poniedziałek, 22 marca 2010

TOY REANIMATOR (Japonia, 2002)


LUDZIE -ZABAWKI

Na początek pytanie: w którym kraju powstają najbardziej dziwaczne, zakręcone, niezwykłe filmy grozy? Odpowiadać nie trzeba, bo pytanie było retoryczne. Oczywiście chodzi o Japonię. Bo to właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni zrodziły się tak niecodzienne obrazy jak „Vortex („Uzumaki”) Higuchinskyego, opowiadający o apokalipsie wirów, „Long Dream” (również Higuchinsky`ego) o mężczyźnie, którego sny trwają latami czy „Late Bloomer” Go Shibaty, będący z kolei historią seryjnego zabójcy, który porusza się na wózki inwalidzkim i cierpi na porażenie mózgowe, a to ledwie kilka najbardziej znanych przykładów „dziwnego” kina. To w Kraju Kwitnącej Wiśni tworzyli bądź nadal tworzą tacy wizjonerscy twórcy, jak Shuji Terayama, Teruo Ishii, Nobuhiko Obayashi, Higuchinsky, Sion Sono, Takashi Miike, Yoshihiko Matsui czy Shunji Iwai (choć to twórca niezwiązany z nurtem grozy). Do tego grona można zaliczyć także artystę skrywającego się pod pseudonimem Hakubun, twórcę pochodzącego z 2002 r.„Toy Reanimator” („ Gangu Shuriya”).


Film wyreżyserowany przez niego to poetycka, oniryczna opowieść o tajemniczej istocie zwanej Yohgu-Sohto-Hohtofu, żyjącej w głębi mrocznego lasu. Nikt nigdy jej nie widział, lecz wiadomo o niej, że potrafi naprawić każdy zepsuty przedmiot, zwłaszcza zabawki. Toteż jego siedzibę (wielki, rdzewiejący kocioł) często odwiedzają dzieci, pozostawiające popsute przedmioty. Pewnego razu do Yohgu-Sohto-Hohtofu przychodzi dziewczynka. Nie przychodzi jednak z lalką czy inną zabawką, ale ze swym martwym braciszkiem. Zrozpaczona dziewczynka prosi „naprawiacza zabawek” by przywrócił do życia zmarłego malucha. Yohgu-Sohto-Hohtofu „naprawia” chłopczyka, czyniąc go wedle życzenia siostry dokładnie takim jakim był za życia. Wiele lat później bohaterka spotyka w sklepie z zabawkami młodzieńca zafascynowanego nimi. To Michio - brat bohaterki.

Niezwykły film, który trudno gatunkowo sklasyfikować. Ani to horror, ani fantasy – raczej fantastyczna, impresjonistyczna baśń, w której rzeczywistość swobodnie miesza się ze snem i wyobrażeniami, wspomnieniami i niewypowiedzianymi pragnieniami. „Toy Reanimator” posiada w miarę klarowną intrygę (opowieść o Yohgu-Sohto-Hohtofu jest retrospekcją), to jest ona w istocie szkicowa i pretekstowa. Liczy się bowiem pełen tajemniczości, poetycki, odrealniony nastrój. Kreuje go przede wszystkim postać tytułowego bohatera. Widzimy go tylko raz: w scenie ni to snu, ni to jawy, przytrafiającej się siostrze zmarłego chłopczyka. Widzimy go, lecz tak naprawdę nie potrafimy go przyporządkować do żadnej znanej nam kategorii żywych istot. Humanoidalny kształt, otoczony przez powiewające w zwolnionym tempie płachty materiału sfilmowany jest w eksperymentalnej technologii CPF (Critical Point Filter), przypominającej filmowanie odrealniającymi, miękkimi filtrami, w „neonowych” barwach. Wszystkie te techniczne zabiegi tworzą postać ze snu – ulotną, efemeryczną, nie zamkniętą żadnym konkretnym kształtem czy wyobrażeniem. Dopełnieniem kreacji Yohgu-Sohto-Hohtofu jest jego melancholijny, szepczący głos. Istotne okazuje się także senne, powolne tempo opowieści, która unosi się niczym mgła odkrywając niespiesznie kształty i postacie.

„Toy Reanimator” to film impresjonistyczny, w tym sensie, że jego celem nie jest prowadzeniem z odbiorcą intelektualnego dyskurs, lecz wpływanie na jego emocje i nastrój. Z tego zadania wywiązuję się znakomicie pozostawiając widza w stanie dziwnej zadumy. Mimo to obraz Hakubuna nie jest tylko filmową impresją. Intelektualny ferment zasiewa zwłaszcza postać Yohgu-Sohto-Hohtofu. Kim jest? Kogo ma wyobrażać? Boga, bóstwo, dobrą wróżką czy raczej materializację podświadomości dziecka? Być może, że jest tym wszystkim, jak również, że nie jest żadnym z nich. W filmie pojawia się jednak sugestia, która mogłaby naprowadzić widza na bardziej konkretny trop. W „Toy Reanimator” pada bowiem pytanie o granice człowieczeństwa, a to, co odróżnia nas - żywe istoty od maszyn i martwych przedmiotów. Tę granicę wyznacza serce rozumiane metaforycznie jako dusza. Znamienne jest, że udaje się przywrócić do życia Michio, dlatego, że nie miał serca, tak jak zabawki i inne popsute przedmioty.


Trwający ledwie 47 minut film to podróż w rejony, w które kino rzadko się zapuszcza, pozostawiając je dla dziedzin sztuki subtelniejszych, nie operujących konkretem – literatury, muzyki czy malarstwa. Ale tym cenniejsza jest wyprawa, w którą zabiera nas Hakubun w „Toy Reanimator”.

Film można zobaczyć TUTAJ



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz