niedziela, 29 czerwca 2014

SHACKLED (Belenggu, Indonezja, 2013)



Belenggu (2013) on IMDb
MOJA OCENA: 8/10

Maybe deep down... In diffrent universe.
/cytat z filmu /

O co chodzi?

Elang jest młodym, samotnym mężczyzną, którego prześladuje wciąż ten sam koszmar. Pojawiają się w nim tajemnicza kobieta, zakrwawione zwłoki kobiety i dziewczynki oraz postać w kostiumie królika. Elang stara się rozwikłać zagadkę koszmaru, ale rzeczywistość, w której żyje nie jest wcale lepsza od męczących, sennych majaków. W nienazwanym mieście grasuje niebezpieczny zabójca, panuje atmosfera powszechnego zagrożenia, każdy może być podejrzany. Elang kierowany dziwnym przeczuciem obawia się o życie młodej sąsiadki i jej córki. Co gorsza postacie z koszmaru mężczyzny zaczynają przenikać do rzeczywistości. Bohatera nawiedzają wizje morderstw popełnionych przez nieznajomego osobnika w kostiumie królika, tajemnicza kobieta ze snu pojawia się w życiu Elanga – ma na imię Jingga i nakłania mężczyznę do pomszczenia bandytów, którzy brutalnie ją zgwałcili. Dziwne zachowanie bohatera nie umyka uwadze sąsiadów, którzy podejrzewają, że Elang może być poszukiwanym przestępcą. Elang tymczasem wydaje się coraz bardziej tracić kontakt z realnym światem. Tylko, który ze światów, w których żyje bohater, jest tym prawdziwym?

Wybuchowy koktajl

Ostatnie lata nie były nazbyt udanym okresem dla azjatyckiego horroru. Pojawiło się wprawdzie kilka przyzwoitych filmów grozy (choćby „The Complex” Hideo Nakaty), ale też cała masa przeciętnych i żadnego na miarę „The Ring-Krąg” czy „Opowieści o dwóch siostrach”. Sprawy w swoje ręce musiała wziąć zatem kobieta; indonezyjska reżyserka, Upi Avianto, która ku zaskoczeniu męskich szowinistów i miłośników jej twórczości nakręciła jeden z najlepszych azjatyckich horrorów nowego tysiąclecia: atmosferyczne i inteligentne „Shackled” inspirowane twórczością mistrzów mrocznego kina psychologiczne - Romana Polańskiego i Davida Lyncha. Avianto znana w Indonezji jako po prostu Upi zasłynęła realizacją kilku przebojowych komedii romantycznych, który przyniosły jej uznanie rodzimej publiczności i krytyków. „Shackled” jest zaskakującym debiutem reżyserki w gatunku grozy, którego to debiutu pozazdrościć mógłby jej niejeden azjatycki „specjalista od straszenia”. A film Indonezyjki jest tym bardziej godny uwagi, że powstał w kraju, w którym codzienność kina grozy wyznaczają sztampowe opowieści o miejscowym, wampirycznym duchu – kuntilanaku.

Wszelka lista zasług, jak i niepowodzeń zaczyna się zawsze od scenariusza, za którego w przypadku recenzowanego obrazu odpowiedzialna była Avianto. Przywołałem już tutaj nazwiska dwóch artystów: Romana Polańskiego i Davida Lyncha, pora więć uściślić nieco źródła inspiracji. W „Shackled” najbardziej widoczne są wpływy „Wstrętu” tego pierwsza, jak i „Mullholand Drive” i „Zagubionej autostrady” tego drugiego (aczkolwiek kilka elementów jak choćby postać nawiedzonej staruszki przywodzi na myśl skojarzenia z serialem „Twin Peaks”). Avianto, przystępując do realizacji swego filmu dobrze odrobiła lekcję także z kina noir i neo noir (mam na myśli obrazy najlepiej znanego na świecie twórcy grozy z Indonezji, Joko Anwara) i z całą pewnością widziała kultowego „Donnie Darko”, do którego niewątpliwą aluzją jest postać mordercy w kostiumie królika. Nie da się ukryć: zacna lista inspiracji, ale koniecznie należy podkreślić, że na inspiracji się skończyło. Avianto stworzyła w pełni oryginalny i autorski koktajl grozy, suspensu, surrealizmu i makabry.

Ta mieszanka sprawia, że trudno „Shackled” jednoznacznie sklasyfikować. Sceny morderstw, aczkolwiek pozbawione naturalizmu, są krwawe i brutalne, choć ortodoksyjni fani gore mogliby kręcić głową. Sceny koszmarów są niezwykle nastrojowe i niepokoją elementami surrealistycznymi, dając próbkę filmowego oniryzmu najwyższych lotów. Napięcie wywołane inteligentnymi zwrotami akcji i piętrową tajemnicą, która stopniowo wyłania się z komplikującej się coraz bardziej fabuły utrzymuje się na wysokim poziomie ( choć mniej niecierpliwi mogą się nieco nudzić przez pierwsze czterdzieści minut). „Shackled” to zatem niezwykle udany mariaż horroru, thrillera, dramatu psychologicznego (czy raczej psychopatologicznego), „czarnego kryminału”, filmu detektywistycznego oraz kina mystery.

Nigdy niekończący się koszmar

Fabuła „Shackled” podzielona jest na dwie wyraźne części. W pierwszej Avianto opowiada swój film z perspektywy głównego bohatera Elanga. Komentuje on zza kadru wydarzenia a zwłaszcza psychiczne stany swej postaci, jego oczami oglądamy świat przedstawiony i on znajduje się w centrum opowieści. Subiektywizacja, która ma miejsce w tej „części” filmu, jest uzasadniona perspektywą bohatera. Oglądamy bowiem filmową rzeczywistość, która odzwierciedla rzeczywistość umysłu Elanga. Avianto nie stara się wmówić widzowi, iż to, co pokazuje jest obiektywnym bytem. Po każdej makabrycznej wizji, która nawiedza bohatera, ukazuje jej „realny” obraz. Sęk w tym, że indonezyjska twórczyni tworzy wielopoziomowy świat przedstawiony i nawet w „drugiej części” filmu, gdy perspektywa narracyjna przybiera postać obiektywny, nie do końca rezygnuje z subiektywizacji historii. Warto zresztą dodać, że dualizmowi „subiektywny-obiektywny” odpowiada dualizm „sen-jawa”. A ponieważ w tym balansowaniu na cienkiej linii między realnym a wyobrażonym jest naprawdę dobra, fabuła filmu upodobnia się do sennego koszmaru.

Jak każdy z nas wie w koszmarze najgorsze jest to, że nie można się łatwo z niego wybudzić. Gdy wydaje się, że uwolniliśmy się od męczących majaków, okazuje się, że wciąż jeszcze śnimy. Tę właściwość sennego koszmaru z lubością wykorzystują twórcy horrorów: pięknych przykładów tej strategii narracyjnej dostarczyła nam seria „Koszmar z ulicy Wiązów” a także dostarcza „Shackled”. Koszmar składa się zatem z kilku poziomów śnienia i z kilku poziomów składa się także fabuła filmu Avianto. Na pierwszym poziomie jest to obraz o chorym psychicznie człowieku – większość widzów nie będzie miała problemu ze zidentyfikowaniem tego wątku. Myślę, że nie będzie też problemu z rozszyfrowaniem przyczyny takiego a nie innego stanu psychicznego bohatera. Być może niektórzy z widzów (tak jak ja) poczują rozczarowanie, że niespodzianka, którą szykuje pani reżyser jest tak mało wyrafinowana i... zaskakująca. I właśnie wtedy następuje przełom w filmowej akcji i fabuła wskakuje na inne, choć niezupełnie, inne tory. Być może owa fabularna wolta następuje z niepotrzebnym opóźnieniem, ale za to „druga połowa” zrekompensuję nam oczekiwanie na zaskakujący twist, który wyniósłby film na inny, wyższy poziom. Rzecz jasna, co czeka widzów na wyższym poziomie nie zdradzę, warto jednak zaznaczyć, że zabieg ten przebiega z zachowaniem logiki i prawdopodobieństwa. W horrorze (czy bardziej ogólnie: w filmie grozy) nie jest to regułą. Ale reżyserkę należy pochwalić nie tylko za ów fabularny przeskok, ale za to, że prowadzi on do nieprzewidywalnego rozwoju akcji, cały czas pozostającego w granicach prawdopodobieństwa, wieńczącego wszystkie wątki klasyczną pętlą. Scena otwierająca film zamyka także przedstawioną na ekranie historię. Bo koszmar, który prześladuje Elanga jest tym najgorszym: z niego nie można się obudzić.

Zniewolony

Pod jeszcze jedynym względem „Shackled” zasługuje na wyróżnienie: posiada bowiem poziom symboliczny. Nie chciałbym się wdawać w nużące analizy, ale z całą pewnością warto przyjrzeć się filmowi Avianto pod kątem symboliki Freudowskiej. Wydaje się ona jak najbardziej na miejscu w przypadku obrazu poruszającego tematykę zaburzeń psychicznych i przyjmującego formę męczącego, prześladującego bohatera koszmaru. Nic dziwnego, że pełno w tym filmie znaczących dla teorii psychoanalizy symboli: krwi, maski (w tym przypadku kostiumu), femme fatale, wizji sennych, zdrady, postać matki itp. Mamy też w tym filmie do czynienia z różnymi mechanizmami obronnymi typowymi dla teorii psychoanalitycznej jak wyparcie, projekcja, przeniesienie. Freudowska symbolika idealnie nadaje się do oddania naczelnej idei filmu zasygnalizowanego już w tytule. Słowo „belenggu” oznacza „kajdanki”, co w kontekście obrazu Avianto należy odczytać jako opis kogoś spętanego, zniewolonego, pozbawionego wolności. Tym kimś jest Elang, a jego zniewolenie jest wieloznaczne. Jest zniewolony przez ciążące na nim podejrzenie o to, że jest poszukiwanym przestępcą; jest zniewolony przez rzeczywistość, wymykającą się racjonalnej kontroli umysłu; jest „zniewolony” przez urok Jingg; przez własną zaburzoną psychikę i wreszcie przez własne wyrzuty sumienia. „Shackled” można zatem potraktować jako opowieść o mrocznych meandrach ludzkiego umysłu ogarniętego postępującym szaleństwem. Ale tak naprawdę możliwości interpretacyjne obrazu Avianto na tropie psychoanalitycznym nie bynajmniej nie wyczerpują się.

Słowo na koniec o warstwie realizacyjnej. Zaskakujące, że Avianto do tej pory poruszająca się po zupełnie odmiennych stylistycznie gatunkach, z tak wielkim wyczuciem zrealizowała swój film. Korzystając z niskiego klucza, z dających ciekawe efekty filtrów oraz mistrzowsko wykorzystując klaustrofobiczne przestrzenie tworzy gęstą, duszną atmosferę wszechobecnego szaleństwa, podsycaną dodatkowo niepokojącymi elementami surrealizmu i makabry. Jedyny zarzut jaki można postawić pani reżyser dotyczy długości filmu: mógłby on bez szkody dla ogólnych wrażeń o 10 minut krótszy. Mam na myśli, jak już wspominałem, „pierwszą części” filmu, przedstawiającą rzeczywistości filmową widzianą oczami Elanga. Jest to jednak tak drobna skaza na tym znakomitym, skutecznie unikającym banału filmie, że wspominam o niej tylko z recenzenckiego obowiązku.


REALIZACJA
Z inspiracji najlepszymi horrorami psychopatologicznymi – indonezyjska perełka filmowej grozy!

FABUŁA
Gdy rzeczywistość staje się niekończącym koszmarem... Czyli rzecz o szaleństwie, mściwych kobietach i zabójcy w kostiumie królika.

DRUGIE DNO
Wyprawa w głąb pogrążonego w obłędzie umysłu. Ale też rzecz o tym, że najniebezpieczniejszymi istotami na ziemi są pałające żądzą zemsty kobiety.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz