sobota, 1 czerwca 2013

THE LAND OF HOPE (Kibô no kuni, Japonia, 2012)




O co chodzi?

Miasteczko Oba, w prefekturze Nagashima. Yoichi i jego żona Izumi pomagają w prowadzeniu gospodarstwa, należącego do rodziców mężczyzny: ojca Yoichiego – Yasuhiko i matki – Chieko. Sąsiadami rodziny Ono jest rodzina Suzuki: Ken, Meiko oraz ich syn Mitsuru, który ma dziewczynę Yoko. Ich codzienne zajęcia zakłóca pewnego dnia silny wstrząs, wywołany trzęsieniem ziemi. Ponieważ w pobliżu miasteczka mieści się elektrownia atomowa, wkrótce zjawiają się ubrani w ochronne kombinezony przedstawiciele służb radiologicznych. W wyniku wstrząsów poważnie ucierpiała pobliska elektrownia i doszło do skażenia okolicy. Panowie w białych kombinezonach rozwijają taśmę, która dzieli wspólne podwórko rodzin: Ono i Suzuki. Ci drudzy znajdują się po stronie skażonej, zostają więc zmuszeni do natychmiastowej ewakuacji. Rodzina Yoichiego wydaje się bezpieczna, ale zaopatrzony we własny licznik Gigera Yasuhiko wie co innego. Namawia syna, by wraz ze swą żoną przeprowadził się do bezpiecznego miejsca. Yoichi i Izumi przystają na radę ojca i przenoszą się do nieco dalej oddalonego od feralnej elektrowni miasteczka. Izumi dowiaduje się, że jest w piątym tygodniu ciąży. Nie czuje się w nowym miejscu bezpieczna. Z obawy o zdrowie dziecka wpada w fobię na punkcie radioaktywnego skażenia. Chodzi po miasteczku w ochronnym kombinezonie, stając się pośmiewiskiem mieszkańców. Yoichi jest zaniepokojony zachowaniem żony, ale mocno ją wspiera. Tymczasem rodzice Yoichiego, mimo nalegań urzędników, nie mają zamiaru opuścić swojego domu. Słusznie obawiają się, że tak jaki ich sąsiedzi, nie wrócą już do swego domu. Rodzina Suzuki tuła się bowiem po prowizorycznych schronieniach organizowanych w szkołach. Mitsuru opuszcza rodziców i postanawia pomóc Yoko znaleźć rodzinę. Młodzi wyruszają do strefy opustoszałych miast, zniszczonych przez fale tsunami.

11 marca 2011

Tę datę nie tylko Japończycy, ale cały świat zapamiętał jako jeden z najstraszliwszych przejawów nieokiełznanej potęgi natury. Tego bowiem dnia o godz. 5.46 czasu zachodnioeuropejskiego północno-wschodnią część Japonii nawiedziło trzęsienie ziemi o rzadko spotykanej sile – 9 st. w skali Richtera. Ponieważ epicentrum znajdowało się 130 km od brzegów wyspy Honsiu, japońskie wybrzeże zostało zalane falami tsunami, które w niektórych miejscach dochodziły do prawie 30 m. wysokości. Woda wdarła się nawet do 10 km w głąb lądu, niszcząc na swej drodze wszystko to, co przetrwało wstrząsy sejsmiczne. Niektóre miasta jak np. Natori, Ishomaki czy Miyuki zostały niemal zmiecione z powierzchni ziemi. Niestety ataku żywiołów nie przetrwała położona w mieście Ōkuma, w prefekturze Fukushima, jedna z największych na świecie elektrowni atomowych Fukushima I. W wyniku stopienia rdzeni w trzech reaktorach doszło do skażenia środowiska substancjami promieniotwórczymi. Liczba ofiar tego najgorszego w historii Japonii trzęsienia ziemi wciąż nie jest zamknięta. Według danych ogłoszonych w lipcu 2011 r. w kataklizmie zginęło ponad 15,5 tys. osób, a ponad 5, 3 tys uważa się zaginione. Z zagrożonych okolic ewakuowano ponad 400 tys. mieszkańców. Wiele miast i miasteczek stoi opuszczonych po dziś dzień.

Powbijane pale

„The Land of Hope” w reżyserii Siona Sono jest pierwszym japońskim filmem, który mierzy się z tą olbrzymią traumą i wciąż nie zabliźnioną raną narodu Japonii. W wywiadzie udzielonym podczas francuskiego Deauville Asian Film Festival, Sono powiedział: „The Land of Hope” jest zupełnie różny od moich pozostałych filmów, ponieważ z taką fabułą nie miałem absolutnie żadnej potrzeby by prowokować lub straszyć publiczność. Wolałem raczej, żeby widzowie mieli czas na refleksje, żeby oglądali film na spokojnie. To prawda, omawiany obraz Japończyka odbiega od jego poprzednich dzieł, zwłaszcza z ostatnich lat, które przyniosły mu światowy rozgłos i uznanie festiwalowej publiczności. W „The Land of Hope” nie ujrzymy ani scen brutalnej przemocy, ani perwersyjnego seksu a rodzina, która u Sono była siedliskiem wszelkich patologii i zboczeń, w najnowszym obrazie jest ostoją miłości, poświęcenia i czułości. Tym razem zagrożenie nie przychodzi od wnętrza, gnijącej, podstawowej komórki społeczeństwa: rodziny, lecz nadciąga z zewnątrz wraz z niewidzialnym gołym okiem radioaktywnym pyłem, wydobywającym się z uszkodzonej elektrowni atomowej. Dramat bohaterów nie polega tym razem na tym, że nie są kochani, lecz, że kochając się, są zmuszeni ulec zewnętrznym okolicznościom. Te okoliczności nie mają jednak charakteru tak do końca obiektywnego. Trzęsienia ziemi są co prawda w Japonii niemal codziennością, choć tylko nieliczne przynoszą ze sobą ogromne zniszczenia. To raczej reakcja władz i urzędników wydaje się nieadekwatna do sytuacji. Co bowiem czyni władza? Każe wytyczać absurdalne granice, których najbardziej wyrazistym znakiem jest żółta taśma rozciągnięta przez środek wspólnego dziedzińca rodzin Ono i Suzki. W umowny, arbitralny sposób dzieli ziemie na strefę skażoną i nieskażoną. Wraz z rozwojem fabuły okazuje się, że wszystkie wyznaczone linie podziału, strefy, enklawy są iluzoryczne i tak naprawdę bohaterowie nigdzie nie są bezpieczni.

Motyw dzielenia, wydzielania i rozdzielania jest jednym z najważniejszych w filmie, bowiem przewija się pod najróżniejszą postacią nieustannie. Rozdzieleni zostają, żyjący od lat w zgodnej wspólnocie sąsiedzi; rozdzielna zostaje rodzina Ono: Yoichi z Izumi opuszcza rodzinny dom, w którym zostają rodzice mężczyzny; rozdzielona z rodziną zostaje Yoko, dziewczyna Mitsuru, która bezskutecznie stara się odnaleźć z pomocą chłopaka zaginionych bliskich. W filmie jest wymowna scena, w której Yoko stoi przed ścianą zalepioną karteczkami pozostawionymi przez osoby rozdzielone w wyniku kataklizmu, ale także wskutek naprędce przeprowadzonej, źle zorganizowanej akcji ewakuacyjnej. W innej z kolei scenie oglądamy salę lekcyjną zamienioną na tymczasowe schronienie. Cała powierzchnia pomieszczenia zostaje podzielona na malutkie sektory, oddzielone prowizorycznymi przegrodami z kartonu. Wagę motywu odseparowania, izolacji podkreśla też opowieść Yasuhiko o tym, co w życiu jest największym wrogiem człowieka. To pale (aczkolwiek angielskie słowo „stake” znaczy także „palikować” , „kołować”, „stawiać pale”, „przeprowadzać się” „wyznaczać”). Pale wbija się w ziemie, aby wytyczyć granice, przeprowadzić linię podziału, odgrodzić lub zagrodzić. „To jest jak pal wbity pomiędzy nas” - mówi Yasuhiko do swego syna, mając na myśli sytuację, w której znalazła się rodzina Ono. Yoichi w pewnym momencie oczami wyobraźni widzi pokój, w którym rozmawia z rodzicami, przedzielony przez powbijane w podłogę pale.

Z miłością wszystko jest możliwe

Sion Sono w „The Land of Hope” opowiada o podzielonym świecie i ludziach rozdzielonych przez sztuczne, ale często, zwłaszcza w sytuacji tak wielkiej tragedii jak trzęsienie ziemi i jego skutki, niemożliwe do uniknięcia podziały. Ale reżyser nie poprzestaje na tej konstatacji. Nie rozkłada bezradnie rąk. Jego film to opowieść o sile, która tkwi w każdym z nas. Tej siły żadne przegrody, zapory, ściany nie powstrzymają. Japoński reżyser nie po raz pierwszy okazuje się być w głębi duszy romantykiem. Bowiem to miłość jest tym, co znosi wszelkie przeszkody. „Z miłością wszystko jest możliwe” - mówi w ostatniej scenie filmu Izumi. I to proste, ale jakże prawdziwe stwierdzenie, można by uznać za najważniejsze przesłanie filmu.

W „The Land of Hope”, w przeciwieństwie do takich obrazów, jak „Strange Circus”, „Cold Fish” czy „Guilty of Romance”, Sono nie tapla się w ludzkich brudach, nie opowiada o ludziach gnijących na dnie własnego piekła. W tym filmie japoński reżyser ukazuje twarz liryka, optymisty i romantyka. Jego bohaterowie nie zadają sobie cierpienia, nie ranią się, nie krzywdzą a autentycznie się kochają. O kochających ludziach nie jest łatwo opowiadać. Można poślizgnąć się na ckliwości, patosie, tanim wzruszeniu. Ale twórca „Himizu” jest zbyt wybitnym artystą, aby wpaść w pułapkę sentymentalizmu. Udaje mu się jej uniknąć dzięki realizmowi: realizmowi świata przedstawionego, jak też realizmowi psychologicznemu. Przejmujące są sceny nakręcone w okolicach Fukushimy, przedstawiające zrównane z ziemią miejscowości albo opuszczone i porzucone miasta widma. Chyba nie bez powodu Sono buduje ukrytą paralelę między wymarłymi okolicami elektrowni atomowej a zdjęciami, ukazującymi zniszczenia dokonane przez zrzucone w 1945 r. bomby atomowe na Hiroshimę i Nagasaki. Niewątpliwie „The Land of Hope” zawiera dość jasne przesłanie skierowane przeciw energii atomowej, lecz Sono wykorzystuje tę sfilmowane w dokumentalnym stylu wyludnione obszary również jak tło dla swych bohaterów. Gdyby film kręcił Kiyoshi Kurosawa dojmująca pustka wybrzmiewająca z tych plenerowych scen, pewnie wyobrażałaby pustkę emocjonalną, ale u reżysera „Love Exposure” staje się wyzwaniem dla bohaterów. Mimo niewyobrażalnej tragedii, mimo absurdalnych podziałów wprowadzanych przez niekompetentną, okłamującą naród władzę, mimo pali wbijanych w rodziny, serca ludzi bohaterowie podejmują trud, walczą i nie tracą nadziei. Nie przestają się wzajemnie wspierać i poświęcać się dla drugiej osoby. Szczególnie pięknie uczucie miłości zostało pokazane na przykładzie rodziców Yoichiego. Yasuhiko opiekuje się zdziecinniałą, cierpiącą na Alzheimera żoną, Chieko, wykazując ujmującą cierpliwość, życzliwość, szlachetność i miłość względem pogrążonej we własnym świecie małżonki. Niezwykła jest cała sekwencja, gdy Yasuhiko szuka swej żony, która usłyszawszy głosy, uznała, że zbliża się Festiwal Duchów. W poszukiwaniu tej uroczystości Chieko zawędrowała bardzo daleko, ale jej kochający mąż, przebiwszy się przez policyjną blokadę, odnalazł ją, tańczącą pośród pustkowia, na którym niegdyś rozciągały się tereny zamieszkane. Niesamowitą temperaturę emocjonalną zawiera także scena, gdy rodzice Yoichiego, konsekwentnie odmawiający opuszczenia rodzinnego domu, decydują się pozostać na ojcowiźnie na zawsze.

Wzruszający, choć też zabawny jest wątek Yoichiego i jego żony, Izumi. Wątek ten jest niezwykle istotny, ponieważ dziecko, które ma urodzić kobieta staje się czytelnym symbolem nadziei i nowego życia – w dosłownym sensie jak też metaforycznym. Nic dziwnego, że Izumi nie bacząc na opinię innych ludzi, robi wszystko, aby życie, które nosi w sobie ocalić od skażonego świata. Yoichi, mimo iż na każdym kroku, spotyka się z niechęcią mieszkańców do żony, paradującej ulicami w żółtym kostiumie ochronnym, nie opuszcza jej i nie przestaje jej wspierać. Jest jeszcze trzecia para: Mitsuru i Yoko, którzy wędrując po strefie zakazanej, jakby na przekór scenerii, zbliżają się do siebie. „The Land of Hope” mógłby zatem nosić tytuł „The Land of Love”, bowiem miłość, w różnych odcieniach, pomiędzy różnymi osobami, jest w filmie Sono najważniejszym bohaterem.

Aktorski koncert

Nie sposób, recenzując obraz Japończyka, nie wspomnieć o aktorskim koncercie w wykonaniu znakomitych aktorów pod batutą reżysera. Sono bowiem spośród rozlicznych talentów, które posiada, potrafi jak mało kto, wydobywać z aktorów i aktorek, to co mają najlepszego do zaprezentowania. To on odkrył, że w seksownym ciele Megumi Kagurazaki (od 2011 r. prywatnie żony reżysera) drzemie autentyczny talent aktorski. Aktorka zaczynała jako gravour idol, czyli dziewczyna w bikini, której jedynym atutem był obfity biust, ale dzięki Sono dziś Kagurazaka zachwyca jako wyśmienita aktorka dramatyczna. W „The Land of Hope” znów zaskakuje świeżością, wszechstronnością i wiarygodnością. Jest zabawna, wzruszająca, urocza, szalona i prawdziwa w każdej sekundzie istnienia na ekranie.

Lecz największym aktorskim objawieniem filmu jest Isao Natsuyagi, który odtwarza postać Yasuhiko, ojca Yoichiego. Wspaniała rola 72-letniego weteran japońskiego kina. Wyważona, dostojna, emanująca ciepłem i mądrością. Ale wiele jak najlepszych słów należy powiedzieć także o pozostałych odtwórcach ról. Wymieńmy ich zatem wszystkich: Nako Ohatani (Chieko), Jun Murakami (Yoichi, znany m.in. z „Himizu”), Hikari Hajiwari (Yoko; znana z roli zbuntowanej córki z „Cold Fish”) oraz Yutaka Shimizu (Mitsuru). Aktorzy drugiego planu na czele z ulubieńcem Sono, Dendenem (rola seryjnego mordercy z „Cold Fish”) dostosowali się do wysokiego poziomy gry aktorskiej postaci pierwszoplanowych.

Kilka słów na koniec

Poprzedni głośny film Siona Sono, „Himizu”, nota bene również poruszający, ale w bardziej pośredni sposób, tematykę związaną z wydarzeniami z 11 marca 2011 r., wydawał się wyczerpywać formułę kina krzyku, które przez ostatnie lata uprawiał Sono. Patologie, perwersje, przemoc, cierpienie i ludzie niewiele różniący się od zwierząt – to zaczynało wyglądać na zmęczenie materiału. Pojawiły się głosy o zjadaniu własnego ogona, o utknięciu w turpistyczno-groteskowej stylistyce. „The Land of Hope” ucina wszystkie te opinie, a głosy milkną. Tym filmem bowiem Sono udowadnia, że jest w stanie zmierzyć się z każdym tematem i że nie nie jest niewolnikiem żadnej estetyki. Wszechstronność i utrzymywanie wysokiego artystycznego poziomu jest cechą najwybitniejszych twórców.

I jeszcze jedno. W przytoczonej na wstępie tej recenzji wypowiedzi Sono stwierdza, że „Land of Hope” to film zupełnie innych od pozostałych przez niego wyreżyserowanych. W jednym Japończyk nie ma racji. Omawiany obraz to kolejny dowód, że niezależnie od tematu i formy, Sono wciąż pozostaje tym samym wybitnym i znakomitym malarzem ludzkich emocji. Kamera twórcy „Sucide Club” łapie życie na gorąco, wnika w jego podskórną tkankę, filmuje prawdę pozafilmową. A tę prawdą określają ludzkie emocje. Czasem skrajne, krzyczące i bolesne jak ciernie wbite w ciało, ale czasem – jak w „The Land of Hope” - subtelne, szepczące i piękne w swej urzekającej prostocie. Zawsze jednak ujmująco prawdziwe.

MOJA OCENA: 8/10




REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
W dokumentalnym stylu punktowanym momentami filmowej poezji – mistrz Sono wciąż w znakomitej formie.
Sono opowieść o skutkach trzęsienia ziemi, które nawiedziło 11 marca 2011 r. wybrzeża Japonii.
W podzielonym świecie, tylko miłość, szacunek i oddanie są w stanie doprowadzić rozbite rodziny i okaleczone jednostki do Krainy Nadziei.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz