niedziela, 27 lutego 2011

SNAKE OF JUNE (Rokugatsu no hebi, Japonia, 2002)


O co chodzi?

Rinko i Shigehiko są małżeństwem. Ona pracuje w telefonicznej poradni zdrowia psychicznego, on zaś jest typowym salarymanem. Ich związek przeżywa kryzysy: choć mieszkają pod jednym dachem, żyją obok siebie.  Shigehiko jest pochłonięty własną pracą i obsesją na punkcie czystości. Zamknięty w sobie nie potrafi okazywać uczuć ani żonie ani umierającej w szpitalu matce. Rinko stara się być przykładną żoną, lecz w rzeczywistości dusi się w swym nudnym, pozbawionym miłości małżeństwie. Gdy jest sama masturbuje się, dając upust swej tłamszonej seksualności. Nie potrafi jednak zdobyć się na odwagę i dokonać w swym monotonnym, smutnym życiu znaczącej zmiany. Jednak zmiana, także w życiu jej męża, następuje. Jeden z rozmówców Rinko, umierający na raka fotograf Iguchi, fotografuje kobietę w intymnej sytuacji i zaczyna ją szantażować opublikowaniem zdjęć. Bezradna Rinko godzi się na perwersyjną grę, którą narzuca fotograf.

Młotem w głowę

Shinya Tsukamoto w jednym z wywiadów powiedział: „W Japonii nie było wojny od ponad 50 lat, co oczywiście jest rzeczą dobrą. Lecz ludzie zdążyli się przyzwyczaić do życia w pokoju i pogrążyli się w półśnie. Zadaniem moich filmów jest ich obudzić. Uderzyć ich w głowę metalowym młotem (…)”. I trzeba przyznać, że nie były to słowa rzucone na wiatr. Już (prawie) pełnometrażowy debiut, „Tetsuo: The Iron Man” (1989) bez skrupułów tłukł percepcyjne przyzwyczajenia widza agresywną, pełną wściekłości i gniewu formą i szokował śmiałą erotyką i cyberpunkowymi motywami. W tym filmie po raz pierwszy pojawił się także temat przewodnim twórczości Tsukamoto: destrukcyjny związek współczesnego człowieka z miastem-molochem. Po raz pierwszy pojawił się również fabularny motyw, obecny we wszystkich najważniejszych filmach Japończyka: życie w mieście jako rodzaj letargu, z którego bohater zostaje obudzony na skutek – jak w „Tetsuo…”  - nie zrozumiałej mutacji w metalowe monstrum, albo na skutek działań intruza, ingerującego w życie bohatera, wypełnionego codzienną, zabójczą dla ciała i duszy rutyną. „Przebudzenie” wiąże się zazwyczaj z destrukcją, bólem i poniżeniem, ale okazują się one niezbędne, by wyrwać się z półsnu, w którym pogrążeni są mieszkańcy wielkich miast, zatracający poczucie własnego ciała i własnej duszy. Przebudzenie przez pot, łzy i ból staje się udziałem bohatera „Tokyo Fist” (1995), który aby na powrót doświadczyć własnej cielesności, zarzuca jałową wegetację salarymana i poddaje się morderczemu treningowi, by zostać bokserem. W „Bullet Ballet” (1998) bohater odzyskuje poczucie własnego ciała dopiero przyłączając się do młodzieżowego gangu i zaznając przemocy. W „Snake of June”  z kolei psychiczne i fizyczne tortury, którym poddaje bohaterów fotograf-demiurg, stają się receptą na życie w zgodzie z własnymi pragnieniami i naturą.


Film Tsukamoto bliski jest rozważaniom Freuda dotyczącymi wpływu norm społecznych na życie człowieka. Twórca psychoanalizy jest autorem opracowania o wymownym tytule, „Kultura jako źródło cierpienia”.  W dziele tym stawia tezę, że rozwój kultury jest wytworem sił popędowych (głównie agresji) i jednocześnie nieustannej frustracji popędów. Normy kulturowe chronią społeczność przed mrocznym, destrukcyjnym id (sfera nieświadomości), ale zarazem tłamszą jednostkę, wciskając w powszechnie obowiązujący model funkcjonowania społeczeństwa. Nic dziwnego, że nie trudno o konflikt między indywidualnymi pragnieniami a społecznymi nakazami i zakazami. Konflikt ów jest szczególnie dramatyczny w azjatyckich, kolektywnych społeczeństwach, znajdujących umocowanie w konfucjańskiej myśli i patriarchalnym systemie. Frustracja wywołana rozdarciem między zaspokojeniem własnych pragnień a koniecznością wpasowania się w społeczne tryby japońskiego społeczeństwa staje się udziałem Rinko i Shigehiko.

Kobieta tłumi swe namiętności i stara się sprostać wymogom stawianym przez jej męża i otocznie, lecz gdy nadchodzi czerwiec - tradycyjna pora największych upałów i deszczy, coś w niej pęka. Obcina bardzo krotką swą długą, brzydką suknię, maluje usta i masturbuje się. Przemiana następuje jednak jedynie w domowym zaciszu. Dopiero Iguchi psychiczną przemocą wymusi na Rinko pełną metamorfozę w świadomą swej seksualności i atrakcyjności kobietę.  Złe nawyki, ciało, osobowość – wszystko stawia zaciekły opór przed wyzwoleniem zagłuszonych popędów i namiętności. Dlatego Iguchi zmuszony będzie, może nie walnąć młotem, ale przeprowadzić przez psychiczny terror, by Rinko zyskała w końcu samoświadomość własnej fizyczności. Tytułowy czerwcowy wąż to właśnie „przebudzona” Rinko.

O ile w Rinko tliła się witalna siła, która w końcu wydostała się z jej stłamszonego wnętrza, o tyle Shigehiko wydaje się być nie do uratowania. Frustracja wynikająca z życia w wielkomiejskiej dżungli uczyniła z niego człowieka cierpiącego na obsesję czystości i chorobliwie lękającego się cielesności i kontaktu z naturą. Gdy Rinko wraca z pracy zastaje męża zawzięcie czyszczącego wannę albo zlew. Gdy kobieta nieśmiało proponuje zakup psa lub innego domowego zwierzęcia, Shigehiko protestuje. Mężczyzn wystrzega się także przed fizycznym kontaktem z żoną – zamiast przytulać Rinko, śpi na balkonie. Co więcej okazuje się, że używa specjalnych tabletek neutralizujących zapach własnych odchodów. Wszystko bowiem co naturalne i fizyczne napawa go panicznym lękiem. Okazuje się, że także naturalne dla ludzi emocje: miłość, współczucie, czułość są dla niego czymś obcym a nawet zagrażającym, Jego rozmowy z Rinko są konwencjonalne i pozbawione emocji. Gdy Rinko informuje go, że ma raka piersi i będzie musiała się poddać oszpecającemu zabiegowi mastektomii, nawet nie próbuje jej pocieszyć ani współczuć. Wpada złość i daje wyraz swojemu oburzeniu, twierdząc, że Rinko stanie się „niekompletna”. Do szpitala, gdzie umiera jego matka, posyła swą żonę, ponieważ choroba, śmierć, fizyczny rozkład, tak naturalny dla ludzkiej egzystencji, budzą w nim przerażenie. Nic dziwnego, że wobec Shigihiko Iguchi stosuje drastyczniejsze metody: dotkliwie bije, upokarza a w końcu niemal nie doprowadza do jego śmierci. Ta cześć filmu, gdy fotograf torturuje Shigehiko przypomina wczesne filmy Tsukamoto. Rozgrywa się ona miedzy jawą a surrealistycznym koszmarem, pełnym dziwacznych, zmutowanych postaci i groteskowo-makabrycznych scen. Iguchi funduje bowiem podróż do własnego piekła, którego kulminacją jest niezwykła sesja zdjęciowa z Rinko. Mąż po raz pierwszy widzi żonę nie jako element dekoracji jego mieszkania czy obcą osobę, ale pełną witalnej siły, emanującą seksem kobietę.

Dwa zdjęcia

W cieniu przemiany małżonków znajduje się postać fotografa-demiurga Iguchiego (bardzo dobra, mroczna rola Tsukamoto). Bohater był niegdyś - jak Shigehiko –  bardziej maszyną niż biologiczną istotą, żyjącą w zgodzie z własnym ciałem. Cielesność budziła w nim lęk i wstręt (brał nawet środki na pozbawienie odchodów zapachu), lecz śmiertelna choroba, której stał się ofiarą, zmieniła go diametralnie. Cierpienie przypomina Iguchiemu, że jest istotą biologiczną i jak każda podlega prawu śmierci. Świadomość przemijania nie od raz znajduje w duszy bohatera spokojną, pełną zrozumienia akceptację. Mężczyzna chce popełnić samobójstwo, by chociaż zaoszczędzić sobie cierpienia, ale dzwoniąc do telefonicznej poradni, w której pracuje Rinko, zaczyna się nią interesować. Kobieta jest oddana pracy, ma nawet sukcesy – uratowała od samobójczej śmierci samotną matkę z chłopcem, lecz choć potrafi być przekonująca wobec innych, jej własne życie to ruina. Hipokryzja bohaterki zaczyna intrygować Iguchiego. Mężczyzna dowiaduje się także, że kobieta cierpi na raka piersi. Cierpienie kobiety, czyni ją bratnią duszą w oczach Iguchiego. Gdy okazuje się, że chora Rinko nie znajduje żadnego wsparcia w mężu, fotograf postanawia dać nauczkę Shigehiko oraz wyzwolić stłamszoną kobiecość bohaterki. To zadanie staje się jego misją, która nadaje sens jego dobiegającemu końca życiu. Wypełnienie „misji” pozwala mu pogodzić się z naturalnym porządkiem rzeczy: że śmierć jest nieuniknionym końcem ludzkiego losu. Robi dwa zdjęcia: jedno przedstawia Iguchiego a drugie wykonane w tym samym miejscu -  pustą przestrzeń. Fotograf zestawia ze sobą zdjęcia i tym samym spogląda na własną śmierć. Teraz nie wydaje się ona czymś przerażającym, jest po prostu naturalną koleją rzeczy.

A na koniec…

Jak ocenić film Tsukamoto? W 2002 r. jury festiwalu w Wenecji nagrodziło „Snake of June” dwiema nagrodami. Twórczość Tsukamoto po raz pierwszy została dostrzeżona nie tylko przez wąskie grono bywalców kin studyjnych, ale międzynarodową publiczność. Weneckie nagrody poprawiły też notowania Tsukamoto u rodzimej publiczności, która traktowała go jak twórcę eksperymentalnego i niszowego. Autorzy monografii o współczesnym o japońskim kinie, Tom Mes i Jasper Sharp, zauważają także, że „(…) „A Snake of June”  może stanowić tematyczną kulminację wszystkich poprzednich filmów Tsukamoto”. Nie sposób nie zgodzić się z tym stwierdzeniem – temat związku człowieka  i miasta znajduje w tym filmie najpełniejszy wyraz. Nie zmienia to jednak mojego zdania, że wolę gdy filmy Tsukamoto wykrzykują prostą, ale przejmującą prawdę o człowieku, który gubi swą duszę niż gdy tę samą prawdę ubierają w moralizatorski, przeintelektualizowany traktat. Mimo tego „Snake of June” to z pewnością jeden z najlepszych filmów Tsukamoto.


MOJA OCENA: 7/10

Więcej o  SNAKE OF JUNE

REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Nieco w stylu agresywnego, undergroundowego „Tetsuo”, ale tym razem forma nie staje się treścią.
Jak obudzić się z letargu, w którym pogrążają się mieszkańcy Tokio? Poczuć ból, zostać upokorzonym, skonfrontować się ze śmiercią. Dopiero wtedy okazuje się, że życie to coś więcej niż rutyna i emocjonalna pustka.
Ulubiony temat twórczości Tsukamoto: miasto, które przemienia ludzi w zombie. Przestają czuć własne ciała, tracą duszę, zapominają, że kiedyś umrą… Niegdyś Tsukamoto walił młotem by uświadomić czym jest prawdziwe życie, a nie jego namiastka. Teraz moralizuje i intelektualizuje.  

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz