Studiowanie życiorysów seryjnych morderców może się okazać niekiedy niezwykle pouczające. Okazuje się, że w dzieciństwie wielokrotnych zabójców odnajdziemy element wspólny dla niemal wszystkich z nich. To brak miłości ze strony rodziców. Niekiedy brak miłości wyraża się w sposób skrajny jako przemoc fizyczna i seksualna skierowanej wobec dziecka (m.in Henry Lee Lucas, Edmund Kemper ), ale rodzice, którzy wychowywali swe dzieci w emocjonalnej pustce, nawet jeśli nie stosowali wobec nich przemocy, hodowali w istocie przyszłych morderców. Brak miłości rodziców w stosunku do własnych dzieci jest źródłem emocjonalnych zaburzeń, które nawet jeśli nie prowadzą w dorosłym życiu do– psychopatii, to często do poważnych problemów z własną tożsamością i relacjami z innymi ludźmi. Brak miłości naznacza piętnem człowieka na całe życie, czyniąc go nieszczęśliwym i samotnym. Tak jak napiętnował on bohaterów powieści Ryu Murakamiego, „Dzieci ze schowka”.
Kiku i Hashi przyszli na świat w dworcowych schowkach na bagaż. Pozostawieni przez matki tylko cudem przeżyli. Ofiarowane przez los życie okazało się jednak koszmarem. Wychowywani wpierw w sierocińcu przez zakonne siostry trafili jako bracia do adopcji. Wraz z przybranymi rodzicami zamieszkali w małej osadzie, położonej na odizolowanej wyspie, gdzieś na krańcu Japonii. Wrażliwy, introwertyczny Hashi rozpaczliwie pragnie być kochanym. Silniejszy i sprawny fizycznie Kiku wyładowuje nadmiar energii w sporcie. Gdy Hashi dorasta pewnego dnia opuszcza bez słowa wyspę i wyrusza do Tokio z nadzieją na odnalezienie biologicznej matki. Szybko okazuje się, że w wielkim mieście nikt na niego nie czeka i musi radzić sobie sam. Aby przeżyć, zostaje męską prostytutką. Jednym z jego klientów jest producent muzyczny, który zafascynowany niezwykłym głosem Hashiego postanawia uczynić z niego gwiazdę muzyki pop. Tymczasem Kiku wraz z przybraną matką wyrusza do stolicy Japonii, by odnaleźć Hashiego. Poszukając swego „brata”, spotyka ekscentryczną dziewczynę – Anemonę, modelkę i właścicielkę na wpół oswojonego krokodyla. Hashi staje się wielką gwiazdą, żeni się ze swoją menadżerką i coraz bardziej pogrąża się w chorobie psychicznej. Kiku trafia do więzienia, ale nawet tam nie zamierza rezygnować swego planu. Ma zamiar zrzucić na Tokio chemiczne bomby i zniszczyć znienawidzony świat.
„Dzieci ze schowka” to debiut na polskim rynku wybitnego japońskiego pisarza Ryu Murakamiego ( niespokrewnionego z Harukim Murakami). Debiut, któremu patronują – trafnie wymieni – na odwrocie okładki Fellini, Gunter Grass, Dawid Bowie, Dostojewski i Marquez. „Dzieci ze schowka” są bowiem wybuchową mieszanką różnych gatunków i stylistyk. Tutaj w szalone tango rzucają się surrealizm z realizmem, magia z naturalizmem, makabra z poezją, magia z popkulturą. Słowem - literacki postmodernizm najwyższych lotów. Ale nie służy on autorowi do intertekstualnej gry z czytelnikiem, lecz staje się najdoskonalszym medium dla wyrażenia paranoi współczesnej, japońskiej rzeczywistości.
„Dzieci ze schowka” nie są lekturą łatwą, lekką i przyjemną. Powieść Japończyka jest bowiem niczym oceaniczny wir, który wciąg czytelnika, mimo iż już pierwsze zdania tłuką czytelnika po jego wrażliwości. Sceny homoseksualnych gwałtów, zabójstwo, okaleczeń rozgrywają się w ponurej, niemal turpistycznej scenerii Opuszczone fabryki, zrujnowane osiedla, zatruta miejska enklawa zamieszkała przez bezdomnych i społecznych wyrzutków, nocne kluby, tanie hotele, odizolowane wyspy, składy broni chemicznej a pośród tego ludzie – jakby niepełni, zredukowani, wyalienowani, okaleczeni fizycznie i emocjonalnie. Murakami zapełnia powieść tłumem ekscentryków, outsiderów, kalek, mutantów, dziwolągów, których na swej drodze spotykają Kiku i Hashi. Tak jakby chciał dowieść, że współczesna Japonia stała się chorym krajem zamieszkałym przez chorych, zdegenerowanych obywateli. Bo jego wizja rodzimego kraju nie ma w sobie nic pocztówkowego. Blisko jej do Japonii znanej choćby z kart powieści Natsuo Kirino, ale wydaje się, że Murakami w pasji tropienia patologii społecznej rzeczywistości Kraju Kwitnącej Wiśni posuwa się jeszcze dalej. Rzecz jasna, w tej sugestywnej, mrocznej wizji Japonii największą uwagę przykuwają główni bohaterowie.
„Dzieci ze schowka”, mimo pozorów gatunkowo-stylistycznego miszmasz czynią zadość schematowi Bildungroman, czyli gatunkowi powieściowemu, opowiadającemu o dorastaniu młodych bohaterów (np. „Wielkie Nadzieje”). Książka japońskiego pisarza korzysta ze schematu, ale czyni to w sposób przewrotny. Opisuje bowiem dorastanie - jak słusznie zauważa Piotr Koft w swojej recenzji - jako koszmar, jako antydojrzewanie. Kiku i Hashi brutalnie wyrzuceni z matczynego łona, pozostawieni sami sobie w schowkach-trumnach, naznaczeni piętnem pochodzenia tak naprawdę nie dorastają, nie dojrzewają. W głębi duszy pozostają pozbawionymi matczynej miłości dziećmi, które przez całe życie szukają tajemniczego dźwięku. Okazuje się nim odgłos bicia serca matki. Hashi zanim tęskni, Kiku go nienawidzi. Hashi będzie chciał być kochanym i akceptowanym, Kiku będzie przepełniony gniewem i złością. Obaj jednak, w skutek braku miłości, której bolesnym, materialnym symbolem stała się dworcowa skrytka na bagaż, pozostaną wyalienowani, rozbici i niekompletni w swym człowieczeństwie. Nie czeka ich żadna świetlana przyszłość. Sława, blichtr, pieniądze Hashiego okażą się jedynie ulotnym mirażem, destrukcyjne zapędy Kiku zaprowadzą go do więzienia. Ale to właśnie Kiku wykaże się mądrością. Zrozumie, że musi się narodzić na nowo, że świat musi narodzić się na nowo.
„Dzieci ze schowka”, jak każde ponadprzeciętne dzieło, jest utworem niezwykle bogatym w znaczenia. Bo to zarazem opowieść o świecie, który oszalał, historia koszmaru stawania się dorosłym, opowieść o piętnie życia bez miłości, jak też przejmujący obraz wyalienowania młodych Japończyków. Ale nie tylko. Murakami zawarł w swej powieści jeszcze jedno przesłanie: wszyscy jesteśmy zamknięci w schowkach. Otoczeni przez dobra konsumpcyjne, pieniądze, przez konformizm zabijający nasze prawdziwe ja. Osaczeni przez własne żądze i pragnienia, przez innych ludzi żyjemy w złotych klatkach, zatracając autentyczne uczucia i emocje, zatracając siebie. Jaki jest ratunek przed życiem w schowku? Odpowiedź zawiera, wstrząsający, apokaliptyczny finał powieści Murakamiego.
MOJA OCENA: 8/10
Ryū Murakami, Dzieci ze schowka (Coin Cocker Babies), przekład Małgorzata Dutka, Świat Książki 2009
KIM JEST RYŪ MURAKAMI ?
Urodzony w 1952 r. w Saebo, w Nagasaki jako Ryūnosuke Murakami zawdzięcza swoje imię (w pełnym brzmieniu) głównemu bohaterowi samurajskiej powieści „Daibosatsutoge” Nakazato Kaizan (1885–1944). Po ukończeniu edukacji w gimnazjum w Sasebo Murakami dostał się do liceum, w którym poza nauką, zajmował się m.in. graniem na perkusji w zespole rockowym oraz występowaniem w drużynie rugby. Okres dorastania Murakamiego przypadał na czas studenckich protestów i radykalizacji społecznych postaw młodych Japończyków. Podczas trzeciego roku nauki Murakami wraz z kolegami ustawił na dachu szkoły barykadę. Został ukarany za ten akt nieposłuszeństwa trzymiesięcznym zawieszeniem w prawach ucznia. W tym czasie Murakami znalazł się pod silnym wpływem subkultury hipisów co zaowocowało debiutancką, autobiograficzną powieścią, „Kagirinaku tōmeini chikai burū” („Almost Transparent Blue”, 1976). Debiut Murakamiego nagrodzono prestiżową Akutagawa Prize i stał się on początkiem jego artystycznej kariery.
Po ukończeniu nauki w szkole średniej, Murakami dostał się na Musashino Art University i ponownie zaczął się udzielać w zespole rockowym. Nakręcił także niezależny film, na
Ryū Murakami w 1981 r. napisał wspólnie z innym słynnym Murakamim, Harukim powieść „Walk, don`t run”. Haruki ceni sobie zresztą młodszego o trzy lata kolegę. Zapytany o ulubionego japońskiego pisarza bez wahania wskazał na Ryū Murakamiego.
|
Miło znaleźć kogoś, kto przeczytał tą książkę. Długo po skończeniu jej nie wiedziałam co mam myśleć, miałam ogromny mętlik w głowie. Wielokrotnie podczas czytania musiałam sobie robić kilku dniowe przerwy, bowiem miałam wrażenie, że ilekroć biorę tę książkę, mam krew na rękach. Opowieść niesamowicie siada na psychice, podobnie jak główni bohaterowie. Japończycy mają to do siebie, że w ich słowie pisanym nie ma żadnych cenzur. A Ryu Murakami kompletnie różni się od Haruki'ego, choć wiele ich też łączy. Ryu jest bezpośredni i nieobliczalczy, zaś Haruki ma specyficzny sentymentalny i nieco mentalny posmak swoich powieści. Tak czy inaczej "Dzieci ze Schowka" to książka którą przeczytałam z obawą i jednocześnie wielką przyjemnością. Drugą przyjemnością był fakt, że ją skończyłam i nie jestem pewna czy do niej wrócę. Więcej o moim zdaniu na temat tej książki dowiesz się w recenzji na blogu ;]
OdpowiedzUsuń