piątek, 28 stycznia 2011

JAPOŃSKIE LEGENDY: Furisode



Tekst pochodzi z Lafcadio Hearn, In Ghostly Japan

Ostatnimi czasy, kiedy przechodziłem przez uliczkę zapełnioną przez sprzedawców, zauważyłem wiszące przed jednym ze sklepów furisode, czyli kimono z długimi rękawami w purpurowym odcieniu, zwanym murasaki. Był to strój, który mogłaby nosić dystyngowana dama z czasów Tokugawy. Zatrzymałem się by popatrzeć na bogate zdobienia kimona i w tej samej chwili przypomniałem sobie pewną legendę o podobnej szacie, o której mówiono, że spowodowała zniszczenie Edo.

Prawie dwieście pięćdziesiąt lat temu córka pewnego bogatego kupca z miasta  Shōguns, która uczestniczyła w jakimś religijnym święcie, dostrzegła w tłumie młodego samuraja nadzwyczajnej urody i natychmiast się w nim zakochała. Na nieszczęście dla niej mężczyzna zniknął jej z oczu naciskany przez tłoczącą się gawiedź, zanim zdążyła się dowiedzieć przez posłańca kim był i skąd zmierzał. Ale jego obraz pozostał żywy w pamięci dziewczyny, nawet do najdrobniejszego szczegóły jego odświętnego ubioru. Stroje noszone przez młodych samurajów były mniej olśniewające niż dziewcząt, ale kimono samuraja wydało się córce kupca cudownie piękne. Wymyśliła, że jeśli będzie nosić na sobie kimono tej samej jakości, koloru i przyozdobione tymi samymi haftami, być może będzie w stanie przyciągnąć jego uwagę. Dlatego też uszyła kimono z długimi rękawami, zgodnie z ówczesną modą i dbała o nie wielce. Zakłada je na siebie ilekroć gdzieś wychodziła, w domu zaś wieszała kimono i starała sobie wyobrazić kształt ukochanego nieznajomego w uszytej przez nią szacie. Czasami spędzała tak wiele godzin, marząc i łkając z tęsknoty. I modliła się do bogów i Buddy, by mogła przyciągnąć wzrok  młodego samuraja - często powtarzała inwokację  sekty Nichiren: Namu myo ho renge kyo!  

Lecz nigdy ponownie nie spotkała nieznajomego. Usychała z tęsknoty, aż w końcu zachorowała, umarła i została pogrzebana. Po pogrzebie kimono z długimi rękawami, które tak bardzo ukochała, zostało oddane do buddyjskiej świątyni, ponieważ jej parafianami była rodzina dziewczyny. Jest to stary zwyczaj by oddać część garderoby zmarłego.

Mnich zdołał sprzedać kimono po dobrej cenie; było on uszyte z kosztownego jedwabiu i nie było na nim śladów używania. Zostało zakupione przez dziewczynę w tym samym wieku co zmarła. Nowa właścicielka nosiła ona szaty po niej tylko jednego dnia. Zachorowała i zaczęła się dziwnie zachowywać – krzyczała, że nawiedzana jest przez wizję młodego mężczyzny i że z miłości do niego zamierza umrzeć. W niedługim czasie dziewczyna zmarła a kimono po raz drugi zostało sprezentowane świątyni. I znów mnich ją sprzedał, i znów kupiła je młoda dziewczyna, która założyła szatę tylko raz. Ona także zachorowała, opowiadała o pięknym cieniu, zmarła i została pogrzebana. A kimon po raz trzeci trafiło do świątyni i wtedy mnich zaczął się zastanawiać.

 Mimo tego zaryzykował sprzedaż pechowej szaty raz jeszcze. Jeszcze raz zostało zakupione przez dziewczynę i założone; posiadaczka podupadła na zdrowiu i umarła. I kimono po raz czwarty zostało przekazane do świątyni.

Wtedy mnich upewnił się, że był to zły wpływ szaty; polecił akolitom rozpalić ognisko na dziedzińcu świątyni i spalić kimono. Rozpalono zatem ognisko i wrzucono do niego nieszczęsne ubranie. Lecz kiedy jedwab zaczął płonąć nagle pojawiła się oślepiająca postać z płomieni; wypowiadała ona inwokację - Namu myo ho reng e kyo – i wtedy jedna po drugiej zaczęły wzbijać się w górę wielkie iskry ognia, które zajęły dach świątyni, podpalając całą budowlę.

Żar z płonącej świątyni przedostał się niebawem na sąsiednie dachy; cała ulica wkrótce stanęła w płomieniach. Wiatr od morza wzmocnił siłę ogania i chaos rozprzestrzenił się na inne ulice; pożar rozszerzał się z ulicy na ulicę, z dzielnicy na dzielnicę, aż prawie całe miasto stanęło w płomieniach. Nieszczęście to wydarzyło się osiemnastego dnia pierwszego miesiąca, pierwszego roku Meireki (1655) i wciąż jest pamiętane w Tokio jako Furisode-Kwaji   - Wielki Ogień Kimona z Długimi Rękawami.

Według ksiązki pod tytułem „Kibun-Daijin” imię dziewczyny, która uszyła kimono, brzmiało O-Same; była córką ona  Hikoyemona, handlarza win z  Hyakusho-machi, w dystrykcie Azabu. Z powodu swej urody zwano ją Azabu-Komachi lub Komachi Azabu (1). Ta sam książka mówi, że wedle tradycji świątynią Nichiren była świątynia Hon-myoji, w dystrykcie Hongo; a zdobienia na szacie przedstawiały kwiat kikiyo. Ale istnieje wiele różnych wersji tej historii; nie za bardzo ufam „Kibuc-Daijin”, ponieważ stwierdza ona, że piękny samuraj nie był w rzeczywistości człowiekiem, a przeminionym smokiem albo wodnym wężem, zamieszkującym w jeziorze Uyeno - Shinobazu-no-Ike. 

Tłumaczenie moje

-----------------------
(1)
Więcej niż sto lat później imię Komachi (Ono-no Komachi) wciąż jest czczone w Japonii. Była ona uważana za najpiękniejszą kobietą swoich czasów i wielką poetką, której poezja poruszała niebo tak bardzo, że deszcz spadał w porze suszy. Wielu mężczyzn kochało ją na próżno, wielu było gotowych dla mniej umrzeć. Na nieszczęście poznali ją, gdy jej młodość przeminęła, a ona została sama i stała się żebraczką, kończąc swój żywot na publicznej drodze, niedaleko Kyoto. To było haniebne pogrzebać ją w cuchnących szmatach! Jakiś biedak przykrył ja letnim kimonem (katabira). Od tej pory miejsce to nazywano Placem Katabira (Katabira-no-Tsuchi). 

Oryginalny tekst można przeczytać TUTAJ

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz