piątek, 17 sierpnia 2012

DEPARTURES (Okuribito, Japonia, 2008)




O co chodzi?

Daigo Kobayashi jest zdolnym wiolonczelistą, grającym w jednej z tokijskiej orkiestr symfonicznych. Już od dziecka kształcił się na muzyka a gra w wielkiej orkiestrze była jego marzeniem. Jednak na koncerty Daigo i jego współtowarzyszy coraz częściej przychodziło coraz mniej melomanów. Nie dlatego, że orkiestra grała słabo, ale dlatego, że w dobie panującego kryzysu coraz mniej ludzi stać było na takie wyrafinowane rozrywki. Nic dziwnego, że po którymś z koncertów, oglądanych i wysłuchanych przez kilku najbardziej zagorzałych miłośników muzyki poważnej,  właściciel orkiestry zdecydował się ją rozwiązać. Daigo nie rozłożył jednak bezradnie rąk, tylko pomyślał o rodzinnym domu w małym miasteczku na prowincji. Po śmierci matki stał on pusty i niszczał. Zdecydował zatem wraz z młodą żoną, Miką o przeprowadzce. Gdy dotarli już na miejsce, Daigo zaczął rozglądać się za nową pracą. Przez przypadek natknął się w lokalnej gazecie na atrakcyjny, choć tajemniczy anons o pracy „przy odejściach”. Sądząc, że to propozycja zatrudnienia w agencji turystycznej zgłosił się do ogłoszeniodawcy. Jakież było jego zdziwienie, gdy okazało się, że ma być asystentem mistrza pogrzebowych ceremonii, Shōeia Saskiego, właściciela agencji. Skuszony wynagrodzeniem zgodził się podjąć pracy, mimo iż tego rodzaju zajęcie uważane jest za jedno za najpodlejszych w Japonii. Z tego też powodu nawet Mice nie wyjawił czym tak naprawdę zajmuje się w nowym miejscu pracy. Początkowo niechętny a nawet bliski rzucenia niewdzięcznego zajęcia, z czasem zaczął odnajdywać w wyprawianiu zmarłych na tamten świat prawdziwe powołanie swego życia.

Najgorszy zawód świata

We wrześniu 2009 r. na zlecenie Discovery Chanel agencja badania opinii publicznej TNS OBOP przeprowadziła badanie na losowej próbie 1002 kobiet i mężczyzn, mieszkających w Polsce, którego celem było poznanie opinii o najbardziej niechętnie wykonywanych zawodach. Okazało się, że aż 17 % nie chciałoby zajmować się sprzątaniem zwłok z miejsca wypadku, 13 % wolałby uniknąć pracy w ubojni bydła a stosunkowo nieliczna grupa badanych – co jest zaskoczeniem - wyraziła niechęć do zajęć, które powszechnie uważa się za odrażające. Zaledwie 4-7 %  przyznało, że nie podjęłoby pracy jako śmieciarz, technik zajmujący się wywozem i obróbką szamba, czy osoba sprzątająca toalety. Zdecydowanym zwycięzcą w przeprowadzonej ankiecie została jednak profesja pracownika kostnicy, którego pracę aż 33 % uznało „za najgorszą”. Po co przytaczam te dane? Ano dlatego, że za suchymi liczbami skrywa się bodaj największy atawizm człowieka: lęk przed śmiercią, a nawet przed kontaktem z nią, bez względu na rodzaj tego kontaktu.

Odraza, lęk, przerażenie, które wzbudza w nas śmierć, nie jest jednak kwestią niewygodną i nieprzyjemną tylko dla Polaków. Jak pokazuje obraz Yōjirō Takity, „Pożegnania” („Departures) ów atawizm jest niezależny od szerokości geograficznej, ma charakter uniwersalny, powszechny. Jest po prostu immanentną częścią ludzkiej natury. Różne są jedynie sposoby radzenia sobie ze śmiercią i reakcjami, które wywołuje wśród śmiertelników. Na Zachodzie śmierć została zepchnięta na szary margines, została wykluczona ze społeczeństwa, z codzienności, no bo jakoś nie przystaje do zachłannego konsumpcjonizmu, hedonizmu bez granic mylonego z wolnością i zwyczajnie nie jest politycznie poprawna. Ale bynajmniej nie jest lepiej traktowana na Wschodzie, choć przyczyny jej banicji nie mają tak trywialnego wymiaru. Nie będę rzecz jasna zajmował się stosunkiem do śmierci w poszczególnych azjatyckich krajach, bo nie ma ani miejsca na tego rodzaju rozważania ani nawet takiej potrzeby. W Japonii, bo ten kraj nas interesuje, niechęć do śmierci i do wszystkiego co jest z nią związane wynika z kulturowo-religijnej tradycji. Wedle bowiem pierwotnej religii Wysp Japońskich, shintō niektóre aspekty ludzkiej egzystencji są skażone rytualną nieczystością (kegare). I tak narodziny (dla obojga rodziców), różnego rodzaju choroby, a także menstruacja u kobiet (po części zatem ciało kobiece jest też nieczyste), lecz przede wszystkim śmierć i wszystko czego ona dotyczy.

Tradycja shintoistyczna wciąż ma ogromne znaczenie w życiu codziennym Japończyków. Dowodzi tego obraz Takity, które ukazując losy głównego bohatera, ukazuje społeczną niechęć w stosunku do osób parających się śmiercią. Pod tym względem Polacy, jeśli sądzić by po wynikach sondażu przeprowadzonego na zlecenie kanału Discovery, nie różnią się od Japończyków. Trochę to zaskakujące, ponieważ w Japonii aż 91 % pogrzebów jest odprawianych w porządku buddyjskim. Buddyzm, oferując perspektywę ponownych narodzin, jest religią w istocie niosącą nadzieję, że śmierć nie jest ostatecznym zwieńczeniem ludzkiej egzystencji. Jednak jak wyjaśnia wybitny religioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wiesław Bator, „każdy Japończyk jest w duchu shintoistą”. Może zatem dlatego nawet ceremonia buddyjskiego pochówku jest przesiąkniętego różnego rodzaju przesądami, mającymi źródło w shintō. I tak np. podczas rozmów w trakcie pogrzebu należy omijać tematu śmierci, żeby jej czasem nie ściągnąć na siebie. Osoby, które uczestniczą  w pogrzebie otrzymują małe woreczki z solą, aby przed powrotem do domu oczyścić się z jej pomocą i nie wnieść do swoich rodzin kegare. Tego rodzaju zwyczajów jest wiece, ale wszystkie te rytualne czynności ablucyjne mają na celu symboliczną ochronę przed jak najbardziej ludzkim atawizmem przed śmiercią.

Nic dziwnego, że osoby stykające się ze śmiercią, uważne są za nieczyste, skażone a zawody z nią związane za najgorsze. Dlaczego zatem bohater „Pożegnań” dobrowolnie, wbrew niechęci jego znajomych i nawet wbrew ukochanej żonie podejmuje się pracy osoby, przygotowującej ciało zmarłego do włożenia do trumny? Osoby takie określane są mianem nōkansha (od nazwy ceremonii nōkan) i z pewnością, gdyby przeprowadzić podobną co w Polsce ankietę na najbardziej niechętny zawód, znalazłby się w czołówce tych najgorszych. Daigo odkrywa bowiem, że to hańbiącej jest jego prawdziwym powołaniem. Jest w filmie scena, gdy małżonkowie wypuszczają do naturalnego zbiornika ośmiornicę, która nagle ożyła na ich stole zakupiona do konsumpcji. Stworzenie zamiast z radością odpłynąć, zaczęło swobodnie unosić się na powierzchni wody. Życie w naturalnym środowisku nie było jej przeznaczeniem. Przeznaczeniem ośmiornicy była jej śmierć na patelni. Podobnie jest z Daigo, choć całe dotychczasowe życie kształcony był na muzyka, jego powołaniem było zajmowanie się zmarłymi.

Najważniejsza część życia

A jednak „Pożegnania” nie są filmem o śmierci, choć tematyka ta wydaje się  naturalna dla obrazu, w którym widz uczestniczy w wielu ceremoniach pogrzebowych i w którym zmarli wręcz stanowią niemych bohaterów filmu Takity. Nie jest to obraz o śmierci, ponieważ film japońskiego twórcy, doświadczonego reżysera, który połamał zęby na najróżniejszych gatunkach filmowych, ale uznanie zyskał dzięki, ciepłym, refleksyjnym komediom, jest obrazem o… życiu. „Pożegnania” opowiadają bowiem o tym, że żeby zobaczyć cały las, trzeba wspiąć się na szczyt najwyższego drzewa. Żeby ogarnąć życie, trzeba uświadomić i zaakceptować śmierć. Takita na przykładzie swoich bohaterów ukazuje jak wielkie jest to wyzwanie nie tylko dlatego, że Japończycy niczym nie różnią się od Amerykanów czy Polaków i także boją się śmierci.

Bo jeśli nie można w odwiecznym ludzkim losie niczego zmienić, należy się z nim pogodzić. Nie chodzi jednak o bierne oczekiwanie na śmierć, ale na jej mądrą, świadomą akceptację jako naturalną część życia. Perspektywa śmierci pozwala bowiem docenić wartość ludzkiej egzystencji, wartość uczuć, bliskich osób, które łatwo jest zranić, pozwala wybaczyć i zrozumieć, że życie jest darem. Wielokrotnie powtarza się w filmie ujęcie, rozkwitających kwiatów wiśni, które w najpopularniejszym gatunku somei yoshi, po tygodniu, zanim jeszcze rozwiną się w liście, opadają z drzew. Kwiat wiśni jest symbolem ulotności ludzkiego życia, a zarazem jego piękna, właśnie dla swej efemeryczności. Jest w filmie więcej tego rodzaju czytelnych subtelnych symboli, podkreślających związek ludzkiej egzystencji ze śmiercią: łosoś rozpaczliwie, walczący z prądem rzeki, który swą nierówną walkę przypłaca życiem; ośmiornica wrzucona do rzeki, która w niej umiera czy też owe opadające z drzew kwiaty wiśni. Takita daje jasno do zrozumienia, że śmierć jest wpisana nie tylko w życie człowieka, ale że jest nieodzowną częścią natury. Nie jest jednak ostatecznością, wszak kwiaty wiśni ponownie rozkwitną.

To prawda, Takita porusza się po cienkiej linii między autentycznym pięknem a banałem i tani sentymentalizmem, ale jest wyjątkowo sprawnym linoskoczkiem i nie grozi mu upadek. Wartość „Pożegnań” polega bowiem na tym, że film choć balansuje między sztuką a kiczem, nie przekracza granicy między nimi. To obraz niezwykle subtelny, wyważony, pełen szacunku dla śmierci i życia. Ten szacunek, powaga i głębokie skupienie dostrzegalne są nawet w sposobie filmowania poszczególnych scen, które wydają się nieco staroświeckie, statyczne i niespieszne, lecz idealne dla poruszanej tematyki. Dodajmy  do tego przepiękną muzykę Joe Hisaishiego, urzekające zdjęcia Takashiego Hamady oraz wyważoną, skupioną grę aktorską a otrzymamy obraz nie tylko na Oscara ( filmy Takity otrzymał tę nagrodę w 2008 r. dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego), ale coś więcej.

To „więcej” w moim odczuciu  doskonale wpisuje się w jedno z podstawowych pojęć japońskiej estetyki zwane mono no aware.  „Kiedy ludzie dostrzegają związek między pięknem a smutkiem świata, odczuwają najdotkliwiej sens mono-no-aware. Wrażliwego obserwatora doprowadza do łez piękno przyrody lub jego ucieleśnienie w sztuce (...) nie tylko dlatego, że samo w sobie jest takie wzruszające, ale dlatego, że w obliczu tego piękna człowiek ze szczególną ostrością uświadamia sobie efemeryczny charakter wszystkiego, co żyje na tym świecie”.

MOJA OCENA: 8/10


Zobacz na IMDB:


Źródła :

     
REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Szlachetna staroświeckość idealna dla historii wymagającej zadumy i skupienia.
Od wiolonczelisty do mistrza ceremonii pogrzebowych, czyli nigdy nie wiadomo, kiedy spotkamy nasze przeznaczenie. Ale jeśli je spotkamy, uczyńmy je dziełem naszego życia
Niejedno, ale to najważniejsze brzmi następująco: zaakceptuj śmierć, wszak to ona nadaje sens Twojemu życiu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz