O co chodzi?
Masao
jest dziewięcioletnim chłopcem wychowanym przez babcię. Ojciec chłopca zginął w
wypadku samochodowym a matka, którą zna tylko z fotografii, opuściła Tokio i
udała się w poszukiwaniu pracy. Gdy nadchodzi pora wakacji Masao czuję się
najbardziej samotny: w szkole trwa wakacyjna przerwa, a wszyscy koledzy
porozjeżdżali z rodzinami po całej Japonii. Masao postanawia również udać się w
podróż: odnaleźć swoją mamę. Jego ucieczka zostaje jednak odkryta przez przyjaciółkę
babci Masao. Kobieta tłumaczy chłopcu, że bez pieniędzy i opieki dorosłych nie
poradzi sobie w obcym świecie. Nie bacząc zatem na pomrukiwania swego męża,
Kikujiro, szeregowego yakuzę, wyznacza mu rolę opiekuna i przewodnika dla
małego Masao. Żaden z nich nie jest zadowolony ze wspólnego towarzystwa.
Chłopiec, ponieważ Kikujiro przepuszcza wszystkie pieniądze, które otrzymał na
drogą, na kolarskie wyścigi i zdaje się nie interesować specjalnie losem Masao;
mężczyzna zaś, bo obciążono go odpowiedzialność za mrukliwego, obcego
dzieciaka. Ta niedopasowano, niezgrana i nieprzepadająca za sobą para odbędzie
długą podróż, który zmieni ich wzajemny stosunek do siebie, wyzwoli w nich do
tej pory nieznane im uczucia i postawy.
Dziecko: najlepsze antidotum na
dorosłość
Na
początek zagadka: co łączy amerykański „Papierowy księżyc” (1973), polski
„Wszystko będzie dobrze” (2007) i japoński „Kikujiro” Takeshi Kitano z 1999 r.?
Ok., to nie „1 z 10”
, więc zdradzę prawidłową odpowiedź. W tych trzech fabularnie, stylistycznie i
narodowościowo różnych filmach występuje jeden z najpopularniejszych w dziejach
sztuk narracyjnych motyw – droga. I coś jeszcze. Tę drogę pokonać musi para
tych samych bohaterów: dorosły i dziecko, których nie łączy nic poza
koniecznością przebywania we własnym towarzystwie na czas podróży. Podróż ta,
co wspólne dla wymienionych powyżej filmów, staje się przemieszczenie nie tylko
w przestrzeni, z punkt A do punkt B, lecz przede wszystkim podróżą w sferze emocjonalno-uczuciowej.
To podróż ku samoświadomości, ale także ku innej ludzkiej istocie. Co więcej
okazuje się, że droga ku pełnemu poznaniu siebie i drugiego człowieka przebiega we wspomnianych
filmach podobnie. Dorośli to ludzie po przejściach, których sposób na życie
daleko odbiega od statystycznego obywatela: oszust („Papierowy księżyc”),
alkoholik („Wszystko będzie dobrze”) albo przestępca chwilowo bez zajęcia
(”Kikujiro”). Wydaje się, że niańczenie dzieci to ostatnia rzecz, do której się
nadają, a jednak z czasem egoistyczni, cyniczni a często żałośni dorośli
wskutek dzielenia trudów wspólnej podróży zmieniają się wewnętrznie. Uczą się
odpowiedzialności, troskliwości i z zaskoczeniem odkrywają w sobie, że nie są
wcale takimi parszywymi draniami, za których się uważali. Ich nauczycielami
stają się dzieci; nad wiek dojrzałe, samotne i pragnące całym swym sercem, by
ktoś je pokochał albo chociaż mocno przytulił. W towarzystwie dzieci,
uosabiających niewinność, czystość, ufność i szczerość uczuć topnieje serce
największego twardziela, opada maska największego cynika i egoisty i wówczas
okazuje się, że ci opryskliwi, nieprzyjemni, nieokrzesani dorośli też kiedyś
byli dziećmi. Dziećmi, których ktoś kiedyś nie pokochał albo mocno nie
przytulił i oni już nikomu nie byli w stanie zaufać. Zamienili swe dziecięce
serduszka na twarde głazy, bowiem życie nauczyło ich, że polegać można tylko na
sobie. Zamknęli się na uczucia innych; stali się zgorzkniali, cyniczni…
W
sensie duchowym podróż dla dorosłego staje się podróżą do ukrytego w sobie
dziecka, do tej najlepszej części ich samych, która dzięki czystym,
bezwarunkowym uczuciom ich dziecięcych współtowarzyszy została przypomniana,
wydobyta na zewnątrz, by mogli na nowo uwierzyć, że warto być dobrym
człowiekiem: dla innych i dla siebie samego.
Odkryj w sobie dziecko
Można,
a nawet należy zadać pytanie: w czym tkwi zasługa Kitano, skoro historię z
„Kikujiro” widzowie widzieli już wielokrotnie na ekranie? Po pierwsze w dorobku
twórcy kojarzonego z obrazami w rodzaju „Boiling Point”, „Sonatine” czy „Fireworks”
film to osobny, niepodobny do żadnego innego wyreżyserowanego przez twórcę
„Brother”. Po drugie to nie jest zwyczajny, konwencjonalny film drogi, w którym
wspólne pokonywanie trudności,
pojawiających się podczas podróży, zbliża bohaterów do siebie. Obraz Kitano ma
strukturę epizodyczną, naśladującą dziennik dziecka, w którym pod tytułami
kolejnych rozdziałów oglądamy przygody dwojga bohaterów. Po trzecie - i najważniejsze
- „Kikujiro” to film, który zdobywa serca widzów nie tyle treścią, co sposobem
jej zaprezentowania. Oczywiście filmy z udziałem dzieci już na wstępie zyskują
sympatię widzów, jednakże tylko nielicznym artystom udaje się wątek dziecięcy
pokazać bez nadmiernego sentymentalizmu albo bez cynicznego wykorzystywania dla
komercyjnych celów.
Kitano
dobrze wie, że zainteresować i wzruszyć widza można tylko wtedy, gdy
zainteresuje się on losem bohaterów. Masao, choć jest małomównym, nad wiek
poważnym chłopcem, zyskuje naszą sympatię swą determinacją w odnalezieniu
matki. Początkowo tyle w nim odwagi, determinacji i nieświadomości, że wyrusza
za mamą samotnie. Potem godzi się bez większych oporów na towarzystwo
nieprzyjemnego typa, tytułowego Kikujiro, który stara się wyciągnąć jak
najwięcej korzyści z przymusowej opieki nad obcym dzieciakiem (arcyzabawna,
jedna z wielu scen, obstawiania kolarskich wyścigów przez Masao na żądanie
Kikujiro). Nie sposób nie polubić tego grzecznego, spokojnego chłopca z
kamienną miną znoszącego nadpobudliwego, pakującego się w kłopoty dorosłego
opiekuna, sprawiającego wrażenie bardziej potrzebującego opieki niż Masao.
Bowiem drugą gwiazdą filmu Kitano jest… Kitano. W „Kikujiro” ceniony i
wielbiony na świecie za rolę niezłomnych, twardych jak skała gliniarzy albo
gangsterów niemal parodiuje ów wizerunek, który przyniósł mu sławę. Jest yakuzą,
całe plecy ma efektownie wytatuowane i jest mocny w gębie, ale widz szybko
orientuje się, że to sympatyczny pozer, gość, który chciałby budzić posłuch
samym spojrzeniem, ale budzi jedynie szczery uśmiech. Kikujiro to nieudacznik,
pechowiec, niezdara a w końcu dziecko w
ciele dorosłego. Sceny pływania w hotelowym basenie, udawania niewidomego, by
złapać autostop czy też wymyślania różnych zabaw w celu poprawienia humoru Masao – w nich wszystkich Kitano jest
autentycznie zabawny i wzruszający.
Motyw
zabawy, żartów, swawoli i zwykłego wygłupiania się obecny był, choćby w
„Sonatine”. I w tamtym filmie i w tym ma podobny sens. Czas zabawy to czas
powrotu do dzieciństwa, beztroski, radości z życia; czas, kiedy nie trzeba
odgrywać ról narzuconych przez społeczeństwo, nie trzeba się starać być
poważnym, odpowiedzialnym, dorosłym. Kitano pokazuje, że raz na jakiś czas każdy
powinien, mówiąc kolokwialnie, „dać sobie na luz”. Przesłanie „Kikujiro” nie jest skomplikowane
i można je zawrzeć w prostym stwierdzeniu: cieszmy się życiem, uwolnijmy swoje
ukryte dziecko!
Wartość
„Kikujiro” a może w ogóle najlepszych filmów Kitano polega jeszcze na czymś.
Japończyk potrafi kreować niepowtarzalny nastrój. Wyraźnie nawiązując do stylu
Seijuna Suzukiego, wielkiego mistrza japońskie kina (nie tylko gangsterskiego)
Kitano stosuje specyficzny montaż ujęć, w którym z premedytacją „ucina” ich
początek. Przykład: w scenie, w której Kikujiro zostaje pobity oglądamy jedynie
finalną część ujęcia, czyli leżącego na ziemi bohatera. Jeszcze ciekawszy efekt
wywołuje ta metoda w przypadku postaci: widzimy je, stojące nieruchomo, gapiące
się przed siebie. Niby „nic się nie dzieje” a jednak efekt dramaturgiczny
zostaje osiągnięty poprzez stworzenie wrażenia oczekiwania na nadejście czegoś
niesprecyzowanego. W „poważnych” filmach Japończyka jest to zazwyczaj
nieuchronna śmierć, która niezależnie od tego, co zrobimy lub nie zrobimy i tak
nas dopadnie. W „Kikujiro” atmosfera oczekiwania ma inny sens: sprawia, że
bohaterowie wydają się być „niedopasowani” do otaczającej ich rzeczywistości. U
Suzukiego metoda nieciągłości akcji, czyli tzw. discontinuity wprowadzała dezorientację i na dłuższą metą irytowała,
u Kitano – niemal decyduje o wyjątkowości jego filmu. Niemal, ponieważ
wspomnieć trzeba o odważnym mieszaniu scen realistycznych z kreacyjnymi (sny
Masao) oraz jak zwykle o przepięknej muzyce Joe Hisaishiego.
Krótko
na koniec: rzeczywiście będzie krótko. Powszechny zachwyt nad twórczością
Takeshi Kitano skutecznie uprzedził mnie do tego twórcy, bo gdy wszyscy wpadają
w zachwyt, to „wiedz, że dzieje się coś złego” – że zacytuję klasyka. Na
szczęście kolejny film Kitano, „Kikujiro” wyprowadza mnie z błędu i uczy, że
nie ma co się uprzedzać. W przyszłości planuję dalej utwierdzać się w tym
przekonaniu.
MOJA OCENA: 8/10
Zobacz na IMDB:
REALIZACJA
|
FABUŁA
|
DRUGIE
DNO
|
Oniryczno-realistyczna komedia drogi.
Dla małych (może nie takich bardzo małych) i dużych dzieci.
|
Mężczyzna i chłopiec w drodze do
zarzuconej miłości matki, czyli faceci to jednak duże dzieci.
|
Ciesz się życiem, odkryj w sobie
dziecko – póki jeszcze nie zapomniałeś, że kiedyś nim byłeś.
|
Zdecydowanie bardzo dobry film opatrzony równie dobrą ścieżką dźwiękową.
OdpowiedzUsuń