środa, 23 września 2015

AYAKO WAKAO: BYĆ KOBIETĄ




Gwiazda japońskiego kina, symbol seksu, pierwsza japońska femme fatale, mroczny przedmiot pożądania filmowych protagonistów i widzów. Filigranowa, kruczowłosa, czarnooka, o harmonijnej budowie ciała i o zniewalającym, aksamitnym głosie – gdy tylko pojawiała się na ekranie momentalnie przyciągała wzrok. I to nie tylko mężczyzn, ale także kobiet. Być może, gdyby kino, jak to ma miejsce współcześnie, miało globalny zasięg, dziś wymieniałoby się ją jednym tchem obok Grety Garbo, Marlene Dietrich, Marylin Monroe i Brigitte Bardott. Ale w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, kino japońskie znane było jedynie bywalcom festiwali filmowych a znajomość ta ograniczona była głównie do kilku mistrzów kina takich, jak Akira Kurosawa, Kenji Mizoguchi czy Masaki Kobayashi. Nigdy u Kobayashiego ani u Kurosawy nie zagrała, choć występowała u innych gigantów klasycznego kina Japonii, w tym u wspomnianego Mizoguchiego, a także u Kona Ichikawy i Yasujiro Ozu. Uznanie widzów i krytyków przyniosły jej jednak role w filmach niesłusznie pomijanego na Zachodzie mistrza podszytych subtelnym erotyzmem dramatów, Yasuzo Masumury. 

niedziela, 13 września 2015

NA KRÓTKO: LIPIEC - SIERPIEŃ 2015

zdj z Farewell My Concubine, reż. Chen Kaige


Wakacje, wakacje i... po wakacjach. Wracam do pisania blogu i na dobry początek chwalę się azjatyckimi filmami, które przez ostatnie dwa miesiące miałem okazję obejrzeć. Ilościowo nie jest to wynik imponujący (13 filmów), ale gdy upały na dworze żal siedzieć w domu przed ekranem monitora. Niemniej pod względem jakościowym wakacyjne seanse przyniosły mi, za jednym wyjątkiem, całkiem sporo satysfakcji. Konkrety? Przede wszystkim udało mi się odrobić jedną z haniebnych zaległości - „Żegnaj moja konkubino” Chena Kaige i co ciekawe, przypadek sprawił, że widziałem ten wybitny filmy dwa razy w odstępie jednego tygodnia. Za każdym razem wywarł na mnie tako samo wielkie wrażenie. Skoro jednak jestem już przy starszych tytułach, to zaliczyłem też niebywale fascynujące seanse najważniejszych filmów Yasuzo Masumury, znakomitego, choć w cieniu innych japońskich twórców tego okresu, reżysera , który wraz z piękną i zdolną Ayako Wakao (love at the first frame! ;) ) stworzył tak wspaniałe filmy, jak „Red Angel”, „Seisaku`s Wife” „Irezumi”, „Manji” czy „Wife of Hanaoka Seishu”. Niesamowite wrażenie wywarł na mnie także jeden z wczesnych filmów Kona Ichikawy, twórcy „Ogni polnych” - „Punishment Room”, choć z roku 1956, nadal zachowuje swą drapieżność i ponurą wymowę. Swoją drogą coraz bardziej zaczyna mi się podobać kino japońskie z lat sześćdziesiątych i pięćdziesiątych, więc z chęcią będę wracał do tego okresu.