środa, 12 stycznia 2011

A MOMENT TO REMEMBER (Nae meorisokui jiwoogae, Korea Płd, 2004)


Pamiętasz wszystko...
wiem, że pamiętasz
na wieczność całą...
Ja też pamiętam!
A tak się boję, że czas nastanie
kiedy zapomnę...

/Icchak Kacenelson, żydowski poeta i dramaturg /

O co chodzi?

Su-jin jest młodą, atrakcyjną kobietą, która rozpacza po zerwaniu znajomości z żonatym mężczyzną. Niespodziewanie w jej życiu pojawia się przystojny stolarz, kształcący się na architekta, Cheol-su. Młodzi zakochują się w sobie, pobierają się i zamieszkują razem. Nieoczekiwanie na szczęśliwym życiu Cheol-su i Su-jin cieniem kładzie się przerażające odkrycie. Dziewczyna, mimo młodego wieku, zapadła na chorobę Alzheimera. Choroba jest nieuleczalna i w szybkim tempie postępuje. Su-jin traci pamięć, zapomina drogi do domu, nie wiem jak skorzystać z komórki, w końcu zaczyna zapominać Cheol-su i siebie.

Perfekcyjny melodramat

 „A Moment to Remember” w reżyserii Johna H. Lee (Lee Jae-hana) to melodramat perfekcyjny. Dlaczego? Żeby udzielić odpowiedzi na to pytanie trzeba wpierw odpowiedzieć na inne pytania: czym jest melodramat i w jaki sposób z jego konwencją obchodzi się reżyser recenzowanego filmu. Melodramat to jeden z najstarszych gatunków filmowych, wywodzący się z tradycji literackiej i teatralnej (XVIII w. Włochy, Francja). Charakteryzuje się daleko posuniętym skonwencjonalizowaniem, a jego głównym celem jest wywoływanie emocji – wzruszenia. Dlatego też filmy realizowane w tym gatunku odznaczają się atrakcyjną fabułą, wyjątkowymi bohaterami (zazwyczaj młodymi i pięknymi), patosem, sentymentalizmem, gotowymi schematami (np. motyw przypadkowego spotkania i miłości od pierwszego wejrzenia, zawód miłosny, niespodziewanie odwrócenie sytuacji, cudowne ocalenie oraz bardzo często nieszczęśliwe zakończenie). Najważniejszą cechą melodramatu jest temat, który podejmuje, czyli czysta i wieczna miłość, łącząca parę bohaterów oraz Przeznaczenie, zły Los (przeważnie nieuleczalna choroba), która staje na drodze szczęścia bohaterów.

Każdy kto widział „A Moment to Remember” z łatwością odniesie poczynione uwagi, dotyczące gatunku melodramatu, do koreańskiego filmu. Tematem obrazu Lee jest miłość niemożliwa, bohaterowie są atrakcyjni, przypadek sprawił że się pokochali (wpadli na siebie w drzwiach całodobowego sklepu), na przeszkodzie ich pięknego, czystego uczucia staje śmiertelna choroba, czyli Przeznaczenie, Zły Los. Obraz Lee na pozór nie różni się od innych, taśmowo produkowanych wyciskaczy łez, ale nie bez powodu umieściłem „A Moment to Remember” w dziesiątce filmów minionej dekady. Ponieważ nie jest istotna konwencja, ale sposób w jaki reżyser, z niej korzysta oraz szczerość wywoływanych przez film emocji. W tym względzie Lee okazuje się być mistrzem manipulacji. Bo czy tego chcemy czy nie emocjonalna manipulacja wpisana jest w istotę melodramatu (ale nie tylko, bo co powiedzieć o horrorze?). Rzecz w tym by widz nie zdawał sobie sprawy, że ktoś steruje jego wzruszeniem, a już na pewno by nie czuł się emocjonalnie szantażowany. Twórca „A Moment to Remember” jest jednak profesjonalistą i oglądając jego film, dopiero przy ponowny seansie, uświadamiamy sobie jak subtelnie kierował naszymi emocjami.

Lee manipuluje na różne sposoby naszymi odczuciami. Począwszy od wyboru młodych, fizycznie atrakcyjnych i budzących sympatię aktorów w rolach głównych, przez naznaczenie bohaterów różnego rodzaju stygmatami cierpienia (Cheol-su miał nieszczęśliwe dzieciństwo, a Su-jin cierpi na chorobę Alzheimera) aż w końcu po specyficzny sposób filmowania. Z jednej strony twórcy akcentują piękno przyrody, eksponują zbliżenia roześmianych twarzy protagonistów, wprowadzają momenty humorystyczne, eksponują wzajemną miłość i poświecenie bohaterów oraz znaczenie rodziny w życiu itp. Z drugiej zaś, jakby mimochodem, zagęszczają akcję coraz większą liczbą coraz intensywniej objawiających się symptomów choroby Su-jin. Zresztą sceny, w których z sielskiego życia bohaterów wyzierają niepokojące sygnały nadciągającego nieszczęścia  (np. garść długopisów, które bohaterka nosi w torebce, ponieważ ciągle je gubi, jej przejęzyczenia, zapominanie słów itp.) są najlepsze w filmie. Choroba Alzheimera, która nabiera na sile i zaczyna niszczyć Su-jin i jej miłość do Cheol-su jest najwyrazistszym przykładem manipulacji emocjami widzów.  Schorzenie, na które zapada bohaterka w rzeczywistości tylko w 1% zachorowań przytrafia się osobom poniżej 65 roku życia. W filmie natomiast zapada na nią nie tylko bardzo młoda osoba, ale na dodatek piękną, sympatyczna i kochana ( i którą gra Son Ye-jin, co właściwie wystarczy za wszystkie te określenia). Choroba przytrafia się w jej najszczęśliwszy momencie życia i na dodatek rozwija się z prędkością przesuwającej się taśmy filmowej. Ale „A Moment to Remember” to nie reportaż z życia, ale melodramat  Ważne jak te różnego rodzaju uproszczenia, zakłamania i manipulacje wpływają na odbiór filmu. A w tym przypadku film ogląda się znakomicie. Wzruszenie, nawet jeśli reżyser na różne sposoby nim steruje, jest autentyczne i osiąga kulminacje w bardzo dobrym (choć dla niektórych pewnie niemiłosiernie ckliwym) finale.

Ale na wartość obrazu Lee wpływa nie tylko perfekcyjne korzystanie z konwencji melodramatu, wyczucie w manipulowaniu emocjami widzów oraz inteligentne, nie nachalne prowadzenie wątku narastającej grozy nieuleczalnej choroby. Bowiem „A Moment to Remember” to opowieść nie tylko o miłości niemożliwej. To także, a może nawet przede wszystkim, opowieść o ludzkiej pamięci bez, której człowiek po prostu umiera.

Czy mnie jeszcze pamiętasz ?

 Film Lee znacznie zyskuje, gdy rozpatrywać go jako przypowieść o ludzkiej pamięci. Pamięć to nie tylko zdolność do rejestrowania i ponownego przywoływania wrażeń zmysłowych, skojarzeń czy informacji. Pamięć człowieka to jego rodzina, bliscy, przyjaciele znajomi, jego przeszłość, wspomnienia, dziedzictwo, całe życie. Wątek utraty pamięci przez Su-jin jest najbardziej dramatyczny i przejmujący w filmie. I pal licho, że mało prawdopodobny albo nawet w ogóle niemożliwy w życiu, skoro w sugestywny i efektowny sposób ukazuje wagę pamięci. Wątek ten jest udanie wpisany w konwencję melodramatu i stawia przede widzem niegłupie pytanie: czy zapomnimy, tego kogo kochamy? Czy jesteśmy w stanie ocalić miłość od zapomnienia?

Hiszpański pisarz Carlos Ruíz Zafón w powieści „Cień wiatru” napisał: „Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta.”  W kontekście filmu to optymistyczna myśl. Choć Su-jin coraz bardziej zapomina kim jest jej ukochany a nawet zapomina kim sama jest, ona nigdy nie zostanie zapomniana przez Cheol-su i na pewno przez rodzinę. Pamięć unieśmiertelnia ludzi, oni – nawet jeśli nie ma ich wśród nas – żyją we wspomnieniach innych. To dlatego na Dalekim Wschodzie przywiązuje się taką wagę do troski o przodków, o to, by kolejne pokolenia czcili ich pamięć. Istniejemy, póki ktoś o nas pamięta – po prostu.   

…i słówko o Son Ye-jin

Nie sposób, recenzując „A Moment To Remember” nie wspomnieć o Son Ye-jin w głównej roli kobiecej. Co można napisać o aktorce, która uwielbia się nawet, gdyby przez cały czas stała w filmie jak kołek i gapiła się przed siebie? Rola w filmie Lee stała się przełomem dla aktorskiej kariery Son i uczyniła z niej gwiazdę. Po ponownym seansie (za pierwszym razem było się trudno skupić na czymś innym niż na zjawiskowym pięknie aktorki) z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że stało się to nie za sprawą niewątpliwego wdzięku i urody Son. Koreańska gwiazda w roli Su-jin jest autentyczna, w pełni wiarygodna i z wielką klasą odtwarza swoją tragiczną postać. Gra bardzo oszczędnie, nie nadużywa typowej dla ról heroin melodramatycznej maniery, jest bardzo naturalna i zdobywa sympatię widza od pierwszego kadru, w którym się pojawia. Czy można od aktora/aktorki oczekiwać czegoś więcej? 


MOJA OCENA: 7,8/10



REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Powiedzmy wprost – „A Moment To Remember” to konfekcja. Ale konfekcja perfekcyjna i na najwyższym poziomie
On kocha ją a ona coraz bardziej zapomina, że też go kocha. Uszlachetniony melodramat na miejsce w „10 dekady”. 
A jednak jest drugie dno. Film o miłości niemożliwej, ale także o wadze ludzkiej pamięci.

>

4 komentarze :

  1. Piękny. Dzięki Twojemu blogowi trafiłam na ten film!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się :) Polecam inne filmy z Son Ye-jin. Może to pomoże:http://strachmaskosneoczy.blogspot.com/2012/01/urodziny-son-ye-jin-czyli-top-12.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Zamierzam ten film obejrzeć, o ile znajdę go w całości na youtube po polsku (tylko tak mogę go obejrzeć, buu;;) ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aktorzy to siła napędowa, która zmusza mnie do obejrzenia tej produkcji, ale fabuła mnie przeraża. Miałam okazję obejrzeć wiele stosunkowo podobnych opowieści, które jednak oscylowały na granicy taniej melodramatyczności. Wątek z utratą pamięci naprawdę nie jest moim ulubionym i z doświadczenia wiem, że większość takich historii zwyczajnie przesypiam. Wyjątek poniekąd stanowił "Lovers Vanished" z Kim Nam Gil'em oraz "Love me Not" z Moon Geun Young. Ale to dwójka moich ulubionych koreańskich aktorów, dla których każda produkcja jest moim obowiązkiem.

    OdpowiedzUsuń