W SIECI
Psychopatia [gr. psych ‘dusza’, páthos ‘cierpienie’], stała i wyraźna nieprawidłowość osobowości w zakresie pewnych jej cech; gł. dotyczy zaburzeń sfery uczuciowo-popędowej, nieprzystosowania społ., naruszonego systemu wartości.
/Encyklopedia PWN Online/
Jun-oh jest młodą dziewczyną, która zatrudniła się w firmie ubezpieczeniowej. Już pierwszego dnia udaje się na spotkanie z tajemniczym klientem. Z tego spotkania bohaterka już nie wraca – wszelki ślad po niej ginie. Śledztwo policji zostaje zamknięte, akta odłożone do archiwum z adnotacją – „sprawa umorzona”, ale starsza siostra Jun-oh, Ye-jin nie zamierza się poddać. Z pomocą swego narzeczonego Hye-soo rozpoczyna prywatne śledztwo, które odkrywa coraz bardziej niepokojące fakty dotyczące ostatnich chwil życia Jun-oh przed jej zaginięciem. Bohaterka dociera bowiem do sprawy nigdy nie wykrytego seryjnego zabójcy sprzed lat. Morderca porywał młode kobiety, więził, torturował i zabijał…Czy to on uwięził i być może zamordował Ye-jin? Pewnego dnia bohaterka otrzymuje smsa od …Jun-oh. To ważny ślad w dotarciu do sadystycznego porywacza-mordercy. Ślad czy przynęta?
Mocnym uderzeniem rozpoczęli Koreańczycy 2010 r.! „Psychopath” bowiem to udane dziecko mrocznych thrillerów o seryjnych zabójcach w rodzaju „Milczenia owiec” oraz krwawych brutalnych horrorów spod znaku „Bladego strachu” czy „Hostelu”. Choć inspiracji tymi (a także pozostałymi nie wymienionymi obrazami) debiutujący na dużym ekranie Park Kwang-chun nie da się wyprzeć, to wzorce w swej kategorii zacne, a i z wielkim wyczuciem wykorzystane. Nie ma wątpliwości, że „Psychopath” to nie kino moralnego niepokoju (choć ulubionych motywów koreańskiego kina grozy - traumatycznego dzieciństwa i poczucia winy nie mogło zabraknąć), lecz filmowe rzemiosło, ale za to najwyższej próby.
Siła obrazu debiutanta bierze się z niezwykle precyzyjnego, przemyślanego scenariusza autorstwa Kim Sa-rang (również debiutant), w którym znane powiedzenie o strzelbie, pojawiającej się w pierwszym akcie, po to by wystrzelić w ostatnim, znajduje doskonałą ilustrację. Intryga porywa wiec widza, niczym lawina, już od pierwszych minut (znakomita scena z zakopywaniem zwłok) i na dobrą sprawę traci impet dopiero na końcowych napisach. Tempo akcji nie spycha bynajmniej bohaterów na drugi plan. Zarówno obie siostry (grane przez młode i śliczne Choo Sang-mi i Oh Hyun-chul), jak i morderca nie są jedynie pustymi figurami, lecz pełnokrwistymi postaciami. Dotyczy to zwłaszcza mordercy, którego motywację stopniowo poznając, zmieniamy nasz stosunek do niego – z pełnego oburzenia i obrzydzenia na niemal współczujący. W ostatecznym rozrachunku wprawdzie konwencja bierze górę, ale „Psychopath” to komercyjne kino gatunków, a nie artystyczna próba reinterpretacji filmowych schematów. Po drodze, rzecz jasna, czeka nas kilka fabularnych ostrych zakrętów, które z umiarem i zachowaniem prawdopodobieństwa ( nieco sztucznie wypada, na szczęście, drugoplanowy wątek detektywa Ji-hyuna), ukazano na ekranie. Nie zabrakło też - jak to Koreańczycy – wątków dramatycznych , a nawet romansowego, lecz twórcy filmu zachowali w stosunku do nich godną podziwu powściągliwość.
Siła obrazu debiutanta bierze się z niezwykle precyzyjnego, przemyślanego scenariusza autorstwa Kim Sa-rang (również debiutant), w którym znane powiedzenie o strzelbie, pojawiającej się w pierwszym akcie, po to by wystrzelić w ostatnim, znajduje doskonałą ilustrację. Intryga porywa wiec widza, niczym lawina, już od pierwszych minut (znakomita scena z zakopywaniem zwłok) i na dobrą sprawę traci impet dopiero na końcowych napisach. Tempo akcji nie spycha bynajmniej bohaterów na drugi plan. Zarówno obie siostry (grane przez młode i śliczne Choo Sang-mi i Oh Hyun-chul), jak i morderca nie są jedynie pustymi figurami, lecz pełnokrwistymi postaciami. Dotyczy to zwłaszcza mordercy, którego motywację stopniowo poznając, zmieniamy nasz stosunek do niego – z pełnego oburzenia i obrzydzenia na niemal współczujący. W ostatecznym rozrachunku wprawdzie konwencja bierze górę, ale „Psychopath” to komercyjne kino gatunków, a nie artystyczna próba reinterpretacji filmowych schematów. Po drodze, rzecz jasna, czeka nas kilka fabularnych ostrych zakrętów, które z umiarem i zachowaniem prawdopodobieństwa ( nieco sztucznie wypada, na szczęście, drugoplanowy wątek detektywa Ji-hyuna), ukazano na ekranie. Nie zabrakło też - jak to Koreańczycy – wątków dramatycznych , a nawet romansowego, lecz twórcy filmu zachowali w stosunku do nich godną podziwu powściągliwość.
Trzymająca w napięciu akcja, okraszona kilkoma zaskakująco jak na koreańskie kino grozy mocnymi krwawymi scenami ( zwłaszcza ta z siekierą), nie wystarczyłaby do stworzenia tak udanego filmu. Jest ona tak naprawdę bowiem wypadkową identyfikacji widza z bohaterami, których losy autentycznie nas obchodzą. Ponurą „gwiazdą” obrazu Kwang-chuna jest oczywiście tytułowy psychopata. Odtwarzany przez Ahn Sung-kee „czarny charakter” wyróżnia spośród pozostałych seryjnych zabójców iście demoniczne oblicze, którego mógłby pozazdrościć sam Hannibal Lecter. Demoniczność wynika jednak ze zderzenia. Morderca sprawia wrażenie przeciętnego, sympatycznego starszego pana, który jednak w jednej chwili potrafi przemienić się w bezwzględną, inteligentną bestię. Tak, widzieliśmy już tego rodzaju transformacje miłych panów w sadystycznych szaleńców już tyle razy, że…chętnie obejrzymy ją jeszcze raz. Zwłaszcza, że Sung-kee gra niezwykle oszczędnie, a przy tym sugestywnie: kilkoma prostymi gestami i aktorskimi zabiegami tworzy postać potwora w skórze zwyczajnego, wręcz nijakiego, mężczyzny. Powłóczenie nogą, zgarbiona sylwetka, niepokojący uśmiech, lodowate spojrzenie, beznamiętny szept - trudno zapomnieć tę postać. Szkoda tylko, że w finale, scenarzysta stracił wyczucie i postanowił pójść na całość…a poszedł w kierunku niemiłosiernie przeciągniętego finału, w którym uczynił z postaci zabójcy niezamierzoną karykaturę ( skojarzenie z finałem „Childs Play”, choć zupełnie niestosowne, nasuwa się same). Na szczęście ostatnie ujęcie ratuje wrażenia z końcówki „Psychopath” niepokojącym szczegółem. A wiadomo - diabeł tkwi w szczegółach…
2009 rok nie był dla koreańskiego kina grozy szczególnie udany. Powstały ledwie cztery udane horrory, a reszta wypadła raczej przeciętne. Za sprawą obrazu Kwang-chuna koreański film grozy wkracza w 2010 r. z wielkimi nadziejami. Jako miłośnika kina z kraju twórców „Oldboya” życzę sobie, by następne produkcje co najmniej trzymały poziom „Psychopath”.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz