niedziela, 8 grudnia 2013

ILLUSION OF BLOOD (Yotsuya Kaidan, Japonia, 1965)


Yotsuya kaidan (1965) on IMDb


O co chodzi?

Oiwa jest żoną zubożałego samuraja, Iyemona - ronina, który by zarobić na rodzinę i siebie trudni się wyrabianiem parasolek. Interes idzie słabo, na dodatek ojciec Oiwy również bezpański samuraj, zmusza Oiwę i jej siostrę Osode do prostytuowania się. Iyemon jest przeciwny takiemu traktowaniu jego żony. Gdy teść jeszcze oskarża go o kradzież pieniędzy, porywczy Iyemon dobywa katany i zabija ojca Oiwy. Tymczasem służący Iyemona, Naousuke, dybiący na cnotę Osode zabija jej narzeczonego. Wspólnie, by oddalić od siebie podejrzenia, podrzucają trupy do domu teścia, pozorując brutalne, podwójne morderstwo. Naosuke zbliża się do Osode, bo przyrzeka pomścić śmierć jej ojca i narzeczonego. Iyemon sprowadza do domu Oiwę, ale marzy mu się służba u potężnego daimyo a nie niańczenie żony i dziecka oraz zajmowanie się tak niegodnym samuraja zajęciem jak wyrabianie papierowych parasolek. Gdy jeden z miejscowych samurajów pragnie oddać rękę swej córki Iyemonowi i na dodatek zarekomendować go na dworze pana, ten czuje, że losu się do niego uśmiechnął. Na przeszkodzie stoi jednak żona Oiwa. Wraz z przyszłym teściem i jego kochanką oraz za wiedzą Naosuke Iyemon podaje cierpiącej z powodu słabego zdrowia Oiwie „lekarstwo”. W istocie jest to trucizna straszliwie oszpecająca twarz. Tak straszliwie, że gdy Iyemon spotyka małżonkę, przerażony wbija jej miecz w serce. Zabija także Koheia, pomocnika masażysty. Oba ciała przybija do drzwi i wyrzuca do rzeki, w okolicy zaś rozpowiada, że Oiwa uciekła razem z Koheiem. Gdy nic już nie stoi na drodze śmiałych planów Iyemona, duch okrutnie zamordowanej żony powraca zza światów upominając się o sprawiedliwość.

Roninem być

Oiwa to najsłynniejsza bohaterka japońskich opowieści o duchach – kaidan. Sławę zdobyła za sprawą sztuki Nanboku Tsuruyi IV „Tōkaidō Yotsuya Kaidan” oraz dzięki ponad trzydziestu filmowym wersjom. Najbardziej znaną - i zdaniem wielu - najlepszą wyreżyserował w 1959 r. Nobuo Nakagawa. Jego „The Ghost of Yotusya” to dzieło wzorcowe dla klasycznego japońskiego kina grozy lat 50. i 60. a także dla odmiany horroru – kaidan eiga. Często obok dzieła Nakagawy wymienia się także o sześć lat późniejszy obraz Shirô Toyody, „Illusion of Blood” jako drugą z najlepszych filmowych adaptacji słynnej sztuki Tsuruyi. I choć trudno się z tą opinią do końca zgodzić, to nie ulega wątpliwości, że wersja Toyody jest najbardziej ponura i mroczna.

Shirô Toyoda (ur. 1906) r. zasłynął jak twórca dramatów psychologicznych i komedii często stanowiących adaptację uznanych dzieł literackich. Adaptacją, ale dość luźną, jest także jedyny w dorobku reżysera film grozy – omawiany „Illusion of Blood” z 1965 r.. Fakt, że Toyoda, w przeciwieństwie do Nobuo Nakagawy jedynie raz zapuścił się w rejony horroru nie jest bez znaczenia dla kształtu filmu. Przede wszystkim – i w tym kierunku szły zmiany poczynione w scenariuszu w stosunku do teatralnego oryginału – reżyser rozbudował społeczne tło i w znacznie mroczniejszych barwach niż np. Nakagawa ukazał świat przedstawiony. Bohaterami są ronini, bezpańscy samurajowie. Przynależność do tej licznej w XVIII w. grupy społecznej oznaczała w istocie wyrzucenie poza społeczeństwo. Samuraj był wojownikiem – nie znał się ani na handlu ani na uprawie ziemi. Był tak naprawdę całkowicie zależny od swego pana (daimyo): to on wysyłał go na wojny, dawał schronienie, wypłacał pensję i zapewniał utrzymanie rodzinie samuraja. Utrata możliwości pełnienia służby u pana równoznaczna było ze znalezieniem się na bruku. Tego rodzaju nieszczęście przytrafia się Iyemonowi, który zmuszony jest zastawić swój miecz i trudnić się hańbiącą pracą rzemieślnika. Cierpi biedę a utrzymać musi jeszcze chorowitą żonę i kilkumiesięcznego synka. Nędza, niezależnie od czasów i kraju, zawsze staje się żyznym gruntem, na którym wyrastają wszelkie patologie, niemoralność i zło. 

Łotr i skrzywdzona niewinność

Zły w filmie Toyody jest Iyemon. To bodaj najmroczniejsza, najbardziej przeżarta przez żądzę mordowania postać męża-niegodziwca z filmowych adaptacji „Tōkaidō Yotsuya Kaidan”. Bohater „Illusion of Blood” morduje każdego, kto stanie mu na drodze, a jego zbrodniczą działalność, zdawałoby się, „usprawiedliwia” nędza, w której przyszło mu żyć. Jednak Toyoda zaznacza w postaci swego bohatera, że jest on również nieczułym egoistą i bezwzględnym karierowiczem. Planuje ożenek z Oume jeszcze za życia żony, nie przejmuje się jej losem ani losem swego dziecka – myśli wyłącznie tylko o sobie. I pewnie w duszy pociesza się, że nie jest jedynym draniem na tym świecie, który toczy rak moralnej zgnilizny i bezlitosnej chęci zysku. Rzeczywiście, w „Illusion of Blood” właściwie wszyscy męscy bohaterowie są ukazani w negatywnym świetle: są próżni, egoistyczni, okrutni i nie czuli. Mordują i spiskują. Za garść ryo gotowi są na każde świństwo. Kobiety są przedstawione nieco pozytywniej, choć kochanka ojca Oume, Omaki mogłaby skutecznie konkurować z samą Lady Makbet. 

Niestety, jak w większości filmowych adaptacji legendy o Oiwie, jej główna bohaterka prezentuje się jednoznacznie i nieciekawie. Jest skrzywdzoną niewinnością osaczoną przez samych złych ludzi, którzy ją okłamują i dybią na jej życie. Co gorsza także jako mściwy duch Oiwa wypada w filmie mało przekonująco. Można wręcz odnieść wrażenie, że Toyoda bał się użyć mocniejszych efektów podkreślających demoniczność zamordowanej małżonki Iyemona, by nie być posądzonym o schlebianie komercyjnym gustom. Toteż nawet charakteryzacja oszpeconej przez truciznę twarzy Oiwy jest raczej symboliczna niż makabryczna. Reżyser nader oszczędnie gospodaruje i – w założeniu – przerażającym wyglądem kobiety i scenami grozy. Te zaś, które oglądamy niczym nie zaskakują. Właściwie tylko scena, gdy obok łowiącego ryby Iyemona wypływają drzwi z przybitymi do nich ciałami, na dłużej może utkwić w pamięci. Podobna posucha panuje także pośród scen morderstw, których jest wiele, ale na ekranie widzimy jedynie osuwające się ciała i ani jednej kropli krwi. Gdyby rozpatrywać obraz Toyody tylko pod kątem klasycznego kina grozy to „The Ghost of Yotsuya” Nakagawy bije na głowę „Illusion of Blood”. No, ale nie bez powodu nazywa się twórcę „Jigoku” mistrzem horroru.

Niemniej „Ilusion of Blood” jest filmem wartym uwagi, nawet jeśli nie jesteśmy miłośnikami kaidan eiga. Kilka scen jest zrealizowanych z klasą (np. scena, gdy Oiwa czesze grzebieniem-rodzinną pamiątką, włosy wypadające garściami), od strony wizualnej w charakterystycznej technice Eastmancolor obraz również prezentuje się bardzo stylowo i udanie. Wartością jest także sugestywne ukazanie jak niekorzystne warunki społeczne wpływają na ludzkie postawy i zamieniają ludzi w wygłodniałe hieny. Bo film Toyody jest bardziej o ludziach niż o mściwych duchach przebywających szukać zemsty.

MOJA OCENA: 6/10


REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Urok klasycznej japońskiej grozy i Eastmancoloru w najmroczniejszej wersji słynnej legendy o duchu z Yotsuya.
Gdy raz rozlejesz krew niewinną, napełnienie nią rzeki przychodzi zaskakująco łatwo. Ale twoje ręce już nigdy nie będą czyste.
O tym, że nędza ludzka i nędza moralna są jak dwa zwierciadła zwrócne do siebie. I także o tym, że sprawiedliwość można znaleźć tylko w zaświatach.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz