sobota, 6 lutego 2010

ZOO (Japonia,2005)


W KLATCE

„Zoo” zrealizowane przez pięcioro młodych japońskich twórców na podstawie opowiadań Otsushiego to film nowelowy, potocznie (ale nieprawidłowo)zwany antologią. Na portalach internetowych jest on prezentowany jako przedstawiciel horroru, a ja się zastanawiam dlaczego? Skoro na dobrą sprawę żadna z historii nie ma nic wspólnego z tym gatunkiem filmowym. No prawie nic, ale w tym przypadku „prawie” nie robi różnicy. To „prawie” to obecna we wszystkich nowelach tematyka śmierci. Bohaterowie umierają z różnych powodów i w różnych okolicznościach, lecz w filmach Bergmana śmierć również zbiera obfite żniwo, a nikt nie ośmieliłby się nazwać „Milczenia”, „Persony” czy „Szeptów i krzyków” horrorami. Powiedzmy sobie zatem wprost: „Zoo” nie jest filmem grozy, co najwyżej zbiorem dramatycznych historii ze śmiercią w tle i z odrobiną charakterystycznej japońskiej „dziwności”.
A oto SPIS TREŚCI wraz z krótkim omówieniem.

1.Kazari i Yoko
Tytułowe bohaterki to dwie siostry bliźniaczki. Kazari jest ukochaną córeczką psychopatycznej mamusi, jest ładna, zadbana, dobrze się uczy. Yoko sprawia wrażenie upośledzonej, jest bita, poniżana, traktowana gorzej niż zwierze przez nienawistną matkę i okrutną siostrzyczkę. Dziewczynka zaprzyjaźnia się z samotną, starszą kobietą, Mizuko, która staje się dla Yoko jedyną przyjazną duszą w nieludzko traktującym ją świecie. Ta historia nie może się jednak skończyć dobrze…dla Kazari

Najbardziej przejmująca, wzruszająca nowela z całego zbioru. Ale trzeba by nie mieć serca, by nie być poruszonym obrazami znęcania się matki nad własnym dzieckiem. Fabularnie jednak to nic innego jak jeszcze jedna wariacja na temat „złej i dobrej” bliźniaczki. Że jest znacznie powyżej przeciętnej to w dużej mierze rezultat wzruszającej gry nastoletniej Ryôko Kobayashi w podwójnej roli sióstr bliźniaczek. Aż się nie chce wierzyć, że obie dziewczynki zagrała ta sama aktorka. I dodajmy do tego angażującą emocje opowieść, a otrzymamy jeden z najjaśniejszych momentów „Zoo”.

2.Seven Rooms
W betonowym pomieszczeniu zamkniętym, ciężkimi, metalowymi drzwiami uwięzieni zostali kilkuletni Satoshi oraz jego nastoletnia siostra Yui. Nie mają pojęcia ani jak się znaleźli w tym pomieszczeniu, ani dlaczego. Wkrótce udaje im się ustalić, że obok nich znajduje się jeszcze sześć identycznych pomieszczeń, a w każdym z nich przebywa kobieta. Dowiadują się także, że kobiety są systematycznie zabijane przez tajemniczego mordercę.

Najbardziej ascetyczna i najmniej skomplikowana nowela. Prosta fabularna wskazuje wyraźnie na metaforyczny charakter „Seven Rooms”. Metafora, którą stara się być ten film, jest jednak zbyt ogólna i w rezultacie poza ambitnym i intrygującym pomysłem wyjściowym otrzymujemy jedynie szkic opowieści, która mogła na jego podstawie powstać. Plus uroda Yui Ichikawy oraz blondowłosy Patrick Harlan w roli kata z piłą mechaniczną w ręku.

3.SO-far
Rodzice kilkuletniego Kena giną w wypadku samochodowym. Wkrótce jednak pojawiają się w domu chłopczyka. Co ciekawe Dziecko (tak jest określane w filmie) zaczyna widzieć zarówno ojca jak i matkę, ale jego rodzice tylko swego syna. Wkrótce chłopiec staje się powiernikiem między rodzicami. Okazuje się, że rodzice małego bohatera przeżywają głęboki małżeński kryzys.

Najlepsza nowela, ale pod warunkiem, że nie nastawimy się na horror. Jest to bowiem jedna z najoryginalniejszych opowieści, jakie widziałem, na temat małżeńskiego kryzysu i dramatycznego oddalania się od siebie niegdyś kochających osób widziana oczami dziecka. Ot, tak japońska wariacja na temat dramatu rozwodowego w stylu słynnej „Sprawy Kramerów”. W „SO-far”, mamy w przeciwieństwie do „Seven Rooms”, do czynienia z metaforą udaną – zgrabną, pomysłową i treściowo pojemną. I niech nie zmyli nas konwencja ghost story w stylu „Szóstego zmysłu”. Konwencja użyta jest z premedytacją, ale nie do straszenia widzów, lecz do wyrażenia grozy zamierającego uczucia szczęścia. Finał rozwieje nadzieje każdego, kto liczył na horror. Co bynajmniej nie jest wadą.

4. Rishini no himi
Najbardziej zaskakująca, ponieważ jest to opowieść anime. W świecie po Apokalipsie pewien uczony powołuje do życia dziewczynę-cyborga. Zamieszkują razem w pięknym domu, w otoczeniu bujnej przyrody (która - jak się można domyślić - jest iluzją). Dziewczyna uczy się najprostszych przejawów życia: poznaje smak kawy, uprawia ogródek, uczy się gry w szachy. Dowiaduje się także, że jej stwórca jest ciężko chory i niebawem umrze.

Pod względem wizualnym żadne zaskoczenie. Typowe japońskie anime, lecz w tym przypadku słowo „typowe” oznacza bardzo wysoki poziom. Fabuła wydaje się nieco szkicowa, ale zawiera kilka zaskakująco poetyckich momentów. Historia ma też subtelny, wyrafinowany klimat, kontrastujący z grozą śmierci, która wdziera się do tego bajkowego świata. Ku zadumie.

5.Zoo
Pewien mężczyzna jest zafascynowany piękną kobietą w czerwieni. Nieustannie pstryka jej zdjęcia polaroidem, chcąc uwiecznić jej efemeryczne piękno. Pewnego razu, po drodze zatrzymują się w opuszczonym ogrodzie zoologicznym. Pomiędzy mężczyzną i kobietą dochodzi do kłótni, która kończy się tragicznie. Jakiś czas potem ktoś przysyła bohaterowi każdego dnia zdjęcia twarzy kobiety, które rejestrują kolejne fazy rozkładu ciała.

Najbardziej dziwna i najbliższa potocznemu rozumieniu filmowej grozy. Ponownie jednak konwencja ghost story nie służy straszeniu, lecz podkreśleniu metaforycznego charakteru opowieści. Że nie chodzi o dosłowność świadczy ascetyzm formalny, kameralność opowieści (tylko dwoje aktorów), fabularna prostota oraz symbolika (zoo, klatki, zebra, czerwona suknia kobiety, kilkakrotnie powtarzające się ujęcie zmieniającego się oblicza kobiety). Metafora przemijania, grozy umierania, kruchości piękna jest oddana przejmująco, a przy tym oryginalnie. Niemniej można dostrzec w „Zoo” liczne (być może nieświadome) nawiązania do jednego z wczesnych filmów Petera Greenewaya, „Zet i dwa zera” (1985). Akcja u Anglika rozgrywała się m.in. w zoo i koncentrowała się wokół kruchości ludzkiego ciała i śmierci rozpatrywanej w sensie biologicznym. A zatem blisko obrazu Hiroshi Ando, reżysera japońskiej noweli.

Fabuły poszczególnych opowieści wchodzących w skład „Zoo” są odmienne, ale poza obecnym w każdej z niej motywie śmierci, łączy je jeszcze jedno: przesłanie. Zostaje ono sformułowane w ostatniej historii „Zoo”. Mężczyzna jest zdziwiony, gdy kobieta komentując puste klatki, dochodzi do wniosku, że zwierzęta musiały pouciekać z metalowych ogrodzeń. Mężczyzna zastanawia się, jak zwierzęta byłyby w stanie otworzyć zamki i uciec z klatki. Kobieta pyta się: a ty byłbyś w stanie otworzyć zamek w swojej klatce?

Tematem wszystkich nowel są klatki – rozumiane alegorycznie jako wszystkie ograniczenia krępujące nasze życie, ale też dosłownie jako więzienie („Seven Rosom”). Bohaterowie poszczególnych nowel pragną tylko jednego: wyrwać się, wydostać się na zewnątrz, być poza piekłem stworzonym przez innych (nowele 1, 2, 4)lub przez nich samych (nowela 3,5). Czy można jednak wydostać się z klatki, która w mniejszym lub większym stopniu jest życiem każdego z nas? Czy jesteśmy tym, kim byśmy naprawdę chcieli? Czy robimy rzeczywiście to, co chcemy? Czy jesteśmy szczęśliwi? Ucieczką z więzienia życia może być tylko śmierć. Na szczęście „Zoo” oferuje widzom możliwość wielu interpretacji, zatem nie musimy z filmu wyciągać aż tak pesymistycznych wniosków.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz