O co chodzi?
Tadahiko i Keiko są
młodą parą, która w drodze do domu rodziców gubi drogę w
odludnej, bagiennej okolicy. Aby wydostać się z pułapki podążają
za czarnym kotem, który doprowadza ich do opuszczonej posiadłości.
Postanawiają przeczekać w niej noc. Wycieńczona Keiko zasypia. Gdy
się budzi nie ma obok niej Tadahiko, za to w jednym z pokoi
dostrzega przerażającą staruchę, która w tajemniczy sposób
opętuje Keiko. Dziewczyna traci przytomność. Zaniepokojony
Tadahiko wzywa na pomoc lekarza, który jest także buddyjskim
egzorcystą. Szybko orientuje się, że niedyspozycja Keiko jest
wynikiem klątwy i zaczyna opowiadać o dawnych lokatorach
zamieszkujących to miejsce. Bohaterami tej historii jest dwoje
młodych ludzi: Yachimaru i jego ukochana Kozasa. Oboje bardzo się
kochają, ale ich rody od pokoleń są ze sobą zwaśnione. Gdy
Yachimaru wyjeżdża do Edo, Gensai, ojciec Kozasy przystępuje do
swego zbrodniczego planu. Morduje rodzinę swego rywala, a siostrę Yachimaru, Akino
oddaje w ręce miejscowego sędziego. Wydaje się, że popełniono zbrodnię doskonałą, ale
ofiary morderców nie zapominają wyrządzonej krzywdy. Za sprawą
ulubionego kota rodziny Yachimaru, Tamy odradzają się pod postacią
żądnych zemsty duchów.
Z inspiracji Nobuo Nakagawą
Według pierwotnej
religii Wysp Japońskich shintō wszystko przenika boski duch
kami. Ludzie, zwierzęta a nawet przedmioty martwe, zjawiska
przyrody są zjednoczone w tej duchowej esencji świata. Przyjęcie
takiego założenia miało ogromne znaczenie dla ukształtowania się
przeróżnych wierzeń dotyczących nadprzyrodzonego charakteru
otaczającego ówczesnych Japończyków świata. Istniała na
przykład wiara w niezwykłe właściwości poczciwych, dobrze nam
znanych czworonogów - kotów. W Japonii koty były uważane za
zwierzęta przeklęte, stając się tematem strasznych opowieści o
bakeneko (dosłownie: "koci potwór") zwanych także
kabiyo. Uważano m.in., że jeśli kot poliże krew zmarłego, to
dusza człowieka może się odrodzić w ciele czworonoga. Tego
rodzaju przesądy, w kraju słynącym ze swego duchowego, mistycznego
charakteru, są wciąż niezwykle popularne. A to, co popularne
zawsze zwraca uwagę twórców filmowych
zwłaszcza jeśli są oni przedstawicielami kina grozy. „Kocie
duchy” stały się więc bohaterami licznych horrorów z lat 50. i
60, gdy japoński folklor był w szczególnej cenie. Jednym z nich
jest „The Ghost Cat of Otama Pond” Yoshihiro Ishikawy,
zrealizowany na podstawie powieści Sotoo Tachibany.
Yoshihiro Ishikawa,
reżyser filmu, zapisał się w historii japońskiego kina grozy
przede wszystkim jako scenarzysta najlepszych kaidan eiga (adaptacji
opowieści grozy) zrealizowanych przez Nobuo Nakagawe. Scenariusze do
„Black Cat Mansion”, ”he Ghost of Yotsuya” i „Death Row
Woman” są dziełem Ishikawy. Nic zatem dziwnego, że gdy ogląda
się jego reżyserski debiut, „The Ghost Cat of Otama Pond” można
odnieść wrażenie, że to kolejne dzieło „ojca chrzestnego”
japońskiego kina grozy – Nakagawy. Fabuła przypomina nieco inną
i bardziej krwawą wersję „Black Cat Mansion” z 1968 r. a
niezwykła, niebywale malarska strona wizualna - „The Ghost of
Yotsuya”. Za zdjęcia w obrazie Ishikawy odpowiadał zresztą
Kikuzô Kawasaki, z którym Nakagawa pracował na planie pierwszego
ważnego w jego karierze horroru - „Ghost of Hanging in
Utusunomiya” (1956). Tak ścisły związek z twórczością
„mistrza” nie pozostał bez wpływu na debiut Ishikawy. Pod
względem fabularnym próżno szukać szczególnych innowacji,
natomiast wizualny charakter obrazu scenarzysty Nakagawy zaskakuje
intensywnością, stylowością i pięknem.
Hammer made in Japan
Imponujący jest już
prolog. Zrealizowana w ulubionej przez japońskich twórców horroru
lat sześćdziesiątych technice, Eastmancolor sekwencja początkowa
przywodzi na myśl styl
brytyjskiego studia Hammer. Odludna okolica, opary mgły leniwie
unoszące się nad okolicznymi bagnami, noc rozświetlona blaskiem
księżyca, cisza przerywana pohukiwaniem sowy a wśród złowieszczej
natury zabłąkana para bohaterów, ciągle powracająca w to samo
miejsce – ta scena mogłaby się pojawić w którymś z
Hammerowskich horrorów wyreżyserowanych przez Terrence`a Fishera.
Ale pojawia się w japońskiej opowieści niesamowitej i prezentuje
się znakomicie. Paradoksalnie „The Ghost Cat of Otama Pond”
służy widoczna sztuczność i teatralność świata
przedstawionego, która nadaje fabule dodatkowego, odrealniającego
charakteru. Ishikawa już od pierwszych scen wprowadza widza w
znakomicie sfilmowaną, nastrojową opowieść grozy. Aż ciśnie się
na usta słowo – „gotycką”.
Wysoki poziom
realizacyjny film trzyma przez cały czas trwania. Bardzo stylowe,
mroczne i tajemnicze są sceny grozy. Ich aranżacja być może nie
zaskakuje świeżością tak bardzo jak w horrorach Nakagawy, lecz i
tak ogląda się je przyjemnie, a nawet z nostalgią. W jakiej bowiem
współczesnej ghost story zobaczymy nieruchomo stojącą w zielonym
świetle postać ducha? Ishikawa jest nastrojowy, ale potrafi też
zaszokować przyzwoicie wykonaną charakteryzacją jednej z ofiar
pożaru. Jej poparzona, zniekształcona twarz, w czasach gdy na
świecie nie było jeszcze Toma Saviniego i Ricka Barkera, naprawdę
robi wrażenie. Jedynie postać kociego ducha, czyli staruszki z
kocimi uszami i sztucznymi łapami, będzie wymagać od widza nieco
więcej tolerancji. Niektóre osoby, nie znające ówczesnych
standardów w zakresie ukazywania ekranowej przemocy, mogą kręcić
nosem na sceny morderstw. Ale wystarczy obejrzeć kilka japońskich
horrorów z tego okresu, by przekonać się, że „The Ghost Cat of
Otama Pond” jak na czas, w którym był realizowany, jest obrazem
zaskakująco brutalnym i krwawym.
Nie ma zbrodni bez
kary
Fabuła, jako się
rzekło, przypomina „Black Cat Mansion”. Mamy zatem historię
ramową rozgrywającą się współcześnie oraz zasadniczą część,
której akcja ma miejsce w epoce Edo. Co więcej para młodych
bohaterów z historii ramowej okazuje się reinkarnacją pary
kochanków z części środkowej. Tę zaś wypełnia opowieść o
zbrodni i klątwie rzuconej przez ofiary zbrodni z pomocą …
domowego kota. Zgodnie z prawem karmy skutki złych uczynków
przechodzą także na potomków, jeśli zła energia karmy nie
wyczerpała się w jednym pokoleniu. Głębszy sens nie wyróżnia
się zbytnio spośród ówczesnych kaidan eiga i można go
podsumować krótko: zbrodnia nie popłaca, sprawców dosięgnie ręka
sprawiedliwości choćby zza światów i choćby w następnym
pokoleniu.
A zatem krótkie podsumowanie. „The Ghost Cat of Otama Pond” jest produkcją ze wszech miar udaną, choć raczej typową dla klasycznego japońskiego kina grozy. Na pewno zwraca uwagę urzekającą stroną realizacyjną, natomiast fabularnie pozostaje na poziomie wyznaczonym przez inne, słynniejsze kaidan eiga, zwłaszcza Nobuo Nakagawy. Nie jest to jednak mankament. Wartością, nie tylko omówionego horroru Ishikawy, jest że przywołuje rodzaj kina kompletnie dziś zapomniany i lekceważony. Niesłusznie. Nawet namalowane na płótnie zachodzące słońce ma swój urok.
A zatem krótkie podsumowanie. „The Ghost Cat of Otama Pond” jest produkcją ze wszech miar udaną, choć raczej typową dla klasycznego japońskiego kina grozy. Na pewno zwraca uwagę urzekającą stroną realizacyjną, natomiast fabularnie pozostaje na poziomie wyznaczonym przez inne, słynniejsze kaidan eiga, zwłaszcza Nobuo Nakagawy. Nie jest to jednak mankament. Wartością, nie tylko omówionego horroru Ishikawy, jest że przywołuje rodzaj kina kompletnie dziś zapomniany i lekceważony. Niesłusznie. Nawet namalowane na płótnie zachodzące słońce ma swój urok.
MOJA OCENA: 7/10
REALIZACJA
W duchu mistrza Nobuo Nakagawy: stylowe, gotyckie, klasyczne. Jak przystało na kaidan eiga z lat sześćdziesiątych.
W duchu mistrza Nobuo Nakagawy: stylowe, gotyckie, klasyczne. Jak przystało na kaidan eiga z lat sześćdziesiątych.
FABUŁA
Zbrodnia i kara po japońsku. W klasycznej opowieści klasycznego kina grozy i w pełnej stylowego, nostalgicznego uroku oprawie Eastmancoloru.
Zbrodnia i kara po japońsku. W klasycznej opowieści klasycznego kina grozy i w pełnej stylowego, nostalgicznego uroku oprawie Eastmancoloru.
DRUGIE DNO
Mądrość japońska: jeśli wyrzynasz w pień rodzinę swego konkurenta – nie zapomnij o kocie. Bo przez niego możesz mieć kłopoty z tymi, do których kot należał.
Mądrość japońska: jeśli wyrzynasz w pień rodzinę swego konkurenta – nie zapomnij o kocie. Bo przez niego możesz mieć kłopoty z tymi, do których kot należał.
FRAGMENT FILMU
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz