O co chodzi?
Doktor Tetsuichiro wyjeżdża na
prowincję z nadzieją, że wiejski klimat będzie lepiej służył jego chorej na
gruźlicę żonie, Yoriko. Oboje zamieszkują w wiekowej, opuszczonej rezydencji, w
której lekarz zakłada prywatną klinikę. Od początku pobytu w posiadłości Yoriko
czuje się niespokojna. Nawiedzają ją senne koszmary, a ona sama przeczuwa
niesprecyzowane niebezpieczeństwo. Pewnej nocy, gdy Tetsuichiro zostaje wezwany
do pacjenta, Yoriko zostaje zaatakowana przez tajemnicza starszą kobietę, która
nie wydaje się być śmiertelną osobą. Stan żony lekarza ulega pogorszeniu, a
zrozpaczony Tetsuichiro dowiaduje się od brata Yorikio, że rezydencja może
skrywać mroczoną tajemnicę, z którą być może związany jest los jego żony. Udają
się zatem do pobliskiej świątyni, w której od buddyjskiego mnicha dowiadują się
o straszliwej historii związanej z posiadłością. Niegdyś należała ona do
bogatego samuraja, lorda Shogena znanego w okolicy ze swego porywczego
charakteru. Pewnego razu podczas gry w go
z młodym samurajem, Kokingo doszło do sprzeczki między nim a Shogenem. Ten
ostatni w porywie złości zabił młodszego rywala. Ciało zamordowanego zamurował
w ścianie swej rezydencji, a matkę Kokingo, lady Miyaji poinformował, że syn
niespodziewanie wyjechał w długą podróż. Ale w noc swej śmierci duch zabitego
młodzieńca objawił się matce, dając do zrozumienia, kto jest jego mordercą.
Zrozpaczona matka udała się do Shogena, zamierzając pomścić śmierć syna, ale
samuraj nie tylko obezwładnił kobietę, ale także ja zgwałcił. Zhańbiona lady
Miyaji popełniła samobójstwo, ale nim odebrała sobie życie rzuciła klątwę na
cały ród i wszystkie pokolenia Shogena. Narzędziem jej zemsty miał być kot
Tama, który – zgodnie z japońskimi wierzeniami – zlizawszy krew Miyaji, przejął
jej dusze. Od tego momentu Shogen i jego rodzina stały się celem bezlitosnej
zemsty kociego ducha, która dosięga także potomkinię rodu, Yoriko.
Poe i japoński folklor
Koty nigdy nie miały dobrych notowań u ludzi. W średniowiecznej Europie palono je na stosie razem z oskarżonymi o czary wiedźmami, nawet w egzotycznej Japonii uważano koty za zwierzęta przeklęte. Nic dziwnego, że czworonogi te stały się bohaterami licznych ludowych opowieści grozy o kocich potworach (bakeneko), które miały w zwyczaju przybierać postać zwodniczo pięknej kobiety, sprowadzającej nieszczęście na nieświadomego zagrożenia mężczyznę. Koty odznaczały się jeszcze jedną cechą: potrafiły przejąć duszę zmarłej tragicznie osoby i stać się powiernikiem zemsty nieboszczyka. Ten patent obecny jest w jednym z najlepszych klasycznych horrorów Nobuo Nakagawy, „The Mansion of the Ghost Cat” (znany również jak „Black Cat Mansion”).
Poe i japoński folklor
Koty nigdy nie miały dobrych notowań u ludzi. W średniowiecznej Europie palono je na stosie razem z oskarżonymi o czary wiedźmami, nawet w egzotycznej Japonii uważano koty za zwierzęta przeklęte. Nic dziwnego, że czworonogi te stały się bohaterami licznych ludowych opowieści grozy o kocich potworach (bakeneko), które miały w zwyczaju przybierać postać zwodniczo pięknej kobiety, sprowadzającej nieszczęście na nieświadomego zagrożenia mężczyznę. Koty odznaczały się jeszcze jedną cechą: potrafiły przejąć duszę zmarłej tragicznie osoby i stać się powiernikiem zemsty nieboszczyka. Ten patent obecny jest w jednym z najlepszych klasycznych horrorów Nobuo Nakagawy, „The Mansion of the Ghost Cat” (znany również jak „Black Cat Mansion”).
Zło nie popłaca, za każde
wyrządzoną krzywdę trzeba zapłacić, prawo karmy
jest nieubłagane – działa po śmierci i wpływa na następne pokolenia – oto
najkrótsze streszczenie przesłania, do którego skłania jeden z pierwszych
ważnych filmów, „ojca japońskiego kina grozy”, Nobuo Nakagawy. Scenariusz „The
Mansion of the Ghost Cat” autorstwa Jiro Fujishimy i Yoshihiro Yoshikawy
powstał na podstawie opowiadania Sotoo Tachibany, ale trudno nie dostrzec w
fabule obrazu wielu podobieństwo do słynnego utworu Edgara Allana Poe, „Czarny
kot” (1843). Nie mam pojęcia czy Tachibana inspirował się utworem Amerykanina
(czy jednak tak ewidentnie eksponowane w filmie kruki nie są aluzją do poematu "Kruk" Poego?), czy też czerpał z bogactwa rodzimego folkloru, w którym postać kota jest częstym
bohaterem licznych legend. Całkiem możliwe, że źródłem inspiracji mogły być
zarówno rozpowszechnione w Japonii wierzenia dotyczące kocich duchów, bakeneko (kabiyo), jak też klasyczny tekst grozy Poe`ego. W każdym razie i u
Nakagawy i u Amerykanina kot staje się „czarnym charakterem”, w obu dziełach
mamy również morderstwo i ukrycie zwłok w zamurowanej ścianie domu, w obu też
sprawca zbrodni popada w szaleństwo. Oczywiście istnieje wiele różnic, ale
wydaje się kuszącym by potraktować „The Mansion of the Ghost Cat” jako
reinterpretację tekstu Poe przeniesioną na grunt japońskiej kultury i
buddyjskiej filozofii. Wszak tematyka odległych w czasie i różnych w formie
utworów jest zaskakująco zbliżona – chodzi o zło, które człowiek z przerażającą
łatwością jest w stanie wyrządzić innej żywej istocie. Rzecz jasna, na postać
lorda Shogena, sprawcy zła, można spojrzeć także przez pryzmat samurajskiego
honoru, który dla japońskich wojowników był cenniejszy niż życie. Niemniej
nawet obrona honoru nie usprawiedliwia zbrodni a także okrucieństwa Shogena –
ono jest cechą nie konkretnej osoby, lecz immanentną częścią ludzkiej natury.
Przykład dał nam Nakagawa
Jednak najlepsze filmy Nobuo Nakagawy zawdzięczają swą nieśmiertelność nie fabułom, które raczej nie odznaczały się szczególną wnikliwością czy odkrywczością, ale potencjałem grozy i sposobem prezentacji jej na ekranie. Nakagawa odmienił oblicze japońskiego horroru a jego osiągnięcia w gatunku są dziedzictwem, z którego korzystają kolejne pokolenia twórców filmowej grozy. Pod tym względem „The Mansion of the Ghost Cat” jest jednym z najbardziej inspirujących filmów. Powszechnie uważa się późniejszą o rok „The Ghost of Yotsuya” za najdoskonalszy horror Nakagawy, ale omawiany w tej recenzji film nie wydaje się być w niczym gorszy, a nawet w niektórych aspektach przewyższać słynniejszy obraz.
„The Mansion of the Ghost Cat” to
bowiem jeden z najefektowniej zrealizowanych horrorów nie tylko w dorobku
Nakagawy, ale w całym nurcie klasycznych horrorów japońskich z lat 50. i 60.
Zaskakująca jest odwaga i pomysłowość z jaką Japończyk wykorzystuje travellingi
i panoramowanie w swym filmie – nie przypominam sobie filmu grozy z tego
okresu, w którym kamera byłaby tak wszędobylska i ruchliwa. Warto zwrócić uwagę
choćby na początkową kilkuminutową scenę w tonącym w mroku szpitalu, gdy kamera
porusza się za przesuwającą się plamą światła z latarki, wydobywając z
ciemności coraz bardziej zaskakujące szczegóły pomieszczeń. Innego przykładu realizacyjnego
mistrzostwa Nakagawy dostarcza także scena, gdy bohaterowie wchodzą przez bramę
nawiedzonej rezydencji do zapuszczonego ogrodu. Dodajmy tylko, że obie
wymienione sceny to również przykłady fenomenalnego kreowania nastroju grozy z
wykorzystaniem ruchów kamery. Ale Nakagawa zaprzęga w służbę filmowej grozy nie
tylko ruch kamery, ale także ruch w wewnątrz precyzyjnie zainscenizowanych
kadrów. Jeden ze współczesnych mistrzów horroru Kiyoshi Kurosawa w jednym
wywiadów wyznał, że buduję grozę poprzez specyficzne ustawienie w wewnątrz
kadru aktorów. Ale nie był pierwszy. Nakagawa już w latach pięćdziesiątych
odkrył, że aktorzy pojawiający się w nietypowych punktach kadru, kreują uczucie
niesamowitości. Dowodem w tym względzie jest scena, gdy w prawym boku kadru
pojawia się nagle skulona postać staruszki-ducha, która powoli przybiera
wyprostowaną pozycję. Motyw ten możemy spotkać dziś w wielu horrorach, ale
autorem tego patentu jest Nakagawa.
Omawiany obraz jest nie tylko przykładem
znakomitej filmowej roboty, która mimo upływu sześćdziesięciu pięciu lat, wciąż
potrafi zaimponować efektownością realizacji, ale także nowocześniej prowadzonej
intrygi. Prolog filmu rozgrywa się w latach współczesnych, a obszerna
retrospektywa w czasach samurajów, epilog znów jest powrotem do współczesności.
Charakterystyczne, że teraźniejszość, w
której rozgrywa się historia ostatniej potomkini z rodu lorda Shogena, Yoriko
rozgrywa się w tonacji zimnego, zszarzałego błękitu, zaś przeszłość w pełnej
palecie kolorów. Dopiero pojawienie się w życiu bohaterów, pragnących zemsty duchów,
wprowadza chłód niebieskich barw, podkreślając, że zło jest ponadczasowe, a
teraźniejszość znajduje się w cieniu mrocznej i krwawej przeszłości. „Teraz” ,
w myśl prawa karmy, jest bowiem owocem ziarna zasianego w przeszłości. W tym
sensie przeszłość i teraźniejszość są ze sobą nierozerwalnie zwiążane.
Na koniec
„The Mansion of the Ghost Cat” nie zyskał sławy „The Ghost of Yotsuya”, bo też nie przedstawiał on niezwykle popularnej legendy, ale z całą pewnością należy się mu uznanie. Uznanie należy mu się za niezwykle nowoczesną, zdumiewającą inwencję realizacji oraz popisowe kreowanie nastroju grozy. Jasne, Nakagawa niczego nowego nie wymyślił. Czerpie z estetyki niemieckiego ekspresjonizmu czy brytyjskiego studia Hammera, lecz czerpie w sposób niebywale twórczy, uzupełniając charakterystyczne elementy wspomnianych stylistyk o osiągnięcia estetyczne tradycyjnego teatru japońskiego. Efekt jest powalający!
MOJA OCENA: 8/10
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Popisowa robota od mistrza Nobuo Nakagawy. Niewyczerpane źródło inspiracji
dla twórców współczesnego kina grozy.
|
Gdy "Czarny kot" E.A. Poego spotyka się z japońskim folklorem, buddyjskimi wierzeniami i talentem Nakagawy - efekt wciąż powala.
|
Łatwo skrzywdzić drugiego człowieka, ale zdecydowanie to się nie
opłaca. Sprawiedliwość dosięgnie cię pod postacią kociego ducha nawet w
następnym pokoleniu.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz