O co chodzi?
Świat przyszłości. Zaraza wirusa zombie została opanowana, a żywe trupy, zwłaszcza te o niskim stopniu przemiany, stały się częścią społeczeństwa człowieka. Człowiek sprowadził zombie do roli domowych zwierząt lub służących. I tak też rola przypada Sarze, która zamknięta w drewnianej skrzyni trwa do domu doktora Teramoto. „Służaca” wykonuje polecenia bez słowa; wydaje się być zupełnie niegroźna, potulna i bierna. Dla pracujących w ogrodzie robotników rodziny Teramoto okazuje się być też całkiem seksowna. Pewnego dnia Sara zostaje więc przez nich zgwałcona. Wydaje się jednak, że ani gwałt, ani codzienne obrzucanie kamieniami przez dzieciaki i kolejne ostre przedmioty wbijane w jej plecy przez nastolatków nie są w stanie wyrwać jej ze zrytualizowanego, automatycznego stylu „życia”. Dopiero śmierć Kenichiego, kilkuletniego synka Termaoto i jego żony Shizuko odmienia żałosną egzystencję Sary. Jednym ratunkiem dla chłopca jest ugryzienie przez zombie. Kenichi, rzeczywiście powraca z martwych i od tej chwili zaczyna traktować Sarę jaką swą matkę. Dziewczyna natomiast coraz częściej i więcej zaczyna przypominać sobie przeszłość, gdy była jeszcze człowiekiem.
Zombie ci u nas dostatek
Serwis IMDB podaje ponad dwa tysiące tytułów filmów, w których pojawia się zombie, czyli żywy trup. Nie da się ukryć, że gnijące ludzkie ciało przywrócone do życia stało się jedną z najpopularniejszych ikon kina grozy, i to pomimo faktu, że jest to ikona stosunkowo młoda. Pierwszy film o żywym trupie, „White Zombie” pochodzi co prawda z 1932 r., ale miał on niewiele wspólnego z obrazem nieumarłego, który utrwalił się we współczesnej pop kulturze. Historia zombie movies zaczyna się więc tak naprawdę dopiero w 1968 r., gdy George A. Romero wyreżyserował „Noc żywych trupów” - film, w którym po raz pierwszy zombie odrażały swym wyglądem, powłóczyły nogami i były głodne ludzkiego mięsa. I oczywiście była i cała masa. Od czasów horroru Romero zaraza żywych trupów rozprzestrzeniła się tak znacznie, że dotarła nawet na odległe Wyspy Japońskie.
Pojawienie się zombie w japońskich kinach nastąpiło dość późno, bo dopiero w 1999 r. za sprawą „Wild Zero” Tetsuro Takeuchi (choć już w 1996 r. w „Door 3” Kiyoshiego Kurosawy pojawiły się elementy żywych trupów). Film Takeuchiego, opowiadający o zespole rockowym, rozprawiającym się z pomocą magicznych gitar z hordami nieumarłych, w pewnym sensie, wyznaczył standardy dla japońskiego kina o zombie, stawiając na mały budżet, zabawę w makabrę, groteskę i na zupełnie niepoważny ton. Horrory takie jak m.in. „Junk” (2000), „Stacy” (2001), „Battlefield Baseball” (2003), „Tokyo Zombie”(2005), „Zombie Samurai” (2008), „Helldriver” (2010) czy też trylogia „Rape of Zombie: Lust of Dead” (2012-2013) trudno było uznać za straszne, za to idealnie odpowiadały takim określeniom jak: szalone, zakręcone, groteskowe, dziwaczne, a czasami po prostu głupie. Jednym, przynajmniej mi znanym odstępstwem od niepoważnej zgrywy, jakimi jest większość japońskich zombie movies, jest „Dead Girl Walking” (2004) Kojiego Shiraishiego, który ma trochę wspólnego z „Miss Zombie”: bo zarówno perspektywę zombie, jak i czarno-białe zdjęcia. Różni się jednak poruszaną tematyką i klasą artystyczną, film Sabu (Hiroyuki Tanaka) skupia się bowiem się przede wszystkim na odpowiedzi na pytanie: co czyni człowieka człowiekiem?
Pojawienie się zombie w japońskich kinach nastąpiło dość późno, bo dopiero w 1999 r. za sprawą „Wild Zero” Tetsuro Takeuchi (choć już w 1996 r. w „Door 3” Kiyoshiego Kurosawy pojawiły się elementy żywych trupów). Film Takeuchiego, opowiadający o zespole rockowym, rozprawiającym się z pomocą magicznych gitar z hordami nieumarłych, w pewnym sensie, wyznaczył standardy dla japońskiego kina o zombie, stawiając na mały budżet, zabawę w makabrę, groteskę i na zupełnie niepoważny ton. Horrory takie jak m.in. „Junk” (2000), „Stacy” (2001), „Battlefield Baseball” (2003), „Tokyo Zombie”(2005), „Zombie Samurai” (2008), „Helldriver” (2010) czy też trylogia „Rape of Zombie: Lust of Dead” (2012-2013) trudno było uznać za straszne, za to idealnie odpowiadały takim określeniom jak: szalone, zakręcone, groteskowe, dziwaczne, a czasami po prostu głupie. Jednym, przynajmniej mi znanym odstępstwem od niepoważnej zgrywy, jakimi jest większość japońskich zombie movies, jest „Dead Girl Walking” (2004) Kojiego Shiraishiego, który ma trochę wspólnego z „Miss Zombie”: bo zarówno perspektywę zombie, jak i czarno-białe zdjęcia. Różni się jednak poruszaną tematyką i klasą artystyczną, film Sabu (Hiroyuki Tanaka) skupia się bowiem się przede wszystkim na odpowiedzi na pytanie: co czyni człowieka człowiekiem?
Być jak zombie, być jak obcy
Recenzowany obraz tym się jeszcze różni od „Dead Girl Walking”, że mimo tematyki śmierci i umierania, film Shiraishiego pozostaje horrorem, ukazującym stopniową destrukcję ciała głównej bohaterki. U Sabu właściwie nie ma tak typowych dla filmów o żywych trupach efektów gore, i choć nie brak scen przemocy, to specyficzny sposób ich ukazania nie czyni z nich atrakcji wizualnych. Dlatego warto już teraz wyraźnie zaznaczyć, że „Miss Zombie” wszystkich ortodoksyjnych fanów zombie movies może jedynie rozczarować. Zresztą równie zawiedzeni mogą być „zwyczajni” miłośnicy kina grozy, bo konwencja horroru zombiastycznego, odwołująca się do figury żywego trupa i świata, w którym stał się on istotną częścią egzystencji człowieka, jest jedynie punktem wyjścia dla historii odbywającej się zgodnie z regułami dramatu filmowego.
Istotą tego rodzaju utworu jest konflikt między filmowymi postaciami oraz związane z jego przebiegiem silne emocje, towarzyszące zarówno bohaterom, jak też widzom. Zasadniczy konflikt, z który mamy do czynienia w „Miss Zombie”, ma niejako dwa poziomy odniesienia. Dotyczy bowiem stosunku otoczenia do protagonistki filmu, Sary oraz jej relacji z Shizuko, żoną Teramoto i matką Kenichiego. Na pierwszym ze wspomnianych poziomów opowieść Sabu jest historią obcości i wyobcowania. Bez wątpienia postać Sary nie ma za zadanie straszyć widzów, czy też budzić obrzydzenie, ale przekazywać treści metaforyczne. W tym sensie jest ona przede wszystkim figurą obcego. Bo kim właściwie jest tytułowa bohaterka? Reprezentując „niski stopień” przemiany wyglądem nie różni się prawie wcale od istoty ludzkiej. Jej człowieczy wymiar podkreśla także inteligencja, dzięki której można się z nią porozumieć. A jednak trudno nazwać bohaterkę w pełni człowiekiem, skoro jest w rzeczywistości martwa, a jej zachowanie, przypominające zaprogramowanego robota, sugeruję, że jest pozbawiona najbardziej ludzkiego elementu - duszy. Sara zatem nie może być nikim innym, jak tylko Obcym. Jej obcość unaocznia dodatkowa, wyraźnie dostrzegalna w jej postaci, konstytutywna właściwość większości Obcych/Innych, a mianowicie ich numinotyczny wymiar. Numinosum określa się jako siłę, która wzbudza zarówno lęk i grozę, jak też zainteresowanie i fascynacje.
Gdy tylko do okolicznych mieszkańców dociera wiadomość, iż u doktora Teramoto pojawiło się zombie, w jego mieszkaniu zjawiają się sąsiedzi zaniepokojeni obecnością Sary, czyli Obcego. Lęk przed Nieznanym, a więc na przykład żywym trupem, prawie zawsze jest połączony z agresją, ponieważ Nieznane właśnie przez swą „nieznaność” wydaje się być zagrożeniem dla jednostek i porządku społecznego, w którym żyją. Toteż dzieciaki obrzucają Sarę kamieniami a nastolatkowie wbijają w jej plecy noże, wyrażając swoją pogardę i nienawiść, ale zarazem rozładowując napięcie wywołane lękiem. Warto zresztą zauważyć, że figura Obcego pełni zazwyczaj funkcję lustra, odbijającego wszystkie społeczne fobie, lęki i patologie, dlatego też „Miss Zombie” porusza także temat stosunku społeczności do Obcego, pełnego ksenofobi i rasizmu. W pewnym sensie te reakcje są uzasadnione, ponieważ Sara okaże się rzeczywistym zagrożeniem dla mieszkańców miasteczka. Ale okaże się zagrożeniem również dla rodziny dr Termoto.
Drugi poziom odniesień dostrzegalny w obrazie Sabu, to konflikt na linii Sara-Shizuko. Jest to przede wszystkim starcie na niwie macierzyństwa. Kenichi przebudzony ze zmarłych wskutek ugryzienie przez Sarę, symbolicznie zostaje przez nią „urodzony” i to właśnie ku niej zwraca się chłopczyk, uznając ją za swoją, „nową” matkę. Lecz matka dotychczasowa, Shizuko nadal czuje się matką i zamierza walczyć o swego syna. Tym bardziej zmotywowana jest do walki o dziecko, że Sara zabiera Shizuko nie tylko syna, lecz także męża. Wątek Termaoto oraz robotników pracujących u lekarza jest bowiem przykładem „fascynującej strony” Obcego. Nie dziwi szczególnie, że ta fascynacja ma charakter erotyczny, gdyż dotyczy mężczyzn. Co prawda gwałt na zombie czy też romans z zombie brzmią groteskowo, a może nawet niesmacznie, lecz w kontekście filmu męska fascynacja seksualną stroną Sary stanowi ważną wskazówkę za dostrzeżeniem w niej cech ludzkich, kobiecych. Jednakże to nie mężczyzna odmieni los bohaterki, lecz bezinteresowna, instynktowna miłość dziecka.
Kim jestem?
Konflikt z Shizuko pozwala bowiem wprowadzić w sposób naturalny wątek odzyskiwania przez Sarę człowieczeństwa, wychodzenia z cienia obcości, nieznanego i nieludzkiego. Pod wpływem Kenichiego, upodobniona do bezwolnej marionetki tytułowa bohaterka, zacznie się zmieniać. A będzie to zmiana w kierunku odzyskania własnej woli, sensu „życia” i celu, którym stanie się mały Kenichi. A także odzyskiwania wspomnień z czasów, gdy Sara była jeszcze zwyczajnym człowiekiem; młodą, piękną kobietą, spodziewającą się dziecka. Wydaje się zresztą znamienne, że wraz z uczłowieczaniem się Sary, postępującemu odczłowieczeniu ulega zrozpaczona, zdesperowana Shizuko. Przekaz jest bowiem czytelny: miarą człowieczeństwa jest pamięć, a dla kobiety dodatkowo macierzyństwo - zdolność do dawania życia. Być może dlatego finał „Miss Zombie” ma właśnie taki a nie inny przebieg (zdradzić go, rzecz jasna, nie mogę). Mogę jedynie napisać, że wątek bohaterki, która z potwora, odmieńca, Obcego przeistacza się w pełni swego człowieczeństwa człowieka przywiódł mi na myśl podobny wątek z … „Łowcy androidów” Ridleya Scotta. Twórcy tego obrazu również stawiali pytania o to: co znaczy być człowiekiem? Czy maszyna może się nim stać? Czy może zyskać nieśmiertelną duszę? Czy jest zdolna do współczucia i poświęcenia? Punkty wspólne między filmem Sabu a Scotta są oczywiście nieliczne i bardzo ogólne, niemniej wątek Sary skłania do podobnych pytań o naturę człowieka i człowieczeństwa.
Stawanie się istotą ludzką ma w „Miss Zombie” wymiar nie tylko filozoficzny, ale również głęboko emocjonalny. Obraz Sabu jest być może jedynym przedstawicielem zombie movies, którego główny bohater, żywy trup, budzi sympatię, współczucie i całą masę pozytywnych emocji. Rzecz jasna, to wynik sposobu przedstawienia zombie-bohaterki, której charakteryzacja jest nad wyraz oszczędna oraz fragmentarycznego filmowania jej twarzy, zazwyczaj w półmroku. Nie chodzi bowiem, żeby wywoływać w widzu strach czy obrzydzenie, ale właśnie emocje, pozwalające na identyfikację z protagonistką. I to się faktycznie udaje, mimo iż bohaterka właściwie nie wypowiada ani słowa. Bez wątpienia to zasługa odtwarzającej postać Ayaki Komatsu, która do wyrażania emocji i uczuć swej bohaterki, wykorzystuje – jak w teatrze no – całą swą postać: gesty, zmiany ułożenia sylwetki, sposób chodzenia, poruszania rękoma. Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem stylu gry młodej, mało doświadczonej aktorki znanej głównie z udziału w telewizyjnych show i serialach. Bo mimo iż praktycznie nie korzysta z podstawowego narzędzia aktorskiego, jakim jest twarz, udaje się jej stworzyć kreację w każdym najdrobniejszym geście wiarygodną.
Istotą tego rodzaju utworu jest konflikt między filmowymi postaciami oraz związane z jego przebiegiem silne emocje, towarzyszące zarówno bohaterom, jak też widzom. Zasadniczy konflikt, z który mamy do czynienia w „Miss Zombie”, ma niejako dwa poziomy odniesienia. Dotyczy bowiem stosunku otoczenia do protagonistki filmu, Sary oraz jej relacji z Shizuko, żoną Teramoto i matką Kenichiego. Na pierwszym ze wspomnianych poziomów opowieść Sabu jest historią obcości i wyobcowania. Bez wątpienia postać Sary nie ma za zadanie straszyć widzów, czy też budzić obrzydzenie, ale przekazywać treści metaforyczne. W tym sensie jest ona przede wszystkim figurą obcego. Bo kim właściwie jest tytułowa bohaterka? Reprezentując „niski stopień” przemiany wyglądem nie różni się prawie wcale od istoty ludzkiej. Jej człowieczy wymiar podkreśla także inteligencja, dzięki której można się z nią porozumieć. A jednak trudno nazwać bohaterkę w pełni człowiekiem, skoro jest w rzeczywistości martwa, a jej zachowanie, przypominające zaprogramowanego robota, sugeruję, że jest pozbawiona najbardziej ludzkiego elementu - duszy. Sara zatem nie może być nikim innym, jak tylko Obcym. Jej obcość unaocznia dodatkowa, wyraźnie dostrzegalna w jej postaci, konstytutywna właściwość większości Obcych/Innych, a mianowicie ich numinotyczny wymiar. Numinosum określa się jako siłę, która wzbudza zarówno lęk i grozę, jak też zainteresowanie i fascynacje.
Gdy tylko do okolicznych mieszkańców dociera wiadomość, iż u doktora Teramoto pojawiło się zombie, w jego mieszkaniu zjawiają się sąsiedzi zaniepokojeni obecnością Sary, czyli Obcego. Lęk przed Nieznanym, a więc na przykład żywym trupem, prawie zawsze jest połączony z agresją, ponieważ Nieznane właśnie przez swą „nieznaność” wydaje się być zagrożeniem dla jednostek i porządku społecznego, w którym żyją. Toteż dzieciaki obrzucają Sarę kamieniami a nastolatkowie wbijają w jej plecy noże, wyrażając swoją pogardę i nienawiść, ale zarazem rozładowując napięcie wywołane lękiem. Warto zresztą zauważyć, że figura Obcego pełni zazwyczaj funkcję lustra, odbijającego wszystkie społeczne fobie, lęki i patologie, dlatego też „Miss Zombie” porusza także temat stosunku społeczności do Obcego, pełnego ksenofobi i rasizmu. W pewnym sensie te reakcje są uzasadnione, ponieważ Sara okaże się rzeczywistym zagrożeniem dla mieszkańców miasteczka. Ale okaże się zagrożeniem również dla rodziny dr Termoto.
Drugi poziom odniesień dostrzegalny w obrazie Sabu, to konflikt na linii Sara-Shizuko. Jest to przede wszystkim starcie na niwie macierzyństwa. Kenichi przebudzony ze zmarłych wskutek ugryzienie przez Sarę, symbolicznie zostaje przez nią „urodzony” i to właśnie ku niej zwraca się chłopczyk, uznając ją za swoją, „nową” matkę. Lecz matka dotychczasowa, Shizuko nadal czuje się matką i zamierza walczyć o swego syna. Tym bardziej zmotywowana jest do walki o dziecko, że Sara zabiera Shizuko nie tylko syna, lecz także męża. Wątek Termaoto oraz robotników pracujących u lekarza jest bowiem przykładem „fascynującej strony” Obcego. Nie dziwi szczególnie, że ta fascynacja ma charakter erotyczny, gdyż dotyczy mężczyzn. Co prawda gwałt na zombie czy też romans z zombie brzmią groteskowo, a może nawet niesmacznie, lecz w kontekście filmu męska fascynacja seksualną stroną Sary stanowi ważną wskazówkę za dostrzeżeniem w niej cech ludzkich, kobiecych. Jednakże to nie mężczyzna odmieni los bohaterki, lecz bezinteresowna, instynktowna miłość dziecka.
Kim jestem?
Konflikt z Shizuko pozwala bowiem wprowadzić w sposób naturalny wątek odzyskiwania przez Sarę człowieczeństwa, wychodzenia z cienia obcości, nieznanego i nieludzkiego. Pod wpływem Kenichiego, upodobniona do bezwolnej marionetki tytułowa bohaterka, zacznie się zmieniać. A będzie to zmiana w kierunku odzyskania własnej woli, sensu „życia” i celu, którym stanie się mały Kenichi. A także odzyskiwania wspomnień z czasów, gdy Sara była jeszcze zwyczajnym człowiekiem; młodą, piękną kobietą, spodziewającą się dziecka. Wydaje się zresztą znamienne, że wraz z uczłowieczaniem się Sary, postępującemu odczłowieczeniu ulega zrozpaczona, zdesperowana Shizuko. Przekaz jest bowiem czytelny: miarą człowieczeństwa jest pamięć, a dla kobiety dodatkowo macierzyństwo - zdolność do dawania życia. Być może dlatego finał „Miss Zombie” ma właśnie taki a nie inny przebieg (zdradzić go, rzecz jasna, nie mogę). Mogę jedynie napisać, że wątek bohaterki, która z potwora, odmieńca, Obcego przeistacza się w pełni swego człowieczeństwa człowieka przywiódł mi na myśl podobny wątek z … „Łowcy androidów” Ridleya Scotta. Twórcy tego obrazu również stawiali pytania o to: co znaczy być człowiekiem? Czy maszyna może się nim stać? Czy może zyskać nieśmiertelną duszę? Czy jest zdolna do współczucia i poświęcenia? Punkty wspólne między filmem Sabu a Scotta są oczywiście nieliczne i bardzo ogólne, niemniej wątek Sary skłania do podobnych pytań o naturę człowieka i człowieczeństwa.
Stawanie się istotą ludzką ma w „Miss Zombie” wymiar nie tylko filozoficzny, ale również głęboko emocjonalny. Obraz Sabu jest być może jedynym przedstawicielem zombie movies, którego główny bohater, żywy trup, budzi sympatię, współczucie i całą masę pozytywnych emocji. Rzecz jasna, to wynik sposobu przedstawienia zombie-bohaterki, której charakteryzacja jest nad wyraz oszczędna oraz fragmentarycznego filmowania jej twarzy, zazwyczaj w półmroku. Nie chodzi bowiem, żeby wywoływać w widzu strach czy obrzydzenie, ale właśnie emocje, pozwalające na identyfikację z protagonistką. I to się faktycznie udaje, mimo iż bohaterka właściwie nie wypowiada ani słowa. Bez wątpienia to zasługa odtwarzającej postać Ayaki Komatsu, która do wyrażania emocji i uczuć swej bohaterki, wykorzystuje – jak w teatrze no – całą swą postać: gesty, zmiany ułożenia sylwetki, sposób chodzenia, poruszania rękoma. Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem stylu gry młodej, mało doświadczonej aktorki znanej głównie z udziału w telewizyjnych show i serialach. Bo mimo iż praktycznie nie korzysta z podstawowego narzędzia aktorskiego, jakim jest twarz, udaje się jej stworzyć kreację w każdym najdrobniejszym geście wiarygodną.
Jest moc!
Ale „Miss Zombie” to nie tylko niegłupia, pełna zadumy fabuła, lecz także idealnie zgrana z treścią strona formalna. Kameralny obraz, z wyjątkiem kilku końcowych minut w całości zrealizowany w czarno-białej tonacji, pełen impresjonistycznych zdjęć, w których ciemność skontrastowana zostaje z jasnymi plamami światła nadaje przedstawionym zdarzeniom odrealnionego, poetyckiego charakteru. W sukurs obrazom przychodzi intrygująca, ascetyczna ścieżka dźwiękowa z niepokojącym, świdrującym umysł odgłosem szorowania szczotką po kamiennej posadzce (czynność, którą wykonuje w filmie Sara). Dźwięk ten symbolizuje zarazem zniewolenie bohaterki, jak też zdzieranie jej „potwornej” powierzchowności, odkrywającej pod nią ludzką naturę.
„Miss Zombie” to wyjątkowy obraz. Nie tylko jest jednym z najoryginalniejszych filmów o zombie, lecz nade wszystko obrazem przewrotnym, dowodzącym, że każda konwencja, nawet najbardziej wyeksploatowana w rękach artysty może przynieść zaskakujące rezultaty. Zdumiewające jest również, że wszystkie warstwy filmu Sabu są ze sobą w niemal perfekcyjny sposób zsynchronizowane, a obraz sprawia wrażenia przemyślanego w najdrobniejszych szczegółach. Właściwie jedyny zarzut, o ile jest to zarzut, który można postawić „Miss Zombie” to to, że nie otwiera przed widzem jakichś nowych obszarów kina, i to pod względem formalnym, i treściowym, bo kino od lat zadaje podobne pytania o naturę człowieka i jego relacji ze światem. Mnie jednak ten brak innowacyjności obrazu Sabu niespecjalnie przeszkadza. Ponieważ ten film ma coś, co przytrafia się niewielu utworom filmowym: hipnotyzującą siłę przekazu, obrazu i dźwięku, składającą się na niepowtarzalną całość.
„Miss Zombie” to wyjątkowy obraz. Nie tylko jest jednym z najoryginalniejszych filmów o zombie, lecz nade wszystko obrazem przewrotnym, dowodzącym, że każda konwencja, nawet najbardziej wyeksploatowana w rękach artysty może przynieść zaskakujące rezultaty. Zdumiewające jest również, że wszystkie warstwy filmu Sabu są ze sobą w niemal perfekcyjny sposób zsynchronizowane, a obraz sprawia wrażenia przemyślanego w najdrobniejszych szczegółach. Właściwie jedyny zarzut, o ile jest to zarzut, który można postawić „Miss Zombie” to to, że nie otwiera przed widzem jakichś nowych obszarów kina, i to pod względem formalnym, i treściowym, bo kino od lat zadaje podobne pytania o naturę człowieka i jego relacji ze światem. Mnie jednak ten brak innowacyjności obrazu Sabu niespecjalnie przeszkadza. Ponieważ ten film ma coś, co przytrafia się niewielu utworom filmowym: hipnotyzującą siłę przekazu, obrazu i dźwięku, składającą się na niepowtarzalną całość.
MOJA OCENA: 8 +/10
REALIZACJA
Czarno-białe zdjęcia, plamy mroku i światła, powolne, hipnotyzujące travellingi – impresjonistyczna moc autorskiego kina w pełnej krasie.
Czarno-białe zdjęcia, plamy mroku i światła, powolne, hipnotyzujące travellingi – impresjonistyczna moc autorskiego kina w pełnej krasie.
FABUŁA
Z perspektywy zombie „życie” nie wygląda za ciekawie. Szorowanie posadzki, bycie obrzucanym kamieniami, wyciąganie wbitych w plecy ostrych przedmiotów – przerażająca samotność i obcość, z której bohaterka próbuje się wyrwać, starając się dotrzeć do swojej ludzkiej natury.
DRUGIE DNO
Najważniejsze pytanie „Miss Zombie”: kim jest tytułowa bohaterka? Zombie czy jeszcze człowiekiem? O tym co czyni nas istotą ludzką a kobietę kobietą. Ku refleksji.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz