O co chodzi?
Daigo Kobayashi jest zdolnym
wiolonczelistą, grającym w jednej z tokijskiej orkiestr symfonicznych. Już od
dziecka kształcił się na muzyka a gra w wielkiej orkiestrze była jego
marzeniem. Jednak na koncerty Daigo i jego współtowarzyszy coraz częściej
przychodziło coraz mniej melomanów. Nie dlatego, że orkiestra grała słabo, ale
dlatego, że w dobie panującego kryzysu coraz mniej ludzi stać było na takie
wyrafinowane rozrywki. Nic dziwnego, że po którymś z koncertów, oglądanych i
wysłuchanych przez kilku najbardziej zagorzałych miłośników muzyki
poważnej, właściciel orkiestry
zdecydował się ją rozwiązać. Daigo nie rozłożył jednak bezradnie rąk, tylko
pomyślał o rodzinnym domu w małym miasteczku na prowincji. Po śmierci matki
stał on pusty i niszczał. Zdecydował zatem wraz z młodą żoną, Miką o
przeprowadzce. Gdy dotarli już na miejsce, Daigo zaczął rozglądać się za nową
pracą. Przez przypadek natknął się w lokalnej gazecie na atrakcyjny, choć
tajemniczy anons o pracy „przy odejściach”. Sądząc, że to propozycja
zatrudnienia w agencji turystycznej zgłosił się do ogłoszeniodawcy. Jakież było
jego zdziwienie, gdy okazało się, że ma być asystentem mistrza pogrzebowych
ceremonii, Shōeia Saskiego, właściciela agencji. Skuszony wynagrodzeniem
zgodził się podjąć pracy, mimo iż tego rodzaju zajęcie uważane jest za jedno za
najpodlejszych w Japonii. Z tego też powodu nawet Mice nie wyjawił czym tak
naprawdę zajmuje się w nowym miejscu pracy. Początkowo niechętny a nawet bliski
rzucenia niewdzięcznego zajęcia, z czasem zaczął odnajdywać w wyprawianiu
zmarłych na tamten świat prawdziwe powołanie swego życia.
We wrześniu 2009 r. na zlecenie
Discovery Chanel agencja badania opinii publicznej TNS OBOP przeprowadziła
badanie na losowej próbie 1002 kobiet i mężczyzn, mieszkających w Polsce,
którego celem było poznanie opinii o najbardziej niechętnie wykonywanych
zawodach. Okazało się, że aż 17 % nie chciałoby zajmować się sprzątaniem zwłok
z miejsca wypadku, 13 % wolałby uniknąć pracy w ubojni bydła a stosunkowo
nieliczna grupa badanych – co jest zaskoczeniem - wyraziła niechęć do zajęć,
które powszechnie uważa się za odrażające. Zaledwie 4-7 % przyznało, że nie podjęłoby pracy jako
śmieciarz, technik zajmujący się wywozem i obróbką szamba, czy osoba
sprzątająca toalety. Zdecydowanym zwycięzcą w przeprowadzonej ankiecie została
jednak profesja pracownika kostnicy, którego pracę aż 33 % uznało „za
najgorszą”. Po co przytaczam te dane? Ano dlatego, że za suchymi liczbami
skrywa się bodaj największy atawizm człowieka: lęk przed śmiercią, a nawet
przed kontaktem z nią, bez względu na rodzaj tego kontaktu.
Odraza, lęk, przerażenie, które
wzbudza w nas śmierć, nie jest jednak kwestią niewygodną i nieprzyjemną tylko
dla Polaków. Jak pokazuje obraz Yōjirō
Takity, „Pożegnania” („Departures”) ów atawizm jest
niezależny od szerokości geograficznej, ma charakter uniwersalny, powszechny.
Jest po prostu immanentną częścią ludzkiej natury. Różne są jedynie sposoby
radzenia sobie ze śmiercią i reakcjami, które wywołuje wśród śmiertelników. Na
Zachodzie śmierć została zepchnięta na szary margines, została wykluczona ze
społeczeństwa, z codzienności, no bo jakoś nie przystaje do zachłannego
konsumpcjonizmu, hedonizmu bez granic mylonego z wolnością i zwyczajnie nie
jest politycznie poprawna. Ale bynajmniej nie jest lepiej traktowana na
Wschodzie, choć przyczyny jej banicji nie mają tak trywialnego wymiaru. Nie
będę rzecz jasna zajmował się stosunkiem do śmierci w poszczególnych
azjatyckich krajach, bo nie ma ani miejsca na tego rodzaju rozważania ani nawet
takiej potrzeby. W Japonii, bo ten kraj nas interesuje, niechęć do śmierci i do
wszystkiego co jest z nią związane wynika z kulturowo-religijnej tradycji. Wedle
bowiem pierwotnej religii Wysp Japońskich, shintō
niektóre aspekty ludzkiej egzystencji są skażone rytualną nieczystością (kegare). I tak narodziny (dla obojga
rodziców), różnego rodzaju choroby, a także menstruacja u kobiet (po części
zatem ciało kobiece jest też nieczyste), lecz przede wszystkim śmierć i
wszystko czego ona dotyczy.
Tradycja shintoistyczna wciąż ma
ogromne znaczenie w życiu codziennym Japończyków. Dowodzi tego obraz Takity,
które ukazując losy głównego bohatera, ukazuje społeczną niechęć w stosunku do
osób parających się śmiercią. Pod tym względem Polacy, jeśli sądzić by po
wynikach sondażu przeprowadzonego na zlecenie kanału Discovery, nie różnią się
od Japończyków. Trochę to zaskakujące, ponieważ w Japonii aż 91 % pogrzebów
jest odprawianych w porządku buddyjskim. Buddyzm, oferując perspektywę
ponownych narodzin, jest religią w istocie niosącą nadzieję, że śmierć nie jest
ostatecznym zwieńczeniem ludzkiej egzystencji. Jednak jak wyjaśnia wybitny
religioznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego, Wiesław Bator, „każdy Japończyk jest w duchu shintoistą”.
Może zatem dlatego nawet ceremonia buddyjskiego pochówku jest przesiąkniętego
różnego rodzaju przesądami, mającymi źródło w shintō. I tak np. podczas rozmów w trakcie pogrzebu należy omijać
tematu śmierci, żeby jej czasem nie ściągnąć na siebie. Osoby, które
uczestniczą w pogrzebie otrzymują małe
woreczki z solą, aby przed powrotem do domu oczyścić się z jej pomocą i nie
wnieść do swoich rodzin kegare. Tego
rodzaju zwyczajów jest wiece, ale wszystkie te rytualne czynności ablucyjne
mają na celu symboliczną ochronę przed jak najbardziej ludzkim atawizmem przed
śmiercią.
Nic dziwnego, że osoby stykające
się ze śmiercią, uważne są za nieczyste, skażone a zawody z nią związane za
najgorsze. Dlaczego zatem bohater „Pożegnań” dobrowolnie, wbrew niechęci jego
znajomych i nawet wbrew ukochanej żonie podejmuje się pracy osoby, przygotowującej
ciało zmarłego do włożenia do trumny? Osoby takie określane są mianem nōkansha
(od nazwy ceremonii nōkan) i z pewnością, gdyby
przeprowadzić podobną co w Polsce ankietę na najbardziej niechętny zawód,
znalazłby się w czołówce tych najgorszych. Daigo odkrywa bowiem, że to
hańbiącej jest jego prawdziwym powołaniem. Jest w filmie scena, gdy małżonkowie
wypuszczają do naturalnego zbiornika ośmiornicę, która nagle ożyła na ich stole
zakupiona do konsumpcji. Stworzenie zamiast z radością odpłynąć, zaczęło
swobodnie unosić się na powierzchni wody. Życie w naturalnym środowisku nie
było jej przeznaczeniem. Przeznaczeniem ośmiornicy była jej śmierć na patelni.
Podobnie jest z Daigo, choć całe dotychczasowe życie kształcony był na muzyka,
jego powołaniem było zajmowanie się zmarłymi.
Najważniejsza część życia
A jednak „Pożegnania” nie są
filmem o śmierci, choć tematyka ta wydaje się
naturalna dla obrazu, w którym widz uczestniczy w wielu ceremoniach
pogrzebowych i w którym zmarli wręcz stanowią niemych bohaterów filmu Takity.
Nie jest to obraz o śmierci, ponieważ film japońskiego twórcy, doświadczonego
reżysera, który połamał zęby na najróżniejszych gatunkach filmowych, ale
uznanie zyskał dzięki, ciepłym, refleksyjnym komediom, jest obrazem o… życiu. „Pożegnania”
opowiadają bowiem o tym, że żeby zobaczyć cały las, trzeba wspiąć się na szczyt
najwyższego drzewa. Żeby ogarnąć życie, trzeba uświadomić i zaakceptować
śmierć. Takita na przykładzie swoich bohaterów ukazuje jak wielkie jest to
wyzwanie nie tylko dlatego, że Japończycy niczym nie różnią się od Amerykanów
czy Polaków i także boją się śmierci.
Bo jeśli nie można w odwiecznym
ludzkim losie niczego zmienić, należy się z nim pogodzić. Nie chodzi jednak o
bierne oczekiwanie na śmierć, ale na jej mądrą, świadomą akceptację jako
naturalną część życia. Perspektywa śmierci pozwala bowiem docenić wartość
ludzkiej egzystencji, wartość uczuć, bliskich osób, które łatwo jest zranić, pozwala
wybaczyć i zrozumieć, że życie jest darem. Wielokrotnie powtarza się w filmie
ujęcie, rozkwitających kwiatów wiśni, które w najpopularniejszym gatunku somei yoshi, po tygodniu, zanim jeszcze rozwiną
się w liście, opadają z drzew. Kwiat wiśni jest symbolem ulotności ludzkiego
życia, a zarazem jego piękna, właśnie dla swej efemeryczności. Jest w filmie
więcej tego rodzaju czytelnych subtelnych symboli, podkreślających związek
ludzkiej egzystencji ze śmiercią: łosoś rozpaczliwie, walczący z prądem rzeki,
który swą nierówną walkę przypłaca życiem; ośmiornica wrzucona do rzeki, która
w niej umiera czy też owe opadające z drzew kwiaty wiśni. Takita daje jasno do
zrozumienia, że śmierć jest wpisana nie tylko w życie człowieka, ale że jest
nieodzowną częścią natury. Nie jest jednak ostatecznością, wszak kwiaty wiśni
ponownie rozkwitną.
To prawda, Takita porusza się po
cienkiej linii między autentycznym pięknem a banałem i tani sentymentalizmem,
ale jest wyjątkowo sprawnym linoskoczkiem i nie grozi mu upadek. Wartość
„Pożegnań” polega bowiem na tym, że film choć balansuje między sztuką a kiczem,
nie przekracza granicy między nimi. To obraz niezwykle subtelny, wyważony,
pełen szacunku dla śmierci i życia. Ten szacunek, powaga i głębokie skupienie
dostrzegalne są nawet w sposobie filmowania poszczególnych scen, które wydają
się nieco staroświeckie, statyczne i niespieszne, lecz idealne dla poruszanej
tematyki. Dodajmy do tego przepiękną
muzykę Joe Hisaishiego, urzekające zdjęcia Takashiego Hamady oraz wyważoną,
skupioną grę aktorską a otrzymamy obraz nie tylko na Oscara ( filmy Takity otrzymał
tę nagrodę w 2008 r. dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego), ale coś więcej.
To „więcej” w moim odczuciu doskonale wpisuje się w jedno z podstawowych pojęć
japońskiej estetyki zwane mono no aware.
„Kiedy
ludzie dostrzegają związek między pięknem a smutkiem świata, odczuwają
najdotkliwiej sens mono-no-aware.
Wrażliwego obserwatora doprowadza do łez piękno przyrody lub jego ucieleśnienie
w sztuce (...) nie tylko dlatego, że samo w sobie jest takie
wzruszające, ale dlatego, że w obliczu tego piękna człowiek ze szczególną
ostrością uświadamia sobie efemeryczny charakter wszystkiego, co żyje na tym
świecie”.
MOJA OCENA: 8/10
Zobacz na IMDB:
Źródła :
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE DNO
|
Szlachetna staroświeckość idealna dla historii wymagającej zadumy i
skupienia.
|
Od wiolonczelisty do mistrza ceremonii pogrzebowych, czyli nigdy nie
wiadomo, kiedy spotkamy nasze przeznaczenie. Ale jeśli je spotkamy, uczyńmy
je dziełem naszego życia
|
Niejedno, ale to najważniejsze brzmi następująco: zaakceptuj śmierć,
wszak to ona nadaje sens Twojemu życiu.
|
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz