czwartek, 1 grudnia 2011

PUNISHED (Bou ying, Hongkong, 2011)



O co chodzi?

Wong Ho Chiu jest właścicielem dobrze prosperującej firmy developerskiej. Mieszka w luksusowej willi, ma piękną żonę i dwoje nastoletnich dzieci. Wydaje się być człowiekiem spełnionym, a jednak to tylko pozory. Firma próbuje bezskutecznie wyrwać z rąk drobnych posiadaczy cenne grunty, żona jest jego drugą małżonką, syn nie zamierza studiować medycyny – znacznie bardziej interesuje go muzyka, zaś z dorastającą  córką, Daisy w ogóle nie może nawiązać kontaktu. Dziewczyna jest zbuntowana, chadza własnymi ścieżkami i na dodatek bierze narkotyki. Nawet gdy pewnego dnia Daisy zostaje porwana, Wong podejrzewa, że jego córka mogła sfingować porwanie. Z tego tez powodu nie zawiadamia policji i godzi się zapłacić wysoki okup. Okazuje się jednak, że podejrzenia ojca były niesłuszne, ponieważ dziewczyna zostaje zamordowana. Zrozpaczony prosi swego bodyguarda, Chora – byłego gangstera, by odnalazł i zabił wszystkich, tych którzy byli zamieszani w porwanie. Chor okazuje się nad wyraz skuteczny…

Aktorska legenda

Przyznam, że najważniejszą zachętą do obejrzenia hongkońskiego dramatu zemsty pod tytułem „Punished” w reżyserii Law Wing-Cheonga był dla mnie odtwórca głównej roli, Anthony Wong Chau-sang. Nazwisko aktora znane jest każdemu miłośnikowi hongkońskiego kina eksploatacji zwanego od kategorii wiekowej „tylko dla dorosłych” – Kategorią III (Category 3). Bez przesady można stwierdzić, że Wong jest twarzą filmów z tego nurtu (aczkolwiek nurt to niezwykle różnorodny tematycznie i gatunkowo). Artysta zasłynął rolami psychopatów, morderców, gwałcicieli, grając w tak głośnych filmach Category 3, jak  „The Untold Story”, „Ebola Syndrome” (obydwa w reżyserii bliskiego przyjaciela Wonga,  Hermana Yau), czy „Love To Kill”. Pojawiał się także w rolach stróżów prawa („Daughter of Darkness”) oraz gangsterów („Hard Boiled”) czy też zwykłych, zdesperowanych obywateli, których osobista tragedia (śmierć bliskiej osoby) oraz nieskuteczność wymiaru sprawiedliwości zmusza do wzięcia sprawy w swoje ręce: (np. bohater „Taxi Hunter”, czy właśnie bohater, z pewnym zastrzeżeniem, „Punished”). Zachodni widzowie znają Wonga głównie z filmów rodzimej eksploatacji oraz gangsterskich filmów Johny`go To czy Andrew Lau`a, ale aktor ma w dorobku role również w dramatach, komediach, filmach kostiumowych, wu xia czy nawet erotycznych. Dzięki wszechstronności uzdolnień artystycznych (poza aktorstwem, jest reżyserem, scenarzystą a przez kilka lat był nawet muzykiem w punkrockowym zespole) zyskał uznanie widzów i krytyków (dwukrotnie nagradzany prestiżową Hong Kong Film Award). Dziś jest aktorską legendą Hongkongu, która nie zamierza jednak pokryć się kurzem. W 2011 r. wystąpił aż w pięciu produkcjach, a premiera „Motorway” z jego udziałem planowana jest na 2012 r.

Dla mnie jednak Anthony Wong Chau-sang pozostanie przede wszystkim Wong Chi Hangiem z „The Untold Story” – brutalnym socjopatą, który morduje bez mrugnięcia okiem nawet dzieci oraz Ah Kaiem z „Ebola Syndrome” – seksualnym psychopatą z obleśnym uśmiechem, roznoszącym śmiertelnego wirusa eboli. Byłem ciekaw jak pięćdziesięcioletni dziś aktor zaprezentuje się w roli zrozpaczonego, pałającego chęcią zemsty ojca. Odpowiedź w postaci aktorskiej kreacji mnie nie zaskoczyła. Wong jest znakomity w tej roli. Odtwarza bowiem na ekranie postać, w której pobrzmiewają echa jego słynnych bohaterów, ale jednocześnie pojawiają się rysy, które przynajmniej widzom zachodnim wydadzą się nowością. W konsekwencji otrzymujemy wiarygodny portret człowieka autorytarnego, despotycznego a nawet bezwzględnego, z drugiej jednak strony, zwłaszcza w jego stosunku do zbuntowanej Disy, pełnego ojcowskiej miłości i troski. Bohater nie potrafi jednak okazać swego uczucia córce: zbyt głęboko jest przywiązany do roli patriarchalnej głowy rodziny, zbyt przedmiotowo traktuje swoich bliskich i tak naprawdę, zajęty karierą i dbałością o materialną stronę życia, nie ma czasu lepiej poznać osamotnionej, zagubionej Daisy. Niejednoznaczny jest motyw, który skłania Wonga do pomszczenia córki (rękami Chora). Czy kieruje bohaterem miłość czy raczej poczucie winy? Tytułowym „ukaranym” jest tak naprawdę Wong Ho Chiu a nie likwidowani przez Chora porywacze. Msząc się na nich i wymierzając im „karę”, poniekąd wymierza karę także sobie: za wszystkie zaniedbania wobec córki, za nieumiejętność okazywania uczuć, za brak empatii, za wszystkie rozmowy, które powinni ze sobą prowadzić a na które nie miał czasu albo cierpliwości. A jednak bohater Wonga, choć zostaje „ukarany”, w przeciwieństwie do wielu innych mścicieli – nie jest potępiony. Jego dusza zostaje ocalona. Ponieważ Wong w końcu pojmuje, że sensem życia nie jest jego odbieranie, lecz troska o nie. 

Zemsta: azjatycka specjalność

Tytuł tego akapitu dla każdego, kto jest miłośnikiem kina azjatyckiego, jest już truizmem. Być może zachodnie kino pod względem filmów o zemście góruje nad azjatyckim, ale szczerze powiedziawszy nie jestem w stanie przypomnieć sobie nazbyt wielu znaczących revenge movies z Zachodu (ostatni prawdziwie interesujący i zaskakujący to „Brave” Neila Jordana z Jodie Foster). Azjaci potrafią bowiem wycisnąć z tematu zemsty wszystkie soki; dotrzeć do istoty ludzkiego cierpienia nieodłącznie związanego z krzywdą i reakcją na nią – zemstą a zarazem konwencję filmów o zemście traktują w sposób twórczy, nierzadko wykorzystując ją do snucia głębokich filozoficznych refleksji o ludzkiej naturze. W kinie zachodnim natomiast zemsta zbyt często miewa charakter konwencjonalny, pretekstowy. Możliwe, że różnice w sposobach przedstawiania motywu odwetu mają głębsze podłoże, tkwiące w odmiennej kulturze i tradycji, ale nie miejsce by dokładniej tej niewątpliwie zajmującej problematyce się przyjrzeć.

„Punished” Law Wing-Cheonga jest w każdym razie kolejnym dowodem, że o zemście i wszelkich psychologiczno-moralnych konsekwencjach tego rodzaju postępowania Azjaci mogą opowiadać bez końca. Tym razem uwagę zwraca nietypowa postać mściciela, sposób realizacji odwetu oraz położenie nacisku na rozbudowaną psychologię mszącego się bohatera. Także pod względem narracji obraz Lawa nie jest tuzinkowy, aczkolwiek w azjatyckim revenge movies wyrafinowane prowadzenie intrygi, odważnie łamiące zasady narracji przyczynowo-skutkowej z wolna staje się obwiązującą regułą. W „Punished” historia rozpoczyna się „od końca”: widzimy Wonga jak odwiedza niezwykłą plażę w Boliwii, na której niebo odbija się w płytkiej przezroczystej wodzie. Miejsce istotne dla bohatera. Daisy  miała zamiar je odwiedzić, lecz ojciec wściekły na córkę, podarł jej paszport i czyn ten stał się początkiem serii zdarzeń, które ostatecznie doprowadziły do tragedii (zgodnie z buddyjską zasadą, że „zła przyczyna rodzi zły skutek”). Historia jest przeplatana także licznymi retrospekcjami, dzięki którym lepiej możemy poznać bohaterów i poznać rzeczywisty przebieg wydarzeń. Niewątpliwie fabuła zyskuje tym sposobem na atrakcyjności, choć najwartościowszym elementem filmu pozostaje postać ojca, Wong Ho Chiu. 

O „nietypowości” tego bohatera już pisałem, ale warto dodać, że twórcy filmu rozpisują akty zemsty na dwie osoby: Wonga i jego wiernego bodyguarda, Chora, który staje się bezwzględnym wykonawcą zemsty swego przełożonego. Prawa ręka szefa jest zresztą drugą ważną postacią w filmie, niestety widz nie dowiaduje się o nim zbyt wiele. Nie wiadomo na przykład zbyt wiele co motywuje go do wiernego wypełnienia poleceń szefa i ryzykowania swoim życiem. Pojawia się sugestia, że jako ojciec kilkuletniego chłopca potrafi zrozumieć rozpacz, gniew i pragnienie zemsty, lecz niespecjalnie mnie to przekonuje. Nie zbyt dobrze umotywowano także postępowanie szefa porywaczy przez co staje się on postacią nieco papierową.

Słów kilka podsumowania

„Punished” Law Wing-Cheonga nie jest filmem wybitnym. Daleko mu do takich obrazów jak „Oldboy”, „Conefesionss” czy do znakomitego, choć niedocenionego hongkońskiego „Revenge: A Love Story”. Niewątpliwie jest to jednak solidny dramat zemsty, który mimo kilku mocniejszych momentów (miażdżenie kości wielki młotem, duszenie workiem foliowym) stara  się koncentrować na aspektach psychologicznych postępowania mściciela. Mimo tych starań, jeśli ktoś pragnie obejrzeć obraz głęboko wnikający w istotę zemsty i jej konsekwencji, to raczej tutaj takiej głębi nie znajdzie. Nie ukrywam również, że oglądając takie obrazy jak „Audtition”, „Oldboy” czy „I Saw The Devil” liczyłem na znacznie większą dawkę emocji, ale być może jest to poziom odniesienia zbyt wyśrubowany. Mimo tych mankamentów  ocieniam obraz   Law Wing-Cheonga na:


MOJA OCENA: 7- /10


Więcej o: PUNISHED





REALIZACJA
FABUŁA
DRUGIE DNO
Solidne kino zemsty, a zatem równie solidna realizacja, ze szczególnym uwzględnieniem  prologu i gry aktorskiej Anthony`ego Wong Chau-sanga w roli głównej.
Gdy zrozpaczonemu ojcu porywają i mordują córkę, nie pozostaje mu nic innego jak… wysłać swego wiernego bodyguarda, by rozprawił się z porywaczami. Ponieważ z despotycznym, choć kochającym ojcem, zaniedbującym córkę rozprawi się jego sumienie.
Film o zemście i o tym jak trudno być kochającym ojcem współczesnych nastolatek.


2 komentarze :

  1. Wydaje mi się, że to był skrót myślowy i chciałeś napisać, że nie przypominasz sobie znaczących zachodnich revenge movies z OSTATNICH LAT ;)
    Rzeczywiście, OSTATNIO nie ma ich wiele, a to ze względu na znaczne wyeksploatowanie tematu. Choć najlepsze azjatyckie też mają już parę lat. Chyba, że możesz polecić jakąś "świeżynkę" jakości takiej, jak np. Revenge: A Love Story? Tym niemniej, mimo zachodniej posuchy, kilka perełek się znajdzie: Trzy pogrzeby Melquiadesa Estrady mają już 7 lat, ale są też nieco nowsze: Harry Brown czy Palacz Bałabanowa. Zdaje się, że polska Obława też zahacza o gatunek, ale jeszcze jej nie widziałem.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie skrót myślowy. Po prostu nie przypominam sobie znaczących revenge movies z Zachodu, co oczywiście nie znaczy, że nie powstają.
    A polecić? "I Saw the Devil", "Confessions", "Bedeville", "Man of Vendetta", "White Night" motyw zemsty, choć nie jest on najważniejszy, pojawia się także w "Outrage" Kitano. Generalnie jest naprawdę tego mnóstwo, gdybym chciał zobaczyć wszystkie azjatyckie revenge movie i tylko z ostatnich lat, to oglądałbym tylko filmy tego subgatunku i nic więcej.
    A "Obława", rzeczywiście, zahacza, ale nic ponadto.

    OdpowiedzUsuń