładu z kolegami-bogaczami). Przy czym reżyser umiejętnie unika szantażowania widza stereotypem skrzywdzonej niewinności. Ot, kolejna dziewczyna, którą rozkapryszony dziedzic milionera, skrzywdził dla zabawy. Ale również Ake – sprawca nieszczęścia Rahtree nie jest postacią naszkicowaną pobieżnie i stereotypowo. Jest przedstawiony jak ofiara niemoralnych zasad, którymi kieruje się otoczenie chłopaka. Bogacze zachowują bowiem pogardę dla biednych i wrażliwych, traktując ich jako obiekty okrutnych zabaw (skąd my to znamy? np. z „Niebezpiecznych związków” Choderlosa de Laclosa). Ake zostawia Rahtree, lecz zagranicą nie potrafi się odnaleźć, popadając w narkotykowe uzależnienie, wciąż żałując i tęskniąc za dziewczyną, którą skrzywdził, choć w istocie pokochał. Nie przestaje być jednak mężczyzną, gdy więc wraca i zamieszkuje z Rahtree-duchem nie potrafi powstrzymać się przed pokusą w postaci seksownej kelnerki. Tym razem za zdradę słono zapłaci.
A zatem bohaterowie, umiejętnie poprowadzeni i zajmujący. Po drugie: inteligentnie wplecione w fabułę filmowe aluzje. Widzowie zachodni z pewnością rozpoznają nawiązania do „Egzorcysty” William Friedkina, bo są one przywołane bezpośrednio. Dwóch katolickich księży stara się przepędzić ducha Rahtree z pokoju 609. Starszy ksiądz jest wielkim fanem obrazu Friedkina, młodszy, niedoświadczony ma na imię Damien – tak jak dziecko Antychryst z serii „Omen”. Jest oczywiście scena wywoływania egzorcyzmów parodiująca podobną z amerykańskiego horroru. Rahtree w demonicznej postaci zaś przywodzi oczywiste skojarzenia z opętaną Megan. Są nawet rzucane przez bohaterkę grubym głosem obelgi i wymiotowanie na księdza. Scena kończy się paniczną ucieczką przerażonych sług Bożych przed rozzłoszczonym upiorem. Pojawiają się również aluzję do „Misery” Boba Reinera, „Gry wstępnej’ Takashiego Miike, do tajlandzkiego megaprzeboju kina grozy – „Nang Nak” Nonzee Nimibutra oraz do …południowo-azjatyckich horrorów o pocongu (zmarły zawinięty w śmieszny kokon z płótna). Wszystkie one nie służą jednak do łatania fabuły, ale do prowadzenia intertekstualnej gry z widzem horrorów.
Trzecia przyczyna sukcesu obrazu Sippapaka, to właśnie dawka horrorowych atrakcji. Zazwyczaj hybrydy komedii i grozy sprawiają, że ten drugi składnik wypada kiepsko. Ale nie w „Buppha Rahtree”. Charakteryzacja upiora jest przekonująca, sam duch jest groźny, wszechobecny, uparty i niezwykle gwałtowny w działaniu. Nie brakuje udanych jump scene i kilku mocniejszych momentów, jak choćby ten, kiedy Rahtree odcina nogi niewiernego Ake piłką do cięcia metalu. Słowem solidny horror w komediowym zestawieniu (a nie na odwrót).
Wady? No cóż, chyba ów specyficzny humor, pełen wrzasków, krzyków, bezskładnej bieganiny i przesadnej gestykulacji oraz kilka karykaturalnych do potęgi postaci, które miast śmieszyć irytują. I dość nietypowe, by nie powiedzieć szokujące, ukazanie upośledzonego fizycznie i umysłowo bohatera. Grający tę postać aktor nie udaje – cierpi na widoczną ułomność a humorystyczne sceny z jego udziałem mają wzbudzać śmiech właśnie tę jego niepełnosprawnością. Na Zachodzie taka sytuacja byłaby nie do pomyślenia. No, ale nie w Tajlandii, gdzie można się wyśmiewać z różnego rodzaju mniejszości seksualnych, to dlaczego nie z upośledzonych?
Początkowe sceny filmu:
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz