sobota, 16 marca 2013

KOMA (Jiu ming, Hongkong, 2004)




O co chodzi?

Podczas uroczystości weselnej dochodzi do tragicznego zdarzenia. Młoda kobieta Ching natyka się na okaleczoną dziewczynę, której – jak się okazuje – usunięto nerkę i zabrano w celach handlowych. Bohaterka tuż przed odkryciem nieszczęsnej ofiary widziała tajemniczą kobietę, która przypuszczalnie była sprawczynią. Policja ustala, że nieznajoma to Ling, zatrudniona jako laborantka w szpitalu. W tym samym szpitalu, w którym lekarzem jest chłopak Ching, Wai. Okazuje się, że mężczyzna miał krótkotrwały romans z Ling. Ching zrywa z Waiem, a policja z braku dowodów wypuszcza Ling. Bohaterka jest jednak przekonana, że Ling jest zamieszana w serię napadów na kobiety, którym wycięto nerkę, by następnie ją sprzedać na przeszczep. Ching, która sama cierpi na chorobę nerek, staje się celem prześladowań ze strony Ling. Splot dramatycznych wydarzeń sprawi, że dwie wrogie sobie bohaterki sprzymierzą się ze sobą, a nawet zaprzyjaźnią. Czy jednak przyjaźń między dwiema kobietami, z których jedna ma wszystko prócz zdrowia, a druga jest obsesyjnie zazdrosna i nie cofnie się przed niczym, ma szansę powodzenia?

Gwiazda vs gwiazda

Reżyser filmu Chi-Leung Law znany jest m.in. z realizacji horroru „Zmysły duszy” („Inner Senes”). W filmie tym w roli głównej wystąpiła gwiazda hongkońskiego kina, Karena Lam, która gra również w omawianym thrillerze „Koma”. Lam, którą nagrodzono za rolę w dramacie „July Rapshody”, chętnie występuję w filmach zaliczanych do szerokiego nurtu grozy. Prawie zawsze tworzy intrygujące, przykuwające uwagę widza postaci, choćby takie jak Yim Hung w horrorze „Home Sweet Home”, w którym odtwarzała postać psychicznie zaburzonej matki, porywającej dziecko pewnej lokatorki. Podobną charyzmatyczną postacią jest Ling z filmu Lawa. Potrafi budzić przerażenie, a jednocześnie sympatię widza. Postać dalece niejednoznaczna: z jednej strony psychopatka dążąca do celu po trupach, z drugiej – zaś samotna, zdesperowana kobieta, którą życie nauczyło, wszystko ma swoją cenę.

Rozpisałem się o odtwórczyni jednej z głównych ról nie bez powodu. Największą atrakcją „Komy” jest bowiem aktorski pojedynek między dwiema hongkońskimi gwiazdami. Pierwszą z nich jest Karena Lam, drugą jeszcze lepiej znana miłośnikom azjatyckiego kina Angelica Lee (Lee Sinje). Gwiazda „Oka” braci Pang w obrazie Lawa umiejętnie wygrywa wpisaną w jej efemeryczną urodę delikatność i subtelność. Jej Ching jest wrażliwą, zagubioną dziewczyną, która - mimo iż otacza ją materialny dobrobyt – cierpi z powodu słabowitego zdrowia oraz braku pewności siebie. O ile Ling jest silną kobietą gotową na wielkie poświecenia, o tyle Ching wydaje się być niesamodzielną osobą, wymagającą opieki i czułości. W finale jednak w wiarygodny sposób Lee ukazuje odmienną stronę charakteru bohaterki. Okazuje się, że nawet taka „szara myszka” potrafi solidnie pogryźć. Inną sprawą jest, że oglądanie Angelici Lee na ekranie to przyjemność estetyczna na najwyższym poziomie. A jednak na dłużej zapamiętuje się rolę Kareny Lam, którą słusznie za występ w „Komie”, nominowano do Hong Kong Film Award w 2004 r..

Nerkę sprzedam
Drugim atutem filmu jest sprawnie prowadzona intryga, która umiejętnie omija pułapki banału i schematyzmu. Dobrym posunięciem ze strony twórców było rozpisanie rywalizacji dwóch antagonistek na tle makabrycznego wątku złodzieja ludzkich narządów, porywającego kobiety i wycinającego uśpionym ofiarom nerki. Tym samym reżyser zahacza o jeden z poważnych problemów społecznych Chin – nielegalny handel ludzkimi organami. Co prawda akcja dzieje się w Hongkongu, ale bez większych uproszczeń można odnieść ją do Państwa Środka. Aż do 2001 r. Chińczycy nie mieli żadnych prawnych uregulowań a pierwszych przestępców skazanych za ten proceder osądzono dopiero we wrześniu 2010 roku. Czynniki te sprzyjały rozwojowi czarnego rynku handlu narządami, który wciąż jest jednym z największych na świecie. Niestety twórcy „Komy” traktują ów wątek społeczny powierzchownie, o wiele więcej uwagi poświęcając miłosnemu trójkątowi. Bowiem obie bohaterki były w zażyłych relacjach z Waiem – mężczyzną, który w typowy sposób dla panów, stara się skorzystać na znajomości z obiema dziewczynami. Zapłaci za tę cyniczny sposób traktowania kobiet słoną cenę.

Zadyszka w finale

Niestety „Koma”, która jest filmem solidnie zrealizowanym, nie jest wolna wad. Jedna z nich to finałowa puenta, która choć jest zaskakująca, wydaje się być nieprzekonująca. Nie wynika ani z logiki ani też nie za bardzo z charakteru relacji łączących bohaterki, niezwykle dynamicznych i chwiejnych (raz bohaterki chcą się pozabijać a raz zachowują się jak najlepsze przyjaciółki). Zakończenie wydaje się także zbyt nagłe i urwane, jakby twórcy filmu stracili cierpliwość dla opowiadanej historii.

Ale być może największą wadą „Komy” jest to, że emocjonalnie angażuje widza na poziomie umiarkowanym. Rzeczywistość filmu, choć zachowuje pozory realizmu wydaje się niepokojąco konwencjonalna, dylematy bohaterów również, aczkolwiek nielegalny handel narządami istnieje na świecie i setki tysięcy osób jest jego ofiarami. Jednakże pogoń za filmową atrakcją, za utrzymaniem  uwagi widza za wszelką cenę, czasem wbrew logice i realizmowi sprawia, że  trudno się w tę opowieść głębiej zaangażować. Ale jako kino rozrywkowe thriller Chi-Leung Lawa wypada przezwoicie, chociaż bez fajerwerków. 

Koma (2004) on IMDb
MOJA OCENA: 6/10  


REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Rozrywkowe kino atrakcji, czyli sprawnie i efektownie.
Angelica Lee vs Karena Lam w zmiennym jako kobiecy nastrój pojedynku, w którym chodzi o to, która której wytnie nerkę, a przy okazji odbije chłopaka.
W tym przypadku raczej drugi plan, na którym pojawia się wątek nielegalnego handlu ludzkimi narządami.


1 komentarz :

  1. Całkowicie się z Tobą zgadzam że czegoś brakuje, co by angażowało widza, są chęci, są początki tego, ale brakuje wykończenia tego, coś jak gra pianisty, który dotknąwszy klawisza napoczątku z precyzyjną siłą, później go puszcza.

    OdpowiedzUsuń