sobota, 5 lutego 2011

LATE BLOOMER (Osoi hito, Japonia, 2004)


He is a bad, bad man. You can sort of understand that.
/Roger Ebert, cytat z recenzji Late Bloomer/

O co chodzi?

Masakiyo Sumida jest mężczyzną cierpiącym z powodu rozległego porażenia mózgowego. Sumida może mówić jedynie z pomocą generatora mowy, po domu porusza się o własnych siłach, ale poza nim korzysta ze specjalnego wózka elektrycznego. W opiece nad niepełnosprawnym bohaterem pomaga sąsiadka, Fukanaga oraz zaprzyjaźniony z  nim Take, muzyk i solista hard core`owego bandu. Mimo poważnego upośledzenia Sumida lubi po imprezować, napić się piwa i nade wszystko pragnie mieć kobietę, która by pokochała i chciała z nim uprawiać seks. Niespodziewanie w jego domu zjawia się młoda studentka, Nobuko, która w ramach szkolnego projektu zgłasza się jako wolontariuszka, by pomagać niepełnosprawnym. Szybko zaprzyjaźnia się ze swym podopiecznym, ten zaś zakochuje się w dziewczynie. Kiedy Sumida orientuje się, że Nobuko spotyka się z Take i nigdy nie odwzajemni jego uczucia, złamuje się. Nie mogąc mieć tego czego pragnie, postanawia to zniszczyć. W okolicy zaczynają się mnożyć morderstwa przypadkowych osób a Take nagle znika.

Mur między nami

Go Shibata, niezależny reżyser i twórca autorskiego kina, w wywiadzie dla renomowanego portalu o japońskim kinie Midnight Eye, odpowiadając na pytanie o główny temat „Late Bloomer`a” stwierdził, że jego film opowiada o dystansie między nim a odtwórcą głównej roli, aktorem-amatorem Masakiyo Sumidą. Praca nad filmem trwała aż pięć lat, chociaż obraz Shibaty nie jest superprodukcją ani nie jest skomplikowany realizacyjnie. Tę pięć lat zajęło reżyserowi zrozumienie niepełnosprawnego odtwórcy i głównego bohatera „Late Bloomera”. Wspólna praca na planie filmu zbliżyła jego twórcę i najważniejszego aktora. Nauczyła Shibatę tolerancji, pozwoliła się pozbyć, bardzo przecież ludzkiego, lęku przed odmieńcami, pozwoliła poznać i zrozumieć świat osoby upośledzonej, która choć fizycznie ułomna, choć kontakt z nią był utrudniony, okazała się człowiekiem tak samo czującym i myślącym co zdrowy, „normalny” reżyser. Co więcej praca na planie z Masakiyo Sumidą stała się rodzajem terapii dla Shibaty, który dzięki niej wyszedł z alkoholowego uzależnienia. Można wręcz powiedzieć, że obaj przeszli długą drogę, od wzajemnej nieufności do przyjaźni. Tę zmianę odzwierciedla także fakt, iż w trakcie zdjęć do filmów Shibata zrezygnował ze scenariusza. Przyglądał się po prostu Sumidzie i temu co on zrobi i potem to filmował. W rezultacie scenariusz okazał się całkowicie bezużyteczny.

Dystans, o którym wspomina reżyser można ująć w szerszą perspektywę jako dystans między osobą upośledzoną a „normalną”. „Late Bloomer” jest opowieścią o murze, który dzieli świat ludzi, na zdrowych, w pełni sprawnych i normalnych i na chorych, kalekich, ułomnych. Jest w „Late Bloomer” krótka scena, gdy Sumida krąży po mieście na swym wózku i nagle zatrzymuje się przed schodami prowadzącymi w górę ulicy. Zatrzymuje się i spogląda na nie bezradnie. Wie, że nie pokona tej przeszkody. Musi zawrócić. Scena ta ma wymiar alegoryczny. Taką przeszkodą w kontaktach z otoczeniem zdrowych ludzi okazuje się jego niepełnosprawność. Schody, przed którymi zatrzymał się elektryczny wózek można ominąć wybierając inną drogę, ale co z drugim człowiekiem? Co począć zwłaszcza, gdy kocha i pragnie się być kochanym przez tego człowieka, lecz on tak naprawdę nie potrafi przebić się przez mur, który wznosi się miedzy normalnymi a nienormalnymi? Nobuko, zagrana również przez amatorkę, śliczną Mari Torii, jest reprezentantką typowej postawy sporej części społeczeństwa. Gotowa jest ofiarować wiele osobie upośledzonej, ale jednak nie wszystko i nie do końca. A przecież właśnie tego wymaga miłość. Shibata daje w prosty i sugestywny sposób do zrozumienia, że jeśli pragniemy traktować osobę niepełnosprawną jako pełnoprawnego człowieka, musimy uznać jego człowieczeństwo bez zastrzeżeń. Także to, że pragnie kochać i być kochanym, a nawet, że pragnie uprawiać seks. Nobuko nie jest jednak winna. Reżyser nikogo nie osądza, życie po prostu takie jest – cholernie niesprawiedliwe.    

Kino prawdziwe

Film Shibaty w gruncie rzeczy nie odkrywa niczego zaskakującego. Mur miedzy normalnymi a nienormalnymi istniał, istnieje i będzie istniał. Jedyne co można zrobić, to sprawić, żeby mur nie był tak potężny, żeby był bardziej znośny. Lecz on nigdy nie zniknie (aczkolwiek koreański „Oasis” pokazuje, że prawdziwa miłość może go zburzyć, jednak nie jest to kino realistyczne, raczej rodzaj metaforycznej, poetyckiej opowieści). Na czym zatem polega wartość „Late Bloomera”? Na sposobie w jaki Shibata opowiada o swoim ułomnym bohaterze. Jeśli spojrzymy na kino światowe i sposób w jaki przedstawia one osoby upośledzone, to możemy zauważyć dwie dominujące tendencje. Aż do pierwszej  połowy XX w., zwłaszcza w zachodnim kinie unikano tematu osób ułomnych, jeśli zaś decydowano się ich zaprezentować, to zazwyczaj przedstawiano ich w roli budzących grozę istot („Dzwonnik z Notre Dam”). Chociaż były wyjątki, jak choćby przejmujący po dziś dzień kultowy obraz Toda Browninga „Dziwolągi” (1932), w którym reżyser zebrał autentycznych ludzi w różnoraki sposób zdeformowanych i upośledzonych, by pokazać, że są bardziej „ludzcy” niż ich zdrowi, pięknie wyglądający adwersarze. Duch obraz Browninga unosi się zresztą nad filmem Shibaty. Zmiana w sposobie ukazywania osób niepełnosprawnych nastąpiła pod koniec ubiegłego wieku, gdy triumfowała polityczna poprawność ( czy to nie w tamtym okresie zrodził się termin „osoba niepełnosprawna intelektualnie” jako synonim osoby upośledzonej umysłowo?). To właśnie wtedy zaczęły powstawać takie filmy jak „Rain Man” czy francuski odpowiednik tego filmu „Ósmy dzień”. W tego rodzaju obrazach osoby upośledzone nagle urastają do rangi duchowych przewodników zagonionych i zagubionych we współczesnym świecie przedstawicieli średniej klasy. Rzecz w tym, że ani idealizowanie osób upośledzonych ani ich wcześniejsze demonizowanie nie odpowiadało prawdzie. Nawet w genialnym „Oasis” da się wyczuć pewien rodzaj fałszu – ułomną bohaterkę gra zdrowa i piękna aktorka, a film koncentruje się raczej na „miłości niemożliwej” niż na codzienności życia niepełnosprawnej bohaterki. Fałsz był usprawiedliwiony formułą filmu i jego niezwykłym ładunkiem emocjonalnym.

Fałszu nie ma natomiast w ani jednej sekundzie filmu Shibaty. Autentyczność jest największą wartością i atutem „Late Bloomera”. To ona sprawia, że widz nie tylko przygląda się codziennemu życiu Sumidy, ale w pewnym sensie uczestniczy w nim, staje się częścią zamkniętego i smutnego świata upośledzonego bohatera, który rozpaczliwie stara się wydostać z getta własnej ułomności i stać się częścią świata normalnych ludzi. Identyfikacje wzmacnia także paradokumentalna metoda filmowania kamerą z ręki. To dlatego obraz Japończyka jest tak przejmujący, tak emocjonalnie angażujący i poruszający. Shibata oswaja kalectwo bohatera, wzbudza w widzach sympatię dla niego, sprawia że zaczynamy mu współczuć a nawet rozumieć. Ale Shibata nie chce, by ludzie litowali się nad “biednym kaleką”, ale czuli i rozumieli to, co Sumida. Dlatego też nie waha się uczynić z niego…mordercy. I to na dodatek seryjnego mordercy! Słynny amerykański krytyk, Roger Ebert napisał w swojej recenzji: He is a bad, bad man. You can sort of understand that.

Na Zachodzie „Late Bloomer” reklamowano jako obraz o „serial murder on wheelchair”. Można by pomyśleć, że japoński reżyser demonizuje ułomnego bohatera i to w stopniu nieobecnym do tej pory na ekranie. Ale nic z tych rzeczy! Shibata nie traci ani na chwilę człowieka – dla niego najistotniejsza jest bowiem osoba Sumidy i emocje, które nim powodowały, iż zaczął zabijać. I co więcej, dokonuje naprawdę sztuki niebywałej, nawet gdy niepełnosprawny bohater zaczyna mordować, widz jest po jego stronie. Rozumie jego frustrację, gniew a nawet morderczy amok, w który wpada. Shibata chce powiedzieć, że ludzie upośledzeni nie różnią się od w pełni sprawnych nie tylko, tym że pragną miłości. Oni nie różnią się także w swej nienawiści, frustracji  i agresji. Bo japoński twórca pokazuje Człowieka (Ułomnego) a nie jedynie filmową figurę. Bo prawda jest dla niego najważniejsza.

W recenzji na portalu Midnight Eye jej autor, Nicholas Rucka napisał, że „Late Bloomer” to bez wątpienia jeden z najlepszych filmów z Japonii w ciągu ostatnich lat. Nie ma racji. W moim odczuciu to po prostu najlepszy japoński film ostatnich lat. Że generalizuje ? Że nie znam wszystkich filmów z tego okresu? To nic, w kategorii kina prawdziwego a nie pozorowanego, nie sądzę, by pojawiło się dzieło lepsze niż obraz Shibaty.

PS. Jeszcze jeden atut, którego nie udało mi się zgrabnie wcisnąć do tekstu, więc wspominam o nim tutaj, Muzyka! Rewelacyjna muzyka World's End Girlfriend, która przepięknie rozbrzmiewała także w „Air Doll” H. Koreedy, równie przepięknie brzmi w filmie Shibaty.


MOJA OCENA: 9/10     

Więcej o LATE BLOOMER


REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Kino niezależne, nawet undergroundowe, więc nie należy się dziwić, że od czasu do czasu w kadr wciskają się mikrofony.  Paradoksalnie nawet te potknięcia, wraz z paradokumentalną formą filmu,  wzbogacają autentyzm przedstawionej historii. Kamera jeszcze nigdy nie była tak blisko upośledzonej osoby!
Cierpiący na porażenie mózgowe Masakiyo Sumida jako Masakiyo Sumida w przejmującej historii o miłości i śmierci, przyjaźni i zdradzie, samotności i rozpaczy.
Opowieść o wielkim murze, który wznosi się między niepełnosprawnymi a w pełni sprawnymi. I o tym, że nigdy tak naprawdę się go nie przeskoczy. Smutne, ale jak przejmująco pokazane!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz