niedziela, 14 czerwca 2015

AS THE GODS WILL (Kamisama no iu tôri, Japonia, 2014)



As the Gods Will (2014) on IMDb
®®®®®®®®®® 7/10



Takashi Miike ma w swym dorobku kilkanaście filmów, które moglibyśmy uznać za przedstawicieli szeroko pojętej filmowej grozy. Jednak żaden z nich, nawet tak rzekomo konwencjonalne „Nieodebrane połączenie” (2003) nie jest horrorem gatunkowo czystym. Większość to mniej lub bardziej wyrafinowane pastisze (np. „Lesson of The Evil”), reszta zaś to obrazy tak dziwne, że trudno je przypisać do jakiegokolwiek gatunku czy subgatunku (np. „Gozu”). Jeden z najnowszych obrazów grozy Miike, „As The Gods Will” (2014) przynależy do jeszcze innej kategorii: filmów, które można by umieścić między pastiszem – w tym przypadku - survival horroru a dziwaczną, fantastyczną groteską a`la „Zebraman”.

Shun Takahata jest uczniem jednego z japońskich liceów. Jego nudne życie niespodziewanie zmienia się, gdy podczas lekcji historii eksploduje głowa nauczyciela i wyskakuje z niej pękata lalka Daruma. Jak się okazuje to dopiero początek śmiertelnej serii szalonych gier, których przymusowym uczestnikiem staje się Shun oraz jego koledzy i koleżanki, w tym jego sympatia Ichika oraz nieobliczalny Amaya. Tymczasem z całego świata napływają doniesienia o tajemniczych zniknięciach młodzieży, a nad większymi miastami, w tym także, nad Tokio zaczynają unosić się w powietrzu gigantyczne kostki, w których prawdopodobnie uwięzieni zostali młodzi ludzie. Dopóki seria makabrycznych gier nie zakończy się, nie ma żadnej możliwości, aby ich uwolnić.


„Battle Royale”, „Killing Devil”, „Black Rat”, „Death Tube”, „Hide and Seek”, „The Inicite Mill” - to tylko niektóre japońskie horrory, swymi fabułami wpisujące się w modną tendencję japońskiego kina grozy, dla której charakterystyczny jest motyw gry o życie. Wiele z tych filmów stanowi mniej lub bardziej fabularne przedłużenie jednego z japońskich fenomenów popkulturowych, wprawiających w zdumienie mieszkańców Zachodu. Chodzi o tzw batsu game („gry kary”), czyli cieszące się szalonym powodzeniem wśród Japończyków specyficzną odmianę teleturnieju. Istota tego rodzaju widowiska polega na tym, iż zwycięzca rywalizacji ma prawo „ukarać” przegranego, czyli żądać od niego wykonania jakiejś nieprzyjemnej czynności (np. zjeść wasabi z dodatkiem dżdżownic). Najsłynniejszym batsu game show jest emitowany od 1989 r. „Gaki no Tsukai”, a jego sława, jak można sądzić po licznych filmach, które wykorzystują podobny schemat i zasady gry tyle, że okraszone makabrą, sięga także do horroru made in Japan. Obraz Miike również nie kryje inspiracji batsu game, choć bezpośrednią inspirację czerpie z niezwykle popularnej mangi, „Kamisama no Iutoori Ni” Kaneshiro Muneyukiego, która sprzedała się w imponującym nakładzie półtora miliona egzemplarzy. Twórca „As The Gods Will” ma spore doświadczenie w adaptacjach japońskich komiksów, wszak tak było w przypadku „Ichi The Killera”, „Waru: Final”, „Crows Zero” czy „The Mole Song: Undercover Agent Reiji”. Wydaje się także, że specyficzny styl filmów Miike, swobodnie czerpiący z różnych konwencji gatunkowych, z zamiłowania do estetyki świadomego kiczu i groteski, ze skłonnością do pastiszu i nadekspresji oraz do zaskakujących momentów poezji - że ten specyficzny styl filmów Japończyka stanowi wyjątkowo podatny grunt dla mangowej poetyki. I dokładnie tak właśnie się dzieje się w przypadku „As The Gods Will”.


Obraz Miike, oprócz batsu game a także mangi, w służbie fabuły zaprzęga jeszcze jeden fenomen popkulturowy z Kraju Kwitnącej Wiśni – zabawki czy też maskotki posiadające status szczególnych amuletów. Wspomniana Daruma to rodzaj pękatej lalki, która charakterem przypomina swojską wańkę-wstańkę, dzięki bowiem specyficznej konstrukcji przewrócona momentalnie powraca do pionowej pozycji. W Japonii powszechnie uważana jest za symbol szczęścia i tradycyjnie zakupuję się ją na Nowy Rok. W dalszej części filmu Miike sięga także po inną „kultową maskotę” - maneki neko, czyli figurkę siedzącego kotka z wyciągniętą przednią łapką. Stworzenie to również kojarzone jest z tak pozytywnymi aspektami życia jak dobrobyt, powodzenie w sprawach finansowych, szczęście. Kokeshi natomiast to drewniane lalki w postaci małych kołeczków zakończonych kulistą głową z namalowaną twarzą. W Japonii stanowią one wyraz przyjaźni i często wymieniane są między przyjaciółmi z napisanymi na nich wyznaniami sympatii. Wszystkie zatem te maskotki łączy pozytywny wydźwięk, ale reżyserem „As The Gods Will” jest Takashi Miike, mistrz inteligentnego i przewrotnego kina. Czy można zatem czuć się zaskoczonym, że czyni z owych kawaii („fajnych”) przedmiotów (plus pochodzący także ze Wschodu biały miś i Matrioszki) demonicznych moderatorów okrutnych gier i bezwzględnych wykonawców kar, które nieuchronnie spotykają przegranych.


Przyznam, że to perwersyjne pomieszanie infantylności, słodkości i „fajniości”, z którymi owe maskotki się kojarzą, z ich funkcją sadystycznych katów sprawdza się na ekranie znakomicie, nadając scenom z ich udziałem groteskowo-diaboliczny charakter. Szczególnie wrażenie robi sześciometrowy maneki neko, który pożera uczniów przebranych w stroje myszy i wyciągniętą łapką rozrywa na strzępy, tych których nie połknął. Na dodatek wszystkie z owych zabawek przemawiają przeraźliwie słodkimi, dziecięcymi głosikami (choć głos maneki neko podkładała Atsuka Maeda, znana piosenkarka i aktorka) co dodaje im wyjątkowo upiornego wymiaru. Ale rzecz jasna, to nie wszystkie atrakcje, jakie w tym pełnym szalonych pomysłów filmie odnajdziemy.

Miike jest wyraźnie w formie, jeśli chodzi o mnożenie przeszkód przez które bohaterowie muszą przejść, cały czas dba o dobre tempo, o nagłe zwroty akcji, o zaskakujący przebieg kolejnych gier i ubogaca sceny surrealistycznymi patentami, jak kulki-żelki towarzyszące eksplozją głów uczniów czy też ujęcia, w którym jedna z bohaterka zupełnie bez powodu zaczyna stopniowo znikać. Po raz wtóry też reżyser „Audtition” dowodzi swej klasy jako reżysera. Doskonale prowadzi młodych aktorów, reżyseruje sceny z tłumem statystów, ustawia kamerę w najbardziej optymalnych punktach, trafia idealnie z długością ujęć, do maksimum wykorzystuje pstrokatą kolorystykę i fantastyczną scenerię zaprojektowaną przez Sho Hashimoto. To dzięki zgraniu tych wszystkich elementów „As The Gods Will” jest jednym z najbardziej rozrywkowych filmów Miike, przy czym jest to rozrywka wysokiej próby. 


Obraz reżysera „Ichi The Killer” posiada jeszcze jeden atut. Mimo iż przez większość filmu fabuła balansuje na cienkiej linii zgrywy, krwawej makabry, pełnego suspensu thrillera i zwariowanego pastiszu survival horroru (czy raczej batsu game horroru), to Miike znajduje miejsce na zaskakujące, egzystencjalne dywagacje, które wraz z postępem fabuły zaczynają dominować w przedstawionej historii. Pojawiają się zatem refleksje na temat natury Boga (a może jednak boga), jego relacji z ludźmi; rozważania dotyczące zachowań jednostki w ekstremalnych sytuacjach, roli przemocy w życiu a także miłości i przyjaźni. Finał jednak, mam wrażenie, sprowadza jednak powagę tych rozmyślań do poziomu zgrywy. Trochę, mimo wszystko, szkoda. 

Ale chyba jeszcze bardziej szkoda, że ten energetyczny, świetnie wyreżyserowany, z poświeceniem zagrany, zwariowany i pomysłowy obraz nie prezentuje nowego oblicza japońskiego artysty. „As The Gods Will” to Miike jakiego znamy, a także horror, jaki zwykł on publiczności fundować. Krótko mówiąc to nic nowego, a na dodatek w porównaniu z utrzymanym w podobnej stylistyce „niby na serio, ale nie na serio” bardziej wyrafinowanym filmem jest choćby „Lesson of The Evil”. Ostatecznie, mimo wszystkich jak najbardziej zasłużonych pochwał, widz pozostaje z niepokojącym odczuciem, że spędził dwie godziny na miłej zabawie i może nawet przez chwilę nad czymś się zadumał, ale że właściwie niewiele z tego, co zobaczył utkwiło mu głowie. No może poza monstrualnym maneki neki, mówiącym szczebiotliwym głosem Atsuki Maedy. 


REALIZACJA
Takashi Miike wciąż w formie! I znów bawi się konwencją horroru, tym razem survival horroru!

FABUŁA
Japońskie maskotki kawaii + matrioszka w roli sadystycznych oprawców poddających japońską młodzież serii brutalnych gier. Nawet bóg (bo to bóg popkultury) macza w tym palce!

DRUGIE DNO
Między szalone pomysły rodem z surrealistycznego koszmaru wplata Miike kilka refleksji niewesołych refleksji natury egzystencjalnej. Ale z całego filmu zapamiętamy raczej kilkumetrowego maneki neko, połykającego uczniów niż przemyślenia odnośnie kondycji człowieka.

1 komentarz :