piątek, 3 maja 2013

The color of illusion is PERFECT BLUE




Analiza anime Satoshiego Kona

Na początku była powieść „Perfect Blue” Yoshikazu Takeuchiego. Potem miała być filmowa adaptacja z aktorami. Takeuchi napisał nawet scenariusz, zainteresował nim producenta Koichi Okamoto. Ale wytwórnia Rex Entertaiment, której przedstawiono projekt, odłożyła realizację „na później”, ponieważ w 1995 r. Kobe nawiedziło straszliwe trzęsienie ziemi. Ostatecznie zadecydowano, że łatwiej będzie stworzyć wersję animowaną powieści Takeuchiego. Projekt powędrował zatem do studia Madhouse, gdzie trafił do rąk Katsuhiro Otomo, twórcy słynnego „Akiry”. Ten zaś polecił swego niedawnego współpracownika Satoshiego Kona, z którym pracował przy krótkim filmie zatytułowanym „Magnetic Rose”, wchodzącym w skład projektu „Memories”.

Satoshi Kon od dzieciństwa zafascynowany był mangą. Zaczytywał się w popularnych komiksach w rodzaju „Yamato” czy „Gundam”, najbardziej jednak cenił sobie twórczość Katsuhiro Otomo, który później zasłynął w środowisku twórców anime. Młody Kon zainteresował się także filmem aktorskim, zwłaszcza filmami Akiry Kurosawy oraz, co szczególnie ważne w kontekście jego twórczości, Terry'ego Gilliama. Poza kinem pociągała go także sztuka oraz rysowanie. Swoją karierę, jak większość twórców anime, rozpoczął od tworzenia mang, z których jedną nagrodziło nawet wydawnictwo Kodansha. Od 1991 r. pracował w przemyśle anime, zaczynając od scenografii, a potem przez pewien czas współpracując przy różnych projektach. Pracując nad wspomnianym „Memories” miał możność poznać swego dawnego idola, Otomo. W końcu przyszła pora na reżyserski, w pełni samodzielny debiut - „Perfect Blue”.


Kon nie przeczytał powieści Takeuchiego, a scenariusz zbytnio go nie zaciekawił. Zgodził się jednak wyreżyserować film, pod warunkiem, że pozwoli mu się dokonać znaczących zmian w scenariuszu. Takeuchi i Okamoto nie oponowali specjalnie, znużeni ciągłym zwlekaniem z realizacją ich projektu, zastrzegając jedynie, by debiutant pozostawił szkielet scenariusza, czyli wątek idolki prześladowanej przez fanatycznego wielbiciela. Kon poprosił zatem o ponowne napisanie skryptu Sadayuki Muraiego, który zanim został scenarzystą, zajmował się organizacją różnych imprez z udziałem idoli. Wprowadzono m.in. wątek „filmu w filmie” oraz motyw stopniowego odrealniania rzeczywistości. Kon wpadł też na pomysł internetowego dziennika, który jakoby prowadzi bohaterka filmu, Mima. Co ciekawe reżyser, dopiero po ukończeniu zdjęć do filmu zakupił sobie komputer - wcześniej go nie posiadał. Ważniejsze jest jednak to, że wszystkie te zmiany okazały się strzałami w dziesiątkę.


Z pozoru fabuła „Perfect Blue” czyni zadość formule tzw. stalker movies(1), czyli filmów o prześladowcach(2). Odmiana tego nurtu thrillerów, w których prześladowcą jest obsesyjnie zakochany w swoim idolu fan, charakteryzuje się kilkoma stałymi elementami. Po pierwsze obsesja wielbiciela zazwyczaj wypełnia całe jego życie, w uwielbieniu dla idola fan stara się często ukryć własne frustracje lub niepowodzenia w relacjach z innymi ludźmi, idol jest dla niego ideałem i nieskazitelnością. Po drugie tematem filmów tego rodzaju jest „zdrada” idola - bożyszcze zmienia swoje emploi, kończy karierę, przechodzi do innej drużyny („Fan”), uśmierca ulubioną powieściową bohaterkę („Misery”), czy w jakikolwiek inny sposób sprzeniewierza się wielbionemu przez fana wizerunkowi jego idola. Konsekwencją zdrady są coraz bardziej natarczywe próby wpływania na bożyszcze, by ten zrozumiał swój błąd i powrócił do zarzuconego image'u. Finał to pojedynek między znajdującym się w stanie kompletnej paranoi fanem a walczącym o życie swoje lub swoich bliskich idolem.


Wszystkie te elementy stalker movies odnajdziemy w „Perfect Blue”. Różnica dotyczy tylko japońskiej specyfiki społecznego tła. W Kraju Kwitnącej Wiśni idoli produkuje się taśmowo. Szczególnie prosta jest produkcja różnego rodzaju boys czy girls bandów. Materiał do nich stanowią młodzi ludzie o atrakcyjnym wyglądzie i o niekoniecznie wielkim talencie muzycznym. Wymyśla się dla nich chwytliwą nazwę, pisze prosty melodyjny przebój i wrzuca się w tryby machiny marketingowej. Trochę cierpliwości i tak powstaje kolejny hit. Jeśli materiał jest wystarczająco pojemny, można z takim boys czy girls bandem wylansować jeszcze dwa, trzy przeboje, po czym szuka się kolejnego towaru, który można by dobrze sprzedać. Słowo "towar" jest nieprzypadkowe, bowiem przemysł rozrywkowy traktuje ludzi i ich talenty jak towar. Ważne jest tylko, czy można go dobrze sprzedać. Takie są bowiem brutalne reguły show biznesu. Przeciwstawić się im udaje się tylko nielicznym i za naprawdę wysoką cenę. 


Mima, popowa gwiazdka trio o swojsko brzmiącej nazwie CHAM, jest takim właśnie „towarem”. Kiedy postanawia odejść z zespołu, to nie do końca jest to jej osobista decyzja. Menedżer piosenkarki również ją namawia do zastąpienia estrady planem zdjęciowym filmu „Podwójne zobowiązanie”. Dostrzega bowiem możliwość zarobienia pieniędzy na zmianie emploi swojej podopiecznej. Okazuje się to wcale nie takie proste. Dla Mimy zresztą dość upokarzające. Zaczyna bowiem aktorską karierę od jednej linijki tekstu, potem jest scena zbiorowego gwałtu (dziewczyna mobilizuje się do jej zagrania powtarzając sobie:”Zrobię to. W końcu chcę grać. Ta słynna aktorka, nie pamiętam jak jej było, też tak zrobiła”. Wreszcie przychodzi kolej na rozbieraną sesję i na coraz większy moralny kac. To prawda, że etyczne dylematy bohaterki, która godzi się na coraz większe kompromisy, zatracając stopniowo zwykłą ludzką przyzwoitość, oglądaliśmy nie raz, by wspomnieć „Narodziny gwiazdy” Franka Piersona, „Spacer na linie” Jamesa Magnolda, czy nawet nieudane „Showgirls” Paula Veorhovena. Ale chyba jeszcze nigdy nie widzieliśmy portretu bohatera wspinającego się po szczeblach kariery kosztem coraz większej moralnej degrengolady. w filmie rysunkowym. I raczej rzadko dostajemy tak wnikliwe studium psychicznych następstw drogi ku sławie.


Wyrzuty sumienia gnębią Mimę nie tylko z powodu niespodziewanych sukcesów jej dawnych koleżanek, ale także z wielu innych nękających ją wątpliwości. Czy będzie dobrą aktorką? Czy dostanie większą rolę? Czy spodoba się reżyserowi? Czy nie godzi się na zbyt daleko idące ustępstwa? Z tych rozterek oraz zwykłego poczucia winy rodzi się sobowtór bohaterki - Mima-piosenkarka. Wprowadzenie sobowtóra ma ukryty cel. To nie tylko podkreślenie wewnętrznego rozdarcia bohaterki, to jeden z elementów rozdarcia całej rzeczywistości filmu. Mima, duplikat ma też jeszcze inną rolę do odegrania. Ukazuje się ona bowiem psychopatycznemu fanowi zwanemu Me-Manią. Dla mężczyzny jest tym właśnie ideałem, którym była Mima, gdy śpiewała w zespole i którą tak bardzo pokochał. Mima-aktorka to oszustka, uzurpatorka, która pragnie zastąpić „prawdziwą” Mimę. Musi więc ponieść karę, choć najpierw ponoszą ją ci wszyscy, którzy doprowadzili do odsunięcie w głęboki cień „prawdziwej”, Mimy-piosenkarki. Kara jest surowa, ale sprawiedliwa. Najpierw okaleczenie menedżera przez list-bombę, a następnie wydłubanie oczu scenarzyście, a w końcu ukazany zaskakująco sugestywnie jak na film animowany (ale nie anime) mord na fotografie.

W „Perfect Blue” pojawia się jeszcze jedna Mima, ty razem „przebieraniec”. Znacznie bardziej szalona niż Me-Mania, który posłużył jej jedynie jako narzędzie. Czy to ona była Mimą-sobowtórem? Otrzymujemy sugestię, że tak, ale jest to sugestia nie przechodzącą w dopowiedzenie.


Zanim odpowiemy, po co to mnożenie bohaterek, warto zauważyć, że w „Perfect Blue” oddano nie tylko wiernie obraz „idola na pięć minut”, lecz także specyficzny gatunek japońskich fanów w osobie Me-Manii. Należy on bowiem do tzw. otaku czyli w wolnym tłumaczeniu „fanatyk”, „maniak”. Typowy otaku to mężczyzna w wieku 20 -40 lat, który nie dba o wygląd zewnętrzny, bo też co innego zaprząta mu głowę. Codzienność otaku polega na obsesyjnym gromadzeniu informacji na temat ulubionych produktów oraz idoli i/lub kolekcjonowaniu figurek ukochanych (przeważnie żeńskich) postaci. Różni się od zwykłego kolekcjonera tym, że jest głęboko uzależniony od produktów japońskiej pop kultury - idoli czy gadżetów. Do tego stopnia, że jego „pasja” zastępuje mu normalne relacje międzyludzkie. Większość czasu spędza w domu, surfując w sieci, bo też wirtualny świat jest dla niego ważniejszy niż realny(3). Wypisz, wymaluj Me-Mania, tyle tylko, że bez morderczej pasji(4).


Kiedyś otaku stanowili margines społeczeństwa, dziś jest ich trzy miliony a wokół „otakuizmu” kręci się potężny przemysł. Rocznie wydają 290 bilionów jenów na swoje pasje i przyjemności. Widać, nawet na społecznej alienacji można nieźle zarobić. Ofiarą bezdusznej machiny show biznesu nie jest więc tylko Mima, ale może nawet bardziej Me-Mania Nie dość, że jest otaku - produktem ubocznym konsumpcjonizmu, to jeszcze jest jedynie narzędziem w ręku rzeczywistego sprawcy zbrodni i wreszcie ofiarą własnej wyobraźni. Bo jak pisze Joanna Bator: Otaku zna tylko dwa wymiary: wirtualną rzeczywistość i świat swojej wyobraźni(5). Szkoda, że Me-Mania jest tylko postacią drugiego planu.


Napomknięcie o rzeczywistości wirtualnej i wyobrażonej doprowadziło nas jednak do najważniejszego tematu „Perfect Blue”. Jest nim refleksją nad naturą ludzkiej tożsamości i rzeczywistości. Przez cały niemal film przewija się motyw realne-nierealne. Kon zwielokrotnia postać Mimy, zwielokrotnia rzeczywistość przez wtrącanie w realistyczny tok opowieści halucynacji bohaterki, scen z filmu, w którym występuję Mima, z upodobaniem stosuje zabieg „zamkniętego koła”: Mima wciąż budzi się w swoim pokoju, wreszcie eksponuje lustra i inne odbijające światło powierzchnie, pogłębiające wrażenie rozcieńczenia natury świata. Wszystkie te zabiegi są konsekwentnie wygrywane w filmie. Po co? Wydaje się, że po to, by ukazać efemeryczność świata, jego ulotność, kruchość i niestałość. Oczywiście w takim świecie ludzie również są istotami nietrwałymi, niemal przezroczystymi. Warto zwrócić uwagę, że znikomość świata przedstawionego realizuje się co najmniej na dwóch poziomach. Na poziomie społecznym wyraża się w opowieści o względności roli współczesnego idola, na poziomie filozoficznym (egzystencjalnym) przez nawiązanie do buddyzmu. Ten religijno-filozoficzny system Dalekiego Wschodu opiera się na założeniu, że zjawiska, osoby i rzeczy ulegają nieustannym zamianom, że nic nie jest trwałe (doktryna anicca). Trochę tak jak w śnie, gdzie jasne granice, czytelna narracja nie istnieją. Od tego rodzaju założeń już tylko krok do uznania pustki (śūnyatā )(6) za jeden z najważniejszych filarów buddyzmu i za najistotniejszą cechę natury świata. Co ciekawe poglądy na temat nietrwałości, a wręcz nieistnienia ludzkiego „ja” pojawiają się także w naukach Zachodu. Tacy uczeni jak Francisco Varela, Benjamin Libert czy Michael Gazzaniga uważają, że spójna świadomość człowieka przesądzająca o istnieniu jego tożsamości jest iluzją. Tak naprawdę poczucie bycia osobą jest jedynie sumą zmysłowych wrażeń i wspomnień przechowywanych w pamięci. To, że czujemy jedność jest wynikiem zaprogramowania w drodze ewolucji naszego mózgu. Czy tak jest istotnie, pewnie jeszcze długo pozostanie tajemnicą. 


Niezwykłość obrazu Kona wyraża się w tym, że tego rodzaju refleksje pojawiają się w filmie, jakby nie było, rozrywkowym. Wartość „Perfect Blue” potwierdza także aktorski remake, a właściwie ponowna, tym razem wierna, adaptacja powieści Takeuchiego dokonana przez Toshiki Sato w 2002 r. Film okazał się utworem znacznie mniej frapującym i pozostającym w głębokim cieniu wersji Satoshi Kona (7).


Oryginalnie tekst ten opublikowany został na stronie Klubu Miłośników Filmu (www.film.org.pl) pod tym ADRESEM 


PRZYPISY:

1. Stalker to osoba uprawiająca stalking (z ang. skradać się, pozór), czyli świadome i złośliwe nękanie obiektu swoich uczuć, nie przyjmując do wiadomości odmowy utrzymywania kontaktów przez drugą stronę. Stalker ma wrażenie, że odbiera sygnały ukryte i kierowane tylko do niego, nawet jeśli obiekt uczuć jest ich nieświadomy. Stalking ma charakter przemocy psychicznej

2. Przykłady stalker movies, w których prześladowcą jest fan to: "Zagraj do dla mnie Misty" (1971) Clinta Eastwooda, "Król komedii" (1983) Martina Scorssese, "Misery" (1990) Roba Reinera "Fan" (1996) Tony'ego Scotta oraz "Siostra Betty" (2000) Neila Labute.

3. Pięknie bohatera uciekającego w rzeczywistość wirtualnej piosenkarki pokazał Shunji Iwaii w "Wszystko o Lilly Chou Chou" (2001).

4. W 1989 r. Tsutomu Miyazaki porwał, zamordował a następnie poćwiartował cztery uczennice. Jego pokój łącznie z oknami, był dosłownie wytapetowany pornograficznymi mangami a stosy kaset z anime dla dorosłych wspinały się, aż po sam sufit. Był krańcowym przykładem "otaku" i przez pewien czas "otaku" kojarzeni byli z osobą Miyazakiego i jego zbrodniami. Na szczęście okazał się odosobnionym przypadkiem

5. J. Bator, Dzień świra po japońsku, Wysokie obcasy, 16 maja 2006.

6. Śūnyatā to „pustka” lub „pustość” - w sanskrycie siunjata, to forma słowa siunja - "pozbawiony", co w dokładnym tłumaczeniu oznacza "pozbawioność". Pustka oznacza brak „samoistnego istnienia”, co znaczy, że nie istnieje nic samoistnie, bez związku z innymi rzeczami, wszystko jest efektem wspołzależnych przyczyn i warunków. Innymi słowy mówiąc, „pustość” mamy na myśli nietrwałą i zmienną naturę wszystkich zjawisk w świecie. Tym samym nie istnieje żadne trwałe i niezmienne „ja”. W Sutrze Serca Doskonałej Mądrości czytamy:
.. forma jest pustką/ pustka jest formą/ pustka nie różni się od formy/forma nie różni się od pustki/ cokolwiek jest formą, jest pustką/ cokolwiek jest pustką, jest formą/ to samo dotyczy uczuć, postrzegania, formacji myślowych ( impulsów) i świadomości/”
źródła: Z. Zagajewski, Praktyczny przewodnik po buddyzmie w pytaniach i odpowiedziach, Kraków, 2005, s.51. [wikipedia]

7. Darren Aronofsky, twórca niezapomnianego „Requiem dla snu", zakupił za 59 tys. dolarów prawa do amerykańskiego remake'u „Perfect Blue”.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz