niedziela, 6 kwietnia 2014

W CIENIU ŚMIERCI – SERIA „KLĄTWA JU-ON”, Cz. II



Niniejszy tekst jest częścią drugą - TEGO ARTYKUŁU



 „Klątwa rzucona przez tego, kto ginie w gniewie, 
działa w miejscu, w którym człowiek ten żył. 
Ci, których dosięgnie, umierają,
a wtedy klątwa rodzi się na nowo”.
/ motto serii „Ju-on” /


UWAGA! TEKST MOŻE ZAWIERAĆ SPOLIERY


Klątwa wchodzi do kin  (Ju-on. The Grudge, 2002)

W 2001 r. Shimizu zrobił sobie dwuletnią przerwę od serii Ju-on, co nie oznacza, że była to przerwa zawodowa. W tym czasie nakręcił dwa odcinki cyklu dokumentalnego „Shin rei bideo VI: Honto ni atta kowai hanashi - kyôfu tarento taikendan” (2000) z przeznaczeniem na rynek wideo oraz zadebiutował pełnometrażowym horrorem, „Tomie: Re-birth” (2001) – trzecim filmem z cieszącej się dużym powodzeniem serii o dziewczynce-duchu. W 2002 r. powrócił jednak do opowieści o nawiedzonym domu na przedmieściach Tokio i zabójczej klątwie.

„Klątwa Ju-on” („Ju-on. The Grudge”) miała premierę w październiku 2002 r., na festiwalu kina grozy Screamfest, w Los Angeles. Film uhonorowano nagrodą dla najlepszego horroru zagranicznego, co niewątpliwie stanowiło znakomitą rekomendację. Rzeczywiście, debiut kinowy serii Ju-on jest ze wszech miar godny jest uwagi. Wprawdzie pod względem narracji i fabuły nie otrzymujemy niczego nowego i zaskakującego, lecz znane z wersji wideo najważniejsze elementy serii – mozaikowa narracja, prowadzenie wielu bohaterów i rozprzestrzeniające się zło, którego powiernikami staje się rodzina Saekich. Choć nie czekają na nas żadne rewolucyjne niespodzianki, to różnica ujawnia się w jakości całej historii. Jest bowiem ona jeszcze bardziej intensywnie, skomplikowanie i precyzyjniej przedstawiona niż w poprzednich dwóch częściach.
Przede wszystkim zwraca uwagę motyw pętli (koła) obecny, co prawda już w „Ju-on The Curse” i „Ju-on The Curse 2”, ale to w pełnometrażowej wersji znajdujący najdoskonalszy wyraz. Zasygnalizowany zostaje już w napisach otwierających film. „Klątwa rzucona przez tego, kto ginie w gniewie, działa w miejscu, w którym człowiek ten żył. Ci, których dosięgnie, umierają, a wtedy klątwa rodzi się na nowo.” Zło wyrządzone przez oszalałego z zazdrości Takeo Saekiego nie znika wraz z tragiczną śmiercią Kayako. Zmienia się jedynie jego pochodzenie - ma teraz „moc nadprzyrodzoną” i jest jeszcze potężniejsze, dosięgając każdego, kto przekroczy próg domu. Raz popełnione zło uruchamia niekończącą się spiralę śmierci. W „Klątwie Ju-on” objawia się ona m.in. w wątku postaci koleżanek Izumi, które powracają do bohaterki, po uprzedniej śmierci na skutek działania klątwy (epizod „Saori” w „Ju-on. The Curse 2”). Motyw pętli pojawia się także w strukturze fabuły. Film otwiera przybycie do nawiedzonego domu Riki. Potem dziewczyna znika zupełnie lub pokazuje się na dalekim planie, by finale znów stać się główną postacią. Wszystkie te zabiegi służą jednemu celowi - podkreśleniu fatalizmu ludzkiego losu. Do pesymistycznego przesłania, które Shimizu zawarł w serii Ju-on, jeszcze wrócimy, w tym miejscu wystarczy, że zwrócimy uwagę na jedno. Choć obraz Shimizu jest autentycznie przerażający, roztacza też niespodziewaną jak na „straszaka”, atmosferę przejmującego smutku.

Izumi - jedna z ofiar Kayako

„Klątwa Ju-on” dostarcza kolejnych nowych informacji a w każdym razie rozwiązuje wiele wątpliwości. Dostajemy m.in. odpowiedź na pytanie o związek miedzy Toshio a czarnym kotem (w filmie jest ich tym razem cała chmara). Okazuje się, że kot był ulubionym zwierzakiem chłopczyka i że został zarżnięty przez pogrążonego w morderczym szale Takeo. Dowiadujemy się również dlaczego tak nieprzyjemnymi miejscami w domu Saekich są schody w korytarzu, łazienka i strych. Ze schodów rozwścieczony Takeo zepchnał Kayako, następnie zaniósł ranną do łazienki, ale wciąż żywą i tam ja zaszlachtował, zaś na strychu porzucił jej zwłoki. Nic dziwnego, że martwe ciała kolejnych lokatorów znajdywane są właśnie na strychu, bo Kayako najdosłowniej pociąga ich za sobą do grobu. Pojawia się też innowacja w wyglądzie słynnego upiora znanego z poprzednich filmów serii. Kayako objawia się więc w tradycyjnej postaci onryō jako długowłosa, bladolica zjawa z martwymi oczami, a także jako zakrwawiony potwór, pełzający po podłodze i schodach. Ale możemy oglądać Kayako również jako czarną chmurę ektoplazmy lub cień.

Jedno z wcieleń Kayako: cień

Pod względem fabularnym „Klątwa Ju-on” oferuję ponownie opowieść o tragicznych losach ofiar zła emanującego z nawiedzonego domu. Minęło pięć lat od czasu makabrycznej zbrodni popełnionej na rodzinie Saekich, rezydencję zamieszkują kolejni lokatorzy, trzyosobowa rodzina Tokunaga. Wkrótce wszyscy giną, Kayako dopada nawet siostrę młodszej pani Tokunagi, Hitomi. Kolejnymi ofiarami stają się dziewczyny, których głosy słyszeliśmy w epizodzie „Saori” w drugiej części „Ju-on The Curse”. Z życiem nie uchodzi nawet Izumi, która instynktownie, wyczuwając zły urok domu, opuściła budynek i koleżanki. Śmierć nie oszczędza także ojca Izumi, detektywa Toyamę, który prowadził śledztwo w sprawie morderstwa rodziny Saekich (w „Ju-on The Curse 2” był nim detektyw Yoshiwara, a zatem mamy zmianę w stosunku do poprzedniej części). Detektyw próbuje nawet podpalić przeklęty dom, ale upiorni mieszkańcy powstrzymują Toyamę. Przy okazji warto zwrócić uwagę na wyrafinowaną grę z czasem w epizodzie „Izumi”. Shimizu łączy w tym „rozdziale” dwie płaszczyzny czasowe – przeszłość i teraźniejszość. Niezwykła jest pod tym względem scena, gdy Toyama zamierza podpalić dom z pomocą kanistrów benzyny i wtedy dostrzega swą dorosłą córkę. Wydaje się, że detektyw zobaczył ducha dziewczyny z jej przyszłości, ale w istocie, to Izumi widzi ducha ojca z przeszłości. Nie jest to jednak czcza zabawa czasem, lecz jeszcze jeden przykład mistrzowskiego wykorzystania motywu pętli. Konstatacja jest oczywista – przeszłość i teraźniejszą koegzystują ze sobą, nic, co wydarzyło się kiedyś, nie może pozostać bez wpływu na obecny czas.

Mocy onryō ulegają także urządzenia. 
Telewizor w mieszkaniu Hitomi


Kolejną ofiarą klątwy Ju-on jest Rika, wolontariuszka pracująca w opiece społecznej. To ciekawa postać, bowiem jest jedyną bohaterką, którą Kayako oszczędziła. W mrożącej krew w żyłach scenie finałowej znanej z poprzednich obrazów cyklu Ju-on, gdy upiór spełza ze schodów, Kayako zbliża się do przerażonej Riki, ciągnąc za sobą swe makabrycznie pokaleczone ciało, lecz w oczach zjawy dostrzec możemy nie bezlitosne zło, ale smutek. Można odnieść wrażenie, że Kayako nie chce zgładzić Riki, a wręcz stara się ją uratować (ostrzec?). Nie umknie śmierci, bo w uniwersum Ju-on nikt nie może przed nią uciec, lecz jej los przypieczętuje nie Kayako a duch Takeo. Jak wytłumaczyć dziwne zachowanie Kayako? Scenę tę poprzedza ujęcie, w którym Rika przegląda się w lustrze. Zamiast własnego odbicia dostrzega Kayako. Shimizu niewątpliwie podkreśla związek łączący te dwie postaci, lecz na czym miałby on dokładnie polegać, nie wiemy.

W oczach Kayako można dostrzec nie tylko zło, 
ale też bezgraniczny smutek

Pisząc o „Klatwie Ju-on” nie sposób nie wspomnieć o potencjale grozy zawartym w tym filmie, wszak to umiejętne straszenie widza przez Shimizu sprawiło, że jego film wygrywa w różnego rodzaju rankingach na najstraszniejsze azjatyckie horrory. Obraz Japończyka zyskał też sławę klasyka współczesnej ghost story i stał się wzorem do naśladowania dla rozlicznych epigonów. Co zatem z grozą? Shimizu prezentuje szeroki arsenał sposobów wywołania lęku u odbiorców, lecz trzyma się dwóch zasad wedle, których straszył w dwóch pierwszych horrorach z serii. Te zasady to: realizm i minimalizm. Świat, który przedstawia jest realistyczny, a jednocześnie pozbawiony wszelkich formalnych zabiegów go uatrakcyjniających. Większość ujęć jest statyczna, kamera zwykle nie rusza się z miejsca, obserwuje bohaterów pochłoniętych zwyczajnymi codziennymi sprawami, prowadzącymi zwykłe rozmowy o problemach bieżącego dnia. Reżyser nie boi się stworzyć wrażenia nudnej, zupełnie pozbawionej ekscytujących wydarzeń egzystencji bohaterów. A jednak w tym doskonale znanym, bezpiecznym świecie zupełnie niespodziewanie i często niezauważalnie wkracza coś obcego, złowrogiego i przerażającego. Wzorcowa pod tym względem jest scena, gdy Rika wiezie jednego ze swych podopiecznych, zdziecinniałego staruszka na wózku inwalidzkim. Starzec stroi dziwne miny i macha rękoma. Wydaje się, że to jeszcze jedno dziwaczne zachowanie zgrzybiałego staruszka, gdy na moment w szybie drzwi dostrzegamy odbicie ducha Toshio. Shimizu choć pokazuje codzienność, potrafi stworzyć wrażenie podskórnego napięcia, towarzyszącego poczynaniom bohaterom. To napięcie znajduje swoją kulminację w mistrzowsko zaaranżowanych scenach grozy. W tej materii wyróżnia się epizod „Hitomi”, w którym napięcie i strach układają się niczym sinusoida, na przemian rozluźniają i wzmacniają atmosferę zagrożenia. „Rozdział” rozpoczyna się od sceny w toalecie (zauważaliście, ze to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w horrorach?), kiedy po raz pierwszy pojawia się Kayako. Potem chwila wytchnienia – Hitomi chroni się w dyżurce. I znów eskalacja grozy: dziewczyna dostrzega na ekranie monitora kontrolnego tajemniczy cień, który wciąga strażnika do toalety. I na tej zasadzie, przeplatania scen pełnych grozy z dającymi chwilowe, złudne ukojnie zbudowany jest cały ten epizod. Do moich faworytów zaliczyłbym także scenę złażenia Kayako ze schodów. Choć upiór wygląda w niej mniej przerażająco a scena zbudowana jest niemal z tych samych ujęć co „Ju-on The Curse”, to nadal sprawia niesamowite wrażenie. Może dlatego, że zachowano ją tym razem na wielki finał? Oczywiście wartych uwagi momentów grozy jest w tym filmie znacznie, znacznie więcej.

Kayako jest…Sadako? (Ju-on. The Grudge 2, 2003)

Sukces „Klątwy Ju-on” sprawił, że 23 sierpnia 2003 r. odbyła się japońska premiera sequela, „Klątwa Ju-on 2”. Zazwyczaj kontynuacje obrazów, które cieszyły się sporym powodzeniem u publiczności, rozczarowują. Nastawione na zdyskontowanie (albo co najmniej powtórzenie) sukcesu oryginału, starają się widza przytłoczyć nadmiarem atrakcji, często kosztem porządnie obmyślonej fabuły. Druga część kinowej wersji „Ju-on” właściwie nie odbiega od tej prawidłowości, bowiem Shimizu podkręca śrubę filmowej grozy i porywa się na kilka zaskakujących, fabularnych odstępstw, które różnie oceniano. A jednak „Klątwa Ju-on 2” nie tylko nie jest filmem gorszym niż pierwsza część wersji kinowej, ale zdaniem licznych fanów cyklu obrazem nawet bardziej interesującym.

Fabuła tradycyjnie podzielona jest na sześć epizodów, z który każdy ma innego głównego bohatera, ale tym razem znacznie łatwiej wskazać na wspólną oś wszystkich historii. Co ciekawe bynajmniej nie jest nią klątwa – główny bohater poprzednich filmów, lecz Kyoko Harase, aktorka zwana „Królową Horrorów”. Okazuje się, że Kayako i Toshio mają wobec bohaterki ukryte plany, pragną uczynić ją matką odrodzonej Kayako. W tym celu chłopczyk-upiór powoduje wypadek, w którym Kyoko traci nienarodzone dziecko, ale po jakimiś czasie okazuje się, że ponownie jest w ciąży (na skutek dotyku Toshio!). Dziecko, w dość makabrycznych okolicznościach, przychodzi na świat, dzięki czemu Kayako odradza się w nowym ciele.

Perełka filmowego surrealizmu - epizod "Chiharu"

Oczywiście losy Kyoko, która staje się wbrew sobie matką, nie wypełniają całkowicie filmu. Bohaterka zostaje zaangażowana do telewizyjnego show Heart-Stopping Backgrounds, w którym prezentowane są różnego rodzaju paranormalne zjawiska. Reżyser programu, Keisuke dociera do informacji o nawiedzonym domu w Nerimie (tym razem niezamieszkanym) i postanawia kolejny odcinek zrealizować w owym miejscu. Aby uatrakcyjnić show, angażuje Kyoko, jakby nie było, „Królową Horrorów”. Cała ekipa wraz z prowadzącą program dziennikarką Tomoką, jej przyjaciółką charakteryzatorką Megumi oraz oczywiście Kyoko kręci zdjęcia we wnętrzu domu, w którym przed lat Takeo Saeki zamordował swoją żonę. Podczas zdjęć dźwiękowiec słyszy tajemniczy odgłos (czytaj: charakterystyczny charkot Kayako), co staje się oczywistym znakiem, że wszyscy członkowie ekipy zostaną „zainfekowani” klątwą Ju-on.

„Klątwa Ju-on 2” wyróżnia się nie tylko znacznie wyraźniej zarysowaną linią fabularną, lecz także niesamowitymi, groteskowymi i makabrycznymi scenami grozy. Niektóre epizody – „Tomoka” czy „Chiharu” to mistrzowskie popisy filmowego surrealizmu i filmowej wyobraźni Shimizu. W pierwszym we wspomnianych „rozdziałów” Japończyk prowadzi wyrafinowaną grę z czasem i narracją. Dziennikarka Tomoka słyszy co wieczór stukot dobywający się zza ściany. Wydaje się jej to dziwne, bo zza ścianą nie ma żadnego mieszkania. Odkrycie tajemnicy niepokojących conocnych dźwięków okaże się tyleż zaskakujące, co przerażające. Tomoka słyszała bowiem odgłos dobiegający z chwili jej …śmierci. Przy okazji Shimizu funduje widzom, nie pierwszą w tej części, surrealistyczno-groteskową scenę. Sufit pokoju zostaje szczelnie oblepiony rozrośniętymi włosami Kayako, z których zjawa  uplotła wisielczą pętlą. Jeszcze bardziej „zakręcony” jest epizod „Chiharu” (Chiharu to imię jednej z koleżanek Izumi, znanej z „Klątwy Ju-on”). Shimizu z niebywałą wprawą żongluje już nie tylko czasem, ale także przestrzenią, łącząc wydarzenia z rzeczywistością, z wydarzeniami ze sennego koszmaru i świata pozagrobowego. Żonglerka jest tak błyskotliwa, że odróżnić co dzieje się „naprawdę” a co dzieje się „w głowie bohaterki” jest nie lada wyzwaniem. Ale to świadoma strategia reżysera, który chciał zakwestionować oczywistość rzeczywistości. Perełka filmowego oniryzmu i jeden z najlepszych momentów w całej serii „Ju-on”.

Tajemniczy stukot, dobiegający
zza ściany mieszkania Tomoki

Jak dowodzi epizod „Tomoka” Kayako przybiera kolejne coraz bardziej niezwykłe formy. Jest nie tylko głową z włosami rozpostartymi na całym suficie niczym bluszcz oblepiający ściany budynku, lecz na przykład „wyrasta” z …peruki, pełzającej po podłodze, wydostaje się z czarnej plamy na dywanie czy pojawia się pod postacią widma twarzy. Zawsze uważałem, że jeśli pragniemy nadać scenom grozy większą intensywność i uczynić je oryginalniejszymi, to trzeba zaszczepić im dawkę surrealizmu, najlepiej wzmocnioną krwawymi efektami. Recepta Shimizu na strach jest bardzo podobna. Dlatego scena, gdy konwulsyjnie poruszając się, makabrycznie wyglądająca, Kayako „wyrasta” z podłogi (epizod „Megumi”), sprawia tak niesamowite wrażenie. Bo sięga do naszego pierwotnego lęku przed czymś, co wymyka się nie tylko ludzkiemu poznaniu, lecz także filmowej konwencji. Być może z tego powodu „Klątwa Ju-on 2” uważna jest za najstraszniejszą części serri „Ju-on”?

Nawet zwykła plama na dywanie 
może być bramą dla duchów

Jest jednak pewien problem z tym filmem. W finale w niezwykłej, przerażającej scenie porodu, z brzucha Kyoko wypełza zakrwawiona dorosła Kayako, która pozostawia po sobie małe zawiniątko–dziecko. Wyrasta z niego mała dziewczynka, do złudzenia przypominająca… małą Sadako. Dziewczynka zrzuca ze schodów swą „matkę” Kyoko, a następnie trzymając pod pachą dziennik wyrusza w miasto. Nie za bardzo wiadomo jak odebrać tę finałową puentę. Czyżby słynna bohaterka „The Ring-Krąg” była kolejnym wcieleniem Kayako? Czy to raczej kpina Shimizu z filmowych, sadakopodobnych duchów? No i dlaczego Kayako zapragnęła odrodzić się w ludzkiej postaci, skoro w tej pośmiertnej dysponowała nadludzką mocą i miała się bardzo dobrze?

Otchłań bez dna ( „Ju-on. Lady in White”, 2009)

W dziesiątą rocznicę zainicjowania serii o straszliwej klątwie rzuconej przez okrutnie zamordowaną Kayako i jej bliskich, na ekranach japońskich kin, tego samego dnia, 27 czerwca 2009 r. zadebiutowały dwa kolejne filmy w tytułach, których pojawiło się słowo „ju-on”. Shimizu zrezygnował z reżyserii na rzecz objęcia funkcji producenta. „Ju-on. Lady in White” („Ju-on: Shiroi Roujo”, reż. Ryûta Miyake) oraz „Ju-on. The Black Ghost” (“Ju-on: Kuroi Shoujo”, reż. Mari Asato), zrealizowane pod czujnym okiem Shimizu, zaskoczyły fanów serii. Wydawało się, że opowieść o zamordowanej rodzinie Saekich z nawiedzonego domu w Nerimie nie może się udać po raz piąty i szósty (wliczając wersje wideo). A jednak!

Ju-On to klątwa człowieka, 
który umarł w straszliwym gniewie.

„Ju-on. Lady in White” powtarza strukturę fabularną doskonale znaną z filmów Shimizu. Poznajemy wielu bohaterów, którym twórcy poświęcają poszczególne epizody (jest ich tym razem aż osiem). Co więcej można odnieść wrażenie, że znów najważniejszym bohaterem jest klątwa, której źródłem staje się nawiedzony dom. A jednak to nieprawda. Obraz Miyake ma co prawda konstrukcję mozaikową, lecz akcja filmu koncentruje się nie wokół kolejnych tajemniczych zgonów ofiar klątwy, lecz wokół masowego mordu, który wydarzył się w domu w Suginami (podobny do tego z Nerimy, ale tylko podobny). Poznajemy zarówno skutki tego makabrycznego zdarzenia, rozgrywające się w przyszłości (ofiary klątwy), jak też okoliczności poprzedzające zbrodnie oraz sam przebieg masakry popełnionej na rodzinie Isobe. Chronologia jest zachwiana, ale poszczególne epizody można bez problemu poskładać w spójną, przyczynowo-skutkową całość. Być może dlatego, że zgodnie z japońskimi wierzeniami, Miyake pokazuje duchy, które nie są związane z miejscem, lecz z osobami. Pojawia się również nawiązanie do znanych japońskiemu folklorowi przeklętych przedmiotów, furisode - w filmie jest nim kaseta magnetofonowa z zapisem słów wypowiadanych przez umierającego mordercę. Owa kaseta, nota bene stanowiąc, wyraźną aluzję do kasety video z „Ringu”, zbiera krwawe żniwo wśród tych, którzy nieopatrznie ją przesłuchali. Nie ona jednak interesuje twórców filmu, ale pomordowani członkowie rodziny Isobe, którzy jako przepełnione urazą do żywych onryō, zabijają każdego, kto miał z nimi styczność. W tej materii przoduje zwłaszcza tytułowy „biały duch”. Wbrew oczekiwaniom nie jest nim pokazująca się m.in. w długiej białej sukni Kayako, lecz ….staruszka.

Następczyni Kayako? Duch staruszki
 z piłką do koszykówki

Rezygnacja z udziału Kayako w serii filmów, których jest niewątpliwym symbolem, była zabiegiem ryzykownym. Ale Takako Fuji była już zmęczona pełzaniem po schodach w kolejnych odsłonach „Ju-on”, więc zdecydowano zastąpić słynnego upiora inną postacią mściwego ducha. Zastępstwo się powiodło, bowiem starsza kobieta (zdziecinniała babcia rodziny Isobe), z czarnymi oczodołami, wydająca z siebie podobny charkot co Kayako – prezentuje się iście demonicznie. Być może to sprawa surrealistycznego „dodatku” w postaci piłki do koszykówki trzymanej przez upiora w dłoniach. Ta, jak powiedziałby Noel Caroll, „kategorialna nieczystość” (duch i piłka), potęgują grozę tej postaci.

Skoro wspomnieliśmy o grozie, to reżyserowi „Ju-on. Lady in White” należą się brawa za zgromadzony i wykorzystany potencjał horrorowych atrakcji, które znajdziemy w filmie. Pod względem straszenia widzów obraz Miyake to jeden z najjaśniejszych punktów w całej serii. Już pierwszy „rozdział” – „Fumiya” oferuje widzom rewelacyjnie zaaranżowane momenty filmowego strachu. Widać, że Miyake doskonale rozumie istotę filmowej grozy. Nie spieszy się zatem, nie przytłacza widza mechanicznym strachem, idiotycznymi jump scenami, nadmiernym efekciarstwem, lecz tworzy realistyczny obraz irracjonalnego zła stopniowo, odkrywającego swe coraz bardziej przerażające oblicze. Co ciekawe wysoki poziom napięcia i grozy udaje się utrzymać przez cały czas trwania filmu. Nawet tak banalne chwyty jak nagle otwierające się oczy zmarłego czy ręka chwytająca znienacka bohatera itp. sprawdzają się znakomicie. Być może dlatego, że reżyser włącza do scen grozy także surrealistyczne akcenty (włosy „rozkwitające” w torbie, odbicie osoby w lustrze pozostające mimo, iż nikt nie stoi przed nim, odcięta głowa w torbie itp.). Efekt jest niesamowity, bowiem z tej mieszanki wyłania się gęsta od napięcia i grozy atmosfera wszechobecnego zagrożenia. 

Dokonana zemsta. 
Duch ofiary przygląda się swemu zabójcy

Nie sposób nie wspomnieć o najlepszej w filmie sekwencji masowego mordu na rodzinie Isobe. Najstarszy syn, Atsushi Isobe, najwyraźniej opętany przez demona, z zimną krwią morduje kolejnych członków rodzinny. Najokrutniejszy los spotyka siostry chłopaka. Starszą szaleniec oblewa benzyną i podpala a młodszej, kilkuletniej (i żyjącej) odcina piłą głowę, która wrzuca do torby i zabiera ze sobą. Choć Miyake oszczędza widzom szczegółów zbrodni, to beznamiętność sprawcy, jego metodyczność a nade wszystko irracjonalność tego okrutnego czynu autentycznie wstrząsają.

O „Ju-on. Lady in White” mówi się, że z horrorami Shimizu łączy ją tylko tytuł i zwarte w nich słowa „ju-on”. Nie zgadzam się z tą opinią. Choć istnieją oczywiste różnice (inni bohaterowie, inne nawiedzone miejsce, inne duchy i inne wydarzenie wokół, którego toczy się akcja) obraz Miyake można śmiało dopisać do serii o straszliwej klątwie. Zbyt wiele podobieństw do poprzednich horrorów z serii pojawia się w filmie z 2009 r. - od tak łatwo zauważalnych jak mord na rodzinie, motyw śmierci, która rodzi następną śmierć, czy ujęcia Toshio miauczącego do psa-zabawki, po subtelne. Te subtelne aluzje rozsiane są po całym filmie. Gdy rodzina Isobe wprowadza się do niezamieszkałego domu, znajoma pani Isobe podsuwa myśl, że wyjątkowo okazyjna cena za kupno domu, może mieć związek z faktem, że „zdarzyło się w nim coś strasznego”. Tak jak w domu w Nerimie z „Klatwy Ju-on”. Zastanawiające jest również zachowanie babci Isobe, w której nagle budzi się wybujała seksualność. Kobieta chce być dotykana przez wnuczka, maluje usta czerwoną szminką, zakłada czarnowłosą perukę. Czy to tylko starcze zdziecinnienie czy staruszka została opętana przez ducha młodej kobiety? Na przykład przez Kayako, która fantazjowała o uwodzeniu nauczyciela Kobayashiego. Podobnie rzecz ma się z Atsushim. Co się stało, że wymordował bez racjonalnego powodu własną rodzinę? Chłopak znajduje w jednym z pokoi wielkie stojące lustro. W pewnym momencie „odbicie” Atsushiego chwyta go za rękę. Wieloznaczna scena. Istnieje rozpowszechniona wiara, że w lustrze można zatrzymać ducha. Kto jest duchem? Duch Atsushiego a może duch Takeo Saekiego, tyle że pod postacią chłopaka. Obu bohaterów wiele łączy - wszak Takeo popełnił podobną makabryczną zbrodnię, którą popełni Isobe. Gest, kiedy ręka lustrzanego odbicia chwyta bohatera za rękę można odebrać jako „zainfekowanie” złą energią, złą karmą, którą przekazuje Takeo. Interpretacji motywów, które kierowały mordercą z „Lady in White” jest, rzecz jasna, więcej (sensownie brzmią np. te odwołująca się do freudyzmu oraz psychologii), ale z pewnością aluzji do postaci zabójcy Kayako nie można wykluczyć. I wreszcie mamy w horrorze Miyake, podobny posępny, egzystencjalny pesymizm – życie jest kruche, krótkie, absurdalne i jedyne, co jest w nim pewne to śmierć.

Najokrutniejszy los spotyka najmłodszą siostrę: 
jej głowa zostaje odcięta piłą

Na szczęście niezależnie od tego ile dopatrzylibyśmy się podobieństw lub różnic, „Ju-on. Lady in White” pozostaje znakomitym, autentycznie budzącym grozę i trzymającym w napięciu horrorem. Jest to też najbardziej ponura część cyklu, w sugestywny sposób ukazująca, że ludzka dusza jest mroczną otchłanią bez dna.

Duch w brzuchu („Ju-on. The Black Ghost”, 2009)

Równocześnie z horrorem Miyake realizowany był obraz w reżyserii Mari Asato, „Ju-on. The Black Ghost”. Asato to jedna z nielicznych kobiet w zawodzie reżysera filmów grozy, choć pojawiła się także jako aktorka w horrorze „Sodom. The Killler” – debiutu słynnego scenarzysty Hiroshi Takahashiego. Czy fakt, że jak do tej pory, za ostatnią część, serii „Ju-on” zabrała się kobieta ma znaczenie dla ostatecznego kształtu obrazu Asato? Trudno ocenić, w każdym razie „Ju-on. The Black Ghost” jest niestety jednym z najsłabszych ogniw opowieści o straszliwej klątwie.

Fabuła przyrządzona jest według doskonale znanego schematu – siedem epizodów i wiele postaci a w tle klątwa umarłego zbierająca krwawe żniwo. W przeciwieństwie jednak do obrazów wyreżyserowanych przez Shimizu, podobnie za to „Ju-on. Lady in White”, „rozsypana” fabuła układa się w spójną całość. Tym razem w centrum historii przedstawionej w filmie znajduje się nastoletnia dziewczynka Fukie. Pewnego razu, po zakończonych zajęciach szkolnych, przytrafiło się jej coś dziwnego – jakaś potężna, wroga siła zawładnęła jej ciałem. Dziewczynka znalazła się w szpitalu. Badania rtg wykryły u niej cystę – pozostałość jeszcze z czasów, gdy Fukie była płodem w łonie jej matki, Kiwako. Lekarz wyjaśnia, że cysta mogła powstać na skutek wchłonięcia przez embrion dziewczynki jej siostry-bliźniaczki. Nienarodzona bliźniaczka Fukie fizycznie umarła, wchłonięta przez silniejszą Fukie, lecz jej dusza bynajmniej nie. Jako mściwy duch powraca by odebrać ciało żyjącej nastoletniej siostry i odrodzić się w realnym świecie. Gniew nienarodzonej dziewczynki jest tak wielki, że „zaraża” klątwa nie tylko Fukie i jej rodziców, lecz każdego, kto miał, choć przygodny czy pośredni kontakt z nieświadomą noszonego w sobie zła bohaterką.

Element surrealizmu: ludzka twarz 
wydostająca się z brzucha

Zacznijmy od plusów tej produkcji. Przede wszystkim w stopniu większym niż „Ju-on. Lady in White”, odwołują się do japońskich shintoistycznych wierzeń. Wzbogacenie fabuły od rodzimy folklor, w dodatku całkiem zgrabnie wpleciony w opowiadaną historię, uważam za zaletę horroru Asato. Poza oczywiście obecnymi w całej serii nawiązaniami do mściwych duchów onryō, buddyjskich wierzeń związanych z „nadprzyrodzoną mocą” ostatniej woli umierającego oraz prawem karmy, „Ju-on: Black Ghost” odwołuje się do koncepcji dusz nienarodzonych dzieci, mizuko. Dusze te nie mogę kontynuować reinkarnacji, ponieważ utknęły na brzegach Rzeki Cierpienia Sai no kawara, oddzielającej świat żywych od martwych. Mizuko mogą okazać się niebezpieczne i sprowadzać na ludzi nieszczęścia oraz kłopoty. Dlatego też na ich cześć odprawia się specjalny rytuał zwany mizuko jizō, by przebłagać dusze nienarodzonych dzieci i odsunąć od rodziny nieszczęście. Matka Fukie, jak dowiadujemy się z filmu, takiej uroczystości nie odprawiła, toteż nic dziwnego, że nie mogła powstrzymać mściwego ducha nienarodzonej córki.

Mimo iż obraz Asato oferuje stosunkowo niewiele przerażających momentów grozy na miarę Kayako spełzającej ze schodów czy sekwencji masakry z horroru Miyake, to kilka scen jest autentycznie niepokojących („rozdział” „Yokota” i „Mariko”) Powolne tempo akcji, pozwalające się sączyć atmosferze niesamowitości, niezrozumiałe wydarzenia i zachowania bohaterów, kilka niezwykłych surrealistycznych pomysłów (dziecięca twarz wydostająca się z brzucha Fukie) – wszystko to godne jest zauważenia. Niestety postać i pomysł na tytułowego ducha budzi już mieszane odczucia.

Kto lub co czai się pod białym prześcieradłem?

Upiór jest niewątpliwie oryginalny, bo rzadko można natrafić w azjatyckim kinie na…czarnego ducha. Jednak czy ta oryginalność nie ociera się o kicz? Podobnie rzecz ma się z karkołomnym pomysłem, by siedzibą złego ducha uczynić…cystę w brzuchu. Co prawda brzuch to zgodnie z japońskimi wierzeniami miejsce schronienia duszy (dlatego podczas seppuku samurajowie rozpłatywali sobie brzuch), ale i tak koncept wydaje się dziwaczny i nazbyt wymyślny. „Ju-on: Black Ghost” jest też obrazem bardziej konwencjonalny niż pozostałe filmy z serii, a nade wszystko nie potrafi, poza wspomnianym niepokojem, wywoływać silnych emocji, które towarzyszyły wcześniejszym opowieściom o klątwie „ju-on”. I w końcu już tylko w niewielkim stopniu nawiązuje do horrorów Shimizu (fani powinni wypatrzeć m.in. nie tylko ujęcie z Toshio, ale bardzo wyraźne, wręcz na granicy plagiatu, nawiązanie do epizodu „Tomoka” z „Klątwy Ju-on 2”, które pojawia się w rozdziale „Tetsuya”).

Cień śmierci

Seria „Ju-on” doczekała się sześciu japońskich filmów i trzech amerykańskich, co najlepiej świadczy o jej popularności i żywotności. Na sukces opowieści o klątwie rzuconej przez osoby zmarłe w gniewie i żalu składa się wiele czynników. O niektórych z nich już wspominałem – mozaikowa struktura opowieści, realizm i formalny ascetyzm, mistrzowski miraż między nastrojową grozą a mocnymi, krwawymi efektami i elementami surrealizmu. Ale to nie wszystko. W serii „Ju-on” pojawił się kilkudziesięcioosobowy tłum bohaterów, ale nie przeżył z niego nikt. Nawet matka odrodzonej Kayako, Kyoko Harase, główna postać „Klątwy Ju-on 2”, została zamordowana. Ponieważ tak naprawdę najważniejszym bohaterem filmu nie jest ani klątwa, ani filmowe postacie, lecz śmierć. Jej uosobieniem stają się duchy zmarłych, i to bynajmniej nie tylko morderców, lecz niewinnych kobiet i dzieci. Kontakt z istotą nadprzyrodzoną oznacza dla każdego śmiertelnika kres jego życia. Bo jak pisze Piotr Kletkowski w artykule o Takashim Shimizu: „A śmierć - świat nie objęty rozumem - budzi jedynie grozę, bezwzględną, nie pozostawiającą nadziei. Cykl "Ju-on" w zamierzeniu Shimizu ma przypominać, że nasze życie przebiega w cieniu śmierci.” Ów cień, którego staramy się ignorować w naszym codziennym życiu, uświadamia nam jak krucha i nietrwała jest ziemska egzystencja.

Cień śmierci pochylający się 
nad umierającą bohaterką

Ale głęboki, niemal egzystencjalny pesymizm seri „Ju-on”, wynika także z czegoś jeszcze. Filmy Shimizu oraz Miyake i Asato opowiadają o konfrontacji człowieka z transcendencją – śmiercią i ostatecznością. Z tej konfrontacji ludzie nie mogą wyjść cało, bowiem ich życie upływające na codziennej rutynie, na pogoni za karierą i sukcesami zawodowymi i na egoistycznym traktowaniu innych czyni nas nieprzygotowanym i nieodpornym na to, co wykracza poza ludzkie poznanie i subiektywne odczucia. Transcendencja po prostu nas zabija, bo tak mało żyjemy świadomością jej istnienia, bo tak obce są dla nas wartości, które symbolizuje. Zapomnieliśmy, że człowiek jest także istotą duchową, a śmierć nie ominie nikogo z nas. Dopiero, gdy staniemy twarzą w twarz z czymś tak niepojętym jak śmierć, zaczynamy postrzegać jak puste było nasze życie, jak bardzo ulegliśmy mirażom trwałości i niezmienności naszej egzystencji. Budda nauczał: Jest na tym świecie pięć rzeczy niewykonalnych: po pierwsze — powstrzymanie starzenia się w podeszłym wieku; po drugie — powstrzymanie choroby; po trzecie — odsunięcie śmierci; po czwarte — uniknięcie rozpadu, gdy już następuje; po piąte — uniknięcie unicestwienia. Filmowa seria „Ju-on”, choć wpisuje się w szeroki nurt kina rozrywkowego, pokazując bezradność człowieka wobec wszechobecności śmierci, dowodzi słuszności słów wielkiego mędrca Wschodu.


WSZYSTKO I JESZCZE WIĘCEJ NA TEMAT SERII "JU-ON"/"THE GRUDGE" TYLKO
 TUTAJ


PS. Na 28 czerwca 2014 roku zapowiedziano japońską premierę siódmej już (a w sumie dziesiątej) odsłony serii „Ju-on” - „Ju-on Beginning of the End” w reżyserii Masayukiego Ochiaiego („Infection”) (poniżej można zobaczyć dwa postery z filmu)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz