O co chodzi?
Hae –won jest młodą singielką, pracującą w banku. Nie wydaje się być zadowolona z własnego życia, na dodatek ostatnim czasy zostaje wplątana w sprawę kryminalną (była świadkiem ciężkiego pobicia) oraz pozostaje w konflikcie z jedną z koleżanek w pracy. Nic dziwnego, że szef odsyła Hae-won na urlop. Dziewczyna postanawia udać się w rodzinne strony babci, gdzie spędziła najlepsze chwile swego dzieciństwa. Babka mieszkała wraz z nielicznymi autochtonami na samotnej wyspie Mo-doo. Kiedy więc Hae-won pojawia się na miejscu, wszyscy żyją jej przyjazdem. Zwłaszcza jej przyjaciółka z dzieciństwa Bok-nam, która gości przybysza najlepiej jak potrafi. Wkrótce wychodzi na jaw, że jej przyjaciółka jest regularnie bita przez męża, Man-jonga, co noc gwałcona przez jego barta i traktowana przez pozostałych mieszkańców jak niewolnica. Co więcej Bok-nam nabiera podejrzeń, że Man-jong sypia z jej dziesięcioletnią córką, Yeon-hee. Jedyną nadzieję dla okrutnie traktowanej dziewczyny staje się Hae-won. Kiedy jednak okazuje się, że przyjaciółka nie ma zamiaru wtrącać się w sprawy mieszkańców wyspy, Bok-nam ucieka wraz z córką wyspy. Ucieczka kończy się tragedią – przypadkowo, z ręki męża Bok-nam ginie Yeon-hee. Tego ciosu dziewczyna nie jest już w stanie znieść. Pewnego razu chwyta za sierp i rozpoczyna krwawą krucjatę przeciwko wszystkim, którzy skrzywdzili ją i jej córkę.
Straszna prowincja
Wygląda na to, że Koreańczycy mają kompleks prowincji. Debiut Jang Cheol-so, znanego wcześniej z asystowania Kim Ki-dukowi przy jego filmach, pokazuje koreański zaścianek jako siedlisko zacofania i wszelkich możliwych patologii. I debiutant nie jest bynajmniej pierwszym twórcą w tak negatywnym świetle ukazującym koreańską prowincję. „Sisly 2km”, „Bloody Aria”, „Paradise Murder”, „Missing”, „Moss” – by wymienić tylko niektóre z długiej listy, to obrazy, które przedstawiają mieszkańców wiosek i miasteczek w sposób wysoce niekorzystny. Zbrodnie, gwałty, rodzinne patologie i oszustwa na wielką skalę – nikt z nas nie chciałby się znaleźć sam na sam z mieszkańcami prowincjonalnej Korei. Dlaczego filmowcy tak bardzo nie lubią swych rodaków ze wsi? Wydaje się, że tak naprawdę sympatię panów reżyserów nie mają tutaj żadnego znaczenia. Miejska społeczność jest znacznie bardziej rozwarstwiona i zatomizowana niż na prowincji. Podczas gdy w miastach trudno uniknąć coraz silniejszych wpływów globalizacji, tworzącej mało spójny kulturowy konglomerat, wiejskie społeczności znacznie lepiej opierają się zmianom, które niesie XXI w. Wiejskie społeczności są konserwatywne, bardziej przywiązane do tradycji, ale tym samym tworzą wspólnoty o jednorodnej, spójnej strukturze o wiele słabiej ulegającej zewnętrznym wpływom. Dlatego też na prowincjonalnych społecznościach znacznie lepiej jest prowadzić analizę społecznych zachowań niż na niejednorodnej społeczności wielkich miast. Inaczej mówiąc filmowcy tak często sięgają po rodzimy zaścianek, ponieważ można na nim zbudować czytelną, uniwersalną metaforę kolektywnego społeczeństwa.
Azjatyckie społeczeństwa, w przeciwieństwie do zachodnich, indywidualistycznych mają charakter kolektywny. Istota tej odmiany organizacji ludzkiej społeczności polega na tym iż interes jednostki porządkowany jest interesowi grupy, wspólnoty, społeczeństwa. Od jednostki wymaga się lojalności, służebności wobec ogółu w zamian zaś kolektyw roztacza opiekę nad jednostkami i zapewnia ochronę interesów. Charakterystyczne jest również, że w społeczeństwach zorientowanych kolektywnie ludzi traktuje się partykularnie - inaczej (lepiej) „swoich” a inaczej (gorzej) „obcych”.
Dlaczego rozpisuje się na temat kolektywnego społeczeństwa? Ponieważ w „Bedevilled” właściwym „czarny charakterem” jest wspólnota, a treścią filmu ( przynajmniej w znacznej części) konflikt miedzy jednostką a grupą, a dokładniej miedzy Bok-nam a mieszkańcami wyspy. Nie wiemy co jest źródłem konfliktu, bowiem zostajemy wprowadzeni w akcję, gdy on już trwa. Można się jednak domyślić, że u jego podstaw leży płeć bohaterki oraz jej młodość. Bok-nam jest jedyną młodą kobietą na wyspie, na dodatek jest kobietą z pozamałżeńskim dzieckiem. W azjatyckich społeczeństwa niezamężna kobieta z dzieckiem jest traktowana z wielką podejrzliwością i wrogością. A to dlatego, że wspólnota zorientowana kolektywnie ceni sobie rodzinę za szczególnie godną uznania wartość. Jeśli samotna kobieta rodzi dziecko, to w jawny sposób neguję tę wartość i wyłamuje się z systemu ustalonego przez kolektyw. Co prawda Bok-nam ma męża, ale nie jest on ojcem dziecka. Prawdopodobnie zmuszono ją do małżeństwa z Man-jongiem, lecz nawet ta okoliczność nie mogła zmienić faktu, że dziewczyna stała się „czarną owcą”, po prostu kimś obcym, „spoza grupy”. Sądzę również, że znaczenie ma to, że Bok-nam jest młodą, ładną kobietą. Wśród wielu konserwatywnych społeczności wciąż funkcjonuje przekonanie, ze kobiety z natury są grzeszne. Zatem szacunek dla kobiety to ryzykowne podejście, lepiej trzymać ją krótko, bo seksualne żądze łatwo mogą ją opętać. A ponadto kobieta jest fizycznie słaba, a zatem łatwo wymóc na niej uległość. I tak oto mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego wszyscy mieszkańcy solidarnie traktowali Bok-nam gorzej niż zwierzę?
O krok od wielkości
Ale „Bedevilled” to także horror, choć ten pojawia się dopiero ok. trzydzieści minut przed końcem. W sieci możemy się natknąć nawet na określenie slasher, ale z tej odmiany kina grozy film Janga zachowuje tylko sporą dawkę brutalności oraz grupę osób systematycznie dziesiątkowana przez zabójcę (w tym przypadku – zabójczynię). „Bedeviiled” znacznie lepiej wpisuje się natomiast w schemat revenge movie, aczkolwiek – jak to często bywa z koreańskimi filmami grozy – jest on obficie wypełniony dramatem obyczajowym. Domieszka dramatu dobrze robi jednak filmowi, ponieważ historia, którą oglądamy jest autentycznie przejmująca. I gdy w końcu okrutnie poniewierana bohaterka bierze sprawiedliwość we własne ręce, oddychamy z ulgą. Krzywda, której doznała jest tak wielka, że jedyną sprawiedliwą formą odpłaty dla oprawców dziewczyny, może być ich śmierć. Niestety ta „horrorowa” część znajduje fatalne zwieńczenie w finałowym pojedynku miedzy bohaterkami. Ze zrozpaczonej, bliskiej szaleństwa Bok-nam przemienia się ona w finale w obłąkaną psychopatkę, której nawet liczne rany nie są w stanie powstrzymać. Szkoda, zwłaszcza, że odtwarzająca postać Bok-nam Seo Yeong-hie daje prawdziwy popis gry aktorskiej. Pozostaje wrażenie, że scenarzyści zepsuli pieczołowicie budowaną kreację aktorki krwawym, ale tanim i kiczowatym finałem.
Irytującą postacią zdaje się być natomiast Hae-won. Wyjątkowo antypatyczna, tchórzliwa egoistka, która potrafi się troszczyć tylko o siebie. Zastanawiałem się nawet, czy film nie byłby lepszy, gdy reżyser pozbył się jej wątku. Ale postać Hae-won jest potrzebna, ponieważ jej obecność w fabule podyktowana jest zasadą kontrastu. Wykształconą, elegancka, ‘miastowa” reprezentuje odmienną, miejską społeczność. Rzeczywiście, jest postacią odpychającą, ale taką ma być. Czytamy bowiem miedzy wierszami – Hae-won jest egoistką nieczułą na los innych, ponieważ ludzie w miastach tacy bywają. Miejska społeczność, jak pisałem wcześniej, jest rozbita, zatomizowana, a ludzie nauczyli się żyć dla siebie, w swoich zamkniętych światach. To sprawia, że zachowują się jak jednostki aspołeczne – są bierni wobec przemocy i toczy ich rak moralnej znieczulicy. W gruncie rzeczy ich życie to smutna wegetacja wypełniona pustką i przyzwoleniem na wszechobecne zło. Życie Hae-won odmieni się dopiero za sprawą Bok-nam, która dała dobry przykład, ponieważ miała odwagę przeciwstawić się złu (co sugerują końcowe sceny).
„Bedevilled” zebrał wiele pozytywnych opinii. Na festiwalu w Cannes cieszyły się sporą popularnością, bo też jest to bardzo przyzwoity „horror moralnego niepokoju”. A to rzadkość we współczesnym kinie grozy, zadawalającym się dostarczaniem prymitywnej, bezrefleksyjnej rozrywki. Niestety słaby finał, rozwlekłość i kilka nielogiczności skutecznie odbiera szansę filmowi Janga na dzieło, którym mógł być. A mógł być filmem ocierającym się o wybitność, ostatecznie musi zadowolić się jedynie „solidnością”.
MOJA OCENA: 7,5/10
Więcej o BEDEVILLED
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Nie ma zaskoczenia – kolejna znakomita od strony realizacyjnej produkcja z Korei Płd.
|
Młoda i ładna kobieta wśród starych i brzydkich, czyli jak ciężkie życie ma „czarna owca” na koreańskim zaścianku. Ale nawet owca, doprowadzona do ostateczności, może porządnie pogryźć. Emocje w górnych rejestrach.
|
Miasto kontra wieś, a wynik remisowy, ponieważ jedna społeczność rozpada się a druga pogrąża w ciemnocie i fanatyzmie. Źle się dzieje w państwie koreańskim.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz