Zrecenzowanie „The
Drifting Classroom” nie jest łatwym zadaniem. Komiks Kazuo Umezu
(sylwetka artysty - poniżej) jest bowiem komiksową epopeją, „Wojną
i pokojem” Tołstoja świata mangi; imponującym dziełem nie tylko
pod względem objętości (prawie 1500 stron!), lecz nade wszystko
pod względem bogactwa wątków, motywów i poruszanych tematów.
Czerpiąc inspirację z „Władcy much” (1954) Williama Goldinga,
„Wehikułu czasu” (1888) Herberta G. Wellsa i
postapokaliptycznego nurtu w literaturze i kinie science-fiction oraz
z nie znającej ograniczeń własnej wyobraźni, Umezu stworzył
mangową serię, która chyba najdobitniej wyjaśnia dlaczego mówi
się o jej twórcy jako „ojcu horror-mangi”, „mistrzu mangi”
czy „najbardziej prominentnej postaci japońskiej mangi”. Trudność
w zrecenzowaniu „The Drifting School” wynika zatem z trudności
ogarnięcia świata przedstawionego i obecnych w nim idei i tematów.
Nie oznacza to bynajmniej, że jedyne co można zrobić z komiksem
Umezu, to zachęcić do jego przeczytania.
W gruncie rzeczy fabuła
nie jest zbytnio skomplikowana; to raczej bogactwo zdarzeń wplecione
w jej ramy, czyni z omawianej mangi rysunkowego kolosa. Fabularnym
punktem wyjścia jest zatem tajemnicze zniknięcie szkoły
podstawowej Yamato, która z niewyjaśnionych przyczyn w jednej
chwili zostaje przeniesiona do odległej przyszłości. Futurystyczna
Ziemia okazuje się być niemal całkowicie pozbawioną życia,
bezkresną, piaszczystą pustynią. Otoczona zewsząd przez martwy
krajobraz szkoła wraz z nauczycielami i uczniami staje się
najważniejszym miejscem akcji, którą śledzimy z perspektywy Sho,
ucznia szóstej klasy i głównego protagonisty. Głównym problem
zaś dla uwięzionych w szkolonym budynku bohaterów staje się
przeżycie w tym wrogim, zabójczym środowisku. Sho oraz jego
najbliżsi przyjaciele: utykająca na nogę Nishi Ayumi; koleżanka z
klasy, Sakki Sawada; koledzy z klasy Otomo i Ikegaki; szkolny geniusz
Gamo oraz trzyletni Yu, którym Sho się opiekuje – wszyscy oni
będą zmuszeni nie tylko zastąpić dorosłych, ale stawić czoło
najróżniejszym zagrożeniem, czyhającym zarówno w świecie
przyszłości, jak też w nich samych.
Treść „The Drifting
Classroom” w ramach tak przedstawionego zarysu fabularnego
organizuje wątek survivalowy. Wiąże się on bowiem z
najważniejszym pytaniem, przed którym stają bohaterowie: jak
przeżyć w obcym, nieznanym i skrajnie niebezpiecznym miejscu,
którym okazuje się świat przyszłości? Walka o przetrwanie staje
się zatem osią fabularnych wydarzeń, ale także – co ważniejsze
– pretekstem do ukazania różnych postaw bohaterów w sytuacjach
ekstremalnych. Ekstremalność sytuacji wynika, rzecz jasna, ze
znalezienia się w miejscu odciętym nie tylko od zasobów żywności
i wody, ale odciętym od jakiejkolwiek znanej bohaterom formy
cywilizacji. Jeśli można sobie wyobrazić miejsce najbardziej
wyabstrahowane ze środowiska, kultury, cywilizacji a nawet czasu, to
jest nim właśnie miejsce, do którego przeniesiona została szkoła
Yamato. A jednak, choć początkowo nauczyciele i ich podopieczni
żyją w przeświadczeniu, że znaleźli się w środku piaszczystej,
martwej pustki, to wraz z rozwojem akcji zaczynają się przekonywać,
że byli w błędzie. Tak więc osamotnienie, głód oraz zagrożenie
zewnętrzne składają się na skrajność położenia bohaterów. A
skrajność położenia wyzwala skrajne postawy.
Najogólniej rzecz biorąc
Umezu ukazuje w swym komiksie trzy rodzaje zachowanie wobec
zewnętrznych i wewnętrznych, ekstremalnie niekorzystnych warunków.
Pierwszy rodzaj to postawa skrajnie egoistyczna, nastawiona na
przeżycie za wszelką cenę, bez oglądania się na innych i bez
poświęcania się dla innych. Przykładem tego rodzaju nastawienia
jest postać jednego z „czarnych charakterów” mangi, Sekiyi –
dostarczyciela lunchu (choć w języku angielskim zwrot „lunch
person” oznacza także „szaleńca”). Poznajemy tę postać w
chwili, gdy okupuje kuchnię wraz z dostępem do pożywiania. Sekiya
nie ma zamiaru nikogo z pozostałych osób znajdujących się w
szkole dopuścić do kuchni i w obronie własnej uprzywilejowanej
pozycji jest w stanie nawet zabić. Nie ma dla niego znaczenia, czy
ofiarą jest dorosły czy dziecko. Własne przeżycie jest dla niego
najistotniejsze. Zachowanie Sekiyi jest zresztą typowe także dla
pozostałych „czarnych charakterów” pojawiających się w „The
Drifting School” (m.in. Księżniczka i jej gang, bezimienny
chłopak, gotowy spalić żywcem zarażonych dżumą). Znamienne, że
postawa skrajnego indywidualizmu wiąże się z wątkiem władzy.
Wszyscy, którzy wykazują się egoistycznymi pobudkami dążą do
podporządkowania sobie innych i przejęcia władzy, ponieważ wynosi
ona ich na uprzywilejowaną pozycję. Ponieważ jednak okoliczności
są wyjątkowo niekorzystne władza zazwyczaj zamienia się w
brutalny terror.
Przeciwną postawę do
skrajnego indywidualizmu prezentuje główny bohater filmu, Sho. W
skrajnych sytuacjach ludzie mogą bowiem ujawnić swe najgorsze cechy
charakteru: mogą być egoistyczni, samolubni, bezwzględni i
bezlitośni, mogą stać się agresywni i okrutni i mogą nawet
zabijać. Lecz Sho reprezentuje przeciwny kierunek. Co prawda
poznajemy go jako miniaturową wersję Sekiyi: rozwydrzonego,
rozkapryszonego dzieciaka, skupionego tylko na sobie, lecz
doświadczenia w futurystycznym świecie odmieniają Sho. Choć jest
tylko małym chłopcem godzi się nieść brzemię odpowiedzialności
za innych i dokłada wszelkich starań by zapewnić bezpieczeństwo
swym współtowarzyszom niedoli. A nie jest to łatwe. Nieustanne
niedobory jedzenia i picia, plagi, choroby a także potwory, nękające
dzieciaki w szkole Yamato oraz – co chyba jest najgorsze –
zdrady i nieufność innych uczniów nie ułatwiają mu zadania.
Jednak dzięki wsparciu najbliższych przyjaciół, zwłaszcza Sakki,
Nishi, Gamo oraz pozostałych udaje mu się wytrwać. Udaje mu się
wytrwać także dzięki miłości matki Sho, Emiko. Matczyne uczucie
okazuje się być siłą potężniejszą niż czas i przestrzeń i w
najbardziej dramatycznych chwilach, chłopiec może liczyć na swoją
matkę. Wątek Emiko jest zresztą jednym z najlepszych w mandze,
ponieważ nie tylko oferuje sporo wzruszeń, ale nadto jest niezwykle
pomysłowym, interesującym przedstawieniem motywu podróży w
czasie. Matka Sho, dzięki telepatycznym zdolnościom Nishi może
kontaktować się z synem, lecz pomóc może mu tylko, zmieniając
teraźniejszość. Teraźniejszość żyje jednak sobą, więc Emiko,
aby uratować Sho musi uciekać się do najbardziej niezwykłych zachowań,
aby jej wsparcie dotarło w przyszłości do jej syna. A dla Umezu to
okazja do zaprezentowania swej niebywałej dramaturgicznej wyobraźni.
Wszystkie te
doświadczenia sprawiają, że Sho dorośleje; uczy się się
odpowiedzialności za siebie i innych, poznaje cenę wyrzeczenia,
utraty bliskich i przyjaciół. Doświadcza także zdrady, przemocy i
śmierci. A Umezu w tle wątku głównego protagonisty kreśli
subtelną opowieść o dojrzewaniu. Staje się ono zresztą udziałem
nie tylko Sho, ale także innych bohaterów, którzy postawieni wobec
najtrudniejszych wyborów, między życiem a śmiercią otrzymują
przyspieszony kurs dorosłości i doświadczają jak trudno być
człowiekiem w nieludzkim świecie przyszłości.
Ale w „The Drifting
School” spotykamy się z jeszcze jednym rodzajem postawy w
sytuacji ekstremalnej. Tę postawę reprezentuje grono pedagogiczne.
Dorośli wydają się być naturalnym i przewodnikami w nowym
świecie i naturalnymi obrońcami przed nieznanymi zagrożeniami.
Charakterystyczne jest dla zachowania nauczycieli, że starają się
zachowywać racjonalnie. Ale paradoksalnie racjonalizm stanie się
przyczyną ich zguby. Jak bowiem można zachować zdrowy rozsądek w
świecie, który nagle przemienił się w zupełne pustkowie i który
na dodatek istnieje w … przyszłości. Dorośli popadają zatem w
zbiorowy obłęd. To trzecia postawa wobec ekstremalnie
niekorzystnych warunków życia. Szaleństwo jest bowiem wyrazu
rozpaczliwej bezsilność w pogodzeniu głęboko wrośniętej w umysł
dorosłego człowieka wizji świata jako miejsca oswojonego,
racjonalnego i dającego się poznać na drodze rozumowej z wizją,
która całkowicie przeczy tej pierwszej. Wizja racjonalna jest tak
naturalna dla nauczycieli, że pozbawienie jej przez rzeczywisty
widok, który rozciąga się zza szyb szkoły Yamato, jest
pozbawieniem ich sensu życia. Nie znajdując sensu swego istnienia w
rozumie dorośli odbierają sobie życie, albo padają ofiarą
oszalałego Wakahary, wychowawcy klasy Sho. Jak na ironię Wakahara
wydawał się początkowo największą nadzieję na opanowanie
dramatycznej sytuacji i znalezienie z niej wyjścia. Tymczasem to
właśnie on, niczym obłąkany Jack Torrance z „Lśnienie”
wpierw morduje innych nauczycieli, a następnie poluje na swoich
uczniów, starając się ich zabić.
„The Drifting
Classroom” to, rzecz jasna, nie tylko opowieść o zachowaniach
ludzi w sytuacjach skrajnych, czy też opowieść o dojrzewaniu albo
władzy. Jednak to niejako z wątku walki o przetrwanie niczym
gałęzie z pnia drzewa wyrastają pozostałe wątki i powiązane z
nimi tematy. Nie sposób wymienić je wszystkie, bowiem praktycznie
każdy z czterdziestu czterech rozdziałów „The Drifting
Classroom” porusza inną problematykę. Ogólnie rzecz biorąc
wszystkie układają się w wielką metaforę japońskiego
społeczeństwa, a może nawet całej ludzkości i współczesnej
cywilizacji, zmierzającej do zagłady. Dziecięcy bohaterowie stają
się odzwierciedleniem świata dorosłych, stąd też powracającym
motywem jest walka o władzę, terror, przemoc, religijny fanatyzm i
jednoczące na krótką chwilę zewnętrzne zagrożenie. Sho i
pozostali uczniowie stają się również odzwierciedleniem
najróżniejszych postaw dorosłych, bo także i wśród nich
znajdują się altruiści (m.in. Sho, Sakki), jak egoiści ( m.in
Otomo), bohaterowie (np. Ikegaki) i tchórze (chłopak, palący
zarażonych dżumą). Bowiem jedną z największych zalet jest
kompleksowość postaw bohaterów, która składa się, mimo sztafażu
science-fiction, na niezwykle wiarygodny psychologicznie portret
społeczność postawionej wobec najdramatyczniejszych wyborów.
Ale „The Drifting
Classroom” ma jeszcze jedną zaletę, o której nie sposób nie
wspomnieć. To niezwykły talent Umezu do snucia niebywale
zajmujących opowieści. Mangę Japończyka, mimo jej porażającej
objętości, czyta się z niesłabnącym zainteresowaniem i w
emocjonalnym napięciu, które można porównać tylko z emocjami
towarzyszącymi seansom najlepszych thrillerów. Krótko mówiąc
„The Drifting Classroom” wciąga czytelnika niczym oceaniczny
wir. Odpowiedź dlaczego tak się dzieje jest prosta. Ponieważ
wyobraźnia Umezu ma nie tylko nieskończony wymiar, ale również ma
szczególny dar do konstruowania wielowątkowy zdarzeń. Przykładem,
być może wcale nie najlepszym jest „sekwencja” operacji
wyrostka robaczkowego Sho, która odbywa się w skrajnie
niekorzystnych warunkach. Wydarzenie do wywołują reakcję
łańcuchową w postaci następujących po sobie mikrozdarzeń i to
przebiegających nie tylko liniowo, ale również równolegle. Istne
mistrzostwo!
Na koniec kilka słów o
stronie stylistycznej. Umezu preferuje rysunek realistyczny
(czarno-biały), ale nie jest to realizm tak drobiazgowy i
werystyczny jak choćby u Junjiego Ito. W porównaniu z twórcą
„Tomie” więcej uwagi przykłada do aspektów narracyjnych:
akcji, konstruowania fabularnych zdarzeń, budowania napięcia,
zaskakujących puent. Co prawda przy tak gigantycznym dziele jak
„The Drifting Classroom” trafiają się pomysły fabularne mniej
lub bardziej przekonujące, ale w kontekście całości udaje się
Umezu uniknąć wyraźnie słabszych momentów fabuły. Niemniej,
kontynuując porównanie do twórczości Ito, warto zauważyć,
autor „Gyo” o wiele częściej sięga po groteskową makabrę
zainspirowaną body horrorem, tworząc niezwykle gęstą atmosferę
paranoi, przerażenia i zła. Umezu często obraca się w gatunku
shonen, czyli mandze adresowanej do „młodych chłopców”, stąd
być może „The Drifting Classroom”, przynajmniej w moim odczuciu,
nie jest tak przerażająca jak komiksy Ito. Nie znaczy to jednak, iż
dzieło Umezu jest lekturą pozbawioną grozy. Źródłem grozy jest w
nim przede wszystkim sytuacja, w której znaleźli się bohaterowie (zwłaszcza budzące, przez swój realizm, sceny krwawych walk między
wygłodniałymi dziećmi o resztki pożywienia), wszechobecne zagrożenie, przerażające monstra ( w tym
pająkopodobni, z wielkim, cyklopowym okiem na grzbiecie, zmutowani
ludzie futurystycznej Ziemi), a także śmierć
bliskich i zaskakująca dawka przemocy wobec dzieci. Myślę, że ze
względu na sceny pełne brutalności, na Zachodzie, mając na uwadze
panujące standardy, Umezu kariery nigdy by nie zrobił.
Na szczęście wielkość
„The Drifting Classroom” opiera się na czym innym niż na
szokujących atrakcjach. To bogactwo treści i perfekcyjnym zgranie
jej z formą, to epickość opowieść i wiarygodność przekazu oraz
głęboko poruszające emocje czynią z mangi Umezu jedno z
największych osiągnięć w dziejach światowego komiksu.
MOJA OCENA: 9 + /10
KIM JEST KAZUO UMEZU?
Junji Ito („Tomie”,
„Uzumaki. Spirala”), być może nigdy nie zostałby mangaką,
gdyby w dzieciństwie nie zetknął się z komiksami Kazuo Umezu.
Wiele lat później otrzymał prestiżową nagrodę imienia Umezu,
który zresztą zasiadał w jury kapituły. Pytany o inspirację
twórca „Tomie” zawsze w pierwszej kolejności wymienia Kazuo
Umezu. Kim zatem jest idol Junjiego Ito?
Umezu urodził się w
1936 r., a już w szkole średniej opublikował swoją pierwszą
mangę. Profesjonalną karierę artysty mangowego rozpoczął w lat
pięćdziesiątych. Początkowo wydawał swoje komiksy jako kashi-hon
(„mangi do wypożyczenia”), by w pierwszej połowie lat
sześćdziesiątych wypracować własny, oryginalny styl, w którym
wszystko co dziwne, przerażające i groteskowo znalazło swe
odzwierciedlenie. Sławę przyniosły mu rysunkowe serie: począwszy
od „The Cat-Eyed Kid” (1967-1968), przez „Orochi”
(1967-1969), „The Drifting Classroom” (1972-1974), „Baptism”
(1974-1976), „My Name is Shingo” (1982-1986) aż po „The Left
Hand of God/Right Hand of the Devil” (1986-1988) i „Fourteen”
(1990-1995). Chociaż Umezu nie unika żadnego gatunku, to
największym uznaniem czytelników i znawców tematu, cieszą się
jego horrory, często z domieszką science-fiction. W tej grupie
utworów Umezu jednym z najwybitniejszych jest, składająca się z
jedenastu voluminów, seria „The Drifting Classroom”. Publikowana
w odcinkach w magazynie „Weekly
Shōnen Sunday” manga została uhonorowana w 1974 r. jednym
z najbardziej prestiżowych wyróżnień rynku komiksów w Japonii -
Shogakukan Manga Award. Dzięki
amerykańskiemu wydawnictwu VizMedia, popularyzatora mang i anime na
Zachodzie, seria Umezu doczekała się anglojęzycznego
wydania w 2006-2007.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz