Wczoraj szacowna amerykańska akademia ogłosiła listę nominacji do Oscarów 2009, a ja wpisując się w ten „przedoscarowy” nastrój, zapraszam do kolejnego zestawienia TOP 10. Wprawdzie tego rodzaju rankingi zobowiązują do ułożenia „słupka”, lecz w przypadku listy najlepszych ról kobiecych w azjatyckich horrorach zrezygnowałem z tego pomysłu. Nie jestem w stanie wskazać, która z aktorek, znajdujących się w tym zestawieniu, jest lepsza od której. Wszystkie są bowiem znakomite. Na liście dominują rolę schizofreniczek, ale wytypowałem także role kobiet-zagadek, uwodzicielskich i niszczycielskich.
Kolejność jest zatem alfabetyczna a wybór, rzecz jasna, subiektywny. Z całą pewnością nie jest to też zestawienie wyczerpujące, bo azjatyccy scenarzyści dbają o aktorki i oferują im wspaniale napisane role, nie ograniczające się do wytrzeszczania oczu i wydzierania się w niebogłosy. Choć rzecz jasna i takich nie brakuje.
A zatem TOP 10. The Best Female Leading Role in Asian Horror
CHARLENE CHOI(Hongkong)
za rolę w DZIENNIKU ZBRODNI (reż. Oxide Pang Chun, 2006)
Oto pierwsza w zestawieniu rola schizofreniczki. Charlene Choi, na co dzień połowa niezwykle popularnego w Hongkongu popowego duetu Twins (wraz z Gillian Chung) ma w swym aktorskim dorobku wiele ról w horrorach (m.in. w wielkim przeboju rodzimych kin, wampirycznym „Twins Effect”), lecz rola w „Dziennik zbrodni” jest wyjątkowa. Aktorka gra postać popadającej w coraz większą paranoje, Leung Wing-na, niezwykle trudną do wiarygodnego odtworzenia na ekranie. Wydaje się, że wariata nie jest trudno zagrać. Wystarczy wrzeszczeć, miotać się i być agresywnym. Nic z tych rzeczy! Chyba, że jesteśmy Jack`em Nicholsonem i gramy Jokera w „Batmanie”. Na szczęście Choi gra swą bohaterkę zupełnie inaczej: oszczędna gestykulacja, nieobecne spojrzenie, nagłe zamarcie w bezruchu przerywane gwałtownym wybuchem agresji. Z drugiej strony w wielu scenach, zwłaszcza początkowych, aktorka kreuje postać bohaterki zachowującej się w sposób „normalny”. Takie wymieszanie „normalności” i psychozy jest świadomy zamiarem twórców filmu, a Choi bez problemu radzi sobie z różnymi stanami psychicznymi swej bohaterki. Przemyślana, precyzyjna rola, choć wydaje się, że zagrana w sposób lekki i naturalny. Ekranowy efekt jest dzięki temu w 100% wiarygodny.
EIHI SHIINA (Japonia)
za rolę w GRZE WSTĘPNEJ ( reż. Takashi Miike, 1999)
W kategorii najsłynniejsza rola kobieca w azjatyckim kinie grozy, Eihi Shiina wygrałaby bez problemu. Kariera aktorki jest dowodem także na to, że nie wszystkie modelki są puste jak wydmuszki a rola milczącej statystki jest jedyną, którą są w stanie się nauczyć. Japońska aktorka zaczynała jak modelka Benettona, lecz jej kariera uległa diametralnej zmianie, gdy zagrała główną kobiecą rolę w głośnym filmie Takashi Miike. O występie w tym filmie eterycznej aktorki krążą legendy, na przykład, że wymiociny, którymi jest karmiony więzień Asami „pochodziły” od Eihi Shiina. Czy to prawda? Nie wiem, wiem natomiast, że aktorka stworzyła głęboko przejmujący portret okrutnie skrzywdzonej przez bliskich (przede wszystkim mężczyzn) dziewczyny. Gra Shiina przypomina delikatny szept, który w finale przemienia się w rozdzierający krzyk rozpaczy. Tę metamorfozę udało się aktorce oddać w niemal niezauważalny sposób. Ani przez moment nie wątpimy, że ta patologicznie nieśmiała, mówiąca niemal szeptem, siedząca sztywno, ze spuszczoną głową dziewczyna, którą aż chciałoby się przytulić i pocieszyć, staje się w finale śmiertelnie niebezpieczną psychopatką. Jak miałby się nią nie stać, skoro życie miało dla niej zaoferowania tylko cierpienie, poniżenie i porażającą samotność? W finale filmu słyszmy jedno z najbardziej przejmujących miłosnych wyznań w dziejach kina. Asami leży ze skręconym karkiem i smutnym, gasnącym głosem mówi: „Samotność jest przytłaczająca. Nie mam z kim porozmawiać. Ty jeden mnie wspierasz, otaczasz ciepłem, próbujesz zrozumieć. Trudno o tym zapomnieć”. Rzeczywiście trudno zapomnieć tę kreację Eihi Shiina, budzącą tak skrajne emocje: czułość, strach, współczucie i odrazę..
EMILY KWAN (Hongkong)
za rolę w HUMAN PORK CHOP (reż. Benny Chan Chi Shun, 2001
Emily Kwan niektórzy widzowie mogą pamiętać z roli aseksualnej policjantki Bo w „The Untold Story”, lecz moją uwagę zwrócił występ w późniejszym o osiem lat filmie Benny`ego Chana, „Human Pork Chop”. Fabuła filmu stanowi rekonstrukcję autentycznej zbrodni popełnionej w Hongkongu w latach 80. a dokonanej przez trzech gangsterów z chińskiej triady. Porwali oni młodą prostytutkę Fan Man-yee, a następnie przez wiele dni ją torturowali, aż w końcu kobieta zmarła z wycieńczenia. Ciało dziewczyny oprawcy poćwiartowali, część zwłok wyrzucili do śmietnika, część zjedli a resztę wepchnęli do wielkiej pluszowej maskotki „Hello Kitty”. Kwan gra ofiarę oprawców, która w filmie nazywa się Grace Lee. Podstarzała, ze śladami dawno minionej urody, z podkrążonymi oczami nie ma w sobie nic z wymuskanych, piersiastych bohaterek horrorów, których jedynym problem jest wybujała chuć. Bohaterka Kwan jest postacią z krwi i kości, której los autentycznie nas obchodzi. Żeby utrzymać małe dziecko i chorą matkę godzi się sprzedawać swe ciało. Jej bohaterka jest brzydka i stara, na dodatek jest narkomanką, więc trudno jej o klientów i o zarobek. Zdesperowana kradnie pieniądze skąpemu alfonsowi, co ma dla bohaterki Kwan tragiczne skutki. Desperacja jest cechą, którą aktorka w swej postaci akcentuje najbardziej. Desperacja oznacza wolę przetrwania, która jednak wraz z narastającym ogromem cierpień zadawanych jej przez katów coraz bardziej w niej gaśnie. Hongkońska aktorka odtwarza w niezwykle przejmujący sposób tę powolną utratę własnego człowieczeństwa. Rola niezwykle trudna, wymagająca niebywałego talentu i niewiarygodnego poświecenia zarówno psychicznego i fizycznego. Wielkie brawa na stojąco!
IM SOO-JEONG (Korea Płd)
za rolę w OPOWIEŚCI O DWÓCH SIOSTRACH (reż. Kim Ji-woon, 2003)
Im Soo-jeong z wielkimi oczami, dużymi ustami i dziecięcym niemal wyrazem twarzy wygląda jak postać z anime. Chciałoby się ją zapytać: „Gdzie jest twoja mamusia, dziewczynko?”. Podkreślam wygląd Im, ponieważ na kontraście jej powierzchowności i mrocznego wnętrza zbudowana jest najsłynniejsza rola aktorki, Soo-mi (nagroda m.in. w Fantaporto, i w Pusan). Aktorka gra nastolatkę ( w rzeczywistości miała podczas zdjęć 21 lat), która na skutek tragicznej śmierci matki, o którą się obwinia, popadła w poważną chorobę psychiczną. Dziewczyna, podobnie jak bohaterka Charlene Choi z „Dziennika zbodni” tworzy własny świat, który zapełnia widmowymi postaciami. Z trudną, niezwykle skomplikowaną psychologicznie rolą pogrążającej się w szaleństwie bohaterki Im radzi sobie jakby po prostu była graną postacią. Aktorka w bardzo wyważony sposób ukazuje typowe zachowania schizofreników (wahania nastroju, bezruch, nieobecny wzrok itp.), a jednocześnie podkreśla w postaci Soo-mi jej troskę o młodszą siostrę, o która gotowa jest walczyć na śmierć i życie. Niezwykle przekonująca mieszanka, szaleństwa, troski, miłości, nienawiści, zagubienia i rozpaczy. A wszystko zagrane jakby bez większego wysiłku. Wielka rola, której Im nie pobiła nawet bardzo podobnym i też znakomitym występem w filmie Park Chan-wooka, „I`am, Cyborg But It`s Ok”. Wciela się w tym filmie w schizofreniczkę, która sądzi, że jest cyborgiem.
KAR YAN-LAM (Honkong)
za rolę w filmieHOME SWEET HOME (reż. Cheang Pou-soi, 2005)
Piękna aktorka, która na potrzeby filmu nie wahała się poddać oszpecającej charakteryzacji, byleby uzyskać jak najbardziej realistyczny efekt. Yan-Lam gra Yim Hung, kobietę która na skutek traumatycznych zdarzeń (jej mąż spłonął na jej oczach a jedyne dziecko zginęło pod gruzami), traci kontakt z rzeczywistością, pogrążając się w obłędzie. Ponieważ na miejscu jej małego, lichego domku postawiono imponujący wieżowiec, kobieta zamieszkuje w jego rozległym systemie wentylacyjnym, żywi się resztkami znalezionymi w śmietniku i staje się kimś w rodzaju lokalnego straszydła. Porywa także kilkuletniego syna głównej bohaterki (która gra równie znakomicie Shi Qui), w swym pomieszanym umyśle, biorąc dziecko za własnego zmarłego syna. Yan-Lam nie ma łatwego zadania. Wiele scen gra, wykorzystując jedynie swoja sylwetkę i gestykulację, bez wsparcia mimiki twarzy, ukrytej w brudnych potarganych włosach. Mniej zdolna aktorka nie potrafiłaby by wyjść poza schemat dziwoląga i wariatki porywającej cudze dzieci. Kar Yan-Lam tworzy pełnowymiarową, głęboko poruszającą postać. Co więcej w czarodziejki wręcz sposób zdobywa dla budzącej początkowo odrazę bohaterki coraz większą sympatię, zrozumienie i współczucie widza. Gdy dojdzie do finałowej konfrontacji z rozpaczoną, prawowitą matką chłopczyka nasze serce będzie autentycznie rozdarte. O wielkości talentu Yan-Lam świadczy cała z wyczuciem zagrana rola Yim Hung, lecz warto zwrócić uwagę na scenę, gdy bohaterka przyrządza wspólny posiłek dla nieżyjącego męża i syna, tak jakby wciąż z nią byli, częstowali się, śmiali, rozmawiali. Pięknie zagrana przez aktorkę scena, która autentycznie chwyta za serce.
KIM HYE-SOO (Korea Płd)
za rolę w CZERWONYCH PANTOFELKACH (reż. Yong-gyun Kim, 2005)
Kim Hye-soo to jedna z najpiękniejszych, a na pewno najseksowniejsza koreańska aktorka. Postanowiłem wyróżnić ją za rolę, którą zagrała wbrew swojej atrakcyjnej powierzchowności. W niedocenionych „Czerwonych pantofelkach” gra Sun-jae, zdominowaną przez męża gospodynie domową, która wskutek tajemniczej mocy tytułowych butów przeistacza się w wampa. Ceną za metamorfozę w seksowną kobietę jest coraz większa paranoja, która ogarnia bohaterkę. Jest coś przerażającego i perwersyjnego, gdy na ekranie oglądamy piękną aktorkę stającą się na naszych oczach niebezpieczną psychopatką. Przerażającą, bo w naturę człowieka wpisana jest skłonność do przenoszenia zewnętrznych cech (np. atrakcyjnego wyglądu) na charakter ludzi, których pod względem fizycznej atrakcyjności oceniamy wysoko. A perwersyjnego, bo my przeciętni, zwyczajni, nie należący do podziwianych i uwielbianych czujemy wewnętrzną satysfakcję, że ci lepsi od nas są w istocie łajdakami, zbrodniarzami i wariatami. Jakkolwiek jest Kim ze stuprocentową wiarygodnością kreśli portret szalonej bohaterki, nie odróżniającej rzeczywistości od halucynacji. Znamienna jest jedna z końcowych scen, gdy kamera pokazuje twarz Sun-jae na przemian zrozpaczonej matki, pragnącej utulić przerażoną córkę i przerażającej, obłąkanej psychopatki, która chce zabić własne dziecko. Dodajmy, że Kim stworzyła podobną, „straszną” rolę w noweli „Memories” z antologii „Three…”. Tym razem zagrała zmarłą ofiarę okrutnego mordu. Kto nie widział, niech zobaczy. Koniecznie!
KIM OK-BIN (Korea Płd)
za rolę w filmie THIRST (reż. Chan-wook Park, 2009)
Kim Ok -bin ma ledwie dwadzieścia trzy lata, a już jest gwiazdą koreańskiego kina. Owszem, duża w tym zasługa słynnego twórcy „Oldboya”, że zaufał młodej aktorce powierzając jej główną kobiecą rolę w jego horrorze wampirycznym „Thirst”. Jednak udział w filmie znanego reżysera, na dodatek u boku wybitnego aktora, Song Kang-ho mógł podziałać deprymująco. Tymczasem na ekranie widzimy żywiołową, pełną młodzieńczej witalności i seksapilu aktorkę, przykuwającą uwagę od pierwszego pojawienia się na ekranie. Talent Kim ujawnia się także w niezwykle naturalnej metamorfozie, której ulega bohaterka. Poznajmy ją jako nieszczęśliwą kurę domową, która przemienia się w namiętną kochankę (scena erotyczna aż wrze!), następnie w podającą w paranoję wspólniczkę w morderstwie jej męża, a w końcu demoniczną wampirzycę, której nikt nie jest w stanie powstrzymać przed kolejnymi morderstwami. Imponujące! W zasadzie więc Kim tworzy na ekranie nie jedną, lecz kilka bohaterek, a każde z tych wcieleń gra z lekkością piórka. Recenzent magazynu Time zachwycał się grą Kim Ok.-bin (a ja ten zachwyt doskonale rozumiem): „Śliczna Kim, ledwie dwudziestodwuletnia, jest rewelacją tego filmu. Ona nie gra, ona po prostu jest (…). Jest Lady Chatterley i Lady Makbet jednocześnie”. . Nie pozostaje zatem nic innego jak trzymać kciuki za młodą zdolną aktorkę (także piosenkarkę i tancerkę). Z pewnością jeszcze nie raz dam nam powód do zachwytów.
MAI CHAROENPURA (Tajlandia)
za role w MEAT GRINDER (reż. Tiwa Moeithaisong, 2009)
Kim Ok-bin była najmłodszą aktorką w niniejszym zestawieniu, zaś Mai Charoenpura jest jedną z najstarszych. Ale zupełnie tego nie widać. A wśród tajlandzkich aktorek konkurencja, jeśli chodzi o urodę, jest olbrzymia. Nie bez powodu uważa się Tajlandki za najpiękniejsze Azjatki (aczkolwiek trzeba uważać by nie natknąć się na kobietę nie do końca, będącą kobietą). Charoenpura nie musi się jednak obwiać, że młodsze aktorki sprawią, iż zostanie odstawiona na boczny tor. Bo nie dość, że atrakcyjna, to na dodatek cholernie uzdolniona. Kto nie wierzy, niech zobaczy jej występ w niezwykle brutalnym i krwawym „Meat Grinder”. Co prawda pomaga jej sposób w jaki napisana została rola Bood - kobiety, która przez całe niedługie życie zaznała jedynie cierpienia i poniżenia, ale bez talentu Mai nie udałoby się to, co się udało. Choć bohaterka dokonuje straszliwych czynów zamieniając swoją restaurację w rzeźnię, aktorka swą grą sprawia, że ją rozumiemy i współczujemy. Przerażająca a jednocześnie głęboko poruszająca postać, w którą Charoenpura wciela się z podziwu godnym poświeceniem i zaangażowaniem. Gdybym był jej bliskim bałbym się z nią razem sam przebywać. Tak jest sugestywna w roli chorej psychicznie, skrzywdzonej kobiety a zarazem okrutnej morderczyni. Warto zobaczyć również występ w dramacie grozy „Memory”, który potwierdza aktorską klasę Mai Charoenpury
MIKI NAKATANI (Japonia)
za rolę w filmie CHAOS ( reż. Hideo Nakata, 1999)
Miki Natkani, która odznacza się nietypową jak na Japonkę urodą, bardziej europejską niż azjatycką, jest znana miłośnikom grozy z występów w „ringowym cyklu”, zwłaszcza w części drugiej „Ringu 2”. Chciałbym ją jednak wyróżnić za udział w mniej znanym filmie Hideo Nakaty, „Chaos”. To bardzo interesująca podwójna rola: żony prezesa pewnej firmy Saori oraz jej sobowtóra Satomi. Aktorka bezbłędnie oddaje na ekranie intencje reżysera, który pragnął stworzyć portret kobiety-tajemnicy. I takim też jest grana przez Nakatani bohaterka: niejednoznaczna, nieuchwytna, niemożliwa do ogarnięcia przez mężczyzn, którymi z łatwością i bez skrupułów manipuluje. Reżyser posuwa się nawet w finale do sugestii, że być może bohaterka nie jest w ogóle ludzką istotą. Uciekając przed mężczyzną Saori/Satomi rzuca się ze skały, lecz jej ciało nie zostaje znalezione. Ale nawet bez tej finałowej sugestii Nakatani potrafi prostymi, oszczędnymi gestami stworzyć wrażenie obcowania z kobietą wyjątkową. W początkowych ujęciach bohaterka poprawia przed lustrem opadające na twarz włosy. Banalna czynność, ale wdzięk i charyzma aktorki czynią ten zwyczajny gest niezwykłym. Trochę szkoda, że Nakatani nie miała szczęścia do kina grozy, grając w niezbyt udanych filmach. W każdym razie swój wszechstronny talent aktorka stara się realizować także na polu muzycznym. Jest jedną z najciekawszych japońskich śpiewających artystek.
NOBUKO OTOWA (Japonia)
za rolę w KOBIECIE-DIABLE (reż. Kaneto Shindo, 1964)
Na koniec listy proponuję aktorkę, której …nie ma już od szesnastu lat wśród żywych, ale pozostały po niej znakomite role i pokaźny dorobek obejmujący ponad 130 ról. Nobuko Otowa to jedna z najwybitniejszych aktorek lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w japońskim kinie. Miłośnicy klasycznego kina z Kraju Kwitnącej Wiśni pamiętają aktorkę z ról w „Nagiej wyspie”, „Kobiecie-diabeł”, „Kobiecie-kot” czy „Ceremonii”, lecz ostatecznie wybrałem występ Otowy w „Kobiecie-diable”. Gra ona teściową młodej, kochliwej synowej, która wdaje się w romans z sąsiadem. Czasy są jednak niesprzyjające uciechom ciała, trwa wojna domowa, panuje głód i bieda, a bohaterka Otowy jest już stara i zdana na łaskę synowej, która bynajmniej nie myśli o niańczeniu teściowej. Aktorka w przejmujący sposób odgrywa, z góry skazaną na porażkę, rywalizację starszej kobiety z młodszą. Kobieta stara się uwieść sąsiada, w końcu zaczyna straszyć synową maską demona, która nakłada na twarz, lecz nie jest w stanie powstrzymać okrutnego czasu i ukryć swej starości. Poruszająca jest scena, gdy opuszczona, samotna bohaterka tuli się do pnia drzewa, obejmując go niczym kochanka. Otowa sprawia, że na czas trwania filmu dzielimy emocje i uczucia bohaterki, mimo iż jest ona postacią daleką od kryształowej (trudni się wszak dobijaniem rannych wojowników i okradaniem ich z wartościowych rzeczy). Znakomita aktorka, która miała szczęście mieć za męża jednego z najlepszych japońskich reżyserów Kaneto Shidno. Nie zawsze jednak mężowie znają tak dobrze swe żony jak twórca „Nagiej wyspy”. Ale też nie zawsze mężowie mają za żony tak utalentowane artystki.
Czas na krótkie podsumowanie. Jeśli myślicie, że kobiece role godne uwagi kończą się na tej wymienionej dziesiątce, srodze się mylicie. To ledwie wierzchołek góry lodowej całego ogromu wspaniałych ról zagranych i granych przez azjatyckie aktorki. Jeśli się zastanawiacie dlaczego warto znać azjatyckie kino (nie tylko grozy), to odpowiedź jest prosta: aktorki! Są piękne, zdolne, inteligentne a scenarzyści je kochają, pisząc im poruszające, pozostające na długo w pamięci role. I zapytajcie sami siebie, dlaczego w Polsce jedyną wybitną aktorką od lat pozostaje Krystyna Janda?
Do pań aktorek będę jeszcze nie raz wracał.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz