piątek, 22 marca 2013

JONI`S PROMISE (Janji Joni, 2005, Indonezja)




O co chodzi?

Joni jest młodym chłopakiem, który z oddaniem poświęca się swojej profesji: dostarczaniu taśm filmowych do kin. Chociaż praca nie jest najlepiej płatna, Joni jest z niej dumny, ponieważ jest najważniejszą osobą w procesie dystrybucji. Jeśli spóźni się z dostarczeniem rolek z filmami, projekcja zostaje wstrzymana. Poczucie dumy z wykonywanego zawodu nie idzie w parze z poczuciem szczęścia w relacjach z dziewczynami. Joni nikogo nie ma, ale chciałby mieć. Gdy pewnego dnia dostrzega w tłumie widzów czekających na pokaz piękną nieznajomą, zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Dziewczyna przyszła do kina ze swoim chłopakiem, ale nie jest szczególnie zadowolona z jego towarzystwa, bo jej partner to arogancki bufon. Joni ośmiela się zatem podejść do pięknej dziewczyny i nawiązać z nią rozmowę. Chłopak w końcu pyta o imię rozmówczyni, ta zaś stawia warunek: dostarczyć na czas rolkę filmu, który zamierza obejrzeć nieznajoma. Dla Joni`ego to chleb powszedni, więc przyjmuje warunek. Proste zadanie nieoczekiwanie komplikuje się, gdy złodziej kradnie chłopakowi motocykl. Od tego momentu całe miasto sprzysięga się przeciw Joniemu.

Lekko jak piórko

„Joni`s Promise” to pełnometrażowy debiut indonezyjskiego reżysera, Joko Anwara. Miłośnikom azjatyckiego kina grozy nazwisko twórcy powinno być dobrze znane, ponieważ jest on autorem jednych z najciekawszych horrorów ostatnich lat: „Dead Time: Kala” (2007), „Forbidden Door” (2009) i najnowszego „Modus Anomali” (2012). W filmach tych Indonezyjczyk zaprezentował się jako twórca wyjątkowy i nieszablonowy, który w inteligenty sposób czerpie zarówno z postmodernistycznej estetyki, jak tradycji kina, teatru czy nawet komiksu. Horrory Anwara to realizacyjnie perfekcyjne obrazy, z błyskotliwymi, zaskakującymi scenariuszami (artysta jest cenionym i nagradzanym scenarzystą nie tylko swoich filmów), które pozwalają w optymalny sposób wykorzystać aktorskie talenty. Indonezyjczyk posiadał też jeszcze jeden niezwykle cenny dar: formalny artyzm łączy się u niego z pełnymi emocji i napięcia zagmatwanymi fabułami, które oferuję wiele niespodzianek i są dalekie od jednoznaczności. Jak zatem na tle późniejszych, dojrzalszych i lepiej znanych poza granicami rodzimego kraju filmów prezentuje się debiut Anwara?

Obiecująco. Chociaż „Joni`s Promise” jest debiutem w komedii romantycznej, czyli zupełnie odmiennym gatunku niż jego lepiej znane na świecie filmy, niemniej dostrzeżemy w nim wiele elementów, które Anwar rozwinie w następnych swych dziełach. Przede wszystkim przedstawiano w filmie historia opiera się na błyskotliwym, pomysłowym koncepcie, czerpie garściami z poetyki postmodernistycznej (różne formy narracji, wstawki animowane, intertekstualność itp.), a także z tradycji kina gatunkowego (slapstick, komedia, autotematyzm). W swoim debiucie indonezyjski twórca objawia również dar, o którym wspomniałem wyżej: jego historia, choć lekka jak piórko, nie jest ani niewolniczo konwencjonalna, ani oczywista. Potrafi autentycznie zainteresować i, choć to tylko komedia romantyczna, przemycić kilka niekomedioworomantycznych treści. Szczegóły?

Z Joni`m przez Dżakartę

W Indonezji funkcjonuje, a przynajmniej funkcjonował, specyficzny system dystrybucji filmowej (co zostaje szczegółowo wyjaśnione w zabawnej sekwencji animowanej), w której dostarczyciel kopii filmowych staje się postacią centralną. Zazwyczaj bowiem na dwa kina przypada jedna kopia, czyli sześć rolek filmowych, które trzeba rozdysponować tak, aby widzowie zasiadający w obu kinach, mogli bez przeszkód obejrzeć film, na który zakupili bilet. W tym głowa osoby, która rozwozi taśmy pomiędzy kinami. Co jednak, gdy zawiedzie? Wtedy na ekranie wyświetla się napis: „czekamy na rolkę filmu”. Aby nie dopuścić do takiej sytuacji dostarczyciel taśm z filmami musi być osobą odpowiedzialną i... mobilną. Gdy jednak z jakichś powodów traci swą „mobilność”, bo utknął w korku lub, ktoś... skradł mu środek transportu, to co wtedy? Odpowiedź na pytanie jest najważniejszą fabularną osią filmu. Wyjściowy pomysł z unieruchomionym w mieście dostarczycielem rolek filmowych zostaje wzbogacony o klasyczny wątek komedii romantycznej: chłopak poznaje dziewczynę i zakochuje się w niej, ale na drodze do pełni szczęścia pojawia się przeszkoda albo – jak w przypadku „Joni`s Promise” - całe ich mnóstwo. Ten fabularny punkt wyjścia staje się z kolei pretekstem do zaprezentowania społecznej panoramy stolicy Indonezji, gdzie rozgrywa się akcja filmu. Joni bowiem spotyka na swej drodze najróżniejsze postaci, którym szlachetny i uczynny bohater nie jest w stanie odmówić swojej pomocy. Tym sposobem uczestniczy w porodzie żony gadatliwego taksówkarza, ratuje karierę początkującej aktorki, pomaga również w castingu rockowego zespołu, zastępując na perkusji niesłownego perkusistę; spotyka ekscentrycznego artystę i nawet znajduje czas na przeprowadzenie przez ulicę niewidomego staruszka (ów szlachetny gest przypłaca kradzieżą motocykla). Przygody Joni`ego stają się raczej łagodną niż ostrą satyrą na współczesne indonezyjskie społeczeństwo, ale nie tylko. Główny bohater, choć duszę ma harcerza i nikomu pomocy nie odmawia, swoją życzliwością i uczynnością podkreśla kontrast między swoim szlachetnym postępowaniem, a różnymi przywarami mieszkańców stolicy. Joni bowiem nie tyle pomaga co raczej jest wykorzystywany przez osoby, które spotyka na swej drodze. Dwa razy zostaje okradziony, zostaje zwerbowany do epizodycznej roli w filmie i staje się ofiarą kontrowersyjnego artysty. Anwar chce nam przekazać: wszyscy jesteście fantastyczni, ale nie znaczy to, że idealni.

Uwaga ta odnosi się zwłaszcza do chłopaka pięknej nieznajomej, Otto. Jest on postacią wyjątkowo niesympatyczną: zadufany w sobie bufon, traktujący swą dziewczynę jako element potwierdzający społeczny prestiż, za którym nie idzie prestiż osobisty. Anwar ma dla niego scenę, w której czeka zasłużona kara. Ale przy okazji tej postaci reżyser zdobywa się na krytykę klasy średniej, bo jej przedstawicielem jest Otto. Sympatia twórcy „Joni`s Promise”, jak też widzów, wyraźnie jest po stronie ubogich, prostych ludzi, którzy nie muszą dowartościowywać się materialnym statusem, bo oni sami w sobie są wartością. Dlatego przygotował dla Joni`ego zasłużoną nagrodą. Nie obędzie się jednak bez komplikacji.

Z miłości do kina

Tak naprawdę najważniejszym bohaterem obrazu Anwara nie jest Joni, dostarczyciel rolek z filmem. Tym bohaterem jest kino. Już prolog nie pozostawia, co do tego wątpliwości. Kamera wyłapuje z tłumu poszczególne osoby, a reżyser pozwala poznać ich myśli, które koncentrują się wokół obejrzanych filmów, ulubionych aktorów czy aktorek. Co więcej twórca „Modus Anomali” twierdzi, że kino jest w stanie odmienić życie bohaterów, czego najlepszym przykładem jest Joni oraz jego przyjaciele. Anwar w serii krótkich, zabawnych scenek przeprowadza widza także przez cały skomplikowany i długi proces produkcji filmu aż do momentu, gdy gotowy produkt trafia na ekran, przed kinową publiczność. W jednej z najlepszych sekwencji w „Joni`s Promise” przedstawia w błyskotliwy, komiczny sposób dziesięć typów widzów kinowych (m.in. „piknikowy”, „komórkowy”, „randkowy”, „spoilerowy”, widza-idiotę). Widzowie, kino (jako miejsce, gdzie wyświetla się filmy), projekcje filmowe, a także główny watek, koncentrujący się przecież na dostarczeniu taśm z filmami – wszystkie te elementy świata przedstawionego nie budzą żadnych wątpliwości co do autotematyzmu obrazu Anwara. Reżyser opowiada bowiem o tym jak ważną dziedziną życia jest X Muza.

Autotematyzm „Joni`s Promise” nie służy jednak, jak często się do zdarza, to dekonstrukcji filmowe medium, do demaskowania ekranowej fikcji i dowodzeniu, że kino jest tylko kinem. Autorefleksyjność obrazu Anwara jest natomiast hołdem złożonym sztuce filmowej, a także wszystkim jej miłośnikom, którzy – tak jak Joni (a w domyśle Joko Anwar) - traktują ją z uwielbieniem i miłością, jakby była żywą osobą. Film Indonezyjczyka jest zatem bliżej „Cinema Paradiso” Giusseppe Tornatore niż „Do utraty tchu” Jean Luca Godarda.

Dodajmy na koniec, że nawet jeśli pozostaniemy na poziomie komedii romantycznej, „Joni`s Promise” nie zawodzi. Komedia azjatycka – to nie brzmi za dobrze i każdy, kto choć raz miał styczność z przedstawicielem tego gatunku, wie doskonale, że azjatyckie poczucie humoru bywa często dość specyficzne. A u Anwara jest przede wszystkim inteligentne i na poziomie. Wiele komediowych scen mogłoby służyć za wzór inwencji i potencjału humoru w nich zawartego. Wymieniać można by długo, ale polecam szczególnej uwadze wspomnianą sekwencję z typologią widzów kinowych, scenę porodu, próbę przekupstwa ze strony Joni`ego przemądrzałego dziesięciolatka czy scenę kłótni producentów filmowych w … ambulansie. To spory atut: zobaczyć azjatycką komedię bez poczucia zażenowania.

Zadajmy zatem pytanie, na które wszyscy czekają. Czy wobec powyższego są jakieś wady? Fabuła nie jest tak bogata w ukryte znaczenia, jak w późniejszych filmach Anwara, a jej liniowość dla niektórych może być aż nadto widocznym wyrazem fabularnego ubóstwa. W gruncie rzeczy chodzi bowiem o to, aby bohater pokonawszy wszelkie trudności, niczym postać z gry komputerowej, nagrodzony został zasłużoną nagrodą: piękną dziewczyną. No cóż, to tylko nieco inna niż wszystkie pozostałe, komedia romantyczna.


Joni's Promise (2005) on IMDb
MOJA OCENA: 7+/10



REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Azjatycka komedia? To nie brzmi dobrze. Ale nie w tym przypadku. Zgrabnie, uroczo i naprawdę zabawnie.
Czego się nie robi dla pięknej nieznajomej? Np. przeprowadzi się staruszka na drugą stronę ulicy, zagra epizod w filmie i pobębni na perkusji. Czyli indonezyjski system dystrybucji od strony komedii romantycznej.
Z miłości do kina.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz