Analiza anime
Satoshiego Kona
Na początku była
powieść „Perfect Blue” Yoshikazu Takeuchiego. Potem miała być
filmowa adaptacja z aktorami. Takeuchi napisał nawet scenariusz,
zainteresował nim producenta Koichi Okamoto. Ale wytwórnia Rex
Entertaiment, której przedstawiono projekt, odłożyła realizację
„na później”, ponieważ w 1995 r. Kobe nawiedziło straszliwe
trzęsienie ziemi. Ostatecznie zadecydowano, że łatwiej będzie
stworzyć wersję animowaną powieści Takeuchiego. Projekt
powędrował zatem do studia Madhouse, gdzie trafił do rąk
Katsuhiro Otomo, twórcy słynnego „Akiry”. Ten zaś polecił
swego niedawnego współpracownika Satoshiego Kona, z którym
pracował przy krótkim filmie zatytułowanym „Magnetic Rose”,
wchodzącym w skład projektu „Memories”.
Satoshi Kon od
dzieciństwa zafascynowany był mangą. Zaczytywał się w
popularnych komiksach w rodzaju „Yamato” czy „Gundam”,
najbardziej jednak cenił sobie twórczość Katsuhiro Otomo, który
później zasłynął w środowisku twórców anime. Młody Kon
zainteresował się także filmem aktorskim, zwłaszcza filmami Akiry
Kurosawy oraz, co szczególnie ważne w kontekście jego twórczości,
Terry'ego Gilliama. Poza kinem pociągała go także sztuka oraz
rysowanie. Swoją karierę, jak większość twórców anime,
rozpoczął od tworzenia mang, z których jedną nagrodziło nawet
wydawnictwo Kodansha. Od 1991 r. pracował w przemyśle anime,
zaczynając od scenografii, a potem przez pewien czas współpracując
przy różnych projektach. Pracując nad wspomnianym „Memories”
miał możność poznać swego dawnego idola, Otomo. W końcu
przyszła pora na reżyserski, w pełni samodzielny debiut - „Perfect
Blue”.
Kon nie przeczytał
powieści Takeuchiego, a scenariusz zbytnio go nie zaciekawił.
Zgodził się jednak wyreżyserować film, pod warunkiem, że pozwoli
mu się dokonać znaczących zmian w scenariuszu. Takeuchi i Okamoto
nie oponowali specjalnie, znużeni ciągłym zwlekaniem z realizacją
ich projektu, zastrzegając jedynie, by debiutant pozostawił
szkielet scenariusza, czyli wątek idolki prześladowanej przez
fanatycznego wielbiciela. Kon poprosił zatem o ponowne napisanie
skryptu Sadayuki Muraiego, który zanim został scenarzystą,
zajmował się organizacją różnych imprez z udziałem idoli.
Wprowadzono m.in. wątek „filmu w filmie” oraz motyw stopniowego
odrealniania rzeczywistości. Kon wpadł też na pomysł
internetowego dziennika, który jakoby prowadzi bohaterka filmu,
Mima. Co ciekawe reżyser, dopiero po ukończeniu zdjęć do filmu
zakupił sobie komputer - wcześniej go nie posiadał. Ważniejsze
jest jednak to, że wszystkie te zmiany okazały się strzałami w
dziesiątkę.
Z pozoru fabuła „Perfect
Blue” czyni zadość formule tzw. stalker movies(1),
czyli filmów o prześladowcach(2). Odmiana tego nurtu
thrillerów, w których prześladowcą jest obsesyjnie zakochany w
swoim idolu fan, charakteryzuje się kilkoma stałymi elementami. Po
pierwsze obsesja wielbiciela zazwyczaj wypełnia całe jego życie, w
uwielbieniu dla idola fan stara się często ukryć własne
frustracje lub niepowodzenia w relacjach z innymi ludźmi, idol jest
dla niego ideałem i nieskazitelnością. Po drugie tematem filmów
tego rodzaju jest „zdrada” idola - bożyszcze zmienia swoje
emploi, kończy karierę, przechodzi do innej drużyny („Fan”),
uśmierca ulubioną powieściową bohaterkę („Misery”), czy w
jakikolwiek inny sposób sprzeniewierza się wielbionemu przez fana
wizerunkowi jego idola. Konsekwencją zdrady są coraz bardziej
natarczywe próby wpływania na bożyszcze, by ten zrozumiał swój
błąd i powrócił do zarzuconego image'u. Finał to pojedynek
między znajdującym się w stanie kompletnej paranoi fanem a
walczącym o życie swoje lub swoich bliskich idolem.
Wszystkie
te elementy stalker movies odnajdziemy w „Perfect Blue”.
Różnica dotyczy tylko japońskiej specyfiki społecznego tła. W
Kraju Kwitnącej Wiśni idoli produkuje się taśmowo. Szczególnie
prosta jest produkcja różnego rodzaju boys czy girls bandów.
Materiał do nich stanowią młodzi ludzie o atrakcyjnym wyglądzie i
o niekoniecznie wielkim talencie muzycznym. Wymyśla się dla nich
chwytliwą nazwę, pisze prosty melodyjny przebój i wrzuca się w
tryby machiny marketingowej. Trochę cierpliwości i tak powstaje
kolejny hit. Jeśli materiał jest wystarczająco pojemny, można z
takim boys czy girls bandem wylansować jeszcze dwa, trzy przeboje,
po czym szuka się kolejnego towaru, który można by dobrze
sprzedać. Słowo "towar" jest nieprzypadkowe, bowiem
przemysł rozrywkowy traktuje ludzi i ich talenty jak towar. Ważne
jest tylko, czy można go dobrze sprzedać. Takie są bowiem brutalne
reguły show biznesu. Przeciwstawić się im udaje się tylko
nielicznym i za naprawdę wysoką cenę.
Mima, popowa gwiazdka
trio o swojsko brzmiącej nazwie CHAM, jest takim właśnie
„towarem”. Kiedy postanawia odejść z zespołu, to nie do końca
jest to jej osobista decyzja. Menedżer piosenkarki również ją
namawia do zastąpienia estrady planem zdjęciowym filmu „Podwójne
zobowiązanie”. Dostrzega bowiem możliwość zarobienia pieniędzy
na zmianie emploi swojej podopiecznej. Okazuje się to wcale
nie takie proste. Dla Mimy zresztą dość upokarzające. Zaczyna
bowiem aktorską karierę od jednej linijki tekstu, potem jest scena
zbiorowego gwałtu (dziewczyna mobilizuje się do jej zagrania
powtarzając sobie:”Zrobię to. W końcu chcę grać. Ta słynna
aktorka, nie pamiętam jak jej było, też tak zrobiła”. Wreszcie
przychodzi kolej na rozbieraną sesję i na coraz większy moralny
kac. To prawda, że etyczne dylematy bohaterki, która godzi się na
coraz większe kompromisy, zatracając stopniowo zwykłą ludzką
przyzwoitość, oglądaliśmy nie raz, by wspomnieć „Narodziny
gwiazdy” Franka Piersona, „Spacer na linie” Jamesa Magnolda,
czy nawet nieudane „Showgirls” Paula Veorhovena. Ale chyba
jeszcze nigdy nie widzieliśmy portretu bohatera wspinającego się
po szczeblach kariery kosztem coraz większej moralnej degrengolady.
w filmie rysunkowym. I raczej rzadko dostajemy tak wnikliwe studium
psychicznych następstw drogi ku sławie.
Wyrzuty sumienia
gnębią Mimę nie tylko z powodu niespodziewanych sukcesów jej
dawnych koleżanek, ale także z wielu innych nękających ją
wątpliwości. Czy będzie dobrą aktorką? Czy dostanie większą
rolę? Czy spodoba się reżyserowi? Czy nie godzi się na zbyt
daleko idące ustępstwa? Z tych rozterek oraz zwykłego poczucia
winy rodzi się sobowtór bohaterki - Mima-piosenkarka. Wprowadzenie
sobowtóra ma ukryty cel. To nie tylko podkreślenie wewnętrznego
rozdarcia bohaterki, to jeden z elementów rozdarcia całej
rzeczywistości filmu. Mima, duplikat ma też jeszcze inną rolę do
odegrania. Ukazuje się ona bowiem psychopatycznemu fanowi zwanemu
Me-Manią. Dla mężczyzny jest tym właśnie ideałem, którym była
Mima, gdy śpiewała w zespole i którą tak bardzo pokochał.
Mima-aktorka to oszustka, uzurpatorka, która pragnie zastąpić
„prawdziwą” Mimę. Musi więc ponieść karę, choć najpierw
ponoszą ją ci wszyscy, którzy doprowadzili do odsunięcie w
głęboki cień „prawdziwej”, Mimy-piosenkarki. Kara jest surowa,
ale sprawiedliwa. Najpierw okaleczenie menedżera przez list-bombę,
a następnie wydłubanie oczu scenarzyście, a w końcu ukazany
zaskakująco sugestywnie jak na film animowany (ale nie anime) mord
na fotografie.
W „Perfect Blue” pojawia się jeszcze jedna Mima, ty razem „przebieraniec”. Znacznie bardziej szalona niż Me-Mania, który posłużył jej jedynie jako narzędzie. Czy to ona była Mimą-sobowtórem? Otrzymujemy sugestię, że tak, ale jest to sugestia nie przechodzącą w dopowiedzenie.
W „Perfect Blue” pojawia się jeszcze jedna Mima, ty razem „przebieraniec”. Znacznie bardziej szalona niż Me-Mania, który posłużył jej jedynie jako narzędzie. Czy to ona była Mimą-sobowtórem? Otrzymujemy sugestię, że tak, ale jest to sugestia nie przechodzącą w dopowiedzenie.
Zanim odpowiemy,
po co to mnożenie bohaterek, warto zauważyć, że w „Perfect
Blue” oddano nie tylko wiernie obraz „idola na pięć minut”,
lecz także specyficzny gatunek japońskich fanów w osobie Me-Manii.
Należy on bowiem do tzw. otaku czyli w wolnym tłumaczeniu
„fanatyk”, „maniak”. Typowy otaku to mężczyzna w
wieku 20 -40 lat, który nie dba o wygląd zewnętrzny, bo też co
innego zaprząta mu głowę. Codzienność otaku polega na
obsesyjnym gromadzeniu informacji na temat ulubionych produktów oraz
idoli i/lub kolekcjonowaniu figurek ukochanych (przeważnie żeńskich)
postaci. Różni się od zwykłego kolekcjonera tym, że jest głęboko
uzależniony od produktów japońskiej pop kultury - idoli czy
gadżetów. Do tego stopnia, że jego „pasja” zastępuje mu
normalne relacje międzyludzkie. Większość czasu spędza w domu,
surfując w sieci, bo też wirtualny świat jest dla niego ważniejszy
niż realny(3). Wypisz, wymaluj Me-Mania, tyle tylko, że bez
morderczej pasji(4).
Kiedyś otaku stanowili
margines społeczeństwa, dziś jest ich trzy miliony a wokół
„otakuizmu” kręci się potężny przemysł. Rocznie wydają 290
bilionów jenów na swoje pasje i przyjemności. Widać, nawet na
społecznej alienacji można nieźle zarobić. Ofiarą bezdusznej
machiny show biznesu nie jest więc tylko Mima, ale może nawet
bardziej Me-Mania Nie dość, że jest otaku - produktem
ubocznym konsumpcjonizmu, to jeszcze jest jedynie narzędziem w ręku
rzeczywistego sprawcy zbrodni i wreszcie ofiarą własnej wyobraźni.
Bo jak pisze Joanna Bator: Otaku zna tylko dwa wymiary: wirtualną
rzeczywistość i świat swojej wyobraźni(5). Szkoda, że
Me-Mania jest tylko postacią drugiego planu.
Napomknięcie o
rzeczywistości wirtualnej i wyobrażonej doprowadziło nas jednak do
najważniejszego tematu „Perfect Blue”. Jest nim refleksją nad
naturą ludzkiej tożsamości i rzeczywistości. Przez cały niemal
film przewija się motyw realne-nierealne. Kon zwielokrotnia postać
Mimy, zwielokrotnia rzeczywistość przez wtrącanie w realistyczny
tok opowieści halucynacji bohaterki, scen z filmu, w którym
występuję Mima, z upodobaniem stosuje zabieg „zamkniętego koła”:
Mima wciąż budzi się w swoim pokoju, wreszcie eksponuje lustra i
inne odbijające światło powierzchnie, pogłębiające wrażenie
rozcieńczenia natury świata. Wszystkie te zabiegi są konsekwentnie
wygrywane w filmie. Po co? Wydaje się, że po to, by ukazać
efemeryczność świata, jego ulotność, kruchość i niestałość.
Oczywiście w takim świecie ludzie również są istotami
nietrwałymi, niemal przezroczystymi. Warto zwrócić uwagę, że
znikomość świata przedstawionego realizuje się co najmniej na
dwóch poziomach. Na poziomie społecznym wyraża się w opowieści o
względności roli współczesnego idola, na poziomie filozoficznym
(egzystencjalnym) przez nawiązanie do buddyzmu. Ten
religijno-filozoficzny system Dalekiego Wschodu opiera się na
założeniu, że zjawiska, osoby i rzeczy ulegają nieustannym
zamianom, że nic nie jest trwałe (doktryna anicca). Trochę
tak jak w śnie, gdzie jasne granice, czytelna narracja nie istnieją.
Od tego rodzaju założeń już tylko krok do uznania pustki (śūnyatā
)(6) za jeden z najważniejszych filarów buddyzmu i za
najistotniejszą cechę natury świata. Co ciekawe poglądy na temat
nietrwałości, a wręcz nieistnienia ludzkiego „ja” pojawiają
się także w naukach Zachodu. Tacy uczeni jak Francisco Varela,
Benjamin Libert czy Michael Gazzaniga uważają, że spójna
świadomość człowieka przesądzająca o istnieniu jego tożsamości
jest iluzją. Tak naprawdę poczucie bycia osobą jest jedynie sumą
zmysłowych wrażeń i wspomnień przechowywanych w pamięci. To, że
czujemy jedność jest wynikiem zaprogramowania w drodze ewolucji
naszego mózgu. Czy tak jest istotnie, pewnie jeszcze długo
pozostanie tajemnicą.
Niezwykłość obrazu Kona wyraża się
w tym, że tego rodzaju refleksje pojawiają się w filmie, jakby nie
było, rozrywkowym. Wartość „Perfect Blue” potwierdza także
aktorski remake, a właściwie ponowna, tym razem wierna, adaptacja
powieści Takeuchiego dokonana przez Toshiki Sato w 2002 r. Film
okazał się utworem znacznie mniej frapującym i pozostającym w
głębokim cieniu wersji Satoshi Kona (7).
Oryginalnie tekst ten
opublikowany został na stronie Klubu Miłośników Filmu
(www.film.org.pl) pod tym
ADRESEM
PRZYPISY:
1. Stalker to osoba uprawiająca stalking (z ang. skradać się, pozór), czyli świadome i złośliwe nękanie obiektu swoich uczuć, nie przyjmując do wiadomości odmowy utrzymywania kontaktów przez drugą stronę. Stalker ma wrażenie, że odbiera sygnały ukryte i kierowane tylko do niego, nawet jeśli obiekt uczuć jest ich nieświadomy. Stalking ma charakter przemocy psychicznej
2.
Przykłady stalker movies, w których prześladowcą jest fan to:
"Zagraj do dla mnie Misty" (1971) Clinta Eastwooda, "Król
komedii" (1983) Martina Scorssese, "Misery" (1990)
Roba Reinera "Fan" (1996) Tony'ego Scotta oraz "Siostra
Betty" (2000) Neila Labute.
3.
Pięknie bohatera uciekającego w rzeczywistość wirtualnej
piosenkarki pokazał Shunji Iwaii w "Wszystko o Lilly Chou Chou"
(2001).
4. W
1989 r. Tsutomu Miyazaki porwał, zamordował a następnie
poćwiartował cztery uczennice. Jego pokój łącznie z oknami, był
dosłownie wytapetowany pornograficznymi mangami a stosy kaset z
anime dla dorosłych wspinały się, aż po sam sufit. Był krańcowym
przykładem "otaku" i przez pewien czas "otaku"
kojarzeni byli z osobą Miyazakiego i jego zbrodniami. Na szczęście
okazał się odosobnionym przypadkiem
5. J.
Bator, Dzień świra po japońsku, Wysokie obcasy, 16 maja 2006.
6.
Śūnyatā to „pustka” lub „pustość” - w sanskrycie
siunjata, to forma słowa siunja - "pozbawiony", co w
dokładnym tłumaczeniu oznacza "pozbawioność". Pustka
oznacza brak „samoistnego istnienia”, co znaczy, że nie istnieje
nic samoistnie, bez związku z innymi rzeczami, wszystko jest efektem
wspołzależnych przyczyn i warunków. Innymi słowy mówiąc,
„pustość” mamy na myśli nietrwałą i zmienną naturę
wszystkich zjawisk w świecie. Tym samym nie istnieje żadne trwałe
i niezmienne „ja”. W Sutrze Serca Doskonałej Mądrości czytamy:
„..
forma jest pustką/ pustka jest formą/ pustka nie różni się od
formy/forma nie różni się od pustki/ cokolwiek jest formą, jest
pustką/ cokolwiek jest pustką, jest formą/ to samo dotyczy uczuć,
postrzegania, formacji myślowych ( impulsów) i świadomości/”
źródła:
Z. Zagajewski, Praktyczny przewodnik po buddyzmie w pytaniach i
odpowiedziach, Kraków, 2005, s.51. [wikipedia]
7. Darren
Aronofsky, twórca niezapomnianego „Requiem dla snu", zakupił
za 59 tys. dolarów prawa do amerykańskiego remake'u „Perfect
Blue”.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz