“Kod nieznany” Michaela Haneke z podtytułem: “Niekompletne zapiski z kilku podróży” otwiera scena swoistej pantomimy głuchoniemej dziewczynki. Stara się ona za pomocą gestów wyrazić abstrakcyjne pojęcie, a siedzące naprzeciw dziewczynki głuchonieme dzieci starają się odgadnąć co ma im do zakomunikowania. Bezskutecznie. Po tej scenie przenosimy się na ruchliwy bulwar Paryża, na którym znalazł się jeden z bohaterów filmu, nastoletni Jean. Chłopak uciekł z farmy swego ojca rolnika, ponieważ miał dosyć milczącego rodzica i zamierza w przyszłości zając się czymś zupełnie innym niż pracą na roli. Przybył on do stolicy by spotkać się ze swym starszym bratem Georges`em – fotografem wojennym. Jean natrafia na Anne, życiową partnerkę Georges`a oraz znakomicie zapowiadającą się aktorkę. Po krótkiej wymianie zdań między zagubionym nastolatkiem a spieszącą się na spotkanie Anne, oboje rozchodzą się w przeciwnych kierunkach. Jean przechodząc handlowym pasażem, bez zastanowienia rzuca zmięty papier w wyciągniętą dłoń rumuńskiej żebraczki. Gest ten przyciąga uwagę czarnoskórego młodzieńca, Amadou, który zatrzymuje Jeana, każąc mu przeprosić kobietę. Wywiązuje się szamotanina. Robi się zbiegowisko. Pojawiają się dwaj policjanci, którzy aresztują czarnoskórego mężczyznę.
Przytoczyłem treść dwóch pierwszych scen, ponieważ są one najważniejsze w filmie. Scena z głuchoniemą dziewczynką określa główny temat „Kodu nieznanego” – niemożność międzyludzkiej komunikacji a scena na ulicy nie tylko wprowadza do filmu głównych bohaterów, ale przede wszystkimi zawiera sugestię odpowiedzi, czy raczej podpowiedzi o to dlaczego ludzie nie potrafią się między sobą porozumieć. Haneke, który w swym poprzednim dziele „Funny Games” z pełną świadomością poddał swój charakterystyczny styl ograniczeniom konwencji thrillera o psychopatycznych mordercach, w „Kodzie nieznanym” powraca do ulubionego sposób opowiadania. Podobnie jak w swym pełnometrażowym debiucie, „71 Fragments of Chronology of Chance” czy „The Seventh Continent” zdystansowana kamera chłodnym okiem obiektywu przygląda się losom kilku różnych postaci. Fabuła mu strukturę epizodyczną: każdą sekwencję-epizod kończy jeden z najbardziej brutalnych filmowych znaków przystankowych – ściemnienie i to na dodatek często w połowie trwającego ujęcia. Haneke używa tego środka wyrazu z pełną premedytacją. Pragnie bowiem stworzyć wrażenie poszatkowanej, rozbitej filmowej rzeczywistości. Zabieg ten jest jak najbardziej uzasadniony w filmie, który podejmuje tematykę niemożności nawiązania szczerego i głębokiego kontaktu z drugim człowiekiem. Jak bowiem nawiązać więź z kimkolwiek jeśli ludzie żyją jakby byli bohaterami telewizyjnych newsów, które pojawiają się i znikają, ustępując miejsca innym. Czas stał się bowiem towarem deficytowym. W nieustannym pośpiechu, w pogoni za zawodowym sukcesem, za pomnażaniem materialnych dóbr brakuje czasu na zwykłą, szczerą rozmowę. Anne informuje Georges`a o ciąży podczas robienia zakupów w hipermarkecie. To zresztą jedyna scena, gdy przechodząc miedzy sklepowymi regałami, pod wpływem nagłej namiętności rzucają się w sobie ramiona. W pozostałych scenach, nawet gdy Anne i Georges filmowani są w jednym ujęciu, zawsze są ukazywani osobno. Ale Jean i jego ojciec wydają się mieć znacznie więcej okazji by ze sobą porozmawiać, wszak wspólnie pracują na farmie. A jednak zachowują się jak obcy sobie ludzie. A jeśli miedzy sobą się nie komunikują, to czy należy się dziwić, że oboje tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą? Że ojciec nie wie czego w istocie chciałby jego syn, a syn nie rozumiem dlaczego ojciec stara się go zatrzymać na wsi? Jasne, o bohaterach rozmijających się ze sobą, zamkniętych na innych ludzi, nie potrafiących się porozumieć i nawiązać głębokich relacji Haneke opowiadał już w swoich wcześniejszych filmach. Lecz w ”Kodzie nieznanym” pojawia się także nowy wątek: emigranci.
Żebrząca na ulicy Rumunka Maria,
przybywa do Paryża z nadzieją na dobry zarobek. Ale gdy tylko znajdzie się na zatłoczonej
paryskiej ulicy, w sensie alegorycznym jakby znalazła się na bezkresnej
pustyni. I bynajmniej nie rzecz w tym, że nie zna języka, nie ma legalnej pracy
i jest obca w obcym kraju. Haneke wyraźnie kontrastuje sceny, ukazujące wątek
Anne, Georgesa oraz Jeana ze scenami przedstawiającymi rodzinne strony Marii. Widza
uderza wielka zażyłość i wzajemna życzliwość współziomków bohaterki. W
rodzinnej wiosce Marii wszyscy się znają; sąsiad proponuję podwiezienie
samochodem, inny proponuje załatwienie wyjazdu za granicę do pracy, na wesele
córki Marii przychodzi cała wioska. Podobnie jest z fragmentami filmu
pokazującymi rodzinę innego emigranta, pochodzącego z Malii. Amadou. Liczni
członkowie familii chłopaka nieustannie ze sobą rozmawiają, pozostają ze sobą w
ciągłym kontakcie. Troszczą się o siebie, martwią i wspólnie starają się
zaradzić problemom dnia codziennego (większość z nich ma podtekst rasowy).
Choć kontrast między zachowaniem
się wobec siebie bohaterów reprezentujących starą, bogatą Europę a ludnością
napływową jest wyraźny, nie ma mowy o czarno-białym podziale. Maria, gdy po raz
drugi udaje się do Francji zza chlebem, zostaje oszukana przez niesłowną
współtowarzyszkę podróży. I dlatego po raz drugi ląduje na ulicy i niemal w tym
samym miejscu zrozpaczona decyduje się żebrać. Ale tym razem dwaj wyglądający
na cudzoziemców mężczyźni interweniują, przeganiając bohaterkę. W finałowej
scenie jadącą metrem Anne zaczepiają dwaj młodzi Berberowie. Nikt z pasażerów
wagonu metra nie reaguje na napastowanie kobiety przez dwóch młodzieńców.
Niespodziewanie, na odważną reakcję zdobywa się starszy mężczyzna, wyglądający
również na obcokrajowca, może nawet współziomek nastolatków.
Scena w wagonie metra, gdy Anne
staje się celem ataku młodzieńców jest zwieńczeniem innego, niezwykle ważnego
wątku. Okazuje się bowiem, że Haneke stawia bogatym, dobrze usytuowanym
Europejczykom jeszcze jeden zarzut. Nie tylko nie są w stanie się porozumieć
miedzy sobą (a tym bardziej porozumieć się z emigrantami), lecz nadto pęd za
zawodową karierą i materialnym dobrobytem sprawia, że gubią w sobie podstawowe
odruchy społecznej empatii. O tym mówi już scena z Jeanem, który bez
zastanowienia rzuca żebraczce zgnieciony papier jakby nie była żywa istotą,
lecz koszem na śmierci. Kilka scen później widz obserwuje Anne w swym
mieszkaniu w luksusowym apartamencie podczas prasownia ubrań. Nagle kobieta
słyszy wyraźne krzyki dziecka. Nasłuchuje, ale nie podejmuje żadnego działania
w celu zainteresowania się przyczyną ich pochodzenia. Gdy znajduje pod swoim
drzwiami karteczkę z napisanymi słowami rozpaczliwej prośby o pomoc, sądzi, że
to żart albo sprawka staruszki, mieszkającej naprzeciwko. W końcu dochodzi do
tragedii, choć odbiorca może się jej domyślić. Anne uczestniczy w pogrzebie,
najprawdopodobniej właśnie owego nie pokazanego w filmie dziecka. W finałowej
scenie sama zaś stanie się ofiarą znieczulicy, gdy nikt - poza jednym –
mężczyzną w żaden sposób nie zareaguje na zaczepki młodych Arabów.
Dlaczego ludzie stali się tak
egoistyczni? Odpowiedź zasugerowana została w luźnej, rozszczepionej strukturze
filmu. Napisałem, że bohaterowie „Kodu nieznanego” są jak postacie z
telewizyjnych newsów, które przemijają nim na dobre zdąży się ich zapamiętać.
Ale można użyć jeszcze innego porównania. Są jak bezładnie, przypadkowo zderzające
się ze sobą atomy. Łączące ich więzi są nietrwałe, chwilowe, tymczasowe. Czy
może zatem dziwić, że ludzie ci nie czują zakorzeniania w społeczeństwie? Że
nie czują się trwałym elementem społeczności? Nie będąc zaś immanentną częścią społeczeństwa,
jaką mogą wykształcić w sobie prospołeczne zachowania?
Diagnoza, która Haneke stawia
„starej Europie” brzmi podobnie do tych, które w swych poprzednich filmach
stawiał austriackiemu społeczeństwu. Bogaci Europejczycy cieszą się może
dobrobytem materialnym, ale ceną za jego osiągnięcie jest wewnętrzna pustka,
brak zdolności empatii i nawiązywania głębokich, szczerych relacji z innymi
ludźmi. Mieszkańcy Europy Zachodniej są jak głuchonieme dzieci próbujące bezskutecznie
odgadnąć treść przekazu głuchoniemej dziewczynki z prologu filmu. Tytułowy „kod
dostępu” do drugiego człowieka jest im nieznany, co znajduje wyrazistą alegorię
w końcowych scenach, gdy Georges nie jest w stanie się dostać do
apartamentowca, ponieważ Anne zmieniła kod otwierający drzwi.
Zanik międzyludzkiej komunikacji,
wyalienowanie, uczuciowa pustka – o tym Haneke już opowiadał, ale w „Kodzie
nieznanym” pojawia się wątek wzajemnych relacji już nie tylko z
przedstawicielami tego samego społeczeństwa, ale różnych społeczności i kultur.
Reżyser „Funny Games” jest bezlitosny. Europejczycy traktują przybyszów z
innych, biedniejszych krajów z nieuzasadnioną wyższością, bez szacunku a nade
wszystko bez zrozumienia. Policja aresztuję Amadou tylko dlatego, że ma czarny
kolor skóry. Maria zostaje uznana za żebraczkę, gdy na chwilę przysiada przed
drogim butikiem. Młodszy brat Amadou, uczęszczający do szkoły, jest
prześladowany, ponieważ nie jest Francuzem. Nic dziwnego, że niesprawiedliwie
traktowani, upokarzani i sfrustrowani w końcu odpłacają agresją. Tak jak dwaj
arabscy młodzieńcy nękający Anne w wagonie metra. Ponieważ w filmie Haneke nie
mogło zabraknąć również wątku przemocy we współczesnym świecie. Czy jest zatem nadzieja dla człowieka końca
XX w.? Ostatnia scena, gdy grupa głuchoniemych dzieci pod przewodnictwem Amadou
wystukuje jeden, wspólny rytm na bębnach niesie promyk nadziei. Mówi ona, że
człowiek na zaimplementowane w swej naturze poczucie wspólnoty i przynależności,
tylko bezduszna cywilizacja czyniąc życie łatwym, wygodnym, dając niezliczoną
ilość możliwości złudnego rozwoju uczyniła nas „głuchoniemymi” na tę wewnętrzną
potrzebę bycia razem.
„Kod nieznany” to swoiste
podsumowanie pierwszego pełnometrażowego etapu kariery Austriaka. Obraz
najbardziej dojrzały, najbogatszy w możliwe interpretacyjne tropy i zarazem
najgłębiej penetrujący chorą tkankę zachodnich społeczeństw. Do podobnej
tematyki, zwłaszcza do niemożności porozumienia miedzy europejskimi
autochtonami a ludnością napływową Michael Haneke powróci w równie znakomitym,
„Ukrytym” z 2005 r.
MOJA OCENA: 8 + /10
Więcej o:
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Uwolniony spod ograniczeń konwencji
Haneke powraca do ulubionego epizodycznego, rozbitego sposobu narracji. I
znów okazuje się być mistrzem chłodnej, głęboko przenikliwej obserwacji
ludzkich zachowań.
|
O tym jak trudno jest znaleźć “kod dostępu” do drugiego człowieka we
współczesnym świecie, w którym życie przypomina szybko zmieniające się telewizyjne
newsy.
|
Bogatych Europejczyków smutny portret własny, czyli jak „stara Europa”
rozmija się ze sobą i emigrantami z Trzeciego Świata.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz